Dlaczego dopiero teraz? Każdy, kto choć raz próbował opanować chaos wśród rowerowych, rzeczy pakując się w dłuższą lub krótszą podróż, staje przed tym samym dylematem – jak się spakować? Po kilku tygodniach testów możemy stwierdzić, iż Tygu Sherpa pozwala zdjąć z głowy kilka problemów z tym związanych. I iż aż dziwne, iż ktoś inny podobnego połączenia wcześniej nie wymyślił.
Oczywiście nie jest to pierwsza dla kolarzy w ogóle, w detalach widać też inspirację modelem Thule Roundtrip, gdzie po raz pierwszy zastosowano w przestrzeni bagażowej przegródki niczym w szufladach z Ikei. Jak się uczyć, to jednak od najlepszych, a tu robotę wykonano pierwszorzędnie, rozwijając niektóre pomysły i usuwając wady prekursorki. Czy to oznacza, iż dostajemy produkt idealny?
Przy odrobinie uporu zawsze można znaleźć coś, co dałoby się udoskonalić, ale przyznać trzeba, iż jak na pierwszą torbę Tygu dostajemy produkt naprawdę udany. W sumie to nic dziwnego – widzieliśmy wcześniej prototypy, to co znalazło się w sprzedaży, znacznie się od nich różni. choćby to jeżeli premiera, to nie stage 1.0, tylko już kolejny wariant. To widać w bardzo wielu detalach.
Porządek na pokładzie
W oficjalnej informacji na stronie gotygu.com znajdziecie informację, iż pojemność Sherpy wynosi 55 litrów. Co wydaje się lekko niedoszacowane, bo wspomniana Thule… także ma w opisie 55 litrów, a jest zecydowanie mniejsza. Decydują o tym nie tylko lekko większe wymiary zewnętrzne, ale i kształt – tule w swoim kształcie przypomina sześcian, a Thule bochenek chleba (sorry, ale to pierwsze co przychodzi do głowy). Tym samym pomimo podobnych wymiarów w Tygu mieści się więcej.
Cała, wydawałoby się mało odkrywcza, a jadnak zbawcza idea sprowadza się do tego, iż powierzchnię bagażową podzielono na mniejsze części. Główną komorę wypełnia dzięki temu wiele przegródek, o różnym kształcie i przeznaczeniu, co pozwala utrzymać porządek. Wnętrze jest zielone, a nie czarne, dzięki temu wszystko lepiej widać. Poza podstawowymi mniejszymi kieszeniami, np. na skarpetki czy bieliznę, są i takie, które mają przeznaczenie specjalne, np. na okulary. Tu znajdziemy dodatkowe, ochronne wyściełanie. Jak widzicie na zdjęciach są i takie naprawdę duże, gdzie bez problemu zmieści się np. gruba kurtka, z natury większa niż skarpetki.
Zdecydowanie fajnym rozwiązaniem jest też umieszczenie z boku organizera, np. na narzędzia, zapasowe dętki, czy lampki. Dzięki temu zawsze będą pod ręką – jak taki mały, podręczny serwis. Największy otwór jest na tyle duży, iż zmieści się w nim kask typu full face. Sprawdziliśmy! Choć oczywiście torba jest na tyle uniwersalna, iż i mniejsze plus parę rzeczy obok, wchodzą. Tu akurat macie wyposażenie gravelowo-przełajowe, bo takie akurat najczęściej było używane w ciągu ostatnich kilku tygodni.
No właśnie – i tu przechodzimy do sedna. Lato latem, ale jesienią i zimą człowiek się brudzi i to jak! Są trzy rozwiązania, które sprawiają, iż Sherpa to produkt prawdziwie całoroczny, idealny na zawody:
- specjalna torba z boku na buty, z dodatkowym zabezpieczeniem z wodoodpornego materiału. Tak, tu można włożyć buty po jeździe w błocie i nie uświnić calej reszty.
- torba na brudne rzeczy, zamykana na zamek, która pozwala oddzielić te „mniej czyste” od tych, które pachną lepiej (albo „jeszcze mogą być”, w zależności od długości podróży i dostępności do pralki)
- rozkładana podkładka pod stopy, by móc się wygodnie przebrać – bezcenna! Wie o tym każdy, kto tańszy przy małym samochodzie i ma brudny od błota tyłek. Za ten pomysł należy się medal!
I na tym można byłoby zakończyć pochwały, gdyby nie fakt, iż w środku i na zewnątrz znajdziecie jeszcze 2 kieszenie z siatki, a na zewnątrz ściągany sznurek, który pozwala przytroczyć np. kurtkę. Tym samym dostajemy nie torbę, ale coś na kształt szafy.
A co jest w tym wszystkim najlepsze? I czego nie ma Thule? Możliwości wyjęcia tych wszystkich wewnętrznych przegródek po to, by uzyskać jedną, wielką przestrzeń. Bywaj takie chwile w życiu człowieka, iż potrzebny jest mu po prostu transportowy wór. I Tygu Sherpa także może nim być.
Sugestie udoskonaleń
Testując Sherpę i mając porównanie z konkurencją przyszło nam do głowy jeszcze kilka rozwojowych pomysłów. W związku z tym, iż torba jest duża, może być też ciężka. Potrafimy wyobrazić sobie sytuację, gdy waży zdecydowanie więcej niż 10 kilogramów. Kask, buty, drugie buty, parę zmian ciuchów, pedały, narzędzia, coś mokrego i… dźwiganie ciężaru na większe odległości może być problemem. Seryjne rączki (boczne, do połączenia na środku, jak i na obydwu końcach) są solidne, jest i pas do przewieszenia na ramię, ale po lotnisku mogłyby być to szelki. Wiadomix – standardowych rączek też się da tak użyć. Ale tu można coś jeszcze pomyśleć – mówi to ktoś, kto dużo dźwiga na lotniskach!
Podstawowe przegrody, typu ta na kask, jest opisane, ale podobnych piktogramów mogłoby być więcej – nie każdy trafi najpierw na nasz test, gdy wszystko ładnie zobaczy, a być może kupi torbę… pustą. Tu przydatne mogłyby być np. tekturowe wstawki z rysunkami, które pokazywałyby, jak to wyobrażał sobie projektant. Wówczas pakowanie cargo, szczególnie po raz pierwszy, byłoby prostsze.
Wygodne miejsce na podpisanie, którego nie da się łatwo usunąć, to ostatnia sugestia. Podróże oznaczają gubienie bagażu!
Podsumowanie
Fanie, iż są takie produkty, iż życie kolarza staje się prostsze. Dla kogoś, kto nie lubi się pakować, a jednak lubi porządek, Tygu Sherpa to zbawienie. Torba ma takie możliwości transportowe, iż swobodnie wystarczy na zmieszczenie ciuchów i akcesoriów przynajmniej na kilka dni. W dodatku jest też solidnie wykonana. I chroni środowisko – nie tylko za sprawą materiałów z recyclingu, bo to odzyskiwany poliester – ale też izolując rzeczy „drugiej świeżości”.
Kropka nad i to fakt, iż Tygu Sherpa to produkt opracowany i dopracowany w Polsce. To się chwali i ceni.
Cena: 479 zł
Info: gotygu.com/produkt/sherpa-torba