Założyłem tablet z Androidem na głowę. Oto, co stało się dalej

2 lat temu

Smartfon czy tablet są nieocenionymi narzędziami w pracy. Pozwalają zrobić zdjęcie, sprawdzić dokumentację czy gwałtownie wysłać pytania do reszty zespołu. W wielu przypadkach nie mamy jednak jak sięgnąć po telefon – albo pod żadnym pozorem nie powinniśmy tego robić. Co jednak w sytuacji, gdybyśmy mogli założyć taki tablet albo telefon na głowę i korzystać z jego możliwości bez odrywania rąk od pracy?

Oczywiście nie chodzi o dosłowne przyczepienie tabletu czy telefonu do kasku, żeby ułatwić sobie np. wchodzenie po drabinie albo pracę w trudnych warunkach – w końcu i tak nie widzielibyśmy wtedy ekranu, więc całość byłaby równie przydatna, jak w przypadku włożenia go do kieszeni.

Jest jednak na rynku urządzenie, które jest i tabletem z Androidem, i jednocześnie można je założyć komfortowo na głowę. I jest na rynku spora grupa osób, która takim sprzętem powinna się zainteresować.

Tym urządzeniem jest RealWear Navigator 500.

Zdecydowanie nie wygląda jak tablet z Androidem, ale jeżeli przyjrzeć się jego specyfikacji, okaże się, iż właśnie z tego typu urządzeniem mamy do czynienia. Tyle tylko, iż zamkniętym w ekstremalnie nietypowej formie – komputera nasobnego.

Żeby od razu rozwiać wątpliwości, jak się nosi taki sprzęt z Androidem – nosi się go w ten sposób:

Zero konieczności obsługiwania go z wykorzystaniem dotyku – wszystko obsługujemy w 100 proc. głosowo. Ale o tym, co RealWear Navigator 500 potrafi – za chwilę.

Przy okazji na pytanie, do czego może się takie urządzenie przydać, odpowiedź jest również prosta i również wystarczy do tego jeden obrazek:

Co trzeba wiedzieć o RealWear Navigator 500 na start?

Że w środku tego nietypowego urządzenia udało się umieścić pełnoprawny system operacyjny Android 11 z wieloletnią gwarancją aktualizacji – co zresztą producent udowodnił już w przypadku poprzedniego sprzętu z tej serii.

Reszta specyfikacji również jest pod wieloma względami tabletowo-smartfonowa. Za pracę Androida odpowiada 8-rdzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 662 z GPU Adreno 610 i 4 GB RAM, a do dyspozycji użytkownika są 64 GB wbudowanej pamięci wewnętrznej i złącze na karty microSD o maksymalnej pojemności 512 GB.

Na pokładzie znajduje się również Bluetooth (5.1), Wifi (802.11 a/b/g/n/ac, dwuzakresowe – 2,4 oraz 5 GHz), dwuzakresowy GPS oraz komplet pozostałych systemów lokalizacyjnych (Glonass, BeiDou, Galileo, QZSS i SBAS), akcelerometr, żyroskop, cyfrowy kompas, złącze USB C, głośniki, 4 wbudowane mikrofony, a także regulowana 48-megapikselowa kamera (ze stabilizacją, funkcją telefoto i cyfrowym zoomem do 6x podczas nagrywania wideo oraz trybem nocnym), rejestrująca wideo z 1080p.

W przeciwieństwie jednak do większości telefonów czy tabletów, które mogą mieć podobne parametry sprzętowe, RealWear Navigator 500 jest urządzeniem do pracy w naprawdę trudnych warunkach. Spełnia m.in. normy IP66 i MIL-STD-810H, więc jest całkowicie odporny na pył, deszcz, a choćby na upadki z wysokości do 2 metrów. Jest też w stanie pracować w temperaturach od -20 do 55 stopni i w wilgotności względnej do 95 proc.

Wyposażenie RealWear Navigator 500 to przy tym kwestia… do ustalenia.

