To może brzmieć jak dodawanie sobie zbędnej roboty, ale faktem jest, iż wszystkie rowery, na których jeździmy, standardowo przerabiamy na systemy tubeless. Także te, które testujemy, nie tylko nasze. Nic dziwnego, iż z wentylami do systemów tubeless mamy bez przerwy do czynienia, podobnie jak z problemami z nimi. A wentyle, wiadomo, lubią się zapychać. Dlatego też każde rozwiązanie, które ma ułatwić tubelesowanie, witamy z entuzjazmem. Dotyczy to w szczególności wentyli, które stanowią newralgiczny element całego układu. Bo z jednej strony zapewniają – albo nie – skuteczne uszczelnienie. A następnie ułatwiają, znów bądź nie, uzupełnianie i kontrolę ciśnienia powietrza.

Konstrukcja i dane techniczne
Kiedy dotarły do redakcji nowe wentyle Mad Bullets od Mad Pig, ciekawość była spora. Ich konstrukcja, która według producenta pozwala na przepuszczanie o 300% większej ilości powietrza w porównaniu do standardowych zaworów Presta, obiecywała rozwiązanie kilku typowych problemów, z którymi spotykamy się na co dzień.

I od razu niespodzianka. Bo rzeczywiście, choćby o ile sama rurka zewnętrzna, czyli korpus zaworu, ma identyczną średnicę jak klasyczny Presta, to w środku element uszczelniający jest już większy. Ta druga rurka, znajdująca się w środku, ma po prostu większą średnicę. Podobnie jak nakrętka, która ją blokuje. I to jest, z grubsza, cała tajemnica sukcesu.

W praktyce oznacza to, iż zawór pasuje do standardowych otworów w obręczach pod Prestę, a jednocześnie obsługuje się go dokładnie tak samo jak klasyczny wentyl. Kiedy chcecie napompować oponę albo uzupełnić ciśnienie, po prostu odkręcacie zaworek, naciskacie go i używacie zwykłej pompki Presta.

Zawory Mad Bullets dostępne są w trzech zakresach długości – S, M oraz L (odpowiednio Mad Pig podaje zakresy 13-38, 21-48 i 37-65 mm). Producent oferuje dwa wykończenia: czarny oraz chrom, a w zestawie znajduje się stożkowa uszczelka by dobrze pasowały do otworu w obręczy. Całość wykonano z anodowanego aluminium – dlatego są lekkie. Na wadze widzicie najdłuższy wariant L, waży tylko 5,5 g.
Wybór odpowiedniej długości
To jednak nie wszystko, bo Mad Bullets kryją w sobie kolejne niespodzianki. Przede wszystkim dotyczy to sposobu montażu i dostępnych długości. My do testów dostaliśmy dwie wersje – M i L – ale na tzw. pierwszy ogień poszły średnie, czyli M, ponieważ akurat używaliśmy obręczy o wysokości pomiędzy 30 a 40 mm.
- Krótsze wentyle (S) przeznaczone są przede wszystkim do niższych obręczy MTB.
- Średnie (M) najlepiej sprawdzają się w gravelach, gdzie stożki mają średnią wysokość.
- Najdłuższe (L) powstały z myślą o rowerach szosowych, gdzie stosuje się najwyższe stożki.
Jeśli więc zastanawiacie się, którą długość wybrać, po prostu sprawdźcie wysokość swoich obręczy i dobierzcie odpowiedni wentyl.

Nietypowy montaż
Na tym jednak lista ciekawostek się nie kończy. Wentyle Mad Bullets montuje się bowiem w nietypowy sposób. Nie wkładamy ich z zewnątrz obręczy, jak w klasycznym rozwiązaniu, ale od środka, od strony piasty. Dopiero później, od wewnętrznej strony obręczy, znajduje się nakrętka blokująca. Najpierw zakładamy stożkową uszczelkę, która uszczelnia całość, a następnie nakrętkę, by dociągnąć wentyl.
Ciekawy detal: w krótszych wersjach nakrętka blokująca ma specjalny kształt, zaprojektowany tak, by współpracować z wkładkami antyprzebiciowymi. Dzięki temu pianka wkładki nie blokuje otworu i nie ogranicza przepływu powietrza. To szczegół, który docenią zwłaszcza użytkownicy MTB jeżdżący na oponach z insertami.

Montaż i pierwsze wrażenia
Po montażu wentyli i dokręceniu wszystkich elementów – czyli najpierw nakrętki blokującej od wewnątrz obręczy, a następnie tej od zewnątrz, która dociąga i uszczelnia całość – można już założyć oponę. I po odkręceniu wentyla myśleć o „strzelaniu” opony. I tak dokładnie zrobiłem.
W związku z tym, iż sam wentyl naprawdę przepuszcza więcej powietrza, nie trzeba było wykręcać rdzenia, jak zwykle robię w typowych wentylach Presta, po to by strzał z wędki ze zbiornikiem był mocniejszy. Tu, w przypadku czterech różnych opon, nie było to konieczne.
Następnie – i to potwierdzam – można wlać mleko bezpośrednio przez wentyl. Rurka jest na tyle duża, iż używając standardowej strzykawki Hutchinsona z wężykiem nie miałem z tym żadnego problemu. Później wystarczyło jeszcze raz „strzelić” oponę, by uszczelnić całość. Nie trzeba było w żadnym momencie ruszać brzegów opony, które już po pierwszym strzale – jeszcze bez mleka – wskoczyły ładnie na swoje miejsce. Sam wentyl przed zabrudzeniem chroni silikonowy kapturek (czarny na zdjęciach).

