Amerykański sąd federalny odrzucił wniosek Apple o umorzenie pozwu w dużej sprawie antymonopolowej. To oznacza, iż jeden z największych producentów telefonów na świecie będzie musiał odpowiedzieć na zarzuty o nadużywanie pozycji rynkowej.
Proces może potrwać kilka lat, ale już teraz mówi się o możliwych poważnych konsekwencjach dla Apple – także dla użytkowników iPhone’ów na całym świecie, w tym w Polsce.
O co chodzi w pozwie?
Pozew został złożony w marcu 2024 roku przez Departament Sprawiedliwości USA oraz 20 amerykańskich stanów. Główne zarzuty wobec Apple dotyczą tego, iż firma ma zbyt dużą kontrolę nad rynkiem telefonów i celowo utrudnia działanie konkurencyjnych aplikacji i urządzeń.
Według danych rządu USA, przedsiębiorstwo kontroluje około 65% całego rynku telefonów w Stanach Zjednoczonych i aż 70% rynku telefonów z wyższej półki. To daje firmie ogromną siłę wpływu, z której – jak twierdzą urzędnicy – korzysta, by blokować rozwój innych firm technologicznych.
- Przeczytaj również: Wejdź na stronę Apple, mocno się zdziwisz. To zasługa UE
Co konkretnie zarzuca się Apple?
Rząd USA wskazuje, iż Apple stosuje ograniczenia wobec pięciu kluczowych technologii, które mogłyby zagrozić jego dominacji:
- Aplikacje typu „super app”, które oferują wiele funkcji w jednej aplikacji – np. komunikator, płatności, rozrywkę.
- Aplikacje do streamowania z chmury, np. granie w gry bez pobierania ich na telefon.
- Nowoczesne wiadomości tekstowe, takie jak RCS (używane np. w Androidach), które mogłyby konkurować z iMessage.
- Smartwatche innych firm, które mają trudności z integracją z iPhone’ami.
- Portfele cyfrowe, gdzie Apple promuje tylko własne rozwiązanie – Apple Pay.
Zdaniem prokuratorów, Apple utrudnia użytkownikom przejście z iPhone’a na telefon z Androidem. W wewnętrznych dokumentach firmy, które trafiły do akt sprawy, pojawiły się cytaty świadczące o tym, iż celowo projektuje swój ekosystem tak, by był „zbyt wygodny, by z niego zrezygnować”.
Jak może zakończyć się ta sprawa?
Proces dopiero się rozpoczyna, ale jego konsekwencje mogą być ogromne. jeżeli sąd uzna, iż firma z jabłuszkiem rzeczywiście nadużywa swojej pozycji, może zostać zmuszona do wprowadzenia zmian w działaniu swojego systemu iPhone i App Store.
Mogą to być m.in. obowiązek umożliwienia instalowania aplikacji spoza oficjalnego sklepu, większa integracja z urządzeniami innych marek czy udostępnienie niektórych funkcji konkurencji. W skrajnym przypadku rząd może choćby zażądać podziału Apple na mniejsze firmy, np. osobno system operacyjny i sprzęt.

Co na to Apple?
Rzecz jasna, nie przyznaje się do winy. Wydało choćby krótkie oświadczenie, w którym stwierdza:
„Uważamy, iż ten pozew jest błędny i pod względem faktów, i prawa. Będziemy stanowczo bronić się w sądzie.” Wcześniej już wielokrotnie mierzyło się z krytyką – zarówno ze strony innych firm technologicznych, jak i Unii Europejskiej – za pobieranie wysokich prowizji od aplikacji, brak możliwości instalowania alternatywnych sklepów czy ograniczanie dostępu do iMessage.
Dlaczego ta sprawa jest ważna również dla użytkowników w Polsce?
Choć pozew został złożony w Stanach Zjednoczonych, jego wynik może mieć wpływ na użytkowników iPhone’ów na całym świecie – także w Polsce. jeżeli Apple będzie zmuszone do otwarcia swojego systemu lub udostępnienia go konkurencji, może to oznaczać m.in.:
- możliwość instalowania aplikacji spoza App Store,
- lepsze działanie zegarków i słuchawek innych producentów z iPhone’ami,
- większy wybór usług płatności mobilnych,
- łatwiejszą zmianę telefonu na model z Androidem bez utraty danych czy wiadomości.
Dla użytkowników może to oznaczać więcej swobody i mniejsze uzależnienie od jednej firmy.