Navigator 500 jest bowiem urządzeniem modułowym. O ile w przypadku większości klientów zestaw startowy może się okazać wystarczający, o tyle dla niektórych będzie to baza do rozbudowy. I tak przykładowo realwear Navigator 500 może zostać wyposażony w dodatkowy moduł termowizyjny albo moduł pozwalający na łączność z wykorzystaniem LTE.

Dla większości użytkowników najważniejszy może być jednak fakt, iż bezproblemowym w wymianie elementem jest akumulator. Powinien wprawdzie wytrzymać bez problemów całą zmianę w pracy, ale jeżeli zajdzie taka potrzeba, to bez wyłączania czy resetowania urządzenia można gwałtownie wyjąć opóźniony akumulator i na jego miejsce włożyć nowy moduł.

Jak się to nosi i gdzie jest wyświetlacz?

Opcje noszenia są co najmniej dwie. Można albo skorzystać z dołączonej do zestawu opaski na głowę, albo – również z pomocą akcesoriów znajdujących się w komplecie – zamontować urządzenie do kasku. Kask jest przy tym całkowicie opcjonalnym dodatkiem – możemy Navigatora 500 nosić w kombinacji np. z czapką albo samą opaską z zestawu:

Różne sposoby noszenia RealWear Navigator 500 – na czapce, w parze z kaskiem albo z wykorzystaniem samej opaski, bez żadnych dodatkowych nakryć głowy.

W wersji z samą opaską RealWear Navigator 500 wygląda tak:

Zdjęcie: RealWear

Całość ma masę 270 g, więc choćby dłuższe użytkowanie nie powinno powodować dyskomfortu, tym bardziej, iż opaska jest całkiem wygodna, a przy montażu do kasku w ogóle nie czuć, iż mamy coś dodatkowego na głowie.

Wyświetlacz RealWear Navigator znajduje się natomiast oczywiście na specjalnym wysięgniku, widocznym na powyższym zdjęciu. Jest to przy tym dość specyficzna konstrukcja, bo fizyczne rozmiary ekranu to zaledwie 0,32 cala (rozdzielczość 854×480), ale dzięki temu, iż znajduje się blisko oczu, realna powierzchnia robocza jest zdecydowanie bliższa klasycznemu tabletowi z przekątną 7″.

Ramię wyświetlacza może być regulowane niemal w każdej płaszczyźnie – tak, żeby wyświetlany obraz był faktycznie widoczny bez większego problemu. Możemy więc regulować odległość od oka (element bezpośrednio przy uchwycie), kąt nachylenia dłuższej części ramienia, nachylenie prawo-lewo, a także ostateczne ustawienie końcowego elementu z samym ekranem (głowica kulowa).

Szanse na to, iż nie znajdziemy pasującego nam ustawienia, są więc adekwatnie zerowe, a jest to o tyle istotne, iż właśnie od pierwszej „konfiguracji” zależeć będzie to, jakie będą nasze pierwsze wrażenia. Można bowiem ustawić wszystko tak, iż będzie idealnie ostre, wszystko będzie mieścić się w polu widzenia, a można i tak, iż nie będziemy mieć ochoty na to patrzeć. Szczęśliwie całe dopasowanie nie powinno nam zająć więcej niż minutę, a i potem ramię utrzymywane jest na tyle stabilnie, iż nie trzeba się bać o konieczność ciągłego poprawiania.

Gdyby tego było mało, wyświetlacz może sie znaleźć albo przy naszym prawym, albo lewym oku, a jeżeli zajdzie taka potrzeba – możemy go gwałtownie odsunąć tak, żeby nie stał nam na drodze.

A czy to nie męczy wzroku?

Przyglądanie się tak blisko umieszczanemu ekranowi przez długi czas bez przerwy nie jest oczywiście zalecane, ale sprawdziłem to na sobie i codzienne, regularne użytkowanie – przy zachowaniu odpowiedniego podejścia – nie ma raczej negatywnego wpływu na wzrok, co zresztą potwierdzają badania.

