Black Mirror, czyli Czarne Lustro to flagowy statek we flocie Netflixa. Serial (choć to nie do końca dobre określenie) jest kojarzony z amerykańskim serwisem tak dobrze jak memy o ostatnich działaniach platformy. 15 czerwca w katalogu streamingowym dołączyło pięć kolejnych odcinków serii. Szósty sezon, jak każdy zresztą, był gorąco wyczekiwany. Poprzednich nie recenzowałem, ale tym razem, jako fan nowych technologii, postanowiłem ocenić najnowsze pomysły zawarte w tych kilku nowych mini produkcjach. Szczerze? Chyba nie do końca tego oczekiwałem.
Czarne lustro (sezon 6) – gdzie technologie?
Przyzwyczaiłem się do śmiałych wizji skutków ubocznych jakie mogą zradzać nowoczesne technologie i właśnie tego typu science fiction oczekiwałem. Na pięć epizodów tylko dwa przypominają poprzednie sezony. Reszta to trillery z elementami horroru. Naprawdę dziwny kierunek ewolucji, przynajmniej dla fanów wcześniejszego, IMO idealnego formatu.
Wciąż w każdym znajdziemy dosadny przekaz płynący z ludzkiej natury (przynajmniej tej według angielskiego filozofa Thomasa Hobbesa), w której działają głównie instynkty. Przeważnie te zwierzęce. W końcu, koncepcja ma prezentować potencjalne zagrożenia wynikające z zaawansowanych technologii, które zaczynają nas otaczać. Niekiedy tych już istniejących, czasem mocno wyprzedzających naszą epokę. Zawsze jednak z realnymi konsekwencjami. W szóstym sezonie takich motywów jest mało. Czyżby skończyły się pomysły? Wątpię, bo tylko ten pierwszy odcinek z algorytmami AI i deep fake miał tyle potencjału, iż spokojnie można było z tego zrobić interaktywny film o wielu ścieżkach.
Czego nie zabrakło? Obsadzenie różnych historii w poprzednich dekadach i całkiem zgrabne pokazanie rozwiązań z tamtych czasów. Retro jest w trendach, ale szkoda, iż tylko sprzęt i systemy operacyjne miały jakiś związek z poprzednimi sezonami Black Mirror.
Black Mirror 6 – pięć odcinków, a jakby tylko dwa
Czarne lustro zawsze wywoływało emocje, rodziło kontrowersje i trafnie zauważało potencjalne zagrożenia wynikające z nowoczesnych technologii. Dzięki temu wśród widzów pojawiały się żywe dyskusje na temat problematyki. Tym razem więcej rozważań jest na temat kierunku w jakim poszedł serial, a nie samych treści.
Pierwszy z epizodów, a więc otwarcie serii, trzyma wysoki poziom i zachęca do oglądania nowego sezonu. Joan jest okropna jest nieprzewidywalny, a to z uwagi na naprawdę niezły pomysł. Możliwości Sztucznej Inteligencji i algorytmów typu deep fake mogą służyć „wizjonerom” o dziwacznych projekcjach – oczywiście skrajnie kontrowersyjnych. Mamy połączenie Truman Show, reality show, a choćby incepcji. Do tego świetne nawiązanie do koncepcji streamingowej platformy, sporo humoru i science fiction.
Od razu przejdę do trzeciego epizodu, bo i w nim jest sporo Czarnego lustra. Beyond the Sea obsadzono w erze zaawansowanych podróży kosmicznych, ale alternatywnych dla lat sześćdziesiątych poprzedniego wieku (tak przynajmniej wynika ze scenerii). Z jednej strony dawny świat sprzed ery telefonu komórkowego. Z drugiej rozwiązania umożliwiające przenoszenie świadomości do zrobotyzowanych odpowiedników niczym z filmu Surogaci. I znów mnóstwo możliwości rozwinięcia wątku i sporo myśli w trakcie seansu. Czysto ludzki pomysł na obcowanie astronautów z rodziną na ultra dalekie odległości przeradza się w zagrożenie dla misji kosmicznej. Do tego w obsadzie gwiazdy Hollywood: Aaron Paul, Josh Hartnett i Kate Mara. Jako typowy facet spodziewałem się tu raczej motywu zemsty na sprawcach zabójstwa, ale fabuła skręciła w wątki miłosne.
Pozostałe trio epizodów da się obejrzeć, ale daleko im od projektu Black Mirror. Loch Henry, Mazey Day i Demon 79 wyglądają jakby tworzyły spójną serię, ale w skład jakiegoś mrocznego serialu w stylu horrorów. Ten pierwszy to bardziej triller/kriminał. W dwóch kolejnych zaszalano z fantastyką. W każdym z tych epizodów wszystko kręci się wokół śmierci. Nie podobały mi się nie z uwagi na fabułę, ani choćby brak nowych technologii i odbieganie od całej koncepcji Czarnego lustra, ale z powodu braku punktów prowadzących do rozważań. Nie nazwałbym choćby tych trzech odcinków zapchajdziurami. To coś spoza serii.
#netflix – #youareawful za 3/5 szóstej „serii” @blackmirror @NetflixPL „Recenzja” na blogu. pic.twitter.com/JPXMLhh5bN
— Smartniej (@smartniej) June 26, 2023
Czarne lustro (sezon 6) – podsumowanie
Dobrze, iż już na wstępie zaznaczyłem, iż nie będę się silił na recenzję. Planowałem dłuższe rozważania na temat wizji poszczególnych epizodów, ale twórcy serii tak zboczyli z lubianego przeze mnie kursu, iż zrezygnowałem. Przed premierą cieszyły mnie znane twarze zaangażowane w promocję serialu, ale teraz patrzę na to inaczej. Mam wrażenie, iż cały projekt gdzieś nie wypalił i do dwóch naprawdę fajnych epizodów dokooptowano jakieś trzy niezrealizowane dla Netflixa produkcje, by rozszerzyć katalog propozycji szóstego sezonu.
Prawdziwy klimat Black Mirror odczujecie tylko w 2/5 całej serii. I teraz pytanie końcowe: czy świeżych widzów platformy taki zlepek odcinków przyciągnie do wcześniejszych sezonów? jeżeli spodobały wam się te dwa przeze mnie docenione to śmiało sięgajcie do dawniejszych zasobów serii. Sądzę, iż bardzo podobne spostrzeżenia znajdziecie na forach dyskusyjnych i grupach/kanałach serwisów społecznościowych. Kończąc: obejrzałem, żebyście wy nie musieli Przynajmniej odnośnie tych trzech epizodów, którym można poświęcić czas, ale nie wiem czy w czasach, gdy kolejki ciekawych produkcji się ciągle wydłużają, a wykreślanie pozycji z listy nie nadążą za ich aktualizacją (jak jest u mnie). Lepiej obejrzeć coś planowanego wcześniej. BTW: na dniach nowy sezon Jacka Ryana!
Moja ocena (postanowiłem ją podzielić i odnosić skalą do serii):
- Joan jest okropna, Beyond the Sea – 8/10
- Loch Henry, Mazey Day i Demon 79 – 3/10