Robot sprzątający, robot myjący, robot mopujący – doskonale wiem, z czym kojarzy się to większości osób. Z robotem, który niemrawo ciągnie za sobą kawałek szmatki i niespecjalnie jest w stanie cokolwiek umyć. Otóż nie tym razem.
Żeby nie być gołosłownym i dotrzymać obietnicy z tytułu – tym razem test nie zacznie się od specyfikacji i opisu całego produktu. Ba, nie zacznie się choćby od napisania, o który konkretnie produkt chodzi, bo po co przedstawiać sprzęt, który nie wiadomo, czy dobrze myje.
Zacznijmy więc tym razem od zdjęć przed sprzątaniem i po sprzątaniu. Przy czym uprzedzam osoby o słabszych nerwach i nienawiści do bałaganu – lepiej nie patrzcie. Albo patrzcie tylko na drugą porcję zdjęć.
Etap startowy – tak było
Bez dwóch zdań – paskudnie i brudno. Mój („nasz”) wybór kafli do przedpokoju, tj. jasnych, drewnopodobnych i teksturowanych, okazał się kompletną porażką. Utrzymanie tego w czystości wymagało regularnych, długotrwałych sprzątań, a i tak po dwóch dniach nie było widać, iż cokolwiek było robione. Zdecydowanie w tym sezonie nie pomagały temu spore opady deszczu, pies i fakt, że… nie dorobiłem się jeszcze utwardzonej ścieżki do domu, więc kawał trasy trzeba przejść po błocie.
Wygląda to więc przeważnie tak:
Trudno z tym żyć, ale niespecjalnie był wybór. Nikt nie chciał sprzątać, wiedząc, iż wystarczy chwila i efekt czyszczenia zupełnie się zatraci. Kiedy więc dotarł do mnie na testy robot mopujący, uznałem, iż nie dam mu taryfy ulgowej polegającej na sprzątaniu piętra czy salonu, gdzie już nikt w ubłoconych butach nie chodzi, tylko puszczę go właśnie na ten nieprzyjazny teren.
Nie miałem wielkich nadziei. Jak się okazało – kompletnie niesłusznie.
Etap końcowy – tak jest
Oba zdjęcia (w sumie to drugie to kadr z filmu) wykonane są w tym samym miejscu i nie były w żaden sposób obrabiane.
I tak, wiem, co niektórzy chcą w tym momencie powiedzieć albo napisać w komentarzach:
„Barycki, weź, pewnie sam sobie umyłeś, żeby dobrze wyglądało”
Nie, wręcz potraktowałbym taką sugestię jako obelgę i to nie tylko dlatego, iż miałbym zakłamywać prawdę, ale głównie dlatego, iż niespecjalnie mam ochotę na mycie tej podłogi. Myłem ją kilka razy w życiu, w tym na kolanach i z turboszczotką, ale w pewnym momencie obiecałem sobie, iż nie zrobię tego nigdy więcej. I z dumą przyznaję, iż słowa dotrzymałem.
Jedyną ręczną robotą, którą wykonałem i mogę się do niej przyznać, jest przetarcie tej fugi przy samej ścianie w lewej górnej części zdjęcia. Bo cudów nie ma – aż takich rzeczy ten robot nie robi. Ach, poświęciłem na to jakieś 12 sekund, czyli dokładnie tyle, ile akurat miałem na sprzątanie. Na cały tydzień.
Przyznaję też, iż robot nie wyczyścił fug pomiędzy kaflami, ale na to nie liczyłem – przywrócenie ich do pierwotnego, jasnego koloru, wymagałoby albo ultra mocnej chemii, albo wyprucia jej i położenia od nowa. Chodziło mi głównie o same kafle i ten efekt został uzyskany.
Jaki robot to zrobił?
Kärcher RCF 3, czyli robot mopujący marki, której sprzęty od lat goszczą w moim domu.
Szybka uwaga – tak, Kärcher RCF 3 na pierwszy rzut oka wygląda jak większość robotów odkurzających, ale nie należy go mylić z samojezdnym odkurzaczem czy odkurzaczem z funkcją mopowania podłogi. W przypadku marki Kärcher roboty sprzątające z opcją odkurzania czy odkurzania i mopowania to seria RCV (RCV 3 i 5). RCF 3 to natomiast tylko i wyłącznie autonomiczny robot mopujący, choć… jest w stanie w pewnym stopniu wspomóc odkurzacz. Ale o tym za chwilę.
