Jakie koła do gravela? Dobre pytanie. Ludzie zadają sobie takie pytania, zadają je nam, zadajemy my je sobie sami. Testujemy wiele kół i na szczęście mamy też możliwość ich porównań. I tym razem ponownie dzięki współpracy z Dandy Horse Wheels, warszawskiej firmy, mieliśmy możliwość odpowiedzi na kolejne pytanie.

Poprzednio sprawdzaliśmy podobne do siebie koła na obręczach aluminiowych i karbonowych. Możecie przeczytać, co wtedy wyszło.
Tym razem próbowaliśmy sprawdzić, co wyjdzie, jeżeli koła różnią się tylko wysokością obręczy, a poza tym są takie same. Więc do testu wzięliśmy dwie pary nazwane odpowiednio GRX 30 i GRX 45, gdzie liczby oznaczają wysokość obręczy w milimetrach. Poza tym koła były takie same. Identyczny kształt obręczy z charakterystycznymi brzegami z hakiem i poszerzoną wargą, co ma zapobiegać dobijaniu opon, a jednocześnie pewnie trzymać oponę. I jednocześnie zapobiegać lękom tych, którzy boją się opon hookless. I uwaga – awangardowa szerokość 27 mm w środku samej obręczy.


A żeby test był miarodajny, użyliśmy w obydwu zestawach identycznych opon i zadbaliśmy o jego poszerzenie, o wrażenia jazdy przez różne osoby. Jak zwykle jeździliśmy we dwójkę, montując koła do różnych rowerów i jeżdżąc zarówno na nich na co dzień, jak i na wyścigach. A iż wyścigi ultrakrótkie nie są i nie realizowane są codziennie, test obydwu par zajął nam odrobinę dłużej niż przypuszczaliśmy – całą wiosnę aż do lata. Ale przejechaliśmy na nich m.in. Lewińskie Szutry, byliśmy u Kowala na kole na Ultra Wyzwaniu Kowala, a finał nastąpił podczas Ultra Ducha Puszczy. A iż jednocześnie wymienialiśmy się wrażeniami, jak i kołami, możemy w końcu test podsumować.


Montaź i docieranie (ale nie kół)
I uwaga! Dla pierwszych wrażeń tu najistotniejsze okazały się opony. Bo okazało się, iż Tufo, które wybraliśmy do testu w wersji Thundero HD, mają specyficzną własność. Ich bieżnik przez mniej więcej pierwsze 200 km ze względu na gumę, a raczej jej pokrycie, sprawia wrażenie, jakby się toczył ciężej niż później. Dopiero to wstępne dotarcie usuwa dodatkowe opory i dopiero później ma się wrażenie, iż gumy toczą się odpowiednio lekko.


A dlaczego te gumy wybraliśmy? No bo mają 40 mm i w nowej wzmacnianej wersji, odrobinę cięższej niż standardowa (30 gramów na sztukę, 460 zamaist 430), idealnie wydają się nadawać do ciężkich wyścigów gravelowych. I nie są to może najpopularniejsze w tej chwili semi-slicki, ale w zamian nie ma problemów także wtedy, kiedy jest mokro. A wyścigi takie jak ten wiosenny U Kowala na Wyzwanie kowala i 250 km Justyny przejechane w deszczu pokazały, iż takie gumy to dobry wybór. W dodatku pomimo, iż sumarycznie przejechaliśmy na kołach ponad 2000 km, nie złapaliśmy żadnej kichy – ani przez dobicie, ani też przez wbicie czegokolwiek. Poza początkowym uzupełnianiem mleka nic nie trzeba było robić.

Jedyny niuans związany z pierwotnym montażem – bo same opony wchodziły gładko na obręcze – był związany z tym, iż para kół 45 mm nie trzymała początkowo ciśnienia. Trzeba było dolać mleka, zrobić kolejne kilometry. Po kilkudziesięciu przez cały czas okazały się konieczne poprawki i jeszcze uzupełnienie mleka z tyłu. Tym samym dopiero podczas trzeciej jazdy opony się uszczelniły. Ale podkreślam, trudno stwierdzić, czy było to związane z oponami, a konkretnie jedną, tylną, czy z obręczami. Bo po tym, jak zaczęły trzymać, problemy znikły i bez dalszych niespodzianek dojechaliśmy do końca.

Tak zresztą robimy zawsze. Koła montujemy przed wyścigiem, jeździmy na nich i dopiero później zabieramy na zawody. Wiedząc, iż podobne ułożenie się opon i uszczelnienie to standard w zestawach tubeless.

Ja sam, choćby o ile lubię wygląd wyższych kół, to niekoniecznie je preferuję. Po prostu bardziej wolę niską masę. A w tym przypadku, skoro koła są identyczne poza tym, to oczywiste jest, iż obręcze z niższym profilem są lżejsze. Konkretnie rzecz biorąc 40 gramów na kole, ale już na parze to 80 gramów. I taka była mniej więcej różnica w przypadku naszych par przy zważeniu – około 80 gramów. Użyliśmy poza wspomnianymi oponami także fabrycznych opasek tubeless, które już były zamontowane, a adekwatnie przyklejone, i bardzo podobnych do siebie zestawów aluminiowych wentyli. Tym samym przez cały czas testowe zestawy były podobne do siebie.


