Więcej bloatware w urządzeniach Samsunga. Kto będzie zadowolony?

4 godzin temu

Samsung od lat ma opinię producenta, który lubi „doprawić” swoje urządzenia dodatkowymi aplikacjami. Problem w tym, iż czasem przypomina to pizzę z dziesięcioma rodzajami sosów – niby każdy coś wnosi, ale całość zaczyna być ciężkostrawna.

Było źle, a będzie jeszcze gorzej

Już od czasów Galaxy S2 i S3 użytkownicy narzekali, iż ich telefony przychodzą z aplikacjami typu Flipboard, Facebook i innymi, które „na świeżo” zużywają pamięć i zasoby, a czasem nie da się ich usunąć.

Gdy Samsung wprowadził One UI, pojawiła się zmiana: mniej aplikacji domyślnie, możliwa deinstalacja wielu z nich. To był krok w dobrą stronę. Jednak na nowych urządzeniach mimo One UI przez cały czas są aplikacje jak Facebook, LinkedIn, Microsoft Office – w folderze „Microsoft” na przykład na Galaxy S25. telefon pozwala nam usuwać większość tych app-ek, ale skoro Samsung przez cały czas je preinstaluje, użytkownik nie zaczyna z czystą kartą.

Galaxy Tab S11 – urządzenie świetne, ale z gratisami, o które nikt nie prosił

Najgłośniejszym przykładem jest nowy Galaxy Tab S11. Na papierze – świetne urządzenie: ekrany AMOLED, mocny procesor, rysik w zestawie. Ale Samsung postanowił, iż to za mało. Dorzucił więc jeszcze cztery aplikacje: Clip Studio, GoodNotes, LumaFusion i Notion.

Czy to złe aplikacje? Absolutnie nie. Ba, wielu użytkowników pewnie faktycznie zrobi z nich użytek. Ale problem tkwi w tym, iż nikt nie pytał, czy chcemy je mieć zainstalowane od razu. Trafiają na tablet automatycznie, a Samsung prezentuje je podczas konferencji jak element integralny systemu.

Tablet SAMSUNG Galaxy Tab S11

Co więcej, firma chwali się, iż użytkownicy dostaną darmowe okresy próbne i zniżki na subskrypcje. Brzmi atrakcyjnie? Może i tak, ale to tylko część układanki. W praktyce oznacza to, iż urządzenie staje się platformą marketingową dla partnerów, a użytkownik – adresatem reklam, tyle iż w eleganckim, systemowym opakowaniu.

W czym tak naprawdę tkwi problem

Problem w tym, iż kontrola, którą Samsung daje użytkownikom, jest tylko częściowa – ostatecznie to firma decyduje, co pojawi się na ekranie startowym, a my możemy co najwyżej to usunąć albo wyłączyć. Dodawane w pakiecie aplikacje przedstawiane są jako atrakcyjne bonusy, ale w rzeczywistości to po prostu marketing zaszyty w systemie – wersje próbne, ekskluzywne zniżki i partnerstwa biznesowe, które korzystają z faktu, iż użytkownik nie miał szansy odmówić na samym początku. To tworzy niebezpieczny precedens: skoro dziś są cztery dodatkowe programy, jutro równie dobrze może ich być dziesięć, a urządzenie, które miało być narzędziem do pracy i rozrywki, coraz bardziej zaczyna przypominać billboard z aplikacjami, których nikt nie zamawiał.

Z ankiety przeprowadzonej przez Android Authority wynika jasno: 87% badanych jest niezadowolonych z obecności preinstalowanych aplikacji na urządzeniach Samsunga. Zaledwie 13% twierdzi, iż to im nie przeszkadza. To twardy dowód, iż większość odbiorców chce urządzeń czystych i wolnych od cyfrowych „gratisów”.

Nie tego oczekujemy od telefonów

Powiedzmy sobie szczerze – większość użytkowników telefonów woli dostać urządzenie z fabrycznie czystym, świeżym systemem, który działa zwinnie jak gazela, bez niepotrzebnych ikonek rozsianych po ekranie i bez irytujących powiadomień od aplikacji, o których nigdy wcześniej nie słyszeli.

Jeśli kupujesz nowy telefon za kilka tysięcy złotych, to raczej oczekujesz sprzętu gotowego do pracy i rozrywki na własnych zasadach, a nie pakietu reklamowego. Bo przecież gdy inwestujesz w sprzęt z najwyższej półki, chcesz mieć wrażenie, iż to Ty masz pełną kontrolę nad tym, co na nim działa – a nie iż ktoś już podjął te decyzje za Ciebie.

Źródło: Android Authority

Samsungtablety
Idź do oryginalnego materiału