Kluczowe może być tutaj przestrzeganie zasady 20/20/20, czyli co 20 minut należy zrobić 20-sekundową przerwę, polegającą na patrzeniu na obiekt znajdujący się około 20 stóp od nas. Przy czym prawdopodobnie w normalnym, firmowym użytkowaniu, niezbyt często będziemy przez 20 minut patrzeć bez przerwy w niewielki ekranik – jego funkcja jest przeważnie wspomagająca i zwykle zerkamy na niego na minutę albo dwie, a potem wracamy do naszych zajęć i normalnej odległości od obserwowanych obiektów.

Jak się z tego korzysta, skoro nie ma przycisków i ekranu dotykowego?

Przyciski są, ale w dość podstawowym wydaniu – jest przycisk zasilania, dwa przyciski od regulacji głośności i jeden przycisk funkcyjny. Natomiast przez większość czasu użytkowania Navigatora 500 raczej nie będziemy do nich sięgać, bo i nie ma po co.

Niemal całość obsługi Navigatora 500 da się zrealizować w całości z wykorzystaniem autorskiego interfejsu głosowego WearHF, do którego aktywacji jak najbardziej nie trzeba też dotykać żadnych przycisków – system nasłuchuje cały czas i reaguje na nasze komendy choćby w trudniejszych warunkach akustycznych (według specyfikacji – do 100 dB).

Jak to działa? W większości przypadków na prostej zasadzie – nazwa tego, co widać na ekranie, jest komendą, którą należy wypowiedzieć. jeżeli więc widzimy aplikację „Mój aparat”, to wypowiedzenie hasła „mój aparat” (oczywiście w języku polskim) uruchomi właśnie tę aplikację. Żadnego hasła aktywacyjnego, żadnego „hej realwear”.

Jeśli opcji jest więcej albo mogą być niekoniecznie oczywiste , to przeważnie wyświetlane są specjalne pola z opisem komend, a jeżeli daną nazwę prawdopodobnie trudno byłoby odczytać albo jest po prostu ikonką, wtedy poszczególne pola są ponumerowane i wystarczy wywołać „element numer X” i już.

Gdyby i to nie wystarczyło, to RealWear ma dla nas cały pakiet dodatkowych opcji. Menu można przewijać ruchem głowy, można aktywować wirtualną mysz (również sterowaną ruchem głowy), a jeżeli mamy do wpisania dłuższe i skomplikowane hasła, to z pomocą aplikacji na telefony możemy wygenerować czytelny dla urządzenia kod QR, który w ułamku sekundy możemy zeskanować i nie bawić się w korzystanie z wirtualnej klawiatury (też jest) ani w dyktowanie (oczywiście też jest na pokładzie).

Całość spisuje się zaskakująco wręcz dobrze.

Wymaga to wprawdzie przyzwyczajenia się i nauczenia niektórych podstawowych komend na pamięć, ale potem wszystko realizuje się błyskawicznie. Bez trudu byłem w stanie – stojąc na drabinie i trzymając się jej dwoma rękoma – wywołać aparat, zrobić zdjęcia, przejść do folderu z plikami, wybrać właśnie wykonane zdjęcia i przesłać je dalej z wykorzystaniem aplikacji Teams.

Co prowadzi z kolei do prostego pytania:

Komu może się przydać RealWear Navigator 500?

Właściwie każdemu, kto pracuje w warunkach, gdzie konieczny może być kontakt np. z innym pracownikiem, słuchawka Bluetooth to za mało, a warunki nie pozwalają na to, żeby skorzystać z telefonu.

Przykładowe zastosowanie? Wspinamy się po drabinie, docieramy do układu, który musimy przejrzeć albo który potencjalnie uległ uszkodzeniu. Docieramy na miejsce i nie jesteśmy pewni, co adekwatnie jest nie tak. Telefonu nie wyjmiemy, bo to niebezpieczne, możemy najwyżej zadzwonić z wykorzystaniem słuchawki Bluetooth i próbować opisać naszemu rozmówcy to, co widzimy – co przeważnie kilka da, bo i tak najlepiej by było, gdyby zobaczył to na własne oczy.