Podstawowa różnica między urządzeniami tego typu? Kärcher RCF 3 owszem, ma rolkę, ale nie jest to rolka „wciągająca” jak w odkurzaczu. Zamiast tego mamy do czynienia ze specjalną rolką z mikrofibry, która z jednej strony jest cały czas nawilżana czystą wodą (opcjonalnie – wodą z odpowiednim płynem do czyszczenia), a z drugiej strony – zanieczyszczona woda jest stale odprowadzana do osobnego zbiornika na nieczystości, razem z drobnymi okruchami, które również wpadają do tego samego pojemnika. Posiadacze psów i kotów – spokojnie, włosy i sierść również do pewnego stopnia są przechwytywane dzięki specjalnego „grzebienia”.
Zbiorniki na czystą (430 ml) i brudną wodę (115 ml) można przy tym wyjąć z robota albo razem, albo wymontować tylko ten drugi. Biorąc pod uwagę różnicę w pojemnościach – bardzo przydatne rozwiązanie. Na plus zaliczam tutaj dodatkowo dwa drobiazgi – po pierwsze, otwór do napełniania wodą jest spory i spokojnie można lać wodę z kranu, a po drugie – brudną wodę można wylać błyskawicznie i bez przesadnego brudzenia się. Natomiast fakt, iż do zlewu regularnie poza błotem wylewam też drobne kamyczki, potwierdza, iż faktycznie podłoga jest nie tylko myta, ale jeżeli trafi się coś drobnego i lekkiego – zostanie wciągnięte do środka.
Tym, co jeszcze różni RCF 3 od robotów odkurzających – przynajmniej większości – jest też jego rozmiar. Nie jest wielki, jeżeli chodzi o średnicę, ale za to jest dość wysoki – sama „baza” ma ok. 10 cm, a LiDAR dorzuca do tego jeszcze 2 cm. Kärcher RCF 3 bez problemu więc wjeżdżał pod moje łóżko, szafkę na buty i podobne, ale już pod szafkę pod telewizorem czy kuchenne fronty nie ma szans podjechać.
Sprawdziłem jednak na wszelki wypadek miejsca, gdzie robot nie mógł dotrzeć i… cóż, niespecjalnie są brudzą. Owszem, kurzą się i wymagają odkurzenia, ale raczej nikt nie wchodzi z zabłoconymi butami pod 10-cm przestrzeń pod szafkami, więc jestem to w stanie przeżyć.
Właściwie jedyna rzecz na tym etapie, która nie przypadła mi do gustu, to czarna, błyszcząca powierzchnia robota od góry. Po pierwsze – widać na niej odciski palców, a musimy go co jakiś czas obsługiwać, dotykając właśnie tej powierzchni. Po drugie – niestety w jakiś sposób udało mi się ją już porysować, mimo iż nie mam pojęcia, w jakim miejscu w moim domu mogło się to stać. Nie rzuca się to wprawdzie przesadnie w oczy, ale cały biało-matowy robot pewnie dłużej zachowałby swoją świeżość wizualną.
Na pocieszenie i bardzo dużego plusa – producent daje w zestawie dwie rolki z mikrofibry i dorzuca jeszcze narzędzie do czyszczenia. Co ciekawe, mimo tego, iż mam psa, z którego regularnie sypie się sierść, a także kota, nie musiałem przesadnie czyścić żadnego z elementów urzadzenia – i to mimo tego, iż na czas testów odłączyłem odkurzacz (bo zabrakło mi po prostu gniazdek na stacje dokujące).
Kärcher RCF 3 – jak to myje?
Od strony użytkownika cały proces jest banalny – napełnia zbiornik na czystą wodę, upewnia się, iż zbiornik na brudną wodę jest pusty i włącza robota, a dalej wszystko dzieje się samoistnie. Potem nie trzeba choćby samemu włączać urządzenia, bo całość aktywowana jest przygotowanym przez nas harmonogramem.
