Kolejna edycja targowej imprezy Bike Expo za nami, a najważniejszą jej gwiazdą były tłumy odwiedzających. Organizator, jak i wystawcy odrobili lekcję z lat ubiegłych starając się maksymalnie uatrakcyjnić program. A jeżeli nie byliście zapraszamy do przeglądu najciekawszych według nas produktów, jakie można było zobaczyć na miejscu.
Testy sprzętu!
Dwa piętra plus płyta stadionu, na której odbywały się testy sprzętu, to brzmi może nie dumnie, ale na pewno lepiej niż w latach ubiegłych. Dobrym przykładem na to, jak twórczo firmy podeszły do tematu targów może być stoisko testowe Shimano, gdzie dostępne były rowery wszystkich marek, które tylko chciały udostępnić swoje rowery – warunek był jeden, miały być na silniku Shimano. Podoba nam się takie… ekumeniczne podejście, bo przecież klient jest najważniejszy. Były też dostępne zaawansowane rowery z automatyczną zmianą Autoshift i funkcją Freeshift, cieszyły się sporą populatrnością, choć były to „górale”. Szkoda, iż płyta stadionu jest płaska (choć i tu zadbano o przeszkody), bo… Warszawiacy i przyjezdni cierpią najwyraźniej na brak gór!
Tym bardziej cieszy fakt, iż zarówno Shimano, jak i Ekoi zadbały o to, by można było pożyczyć kask na okres trwania testów – i jednocześnie dziwi, iż przez cały czas wiele osób nie skorzystało z tej opcji. Generalnie rowerów było dużo i… dominowały eletryki. Taki znak czasów.
Nowości i smaczki
Nie zmienia to faktu, iż udało nam się znaleźć wiele rowerów także bez silników, choć z wyraźnym przesunięciem w kierunku graveli i bikepackingu. „Prawdziwych” rowerów MTB było jak na lekarstwo. Czy to dziwi? Niespecjalnie, tych prawdopodobnie będzie więcej na Joy Ride Feście z Kluszkowcach, gdzie będą bardziej na miejscu!
Najciekawszą i najbardziej przekrojową kolekcję zaprezentował Canyon, który nie tylko przywiózł modele specjalne, ale też i zaplanował premierę nowego Graila pomalowanego wspólnie z Manufakturą z Bolesławca. Jak do tego doszło możecie dowiedzieć się z filmu.
W sumie jednak na stoisku było aż (albo tylko) starannie wyselekcjonowanych modeli, oprócz wspomnianego Graila także kolejny, mistrzowski Kasi Niewiadomej, włącznie z oryginalnym (chyba) kurzem!
Jeśli ktoś wspomina o „słabszej” płci powinien dokładnie przyjrzeć się temu rowerowi i np. sprawdzić, jakiej wielkości jest tarcza z przodu. A potem jeszcze raz zwrócić uwagę na pozycję zawodniczki.
Chcecie wygrywać? To trzeba założyć tarczę 46 zębów z przodu oraz przyzwyczaić się do zginania pleców. Tu nigdy lekko nie będzie. Oczywiście szczęśliwa siódemka na kierownicy nie zaszkodzi,
Inna gwiazdę stoiska Canyona stanowił Aeroad sygnowany przez samego MVDP. Sorry, nie taki biały jak Yeti z Paryż – Roubaix!
Swoją drogą to fascynujące, jak „normalny” jest to rower, po prostu szybkie, nowoczesne aero, z całą integracją systemową i jednocześnie taki, który każdy może kupić po prostu w sklepie. Oczywiście supermocy MVDP i skillsów nie da się kupić (na podsiodłówce jest on sam, jak wyskakuje z hopy na przełajówce, a co).
Kolejne interesujące stoisko stworzyła warszawska Antmateria, która od niedawna ma w ofercie także ramy karbonowe, od razu w dwóch wersjach. Ramy to popularna i sprawdzona Carbonda, ale malowanie i wykończenie to już inwencja własna – i przyznać trzeba, iż wyszło to świetnie!
Do tej pory marka była znana głównie ze stalówek, w tym wariancie na pasku, więc uzupełnienie kolekcji cieszy. Tym bardziej, iż tradycyjnie można rower w dużej części skomponować samemu. Dwie dostępne ramy to wariant bardziej do ścigania (pierwsze dwa zdjęcia) i powiedzmy podróżniczy, choć generalnie są one dość do siebie podobne i równie zgrabne. Różnice to niuanse – ilość miejsca na opony czy ilość mocowań na dodatki.
Ale… to nie koniec nowości związanych z Antymaterią, bo w rowerach znalazły się nowe koła Antyogniwo, czyli kolejna świeżynka. Karbonowe zestawy pochodzą z miasta Łodzi i warsztatu Ogniwo Domikina Kusaka. Coś nam mówi, iż jeszcze o tym projekcie napiszemy! Torby zaś, które widzicie, to Cyclite, który także ma nowego dystrybutora w PL provelo.cc – kultowe już zestawy są nie tylko… białe, ale i ultralekkie. Czekamy na testy!
I tu przechodzimy do kolejnego warszawskiego akcentu, czyli roweru na ramie Moko Frameworks, gdzie także były zamontowane. Rower prezentował na sam Zbyszek, bo to on za ramami stoi. Wieść niesie, iż sam tzw. headbadge na główce to 3 godziny roboty. Moko to… marka z Mokotowa, dla zmyłki warsztat mieści się na Ursynowie (to się nazywa umieć się ustawić, żeby dojeżdżać rowerem do roboty, bo samochodem w godzinach szczytu się nie da!). Już mamy umówioną wizytę, by zobaczyć, jak powstają te warszawskie stalówki.
