Spędziłem miesiąc testując nowe słuchawki Jabra Elite 5. Używałem ich zarówno w czasie pracy biurowej, podczas spacerów jak i podczas treningów oraz jazdy rowerem. Jak się spisały? Oto 5 rzeczy, które powinniście o nich wiedzieć.
Mówiąc szczerze – zaskoczyła mnie ta premiera i nie zdziwiłbym się wcale, gdyby debiut takiego a nie innego sprzętu nie był podyktowany strategią produktową, ale dostępnością podzespołów. Trudno bowiem uzasadnić, co na rynku robią słuchawki Jabra Elite 5 w cenie 599 zł, kiedy za raptem 100 zł więcej można mieć grające lepiej Jabra Elite 7 Pro? Mam jednak podejrzenie, iż za Elite 5 może stać jeszcze inna idea – trafienie w gusta tych, którzy tęsknią za starą, dobrą Jabrą.
Pięć rzeczy, które musicie wiedzieć o Jabra Elite 5
Po pierwsze – konstrukcyjnie tym słuchawkom znacznie bliżej do starych Elite 75T czy tańszych Elite 4 niż do droższych i znacznie mniejszych Elite 7 Pro. I może właśnie to jest clou tego modelu, bo dzięki odczuwalnie większej konstrukcji słuchawki nieco inaczej leżą w uszach, a z całą pewnością łatwiej je z uszu wyjąć. Również etui to konstrukcja znana ze starszych modeli, wyposażona w ładowanie Qi, a nie nowy, mniejszy futerał, jaki znajdziemy z zestawie z modelem Elite 7 Pro.
Dodam tylko, iż uczciwie mówiąc… nie jestem fanem nowego, kremowego wariantu wykończenia tych słuchawek, zwłaszcza iż gdy światła jest mniej ma ono niezbyt przyjemny, zielonkawy odcień. Cóż, przynajmniej nie widać na nim kurzu i być może nie wytrze się tak szybko, jak czarne modele.
Po drugie – zastosowanie starszej konstrukcji wcale nie sprawiło, iż słuchawki są mniej wygodne. Wprost przeciwnie, to przez cały czas te same, doskonale dopasowane do uszu „pchełki”, które zaskarbiły sobie sympatię tysięcy klientów na całym świecie. Jeździłem w nich na rowerze i wykonywałem dynamiczne ćwiczenia na siłowni, a mimo to trzymały się uszu jak przyklejone. Dla lepszego dopasowania, w zestawie mamy komplet silikonowych nakładek, więc każdy zdoła dopasować pchełki do rozmiaru swojego kanału słuchowego.
Po trzecie – Jabra Elite 5 nieco inaczej podchodzi do kwestii tłumienia dźwięków otoczenia niż droższy model. Otóż producent zastosował tu rozwiązanie nazwane „hybrydową aktywną redukcją hałasu”, które korzysta z systemu 6 mikrofonów umieszczonych wewnątrz i na zewnątrz słuchawek. Prawdę mówiąc jednak… nie czułem żadnej różnicy w działaniu ANC w droższym i tańszym modelu.
Odczuwalna była jednak różnica w trakcie rozmów telefonicznych. O ile redukcja hałasu w Jabra Elite 5 działała dobrze, tak Elite 7 Pro dzięki zastosowaniu czujnika Voice Pick UP opartego o przewodnictwo kostne znacznie czyściej zbierają nasz głos, więc rozmówca nie ma problemu ze zrozumieniem tego, co do niego mówimy.
Po czwarte – LDAC przez cały czas nie ma, ale i tak jest spoko. Brak kodeka Bluetooth wysokiej jakości w słuchawkach tego kalibru jest dla mnie kompletnie niezrozumiały, ale Jabra najwyraźniej uważa, iż kodek aptX jest wszystkim, czego potrzebuje statystyczny konsument. I pewnie mają rację, zwłaszcza iż używając słuchawek w czasie ćwiczeń i tak nie liczymy na muzyczne uniesienia, tylko na dynamiczny, żywy dźwięk.
I tak właśnie grają Elite 5. 6-milimetrowe przetworniki emitują zaskakująco dużo basu, a całość brzmi nadspodziewanie dynamicznie, w sam raz do muzyki, jakiej możemy słuchać na siłowni, czy od biedy podcastów, bo Elite 5 mają też wyraźną średnicę, więc ludzki głos brzmi naprawdę czytelnie.
Osobiście preferuję bardziej otwarte, jasne, ale wciąż niepozbawione basu brzmienie Elite 7 Pro, ale podejrzewam, iż bardziej wyważone brzmienie Elite 5 przypadnie do gustu większej liczbie ludzi. Cieszy też fakt, iż model Elite 5 – w przeciwieństwie do Elite 4 Active – jest wyposażony w akcelerometr, więc muzyka przestaje grać, gdy tylko wyjmiemy słuchawkę z ucha.
Po piąte – te słuchawki nadają się nie tylko do sportu. Choć słuchawki bezprzewodowe od Jabry kojarzą się nam raczej z zastosowaniami fitnessowymi, to nadają się one także do codziennego słuchania muzyki i po prostu korzystania z nich w każdej sytuacji. jeżeli chodzi o stabilność i jakość połączenia, Jabra niezmiennie zachwyca.
Jeśli korzystamy ze telefona z Androidem lub komputera z Windowsem 10/11, możemy skorzystać z mechanizmów szybkiego parowania Google Fast Pair i Microsoft Swift Pair. Słuchawki obsługują też tryb multipoint do łączenia się z dwoma urządzeniami jednocześnie i – w przeciwieństwie do wielu innych słuchawek – działają poprawnie z komputerami z Windowsem, bez niespodziewanych spadków głośności czy zrywania połączenia.
Jak na Jabry przystało, Elite 5 są też znakomicie wykonane i spełniają normę odporności IP55, więc woda i pył im niestraszne. Jabra deklaruje też do 7 godzin słuchania na jednym ładowaniu z włączoną redukcją hałasu. Osobiście wycisnąłem z nich góra 6, ale to przez cały czas dobry wynik, jakiego spodziewamy się po słuchawkach tej klasy.
Czy warto kupić słuchawki Jabra Elite 5?
Odpowiedź brzmi… to zależy. Mając w kieszeni 600-700 zł można już przebierać w modelach. Soudcore Liberty 3 Pro brzmią bez porównania lepiej. Samsung Galaxy Buds 2 mają bez porównania lepsze ANC.
Żadne z nich nie spisują się jednak tak dobrze podczas treningu, więc tu słuchawki od Jabry definitywnie wygrywają, zwłaszcza iż oferują fizyczne przyciski; o niebo wygodniejsze w obsłudze od paneli dotykowych, zwłaszcza w chłodniejszej pogodzie, gdy mamy na głowie czapkę lub opaskę.
Tak naprawdę największy dylemat brzmi – czy kupić słuchawki Jabra Elite 5, czy dopłacić 100 zł i kupić starszy, ale w mojej opinii nieco lepszy model Elite 7 Pro?
Osobiście chyba bym dopłacił, choć wiem, iż nie każdy lubi malutką konstrukcję tych pchełek. Wówczas można z czystym sumieniem wybrać wariant Elite 5. Może nie są to słuchawki w żadnym zakresie wybitne, ale wybitnie dobrze spisują się jako słuchawki TWS codziennego użytku, o które nie trzeba się martwić i które stają się po prostu przezroczyste, bo są na tyle dobre, by żaden ich aspekt nie przeszkadzał w codziennym użytkowaniu.