Na początku jednak robot musi sobie „zmapować” pomieszczenie, co przebiega błyskawicznie, aczkolwiek drobna uwaga – o ile podczas normalnej jazdy robot jest bardzo delikatny, o tyle podczas szybkiego mapowania potrafi być ciut agresywny. W skrócie: na czas przygotowywania pierwszej mapy zabrałem rower z salonu, a na czas sprzątania odstawiłem go na swoje miejsce.
Tak przygotowaną mapę możemy podzielić na pomieszczenia, a także dodać wirtualne ściany i obszary z zakazem wjazdu. Sprawdziłem – działa jak trzeba. Robot też sam rozpozna dywany i nie będzie na nie wjeżdżał, aczkolwiek najlepiej, żeby były przynajmniej średniej wysokości. Przykładowo u mnie średni dywan został idealnie rozpoznany, podobnie jak… wycieraczka w korytarzu, ale niewysoka mata pod rowerem treningowym została już umyta. W sumie dobrze dla niej, należało się jej.
Potem pozostaje nam wybranie sposobu, w jaki myta ma być podłoga w poszczególnych pomieszczeniach. Do wyboru jest liczba powtórzeń w poszczególnych cyklach, intensywność dystrybucji wody, intensywność samego czyszczenia i omijanie dywanów (lub nie).
Dzięki temu mogłem np. ustawić, żeby korytarz był w każdym cyklu myty 2x i to intensywnie, ale już łazienka nie potrzebuje aż tyle wody, bo nikt tam w butach nie chodzi. Mało tego – mapować możemy więcej niż jedno pomieszczenie/poziom, więc bez problemu mogłem też ustalić tryby mycia salonu (niestety wyraźnie wyżej podłoga niż w korytarzu) i na piętrze (i przy okazji sprawdzić czujnik spadania ze schodów – nie spada).
Sam schemat jazdy robota mopującego jest raczej standardowy, a przynajmniej tak wygląda to na mapie.
Tak naprawdę to jednak bardzo mocno uproszczony zapis sposobu sprzątania – w rzeczywistości robot nie tylko jeździ w prostych liniach, ale też kręci efektowne (i skuteczne) piruety:
Natomiast większą część procesu sprzątania fragmentu przedpokoju, połączony z naprawdę uczciwym ubłoceniem butów i wtarciem brudu w kafle, można zobaczyć poniżej. Widać przy tym, iż nie zawsze za pierwszym razem uda się usunąć cały, trudniejszy brud, natomiast rzadko (o ile w ogóle) zdarza się sytuacja, kiedy robot przejeżdża w danym miejscu tylko raz – przeważnie w jednym cyklu podłoga atakowana jest pod różnymi kątami, wiec nie spotkałem się jeszcze z przypadkiem, kiedy zanieczyszczenia nie zostałyby usunięte.
To, czego natomiast nie widać na GIF-ach, to sam sposób jazdo-mycia. Nie tylko mamy tutaj do czynienia wyłącznie z obrotami rolki, ale też cały robot delikatnie drży na boki w takcie jazdy, co pewnie dodatkowo poprawia jakość mycia.
Co ciekawe, taki sposób poruszania się nie generuje nadmiernego hałasu. Wręcz przeciwnie – RCF 3 jest najcichszym sprzętem czyszczącym w moim domu, co zresztą potwierdza fakt, iż kot w ogóle się go nie boi (przed odkurzaczami panicznie ucieka), natomiast pies potrafi się położyć na drodze RCF 3 i zupełnie się nim nie przejmować. Nie można jednak udawać, iż jest to sprzęt bezgłośny – w najniższym trybie intensywności można go uznać za cichawy i nieprzeszkadzający, natomiast na najwyższym trudno pominąć jego istnienie. Inna sprawa, iż pracowałem w bezpośredniej okolicy RCF 3 i jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało.
Ach, gdyby ktoś pytał, czy Kärcher RCF 3 radzi sobie z zaschniętymi plamami – odpowiedź brzmi: tak (oszczędzę wam zdjęć), aczkolwiek nie zawsze za pierwszym przejazdem. Biorąc jednak pod uwagę fakt, iż niektóre plamy w korytarzu miały już długie miesiące – nie mam żalu.