Co ważne, Dandy Horse nie dostarcza dokładnych danych aerodynamicznych kół, pisząc tylko, iż te wyższe są bardziej aero – co zgodne jest z tym, co twierdzą inne firmy – ale brak konkretów. Być może dlatego też jako pierwsze zaczęliśmy testować te w wersji 30 mm, zakładając, zgodnie z moimi preferencjami, iż ważniejsza jest niższa masa. Koła najpierw używałem ja, a następnie Justyna.
Żeby było śmieszniej, to ona na wyższych chciała jechać u Kowala, ale w związku z wątpliwościami co do uszczelnienia, cięższe i wyższe tuż przed wyścigiem przejąłem ja, a ona pojechała na 30 mm. I wygrała. 250 km nie sprawiło żadnych problemów. Obydwoje tym samym z kół byliśmy zadowoleni.


Tym samym finał testów wyższego zestawu, bardziej aero, przypadł na Ultra Ducha Puszczy, gdzie startowałem na dystansie 120 km. Może nieuprzedzony, ale ciekawy, jak się będą sprawować. I okazało się, iż tym razem był to wybór optymalny. Bardzo szybkie trasy pomiędzy Hajnówką i Białowieżą, głównie po szutrach, z dużą ilością jazdy na kole, ze średnimi grubo przekraczającymi 30 km na godzinę, pokazały, iż wyższe stożki – jeżeli tylko pasują do warunków – po prostu działają.
Co ważne, jednocześnie zająłem 12 miejsce Open z minimalną stratą do pierwszej dziesiątki. Tym samym mogę powiedzieć, iż koła się sprawdziły, bo to było moje najlepsze miejsce w sezonie. Czy zauważyłem jakieś cechy negatywne? Na ostatnich kilkudziesięciu kilometrach, kiedy już jeździłem głównie sam, wiało także często z boku. I wówczas, owszem, zauważalne były podmuchy boczne, gdy musiałem trzymać kierownicę. Ale czy to wada? Niekoniecznie. przez cały czas stożki nie są naprawdę wysokie. Do 50 mm efekt ten szarpania przez cały czas pozostaje akceptowalny.

I znów okazało się, iż nie warto mieć uprzedzeń, iż rzeczywistość je weryfikuje. W przypadku poprzedniej pary kół Dandy Horse różnice były większe, bo różny był materiał obręczy. Tym razem zaś, ze względu na to, iż trenowaliśmy, jeździliśmy i startowaliśmy głównie na płaskich i dłuższych imprezach ultra, niewielka różnica w wysokości stożków sprawiła, iż wrażenia z jazdy były bardzo podobne. Obydwie pary są sztywne i generalnie twarde. O stracie energii nie ma mowy.
Co więcej, muszę przyznać, iż wyższe stożki przy dużych prędkościach robią wrażenie szybkich, bo inaczej je słychać. Podobnie jak w kołach szosowych, charakterystyczny dźwięk rezonansu sprawia, iż człowiek myśli o tym, iż jest szybszy. A może rzeczywiście jest szybszy? Miarodajne dane testowe innych kół o tym świadczą, tu wyniki wydają się to potwierdzać!
Najważniejsze – połączenie dużej szerokości wewnętrznej 27 mm i specjalnego kształtu obręczy działa, bo nie mieliśmy żadnych problemów technicznych. I tu Dandy Horse wyprzedził stawkę, był chyba pierwsząf firmą, który podobną szerokośc zaproponował do graveli. choćby jeżeli są dziś obręcze szersze, to niekoniecznie jeszcze więcej oznacza lepiej.
Podczas finalnego robienia zdjęć sprawdzałem też, czy koła są proste, a naciąg równomierny. Tu bez rozczarowań, podobnie jak w przypadku poprzednich kół, czyli bez problemu. Swoją drogą alumniowe, przeciągnięte przez Teneryfę 20 GRX, przez cały czas działają bez problemu – 2 lata później.
Co wybrać?!?
W związku z tym, jeśli tylko zastanawiacie się nad wyborem, tym razem mam dla Was podpowiedź: wybierzcie te, które Wam się bardziej podobają, bo obiektywnie rzecz biorąc, po przejechaniu wielu kilometrów trudno mi jest powiedzieć, które sprawdzą się lepiej. Wrażenia z jazdy są bardzo podobne.
Finalnie po tych kilometrach, trochę nieoczekiwanie dla mnie, pewnie wybrałbym wariant 45 mm, bo w rowerze – według mnie – wyglądają lepiej. Na pewno wtedy, gdybym myślał głównie o jeżdżeniu na szosie i chciał mieć opony 35-40 mm (np. nowe, szerokie Pirelli). Tym bardziej, iż koła kosztują tyle samo i cena za parę startuje od 4899 zl. A są minimalnie cięższe, co potwierdziło nasze ważenie.
Pamiętajcie też, iż poza obręczami, w przypadku Dandy Horse, można też wybrać rodzaj piast. Nasze parki miały takie same i były to piasty Dandy TCN. Także szprychy i ich ilość były identyczne Sapim CX Sprint. One akurat były okrągłe i nie miały wpływu na różnice we własnościach aerodynamicznych.
Bezpośrednie linki do obydwu modeli:
Dandy Horse GRX 30 – dandyhorse.cc/sklep/grx-30/
Dandy Horse GRX 45 – dandyhorse.cc/sklep/grx-45/
Artykuł powstał w ramach płatnej współpracy reklamowej z dandyhorse.cc