Niemiecka marka Beyerdynamic od ponad 100 lat specjalizuje się w produkcji sprzętu audio. Można się więc po niej spodziewać wyłącznie tego, co najlepsze (oraz oczywiście wysokiej ceny). Czy w przypadku słuchawek nausznych Aventho 100 rzeczywiście tak jest? Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna, bo paradoksalnie nie wszystko gra tu jak należy.
Nauszne, czyli małe (i nie do końca wygodne)
Aventho 100 to słuchawki z gatunku nausznych. To ten typ, którego najmniej rozumiem i nie zawsze się z nim lubię. Do testu sprzętu od Beyerdynamic podszedłem jednak z czystą głową i spróbowałem się ze słuchawkami zaprzyjaźnić na dłużej.
Nauszna konstrukcja ma swoje zalety. Dzięki niewielkim rozmiarom muszli słuchawki są łatwiejsze do przenoszenia niż klasyczne, duże wokółuszne. Jednocześnie jednak pady nie zakrywają całych uszu, a jedynie na nie naciskają. To nie zawsze dobre rozwiązanie, szczególnie jeżeli tak jak ja, nosicie okulary.
Słuchawki Beyerdynamic Aventho 100I niestety w przypadku Aventho 100 spełniły się moje obawy. Przy dłuższym użytkowaniu słuchawki są po prostu niewygodne. Mocno naciskają na głowę i uszy, powodując doskwierający ból. zwykle pojawiał się on po około 1-2 godzinach użytkowania.
Poniekąd to też wina dość filigranowej konstrukcji i krótkiego pałąka. Nie mam ogromnej głowy, a jednak regulacji pałąka było dla mnie przynajmniej o centymetr za mało. W efekcie słuchawki nie mogły się dokładnie dopasować do kształtu głowy i zawsze gdzieś nieco uciskały.
Domyślam się, iż osoby o mniejszej głowie nie będą miały tego problemu. Konstrukcja pałąka i całych słuchawek jest jednak dość sztywna i wywołuje zauważalny nacisk, więc warto to mieć na uwadze. Ma to oczywiście swoje zalety, bo dzięki temu uzyskujemy lepszą, pasywną izolację otoczenia.
Słuchawki Beyerdynamic Aventho 100 na głowie / foto. BeyerdynamicPoza tym do jakości wykonania nie mogę się przyczepić. Mamy tu do czynienia z marką premium, więc jakość tworzywa sztucznego stoi na wysokim poziomie, a spasowanie elementów jest bardzo dobre.
Producent zadbał też o dość miękkie wypełnienie obicia muszli i wewnętrznej części pałąka. Chwała mu za to, bo opóźnia to problemy z dyskomfortem. Pałąk jest regulowany w sposób płynny, co w słuchawkach lubię najbardziej. Szkoda jednak, iż według mnie jest nieco za krótki.
Muszle zginają się do środka i obracają pod kątem 90 stopni, dzięki czemu możemy je złożyć do niewielkiej formy, nadającej się do transportu w dołączonym do opakowania worku. Producent przewidział w nim choćby specjalne miejsce na kable.
Muszle w Beyerdynamic Aventho 100Beyerdynamic całkowicie zrezygnował tu z paneli dotykowych i postawił na obsługę dzięki klasycznych przycisków. Szkoda jednak, iż są one bardzo małe i umieszczone tak blisko siebie – trzeba się skupiać, by trafić w ten, który chcemy.
Wszystkie przyciski umieszczono na prawej muszli. Jeden z nich odpowiada za zasilanie i sterowanie trybami ANC, dwa kolejne przeznaczone są wyłącznie do regulacji głośności, a środkowy do sterowania multimediami. Jego działanie można zmienić w aplikacji, przypisując inne akcje do jednego, podwójnego i potrójnego kliknięcia. Dodatkowo dostępne jest też dłuższe przytrzymanie, więc zmiana utworów, pauzowanie czy aktywacja asystenta głosowego nie stanowi tu żadnego problemu.
Złącza w Beyerdynamic Aventho 100Z kolei na lewej muszli znalazły się wejścia USB-C oraz klasyczny audio 3,5 mm. Oba można wykorzystać do słuchania muzyki (audio 3,5 mm choćby po całkowitym rozładowaniu słuchawek), a ten pierwszy służy dodatkowo do ładowania baterii.
Bardzo podoba mi się design słuchawek. Nawiązuje on do tradycyjnych, oldschoolowych konstrukcji, o czym świadczą ciemnobrązowe wstawki świetnie współgrające z czarnymi elementami muszli i pałąka, a także szarymi elementami łączącymi. Dostępna jest też wersja w pełni czarna oraz kremowa, ale to brązowa jest w moim mniemaniu najładniejsza.