Pozostając w temacie firm polskich oczywiście wspomnieć trzeba o poznańskim Pathfinderze, który produkuje customowe sakwy, a który pokazał swoje możliwości dozbrając stalowy rower z jednego ze stoisk. Tu zagrało wszystko, i wykonanie i kolorystyka.
Do nowego Rometa NYK 3.0 zdecydowanie potrzebny byłby inny zestaw, bo rower należy do kategorii raczej do ścigania, a nie bikepackingu. Miło było zobaczyć go na żywo, tym bardziej, iż został pokazany w dwóch wariantach. Pełna integracja systemowa i detale typu jednoczęściowy kokpit świadczą o poważny traktowaniu wejścia UCI w imprezy gravelowe.
Co nie zmienia faktu, iż na tej samej ramie przygotowano też model z amortyzatorem przednim, jak i sztycą teleskopową – zdecydowanie bardziej przygotowy, możnaby powiedzieć.
Za to fanom szosy – szczególnie tym bardziej doświadczonym – prawdopodobnie w oku zakręciła łezka na widok nowej generacji Jaguara Rometa, który także pojawił się na stoisku. Rower prezentował się naprawdę bojowo.
Za to Colnago może nie pokazało absolutnych nowości – zabrakło m.in. C68 Gravel, na którym już jeździliśmy – ale za to stoisko połączyło klasykę z nowoczesnością, wystawiając prawdziwego klasyka obok roweru do jazdy na czas.
Na miano najbardziej obleganego stoiska, a może najbardziej kolorowego, zasłużyło – chciałoby się powiedzieć tradycyjnie – Cinelli, które nieodmiennie błyszczy za sprawą włoskiego stylu. jeżeli ktoś chce się wyróżnić to od lat pewny adres.
Jeśli choćby na kolejnej ustawce nie będzie to najszybszy rower, to jest szansa, iż będzie najpiękniejszy. A już na pewno najbardziej włoski!
Czy to przypadek, iż z tej samej strony hali stacjonowała ekipa United Colours of Cycling i Tur de Tur, gdzie serwowano najlepszą kawę… z Bolesławca? Nie sądzę!
A propos firm z Polski, to jedno ze stoisk zajmował Neon, czyli zupełnie nowa marka. To brand własny dużej montowni ze Śląska, która planujemy odwiedzić w najbliższym czasie. Rowery, w tym cargo, prezentują się zacnie. Ale… podobno też już są dopracowywane prototypy kolejnego sprzętu, w tym MTB, mamy obiecane, iż je sprawdzimy pierwsi. Czekamy!
Cargo i rowerów użytkowych generalnie na imprezie było więcej, ale na tym tle wyróżniało się centralnie usytuowane stoisko Bullitta. Kultowy produkt miał odpowiednią oprawę, można było przekonać się iż przywiązanie do detali jest istotne. Czerwone szelki jak w Ferrari? Czemu nie!
KTM przypominał za to, iż jako marka ma już 60 lat – był i model ze specjalnym emblematem na ramie – a jednocześnie produkuje rowery w każdej kategorii. Tu znaleźliśmy jeden z niewielu rowerów MTB, przeznaczonych do ścigania – bo KTM to także sponsor sportu, to akurat maszyna KTM SGR MTB Team.
Nie zmienia to faktu, iż marka z Austrii ma bardzo rozbudowaną ofertę elektryków, w tym na nowych, lekkich silnikach Bosch SX, tak jak pokazany po lewej stronie gravel.
KTM zaś zamocowany jest na bagażniku kolejnej marki, tym razem holenderskiej, która produkuje bagażniki. Spinder to nowość na polskim rynku, a Holendrzy specjalizują się głównie w platformach na hak. Model TX2 z teleskopowymi ramionami ma być wyjątkowo wygodny w użytkowaniu, z chęcią to sprawdzimy.
Jedną z gwiazd targów był Chris Froome, który odwiedził Warszawę na zaproszenie Ekoi, a stoisko francuskiej firmy było nie tylko z tego powodu licznie odwiedzane. Na miejscu można było znaleźć szereg nowości, jak i przymierzyć np. kaski, czy zobaczyć sprytne rozwiązania typu lampka na koszulce.
Co innego obejrzeć w internecie, a co innego (nadal) dotknąć, cieszy więc, iż takie firmy jak Ekoi, działające w internecie, starają się, by to osobiste doświadczenie przez cały czas było możliwe.
Nic też więc dziwnego, iż także inne stoiska, gdzie były dostępne ubrania, cieszyły się popularnością. Tak jak pokazany tu Martombike, który odświeżył kolekcję Pure i dodał nowe kolory.
To samo działo się na stoiskach Inoni (nowy brand ciuchów), czy POC/Northwave, gdzie ludzie chętnie mierzyli ubrania, kaski, czy buty albo okulary. I często kupowali zachęceni okolicznościowymi rabatami. Bo Bike Expo to nie tylko wystawa, ale też trochę taki wielki sklep, z wyborem, którego nie spotyka się na co dzień.
To było dobre otwarcie rowerowego sezonu, fajnie było też spotkać się ze znajomymi i poznać nowych.
Widzimy się za rok!