Wojna OLED-owa, czyli o historii, która lubi się powtarzać

1 tydzień temu

Podczas prezentacji premierowych modeli telefonów Honor Device przeznaczonych na rynek europejski, która miała miejsce w Berlinie we wrześniu tego roku, uwagę konkurentów i specjalistów zwrócił fakt, iż chiński producent telefonów wyposażył swoje najnowsze urządzenia wyłącznie w ekrany OLED.

Wyświetlacze OLED, wykorzystujące organiczne diody elektroluminescencyjne, nie tylko zapewniają lepszy, bardziej kontrastowy obraz niż ekrany LED, ale także umożliwiają budowę smuklejszych, cieńszych urządzeń, posiadających lepszą wydajność energetyczną. Ekrany OLED w odróżnieniu od kruchych wyświetlaczy LED, są elastyczne. Co to oznacza? Można się przekonać oglądając najnowszy produkt firmy Huawei, potrójnie składany telefon Mate XT.

Honor Device, niegdyś tania marka Huawei, po rozdzieleniu się formalnym ze spółką matką, zaczął wchodzić na obszar produktów premium. Po kilku latach udział tego producenta w zachodnioeuropejskim rynku składanych telefonów jest wyższy od udziału Samsunga. I tendencja ta prawdopodobnie będzie się umacniać. W Berlinie Honor Device zaprezentował swój nowy składany telefon Magic V3 o grubości zaledwie 9,3 milimetra.

To najcieńszy i najlżejszy składany telefon na świecie. Według szefa Honor Device telefon Magic V3 można złożyć ponad 500 000 razy bez uszkodzenie wyświetlacza, który ponadto oferuje lepszą jasność i odporność na zarysowania niż iPhone’y i telefony Samsunga klasy premium.

Kolejni chińscy producenci deklarują, iż ekrany OLED staną się standardem wyposażenia wszystkich nowych modeli tabletów i laptopów. I wszystkie te ekrany będą pochodzić zdecydowanie od chińskich producentów. Na przykład Honor pozyskuje swoje wyświetlacze od chińskich dostawców, takich jak BOE Technology Group i Everdisplay Optronics.

To oznacza kolejne zwycięstwo chińskich producentów wyświetlaczy, którzy dawno temu wyprzedzili japońskich, południowokoreańskich i tajwańskich rywali w tradycyjnych wyświetlaczach ciekłokrystalicznych (LCD) stosowanych w monitorach komputerowych i telewizorach. Chińczycy pokonali konkurentów pod względem wielkości produkcji, jak i cen.

Według waszyngtońskiej fundacji Information Technology and Innovation Foundation (ITIF), chińscy producenci wyświetlaczy odpowiadają w tej chwili za ponad 70% globalnej zdolności produkcyjnej LCD. Udział ten będzie rósł w miarę jak kolejni gracze będą wypierani z rynku.

Podobna historia rozgrywa się w przypadku wyświetlaczy OLED. Zaledwie pięć lat temu południowokoreańscy liderzy w dziedzinie wyświetlaczy, Samsung Display i LG Display, posiadali prawie 90% globalnego rynku ekranów OLED do telefonów. W tym roku ich łączny udział spadł poniżej 60%, podczas gdy udział chińskich producentów wyświetlaczy, na czele z krajowym liderem BOE, wzrósł do ponad 40%. ITIF szacuje, iż udział chińskich producentów w rynku OLED przekracza w tej chwili 50%.

Dotychczasowi liderzy, jak Samsung Display, skupiają się na najbardziej wymagających klientach, czyli Samsungu i Apple. A to dlatego, iż jest mało prawdopodobne, aby Samsunga Display mógł konkurować z chińskimi rywalami pod względem ceny. Dlaczego? Ponieważ chińscy producenci telefonów i elektroniki, tacy jak Huawei, Xiaomi, Oppo, czy Vivo, odwrócili się od zagranicznych dostawców, mając pod ręką dobre, lokalne rozwiązania.

Dziś wyświetlacz OLED do telefona wyprodukowany przez Samsunga kosztuje około 80-100 USD, podczas gdy chińscy producenci wyświetlaczy mogą oferować je za 30-40 USD za sztukę. Chińskie wyświetlacze może są nieco gorszej jakości (pod względem rozdzielczości na przykład), ale to nieistotny detal, biorąc pod uwagę cenę. Chińscy producenci OLED zwykle dołączają partię bezpłatnych wyświetlaczy do każdego zamówienia, składanego przez klientów. Ci, mając tanie wyświetlacze mogą utrzymać swoje dotychczasowe marże na telefonach. W przypadku odkrycia wady w trakcie produkcji, czy zgłoszonej przez użytkownika, po prostu wymieniają wadliwy ekran na nowy, dostarczony gratis. Co więc stoi na przeszkodzie, by zdecydować się na stosowanie w produkcji chińskich OLED-ów?.

Wyświetlacze OLED są najdroższym komponentem w elektronice użytkowej. Są droższe, niż centralne procesory stosowane w urządzeniach takich jak telefony i komputery.

