
Chęć dogodzenia wszystkim sprawia, iż święta zamieniają się w jeden wielki festiwal marnowania żywności.
To już ostatnia prosta. Niektórzy zaczęli przygotowywanie wigilijnych potraw, inni lada moment dołączą. Największy strach w wielu domach to niedosyt. Ryzyko, iż czegoś zabraknie, przeraża. Po to są święta, żeby celebrować i nie martwić się ograniczeniami. „Zastaw się, a postaw się” dalej ma się dobrze.
Nie chodzi o jednak o życie ponad stan, a ponad potrzeby. Kupujemy więcej niż to konieczne, szukając usprawiedliwienia w tym, iż lepiej mieć niż nie mieć. Najwyżej się wyrzuci to wstydliwa, ale jednak alternatywa.
Do wyrzucania żywności w okresie świątecznym przyznaje się aż 83 proc. Polaków – informuje Instytut Ochrony Środowiska
– Wyrzucanie jedzenia to dziś jeden z najbardziej niedostrzeganych kosztów życia codziennego. W warunkach wysokich cen żywności każda zmarnowana potrawa oznacza realną stratę finansową dla gospodarstw domowych. Rocznie przeciętna polska rodzina wyrzuca do kosza żywność o wartości 2–3 tys. zł – zwraca uwagę dr inż. Sylwia Łaba, ekspertka IOŚ-PIB, kierująca projektem SMART-FOOD.
Z najnowszych badań IOŚ-PIB i SGGW, przeprowadzonych w 600 gospodarstwach domowych, wynika, iż przeciętne gospodarstwo w Polsce wyrzuca tygodniowo blisko 4 kg żywności, czyli ponad 560 gramów dziennie. W skali roku daje to średnio 165 kg odpadów żywności na jedno gospodarstwo i ok. 67 kg na jednego mieszkańca, co w skali kraju przekłada się na ponad 2,5 mln ton odpadów żywności rocznie.
Święta to apogeum marnowania żywności
– Święta są momentem, w którym kumulują się wszystkie czynniki sprzyjające marnowaniu: przygotowywanie zbyt dużej ilości jedzenia, wizyty gości oraz nieregularne spożywanie posiłków. To nie jest jednorazowy problem kilku dni, ale sygnał, jak funkcjonuje nasz codzienny model konsumpcji – podkreśla ekspertka IOŚ-PIB.
Z badań wynika, iż ponad 80 proc. zbędnej żywności trafia bezpośrednio do kosza, a tylko niewielka część jest kompostowana lub przekazywana innym. Aż 59 proc. wyrzucanej masy stanowią części jadalne. To jedzenie, które mogło zostać zjedzone.
91 proc. ankietowanych przyznaje, iż decyduje się wyrzucić jedzenie z powodu utraty świeżości. Dla 86 proc. powodem jest zakup lub przygotowanie zbyt dużej ilości jedzenia, a 84 proc. zasłania się zepsuciem. Można śmiało założyć, iż to przestało się nadawać do zjedzenia, bo dań było za dużo, a od nadmiaru głowa jednak boli. I brzuch też.
Podobne dane płyną z badania przeprowadzonego przez Opinia24 dla Too Good To Go. W okresie świątecznym do kosza trafia aż 1,6 kg jedzenia na osobę, co w sumie daje 61,7 tys. ton zmarnowanej żywności.
To naprawdę duże liczby, więc choćby trudno wyobrazić sobie konsekwencje. Too Good To Go pomaga zobrazować zjawisko. Cała żywność zmarnowana w święta wypełniłaby po brzegi aż 49 basenów olimpijskich, półki 39 supermarketów lub 85 proc. powierzchni Zamku Królewskiego w Warszawie. Z wyrzuconych w trakcie świąt ryb (5,4 tys. ton) można by przygotować aż 27 milionów fishburgerów, a niezjedzone i zmarnowane słodycze i desery (4 tys. ton) wystarczyłaby na przygotowanie 5-kilogramowego kosza słodyczy dla wszystkich mieszkańca Krakowa.
To nie koniec szokujących statystyk. Najczęściej wyrzucaną w święta kategorią jedzenia są owoce i warzywa (10,9 tys. ton). Do przewiezienia takiej ilości jedzenia potrzebny byłby pociąg z 182 wagonami. Następne w kolejności są zupy (9,69 tys. ton) i napoje (7,7 tys. ton), co odpowiada ok. czterem kubkom na osobę w całej Polsce.
Najwięcej wyrzucamy 24 grudnia
Tego dnia w koszach najczęściej lądują ryby. Z kolei 25 i 26 grudnia pozbywamy się przede wszystkim zup, natomiast 27 grudnia – resztek napojów.
– W świątecznej gorączce jest pewien paradoks. Aż 75 proc. z nas stara się ograniczać wydatki spożywcze, a równocześnie 83 proc. przyznaje się do wyrzucania jedzenia w święta, czyli mówiąc wprost, do wyrzucania pieniędzy. Mamy nadzieję, iż uświadomienie sobie skali problemu skłoni nas do bardziej przemyślanego podejścia do świąt, po których nic się nie zmarnuje – komentowała Anna Podkowińska-Tretyn, Country Director Too Good To Go w Polsce i w Czechach.
Teoretycznie liczby powinny przemówić, ale nadmiar zwyczajnie wszedł nam w krew. Instytut zwraca uwagę, iż świąteczna nadkonsumpcja jest społecznie akceptowana, a wręcz choćby oczekiwana.
– Zastawione stoły są symbolem gościnności i obfitości, ale ich skutkiem są problemy trawienne, poczucie winy oraz marnowanie jedzenia. Gotujemy więcej, niż jesteśmy w stanie zjeść, a potem próbujemy „ratować” sytuację, jedząc ponad miarę albo wyrzucając nadmiar. Tymczasem rozsądne porcje i planowanie posiłków mogą realnie poprawić komfort świąt – apeluje dr inż. Sylwia Łaba.
Tylko czy „mniej znaczy lepiej” jest w stanie przezwyciężyć lata tradycji – choćby tej, która szkodzi środowisku i domowym budżetom?
