W użytkowaniu
Na naszych dwóch zestawach w ciągu dwóch tygodni zdążyliśmy przejechać naprawdę sporo kilometrów. Jeden zestaw kół, przeznaczony do ścigania, Justyna Jarczok zabrała do Anglii na wyścig ultra Further Equinox, gdzie w ciągu dwóch dni przejechała 680 km. Z wentylami i całymi kołami nie było żadnych problemów, dowiozły ją na podium – zajęła 3 miejsce (i 9 open).


Drugi zestaw trafił do Canyona Grizla, który był testowany z oponami o szerokości 50 mm i tu także nie pojawiły się żadne kłopoty. Co więcej, duża przepustowość wentyli wybitnie ułatwiła uszczelnienie tylnej obręczy, którą dwa razy trzeba było oklejać taśmą – ta okazała się wadliwa, a mimo to całość finalnie zadziałała bez zarzutu.

Oczywiście dwa tygodnie to za mało, żeby powiedzieć coś na temat długodystansowego działania, ale około 1000 kilometrów, które już pokonaliśmy, pokazało, iż jest to produkt bardzo obiecujący. Do tej pory nie mieliśmy z nim żadnych problemów. Dlatego też koła na wentylach Mad Pig trafiły do roweru, który wystartuje na gravelowych Mistrzostwach Świata 11 października 2025.

Pojawiają się jedynie niuanse. Przy sprawdzaniu ciśnienia trzeba obchodzić się delikatnie z odkręconym zaworem, bo lekkie jego naciśnięcie powoduje szybkie spuszczenie powietrza. Trzeba także koniecznie upewnić się, iż pompka, której używacie, będzie pasowała do samej końcówki zaworu – ta jest grubsza niż w klasycznych Prestach. Standardowe pompki z gumowymi końcówkami działają bez zarzutu, ale np. pompka Lezyne z nakręcanym wężykiem zwyczajnie nie pasowała. Konieczne jest więc sprawdzenie i dobranie odpowiedniej pompki.
Konkurencja i ceny
Na rynku znajdziemy już kilka podobnych rozwiązań o zwiększonym przepływie powietrza. Muc-Off Big Bore Hybrid Tubeless Valve kosztuje ok. 180 zł i oferuje konstrukcję z kulkowym zamknięciem, za pomocą którego przepływ powietrza jest ponad dwukrotnie większy niż w klasycznym Preście. WTB TCS AL Max-Flow Valve to wydatek rzędu 100 zł, a Peaty’s x Chris King MK2 Tubeless Valve – ok. 115 zł. W ofercie premium znajdziemy też Stan’s NoTubes Exo-Core Valve, wyceniony na około 215,90 zł, czy e*thirteen Quick Fill Tubeless Valve za 143,99 zł. Tańszą alternatywą jest Joe’s No Flats High Flow Valve w cenie ok. 87,94 zł, a także budżetowy Skuad High Flow Valve, dostępny za 65,47 zł. Z kolei jeden z najgłośniejszych produktów ostatnich lat, Reserve Fillmore Valve, kosztuje w Polsce około 175 zł. Na tym tle Mad Bullets plasują się w segmencie premium, ale wyróżniają się nietypowym sposobem montażu i deklarowaną trzykrotnie większą przepustowością, co w praktyce przekłada się na wyjątkowo łatwe uszczelnianie opon.
Podsumowanie
Mad Pig Mad Bullets to zawory, które już przy pierwszym kontakcie pokazują, iż różnią się od klasycznej Presty. Szerszy rdzeń wewnętrzny, większy przepływ powietrza, możliwość aplikacji mleka przez sam wentyl oraz nietypowy, ale sprytny sposób montażu wyróżniają je na tle konkurencji. Do tego możliwość wyboru długości i dopasowania do różnych obręczy sprawia, iż łatwo znaleźć wariant pasujący do własnego roweru.
Testy zarówno w codziennym użytkowaniu, jak i w wyścigu ultra potwierdzają, iż producent nie rzuca słów na wiatr – Mad Bullets faktycznie ułatwiają życie w systemie tubeless. To rozwiązanie, które warto brać pod uwagę jako alternatywę dla najbardziej znanych marek premium.
Po kilku miesiącach dodamy nasze uwagi na temat ewentualnego zapychania się wentyli mlekiem, jeżeli takie nastąpi. Póki co to zdecydowanie produkt godny polecenia, ułatwiający obsługę systemów tubeless.
Bezpośredni link do produktu: madpig.eu/pl/c/WENTYLE
Tekst i zdjęcia: Grzegorz Radziwonowski
Artykuł powstał w ramach płatnej współpracy reklamowej z producentem wentyli Mad Pig, madpig.eu