Jak to się dzieje, iż chińscy producenci ekranów OLED są tak konkurencyjni cenowo? Subsydia? Nie. Siłą napędową szybkiego rozwoju chińskiej branży wyświetlaczy OLED jest nacisk Pekinu na lokalizację łańcuchów dostaw technologii. Wszystko, co potrzebne do produkcji tego typu wyświetlaczy produkowane jest Chinach. Lokalnie.

Dążenie do lokalizacji narzucone przez władze chińskie daje chińskim dostawcom OLED doskonałą okazję do poprawy swoich możliwości technologicznych. Wedle specjalistów z branży luka technologiczna w zakresie technologii OLED między Koreą Południową a Chinami wynosi około roku, co najwyżej dwóch. Ale dzięki wielu południowokoreańskim inżynierom, którzy skorzystali ze szczodrych chińskich ofert i zaczęli pracować dla chińskich firm, kwestią czasu jest nadrobienie zaległości. A wtedy Chińczycy w pełni zdominują branżę OLED.

Co jest dodatkową przewagę producentów z Chin to fakt, iż (jak w wielu innych branżach) zbudowano tu zaplecze materiałowe. Chińscy dostawcy dominują już w wielu materiałach wykorzystywanych do produkcji wyświetlaczy LCD. I tak na przykład spółki Shanjin Optoelectronics i Hengmei Optoelectronics stały się dwoma największymi na świecie dostawcami polaryzatorów, wyprzedzając japońskie firmy Sumitomo Chemical i Nitto Denko. Samsung SDI zdecydował się sprzedać swoją działalność w zakresie folii polaryzacyjnych chińskiej firmie Wuxi Hengxin Optoelectronic Materials.

Japonia, Korea Południowa i Tajwan nie mają wystarczająco silnych i dużych marek telewizorów, komputerów i telefonów, aby wesprzeć branżę. Nie mogą też liczyć na trwałe, planowe wsparcie państwa.

Chiny, dominujące w tej chwili w produkcji wyświetlaczy LCD, są na dobrej drodze do zwiększenia swoich mocy produkcyjnych w zakresie wyświetlaczy OLED.

BOE buduje pierwszą w kraju linię produkcyjną dla tzw. wyświetlaczy OLED „generacji 8,6”. Jej uruchomienie zaplanowano na 2026 rok. Inne chińskie firmy, takie jak Visonix, rozważają budowę podobnych linii, choć stoją przed wyzwaniami finansowymi. Poza Chinami tylko Samsung przez cały czas inwestuje w produkcję zaawansowanych wyświetlaczy.

W branży wyświetlaczy, kolejne generacje dają lepszą jakość produktu przy rosnącej wydajności produkcji ekranów o różnych rozmiarach. Większość działających na świecie linii produkcyjnych OLED opiera się na formacie 6 generacji. A to oznacza, iż za chwilę chińscy producenci zostawią całą światową konkurencję daleko w tyle. Cenowa przewaga konkurencyjnie tylko wzrośnie.

Co istotne: ekrany OLED wypierają gwałtownie ekrany LCD z kolejnych produktów. Przez lata używano ich w zasadzie wyłącznie do produkcji telefonów, teraz zaczyna się je stosować w tabletach i ekranach laptopów. Za chwilę pojawią się w monitorach komputerowych i telewizorach. Wszystko za sprawą Apple, które OLED-ów zaczęło używać ekranów w swoich najwyższych modelach iPadów. Amerykanie sygnalizują, iż ekrany OLED zostaną wprowadzone do produkcji MacBooków w przyszłym roku. Konkurencja zatem – co oczywiste – idzie w tym samym kierunku.

Zmiana trendu ma wpływ na dostawców LCD, zwłaszcza japońskich i tajwańskich. Japoński Sharp w tym roku zdecydował się zamknąć swoją fabrykę LCD w Sakai, podczas gdy AUO i Innolux niedawno sprzedały fabryki wyświetlaczy na Tajwanie.

Chińska branża wyświetlaczy boryka się z własnymi problemami związanymi z nadwyżką mocy produkcyjnych i spowolnieniem tempa gospodarczego na poziomie lokalnym i globalnym. Oznacza to, iż najsilniejsi chińscy gracze z tego sektora dokonają koniecznych inwestycji, by salwować się ucieczką do przodu. A to z kolei da początek kolejnej rundzie walki o przetrwanie. Kiedy opadnie już kurz po wojnie cenowej na arenie pozostanie jakaś grupa chińskich producentów. A co z producentami działającymi poaza Chinami? prawdopodobnie stanie się z nimi to samo, co na przykład z Nokią, Motorolą, czy co dzieje się dziś z Volkswagenem.

W Chinach ostatnimi czasy historia lubi się powtarzać.

Źródło: Nikkei Asia

Leszek B. Ślazyk

e-mail: [email protected]

© www.chiny24.com

Idź do oryginalnego materiału