Użytkownicy iPhone’ów, Maków, iPadów i reszty: powiedzmy sobie wprost. Apple już nie czaruje

news.5v.pl 4 godzin temu

Apple się kończy, odcinek 2138. Oczywiście się nabijam. Jest wręcz przeciwnie – zarabia krocie. Problem w tym, iż z każdą kolejną premierą coraz trudniej znaleźć powód, by mówić o jakimś „wow”. Spójrzmy na ostatnią konferencję Mety i premierę ich okularów. Tam były jakieś emocje, choć szukanie ich u Zuckerberga dotychcza sbyło zadaniem tak trudnym, jak szukanie logiki w rozwiązywaniu każdego problemu w firmie „masowym callem”. A co u Apple? Kupony, Panie. Kupony. Ciągłe ich odcinanie.

Dlaczego Apple już nie czaruje? Wersja too long, didn’t read:

Dlaczego na iOS używam języka angielskiego, zamiast ojczystego? Tak uzyskuje pełen dostęp do Apple Intelligence. Trudno jednak nie zauważyć pewnego absurdu – przy Galaxy AI propozycja Apple wygląda mizernie. Samsung idzie w stronę funkcji realnie usprawniających zabawę z telefonem, Apple ogranicza się do kilku ładnych i na dłuższą metę, tanich trików. No i brak Siri po polsku. Co gorsza, brak choćby sygnałów, iż kiedykolwiek się to zmieni.

Sprzęty Apple stają się nad Wisłą coraz popularniejsze. Korzystny stosunek siły nabywczej PLN vs USD powoduje, iż za jedną wypłatę już spokojnie można kupić jakiś sprzęt właśnie z jabłuszkiem na obudowie. Płacimy nieco więcej, niż wyszłoby nam to w dolarach. I jednocześnie, dostajemy produkt wybrakowany, obdarty z bardzo fajnych, ciekawych funkcji. Za produkt niepełnowartościowy, powinniśmy dostać jakiś rabat, prawda? Aj, wybaczcie. Rabat to stolica Maroko. W Apple nie ma rabatów.

Jak mnie znacie, to wiecie, iż nie chodzi o językowy patriotyzm. Chodzi o pewne zasady. Apple wciąż traktuje nasz rynek jak piątą ligę. Polacy kupują iPhone’y, iPady i Maki masowo. Brak obsługi funkcji AI w naszym języku to brak pełnej funkcjonalności. Samsung, największy konkurent Apple, to dla nas ma już teraz. Halo, Cupertino, mamy 2025 rok, wrzesień. I co? I nic.

Cook i pusta szuflada

Steve Jobs zostawił po sobie wiele pomysłów – naprawdę odważnych. Jony Ive też przyczynił się do wielu sukcesów, jednak opuścił Cupertino i założył własny startup — wchłonięty zresztą przez OpenAI. Tim Cook miał przez lata z czego korzystać. Ale, źródełko wyschło. Największym zrywem ostatniej dekady był bodaj iPhone X. Może gogle Vision Pro, ale te okazały się być… głównie konferencyjnym „wow”. Dziś iPhone 17 Pro Max nie różni się znacząco od 15 Pro Max, którego używam. Prawdopodobnie poczekam dopiero na model 18. Po co zmieniać sprzęt, skoro kolejna wersja oferuje zasadniczo kilka zmian?

Nowe Vision Pro będą nudne

Dokumentacja FCC potwierdza, iż kolejne Vision Pro trafi na rynek z szybszym chipem M5. Tyle. Design zostaje bez zmian, a o problemach użytkowników – jak bóle głowy – Apple milczy. Cena wciąż będzie wynosić 3499 dolarów (ok. 15 tys. zł). Entuzjaści kupią i pocałują Apple w rączkę. Realiści natomiast uznają, iż tu nie ma jeszcze odpowiedniej dojrzałości produktu. Pesymiści natomiast — jak zwykle. Dadzą upust frustracji i powiedzą: „Apple się kończy”. Wolę stać po stronie realistów.

Natomiast tańszy model, czyli Vision Air, ma się pojawić dopiero w 2027 roku. Apple nie śpieszy się z ryzykownymi ruchami. Konkurencja natomiast już testuje nowe rozwiązania i próbuje swoich sił na rynku VR i AR: choćby Meta z Ray-Banem.

Ekosystem zamiast rewolucji

Apple powoli zamienia się w firmę, która pielęgnuje głównie swoje podwórko… fiskalne. Ekosystem działa świetnie – iPhone z MacBookiem, AirPodsami czy Apple Watchem tworzą spójny świat. Pytanie, czy to wystarczy, aby na kolejne lata (bo na rewolucję w najbliższym czasie się nie zanosi), to wystarczy. Czy rzeczywiście klienci, którzy kupują iPhone’y, Macbooki, iPady, Apple Watche, Apple TV i inne, serio będą chcieli zostać przy Cupertino. Wszystko to dzieje się w sytuacji, gdy piekło zamarza. Google zamyka swojego „zbyt otwartego” Androida dla bezpieczeństwa, a Apple – pod presją m.in. Unii Europejskiej – musi się otwierać. Ładnych czasów dożyliśmy.

Czytaj również: Tego sprzętu choćby Apple nigdy się nie odważyło sprzedać klientom

Nie twierdzę, iż Apple ma problem i się kończy. Wręcz przeciwnie: to moloch. Być może choćby tak duży, iż nie jest w stanie upaść. Coś jednak się zmieniło. I o ile użytkownicy cenią wygodę, to jednak historia świata technologii zna już przypadki, gdy wielcy liderzy dostawali szybkiego „kuksańca” z boku i zaczynali dławić się swoim przekonaniem o potędze. Swoją szansę przespała m.in. Nokia, która dzisiaj jest cieniem samej siebie. Apple tego nie wróżę, ale o ile coś się nie zmieni tu i teraz, być może niedługo będziemy mówić o zupełnie innym układzie sił na rynku.

Idź do oryginalnego materiału