Przy okazji – jeżeli ktoś nie chce, nie musi regularnie korzystać z aplikacji, zamiast tego obsługując robota dwoma przyciskami na obudowie oraz posiłkując się informacjami wyświetlanymi dzięki ikonek (np. pusty zbiornik z czystą wodą albo pełny z brudną). Aplikacja Home Robots jest jednak na tyle dobra, iż nie ma powodu, żeby jej unikać, tym bardziej, iż skutecznie informuje np. właśnie o przepełnieniu zbiornika z brudną wodą.
Czy wszystko jest więc absolutnie idealnie?
Nie do końca, aczkolwiek do większości rzeczy trudno sie jakoś mocno przyczepić.
Przede wszystkim Kärcher RCF 3 nie jest całkowicie bezobsługowy. Akumulatora starcza mu wprawdzie na dwie godziny, a zbiornik na wodę pozwala w trybie oszczędnym umyć do 80 m2, ale już na przykład zbiornik na brudną wodę jest zdecydowanie skromny. W przypadku ekstremalnie intensywnego mycia (intensywność i przepływ wody na maksymalnym poziomie) konieczne było manualne opróżnianie zbiornika co ok. 20 m2. Jest to jednak problem tylko przy pierwszym myciu, bo choćby w moim regularnie zabłoconym korytarzu, po pierwszym intensywnym szorowaniu wystarczył tryb standardowy, gdzie zabawy w opróżnianie zbiornika było wyraźnie mniej.
Myć też trzeba oczywiście rolkę z mikrofibry, ale tutaj dwie dobre wieści. Po pierwsze – jej mycie jest banalnie proste, podobnie jak wyciąganie z urządzenia, a do tego można ją wrzucić do pralki i zapomnieć o manualnej robocie. Po drugie – w zestawie mamy dwie, więc nie trzeba z kolejnym myciem czekać do wysuszenia poprzedniej rolki. Ale wciąż – nie można tego ot tak zostawić.
Druga uwaga jest tą z kategorii konstrukcyjnych. Otóż, co widać na jednym z wcześniejszych zdjęć, rolka nie sięga idealnie do krawędzi urządzenia. Zostaje tam około 1-2 cm w najszerszym miejscu i do tego dochodzą jeszcze pojedyncze milimetry odległości od ściany (robot jeździ naprawdę blisko krawędzi). Efektem jest to, iż trudno liczyć na idealnie umyte krawędzie czy ostre kąty. Początkowo trochę nad tym ubolewałem, ale potem zorientowałem się, iż w takim układzie zostaje mi po prostu raz na jakiś czas umyć po prostu te 2 proc. powierzchni, pomijając robotę związaną z pozostałymi 98 proc. Uważam to za bardzo uczciwą propozycję.
Ach, z takich drobnych uwag – lepiej zabierzcie z podłogi przed myciem grube przewody. O ile z nawigacją ogólną Kärcher RCF 3 radzi sobie naprawdę świetnie, o czym niech świadczy fakt, iż zostawiam na jego pastwę swój ukochany rower, o tyle na przewody próbuje wjeżdżać i średnio to się kończy. Z racji intensywności i precyzji czyszczenia – nie jest to też najszybsze na świecie urządzenie i 10 m2 w trybie intensywnym zajmuje około 20 minut.
Kärcher RCF 3 – czy warto?
Nie jest tanio, to prawda. Kärcher RCF 3 kosztuje standardowo 2999 zł, przy czym do 24.03.2024 w sklepie producenta obowiązuje cena promocyjna, czyli 2499 zł i jeszcze za zostawienie opinii i wypełnieniu formularza (do 31.03.2024) dostaniemy 400 zł zwrotu. Czyli wyjdzie 2099 zł i od razu zrobi się przyjemniej.
Czy warto? Odpowiem tak: trochę już nie wyobrażam sobie mojego korytarza bez tego robota, choćby jeżeli przy samych bocznych fugach będę musiał wspomóc się manualnie. Próbowałem choćby zgłosić, iż zostawiłem drzwi otwarte, robot uciekł i nie mogę go niestety odesłać, ale niestety chyba przewidziano taki entuzjazm z mojej strony, bo nie dano wiary moim słowom.
A to oznacza jedno – będę musiał sobie sprawić taki sprzęt normalnie, w sklepie. I coś czuję, iż to może być mój najlepszy zakup w tym roku.