Bateria i łączność na bogato
Pomimo stosunkowo niewielkiej konstrukcji producentowi udało się tu upakować baterię o pojemności 630 mAh. Przekłada się to choćby na 60 godzin (tak!) pracy na jednym ładowaniu bez włączonej funkcji ANC. To niesamowicie dobry wynik. Oczywiście, gdy włączymy aktywną redukcję szumów, rezultat spada do około 40 godzin przy głośności ustawionej na około połowę skali.
To wciąż doskonały wynik. W rezultacie po kabel do ładowania sięgałem nie częściej, jak raz na półtora tygodnia. Z kolei już choćby 15-minutowe ładowanie uzupełniało baterię na tyle, żeby cieszyć się całym dniem bezprzewodowego słuchania.
Jeśli weźmiemy do tego pod uwagę fakt, iż w przypadku braku energii możemy przełączyć się na audio 3,5 mm lub po prostu podłączyć się do źródła dźwięku przez USB-C i przesyłać w ten sposób sygnał, otrzymujemy słuchawki, które nigdy nie odmawiają nam muzycznej uczty.
Beyerdynamic Aventho 100Oprócz tego producent zaimplementował tu oczywiście Bluetooth 5.4, który spisuje się rewelacyjnie. W całym mieszkaniu w żadnym punkcie nie doświadczałem zakłóceń, podczas gdy telefon leżał w jednym miejscu. Sygnał bezproblemowo docierał choćby przez dwie ściany.
Warto też wspomnieć, iż Aventho 100 obsługują funkcję multipoint, która umożliwia jednoczesne podłączenie słuchawek do dwóch urządzeń. Działa to bardzo sprawnie, a komunikaty głosowe na bieżąco informują, z którym sprzętem mamy łączność. W moim przypadku praktycznie zawsze korzystałem ze telefona i komputera jednocześnie.
Słuchawki obsługują takie kodeki, jak AAC, SBC, aptX Lossless czy aptX Adaptive. Wybór jest oczywiście zależny od tego, co obsługuje nasz telefon czy inne urządzenie, z którym się łączymy. Szkoda jednak, iż np. w przypadku Androida producent nie dał możliwości wybrania kodeka w aplikacji – dzieje się to automatycznie. Mankament ten dostrzegą jednak wyłącznie najwięksi malkontenci.
ANC, które naprawdę działa
Jak już wspomniałem, w Beyerdynamic Aventho 100 muszle dość solidnie przylegają do uszu i głowy, tworząc szczelną barierę dźwiękową. Dzięki temu już pasywne tłumienie dźwięków z zewnątrz stoi na wysokim poziomie.
Producent zaimplementował tu jednak solidne ANC. Możemy regulować jego siłę działania w aplikacji, wybierając spośród trzech poziomów, z czego ostatni to tryb adaptacyjny, który dostraja się sam.
Pierwszy poziom nie przynosi zamierzonych efektów, ale już drugi i trzeci w połączeniu z muzyką ustawioną na połowę dostępnej wartości całkowicie odcina od otoczenia. To ten poziom tłumienia, który dla mnie jest już wręcz niekomfortowy. Wielokrotnie wystraszyłem się, bo okazywało się, iż od jakiegoś czasu stoi za mną domownik i coś do mnie mówi, a ja nie miałem o tym pojęcia.
Jeśli więc ktoś poszukuje słuchawek, dzięki którym będzie mógł w stanie się skupić i odciąć od głośnego otoczenia, Aventho 100 powinny spełnić jego oczekiwania.
Dostępny jest też tryb transparentności, ale działa on przeciętnie. Oczywiście jesteśmy w stanie słyszeć dzięki niemu dźwięki z zewnątrz, ale do pełni szczęścia trzeba nieco przyciszyć muzykę. Do tego jakość dochodzących odgłosów pozostawia sporo do życzenia.
W Aventho 100 zauważalne są szumy spowodowane przez działanie ANC, ale tylko w przypadku, gdy mamy ten tryb włączony i nie odtwarzamy żadnej muzyki. Gdy ze słuchawek wydobywa się dźwięk, nie zubażają sfery muzycznej.
Beyerdynamic Aventho 100 BrązoweDobry dźwięk, ale pozostawia pewien niedosyt
Aventho 100 to pod wieloma względami dopracowana konstrukcja i trudno doszukać się tu poważnych mankamentów, całkowicie skreślających te słuchawki. Paradoksalnie jednak największe zamieszanie może wywoływać jakość dźwięku, która w przypadku tego producenta i dość wysokiego pułapu cenowego (słuchawki są wycenione na 900 zł) powinna być doskonała.
