Zrealizował się scenariusz niemożliwy, bo gdybym miał go napisać, nie byłbym w stanie zrobić tego lepiej. W te cztery listopadowe dni w Srebrnej Górze sezon 2025 domknął się w absolutnie idealny sposób.


Genialna – jak zawsze – ekipa pod wodzą Marka Janikowskiego i Piotra Kurczaba zadbała o 200% normy i przygotowała imprezę, którą będziemy wspominać długo. Być może dlatego, iż w jednym miejscu i czasie spotkali się ludzie, którzy po prostu powinni tu być. I wszystko zagrało.


Był okolicznościowy tort. Był koncert Szymona Kobylińskiego Unplugged – z gitarą przy ognisku, jak za najlepszych czasów MTV. Były perfekcyjnie przygotowane trasy i tłumy ludzi, którzy chcieli po prostu spędzić razem trochę czasu. Zatrzymać się, pogadać, pojeździć.


Były okolicznościowe ściganki pod przewodnictwem i czułym patronetem Michała Topora – segment na Stravie rozgrzał się do czerwoności od napiętych łydek i wyostrzonych źrenic tych, którzy marzyli o wyniki lepszym niż 1:10 na trasie B! A wygrać można było genialne wentyle Mad Pig, bo dotarli też wystawcy – a oprócz tego chętni mogli pomacać m.in. wkładki Flat-Out. Nic więc w sumie dziwnego, iż ostatnia podwózka na nocną jazdę wyjechała chyba o… 22!


Tak, wiem, iż niektórzy mogli się lekko zirytować, czekając w kolejce na kultowe tarpany. Ale powiedzmy sobie szczerze – w ten weekend Srebrna Góra była jak magnes. Ludzie zjechali się tu z całej Polski, a choćby z zagranicy, z Czech. Więc dobrze, iż mamy e-bike’i, bo dzięki nim można było nie tylko podjeżdżać tarpanem z przyczepą, ale też własnymi siłami – ze wspomaganiem albo i bez – rozładowywać korki na trasach.


No i Pycha Szprycha – kultowa miejscówka, którą trudno już nazwać food truckiem. To raczej mini-restauracja, przybytek z duszą, bez której Srebrna Góra nie byłaby tym samym miejscem. Zgrana ekipa, ciasta pieczone przez różnych ludzi (w tym Zbyszka), kultowe burgery i pizza, która schodzi na pniu. Bo tu nie tylko doskonale się jeździ – tu też można po prostu dobrze zjeść.


Dla nas obowiązkowy punkt programu to frytki z batatów z parmezanem – spróbujcie koniecznie. A na deser? Ciasto z galaretką i kawa. Tak kończy się sezon, który zapamiętamy na długo.


To jasne, iż na to zakończenie ze względów oczywistych już nie zdążycie. Ale Srebrna, jak to bywało w ostatnich latach, będzie działać przez cały czas – do ostaniego chętnego! Dla przypomnienia, 2 lata temy jeździliśmy w trzy tygodnie stycznia! I w Nowy Rok!


Zdecydowanie przy tym polecamy wam, bo zawsze warto tu wpaść na dłużej, sprawdzoną miejscówkę, gdzie będziecie mogli wypocząć po upojnych dniach jazdy. Villa Stara Apteka, położona o kilkaset metrów od centrum ścieżkowego, ma nie tylko pełne wyposażenie rowerowe, włącznie z myjką, ale i bezpieczny garaż oraz… saunę! My dzięki temu fantastycznemu wsparciu nie mieliśmy problemu by przetrwać te cztery pełne atrakcji dni!


Tekst: Grzegorz Radziwonowski
Zdjęcia: Justyna Jarczok, Grzegorz Radziwonowski









