Wprowadzili ograniczenie prędkości na chodniku. W Polsce też by się przydało

konto.spidersweb.pl 11 godzin temu

Nowe przepisy wcale nie są wymierzone w pieszych, ale mają ich lepiej chronić.

Uwielbiam chodzić wolno. Spacerować, a choćby wlec się po chodniku. Przyjrzeć się kamienicy, spojrzeć na znany budynek od innej strony, zmienić trasę wędrówki ot tak, by odwiedzić dawno niewidziany zaułek czy uliczkę, albo żeby odkryć nowy kawałek miasta. Dzięki temu ostatnio tak trafiłem na niby zwykłe widzewskie osiedle, które mnie zachwyciło. Mieliśmy pójść inaczej, ale skręciliśmy w niepozorną, zwyczajną, krótką drogę. Po chwili trafiliśmy na niby dobrze znany widok, ale jednak zaskakujący: niskie bloki otoczone zielenią i wysokimi drzewami. Tyle iż roślinności było tak dużo, iż momentami bloki były w niej zatopione, ledwo widoczne. Aż chciało się podziwiać przestrzeń, w której same drzewa zapewniały tyle prywatności w mieszkaniach – blok naprzeciwko był ledwie widoczny, bo zasłaniał go mały park z placem zabaw. Mieszkańcy zresztą tak umiłowali przyrodę, iż na jednym z budynków powstał niemały mural z ptakami i nawiązaniem do wiersza Tuwima. Przypadkowe bloki nieopodal torów, a i tak mogą zaskoczyć.

Mam wrażenie, iż to właśnie wysokie tempo zniechęca mnie od stolicy i w Warszawie, gdzie wszyscy zdają się pędzić, czuję się nie najlepiej. Za to uwielbiam nieduże miasta, w których odległości nie są problemem i do najważniejszych miejsc da się dotrzeć na własnych nogach.

Dlatego tak bardzo ucieszyłem się na wieść, iż w Słowacji wprowadzono ograniczenie prędkości na… chodnikach. Poczułem natychmiastową więź z sąsiadami, którzy sprzeciwiają się pośpiechowi i zachęcają do spowolnienia. Niech żyje wolne i uważne życie!

No dobra, nie do końca o to chodzi. Ale podczepić się z własnymi ideami zawsze można.

W myśl nowego prawa, które wejdzie w życie od początku przyszłego roku, poruszający się po chodnikach nie powinni przekraczać 6 km/h, jeżeli nie chcą narazić się na mandat

Ograniczenie nie jest przesadne. Według szacunków przeciętna prędkość pieszego to 4-5 km/h. Do 6,4 km/h rozpędzają się osoby z doskonałą kondycją. Tylko chodniki to nie bieżnia ani nie ścieżka w parku, więc sportowe rezultaty nie muszą być osiągane. Można zwolnić.

Wbrew pozorom Słowakom raczej nie chodzi o okiełznanie piratów chodnikowych. Też nie lubię tych wszystkich pędzących, którzy wymijają ludzi jak tyczki, bo wiecznie im się gdzieś spieszy. Mogę mruczeć niezadowolony pod nosem, ale wiem, iż nie stwarzają żadnego zagrożenia. Ewentualnie dla siebie, bo szybki krok może doprowadzić do potknięcia, ale szkodliwość ich czynu jest żadna.

O co więc chodzi? Oto samo, co u nas.

W Słowacji problemem na chodnikach są rowerzyści – choć strzelam, iż chodzi głównie o e-rowerzystów – czy osoby poruszające się na hulajnogach. Autorzy wprost przyznają, iż nowe prawo ma na celu zmniejszenie liczby kolizji z pojazdami wkraczającymi na chodniki. Wprowadzenie limitów pozwoli wykazać, iż ktoś poruszał się zdecydowanie za szybko, jeżeli wyrządzone szkody będą duże.

Teoretycznie podobne ustalenia obowiązują też u nas. Np. kiedy sterujący hulajnogą elektryczną wjeżdża na chodnik, nie może być szybszy niż pieszy. Dopuszczalna wówczas prędkość to 5 km/h. jeżeli wyprzedza pieszych to gołym okiem widać, iż jedzie za szybko. Problemem jest jednak egzekwowanie przepisów. E-rowerzyści i właściciele hulajnóg znacząco przekraczają ustaloną prędkość, a pieszy musi zmykać na bok.

Czy Słowacy nie strzelają więc do wróbla z armaty?

Nawet tamtejsze Ministerstwo Spraw Wewnętrznych stwierdziło, iż jeżeli państwu faktycznie zależy na bezpieczeństwie pieszych, to lepiej byłoby wprowadzić zakaz wjazdu hulajnóg na chodniki. I wydaje się, iż jest to rozsądny postulat.

Opozycyjni słowaccy politycy argumentują również, iż zamiast zakazów, które trudno będzie egzekwować – czego Polska jest zresztą przykładem; co z tego, iż hulajnogą nie można jechać szybciej niż 20 km/h, jeśli nikt tego nie kontroluje? – należałoby skupić się na stworzeniu bezpiecznej infrastruktury dla pojazdów. Im więcej dróg dla rowerów, tym mniej potencjalnych kolizji z pieszymi.

Z własnego doświadczenia wiem, iż rowerzystów i pieszych na chodnikach da się pogodzić. Rozumiem ludzi, którzy jadą po chodniku, bo nie chcą wjeżdżać na ruchliwą drogę, po której auta poruszają się z nadmierną prędkością choćby w centrum miasta. Nie mam problemu, jeżeli rowerzysta przepuszcza pieszych, nie wciska się na siłę, nie przegania dzwonkiem. Większy sprzeciw budzą poruszający się na elektrycznych bestiach, których rozmiar jest naprawdę potężny. Samo najechanie na stopę mogłoby wyrządzić dużo krzywdy. A już szczytem bezczelności jest trąbienie na pieszych – tak przepchnąć chciał mnie niedawno jeden z dostawców jedzenia na elektrycznej hulajnodze.

Mam wrażenie, iż Słowacy okazali się być zbyt nadgorliwi i rzeczywiście można obrać inny kierunek, żeby poradzić sobie z palącym problemem. jeżeli jednak spojrzymy na przepisy od nieco filozoficznej strony, nowe prawo może się podobać. A gdyby tak rzeczywiście zacząć premiować powolność, uważność, skupienie? Jasne, chodzenie wolno wcale nie oznacza, iż ktoś w tym czasie nie będzie patrzył na telefon, ale bardziej chodzi o ideę. Czy rzeczywiście muszę tak pędzić? Czy nie lepiej zwolnić i spojrzeć, co się dzieje obok?

Inna sprawa, iż nasze chodniki są wręcz stworzone do takich spacerów. Wystarczy tylko się rozejrzeć – nierówne i dziurawe szlaki nierzadko uniemożliwiają pędzenie. Pod tym względem jesteśmy prawdziwymi pionierami i już mamy infrastrukturę zachęcającą do zwolnienia.

Zdjęcie główne: ffthecouchexperience / Shutterstock

Idź do oryginalnego materiału