A tak niestety nie jest. Ciężko doszukać się tu poważnych mankamentów, ale… z drugiej strony nie ma też żadnych zachwytów nad jakością sfery dźwiękowej. Jest po prostu dobrze, a w niektórych kwestiach przeciętnie. Nie tak się umawialiśmy, panie Beyerdynamic.
Spotkałem się z opiniami (także wśród znajomych, którym te słuchawki na chwilę przekazywałem), iż Aventho 100 nie oferują dobrego basu. Ja jestem nieco innego zdania. Owszem, jeżeli ktoś stawia głównie na schodzące bardzo nisko częstotliwości, to tu nie doszuka się niczego specjalnego.
W moim odczuciu jednak basy są zadowalające. Nie dominują wyższych pasm, subtelnie akcentując linię dźwiękową. Potrafią momentami zachwycić swoją głębią, ale rzeczywiście mocy w nich nie ma. Są zrównoważone i na tyle uniwersalne, iż sprawdzą się zarówno w muzyce elektronicznej, jak i rockowych brzmieniach.
Nieco gorzej sprawa wygląda w przypadku średnicy, która jest mocno zanieczyszczona. Tony te wybrzmiewają jakby przez mgłę, zlewając się w akceptowalną, ale jednak papkę. Wyższe częstotliwości wypadają nieco lepiej. Nie dominują i nie wbijają gwoździ w głowę choćby przy wysokim poziomie głośności.
W ogólnym wydźwięku brakuje mi jednak tego czegoś. Pazura, który wywołałby ciarki na plecach i sprawiał, iż w dobrze znanych utworach odkrywamy coś nowego. Zabrakło tu przede wszystkim czystości i odpowiedniej separacji dźwięków. Scena jest zadowalająca, ale niezbyt szeroka.
Powiedzmy to sobie wprost – nie narzekałbym na te błędy, gdyby słuchawki kosztowały w okolicach 500 złotych. Dźwięk jest całkiem niezły, ale nie na tyle, by utrzymać na swoim barkach wysoką cenę i logo renomowanego producenta.
Dopracowana aplikacja
Podoba mi się aplikacja Beyerdynamic. Zmienia swoją zawartość w zależności od urządzenia, które aktualnie mamy podłączone. W przeciwieństwie do Verio 200, otrzymujemy tu znacznie więcej opcji.
Korektor dźwiękowy to absolutny must-have. Producent umieścił w nim kilka własnych presetów, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby dostosować barwę dźwięku samemu. Co ciekawe, nie odczuwałem takiej potrzeby i przygotowane zestawy w zupełności mi wystarczyły.
Użytkownik może też zmieniać moc działania ANC, dostosowywać akcje przycisku fizycznego, aktywować asystenta głosowego, włączyć tryb niskiego opóźnienia dźwięku względem obrazu, a choćby wyłączyć migającą co kilka sekund diodę LED. Jest też funkcja sidetone, która ułatwia słyszenie własnego głosu podczas rozmów telefonicznych.
Można również dostosować powiadomienia głosowe, które są odtwarzane w słuchawkach. Mogą one informować o poziomie naładowania baterii, trybie ANC, a choćby aktualnie wybranym kodeku (choć samemu w aplikacji go nie zmienimy).
Szkoda jednak, iż zarówno powiadomienia, jak i sama aplikacja dostępna jest tylko w języku angielskim. Pokazuje to, iż niemiecki producent nie do końca liczy się z polskim rynkiem. Tym bardziej iż do tłumaczenia za wiele by nie było.
Uczta udana, ale niesmak pozostał
Beyerdynamic Aventho 100 to pod wieloma względami bardzo udane słuchawki. Oferują przemyślany i interesujący design, choć przy dłuższym użytkowaniu potrafią być niewygodne. Niewielkie rozmiary sprawiają natomiast, iż idealnie nadają się do podróży.
Do tego dochodzi rewelacyjny czas pracy na baterii, bardzo dobre opcje łączności i obsługa bezstratnych kodeków (których sami wybrać jednak nie możemy). Bardzo dobrze funkcjonuje też ANC, skutecznie odcinając nas od otoczenia.
Niestety warstwa dźwiękowa trochę nie dowiozła. Po tych słuchawkach spodziewałem się czegoś więcej. Aventho 100 oferują niezłą jakość dźwięku, ale zabrakło efektu wow, którego po nausznych słuchawkach za 900 złotych można się jednak spodziewać.
Mocne strony:
- bardzo dobry czas pracy na baterii
- świetny design
- przemyślana aplikacja
- skuteczny tryb ANC
- niezawodne tryby łączności
- możliwość słuchania przewodowo na dwa sposoby
- niezłe basy
- kompaktowe, nadają się do podróży
Słabe strony:
- w sferze dźwiękowej brakuje czystości i pazura
- uwierają w głowę przy dłuższym użytkowaniu

1 miesiąc temu