W przypadku RealWear Navigator 500 takie zdjęcie – bez odrywania rąk od drabiny – można zrobić dwoma komendami głosowymi, a potem kolejnymi komendami wysłać do adekwatnej osoby. Ewentualnie możemy po prostu wykonać wideopołączenie z wykorzystaniem Teams i pokazać rozmówcy to, co widzimy w czasie rzeczywistym. W ten sposób prawdopodobnie dużo szybciej uzyskamy odpowiedź, co powinniśmy sprawdzić, albo co np. wygląda nie tak.

To oczywiście tylko najprostsze zastosowanie, bo RealWear Navigator 500, poza najpopularniejszymi aplikacjami korporacyjnymi (np. wspomniane Teams czy Zoom), które są zainstalowane na urządzeniu standardowo, obsługuje także aplikacje stworzone z myślą o poszczególnych firmach (oczywiście dostosowane do platformy RealWear).

Z takiego rozwiązania korzysta m.in. Rail Cargo Group, gdzie cały system monitorowania jest realizowany w terenie właśnie z wykorzystaniem urządzeń RealWear. Bez sięgania po telefon można wykonać zdjęcia, dodać je do raportu, a w razie wątpliwości – skonsultować się z ekspertem w centrum, który dostarczy nam dodatkowych informacji.

Nic nie stoi też na przeszkodzie, żeby na Navigatora zgrać np. instrukcje obsługi albo inną dokumentację produktową, do której w rezultacie będziemy mieli dostęp bez konieczności odrywania rąk od pracy. Mało tego – możemy choćby takiej instrukcji nie zgrać przed wyjściem, a np. poprosić o nią zdalnie przez Teams. Bez odrywania rąk od pracy dostaniemy ją, wyświetlimy i np. unikniemy prostego błędu przy serwisowaniu.

Co z tego będą miały firmy?

Oszczędności – i to potencjalnie ogromne.

Samo urządzenie nie należy wprawdzie do najtańszych (trzeba się liczyć z wydatkiem niecałych 11 000 zł netto u oficjalnego dystrybutora w Polsce), ale to adekwatnie wydatek jednorazowy, który może się dość gwałtownie zwrócić.

W jaki sposób? Przykładowo poprzez ograniczenie liczby wyjazdów firmowych ekspertów np. do kontroli sprzedawanych lub serwisowanych przez nas urządzeń. Ekspert może w takim układzie zostać w biurze, a przeglądem zajmie się kto inny – mając na głowie Navigatora 500 może cały czas transmitować obraz do biura, natomiast ekspert będzie najwyżej kierował jego poczynaniami, mając cały czas wgląd w to co oraz gdzie się dzieje. Wszystko to choćby w sytuacji, kiedy w danym miejscu nie da się – chociażby ze względów bezpieczeństwa – korzystać z normalnego telefonu czy aparatu. Na przykład na turbinach wiatrowych czy w kopalniach:

Nie są przy tym potrzebne choćby ekstremalne warunki do tego, żeby korzystać z RealWear – przykładowo turecki oddział Mercedesa korzysta z tego rozwiązania chociażby podczas prac serwisowych:

Korzyści są jednak te same – dzięki połączeniu wideo na żywo, i to takiego, które nie angażuje rąk, osoba siedząca w centrum dowodzenia może pomagać raz za razem kilku zespołom, zamiast stale przemieszczać się pomiędzy nimi.

W rezultacie – przy tak realizowanej pracy zdalnej – jedna osoba jest w stanie obsłużyć jednocześnie dużo więcej zespołów, bez konieczności tracenia czasu w wysłuchiwanie słownych opisów. Może też być niemal obecna na miejscu i obserwować nagranie na żywo, niezależnie od tego, czy da się tam nagrywać wideo telefonem, czy też nie.

Biorąc pod uwagę, ile dużych firm skorzystało już z tego rozwiązania – musi ono przynosić wymierne korzyści. Zresztą wystarczy na chwilę usiąść i policzyć, ile czasu i pieniędzy potencjalnie tracimy na dojazdach do wszystkich miejsc, które musimy obsłużyć. Może wystarczyłoby po prostu nagranie na żywo z Navigatora, żeby błyskawicznie rozwiązać problem?

Idź do oryginalnego materiału