Stało się. Nareszcie doczekaliśmy się premiery kolejnych generacji składanych telefonów Motoroli. Ale co te urządzenia oferują? Czy warto po nie sięgnąć? Postaram się odpowiedzieć na te pytania w przypadku droższego z nich – Motoroli Razr 60 Ultra, którą miałam okazję przetestować. Nie przedłużając, zapraszam do lektury niniejszej recenzji.
Specyfikacja i cena
Motorola Razr 60 Ultra została wyceniona w naszym kraju na 5699 złotych (nie uwzględniając promocji na start)i jest dostępna w czterech różnych wersjach kolorystycznej. Na jej pokładzie znalazł się układ Snapdragon 8 Elite, wraz z 16 GB pamięci RAM LPDDR5X oraz 12 GB pamięci wewnętrznej w standardzie UFS 4.0. To oczywiście składany telefon typu flip, z dwoma wyświetlaczami – wewnętrznym LTPO AMOLED o przekątnej 7” i zewnętrznym LTPO AMOLED o przekątnej 4”.

Ten telefon oferuje również akumulator o pojemności 4700 mAh, ładowanie przewodowe z mocą 68 W, bezprzewodowe z mocą 30 W, a także system Android 15. Szczegółowe dane techniczne znajdziecie w poniższej tabeli.
Motorola Razr 60 Ultra – specyfikacja:
Budowa i jakość wykonania
Na tle innych telefonów typu „flip” Motorola Razr 60 Ultra niewątpliwie prezentuje się dobrze. Ma zaokrąglone krawędzie i rogi, a ponadto składa się, pozostawiając między połówkami minimalną szparę. Po rozłożeniu jest natomiast kompletnie płaska, choć wciąż z wyczuwalnym pod palcem wgłębieniem na ekranie.

W każdej z wersji kolorystycznych wygląda ciekawie, ale porządnie mogę ocenić jednak tylko tą, w której ją otrzymałam. Mowa o wersji Mountain Trail, w której zewnętrzny panel został wykonany z „drewna z certyfikatem FSC” – piszę to w cudzysłowie, ponieważ w praktyce jest to sklejka, która wygląda jak drewno, ale nie daje feelingu drewna. To oczywiście dość unikatowe rozwiązanie, ale chcę, abyście w tym temacie nie mieli żadnych złudzeń.

Tylny panel nie jest śliski i nie zbiera widocznych zabrudzeń. Ponadto taki panel się nie rozbije, a mnie nie udało się go zarysować, zwłaszcza, iż i tak używałam telefonu w etui. Oczywiście ten panel pokrywa tylko połowę zewnętrznej ściany urządzenia, bo druga połowa to obiektywy aparatów i dioda flash, otoczone rozciągniętym od krawędzi do krawędzi ekranem. O nim opowiem jednak więcej za chwilę.
Ramki to już szczotkowane aluminium, a zawias został stworzony ze stali nierdzewnej, co mnie bardzo cieszy. Rzecz jasna nie jestem w ocenić wytrzymałości tego zawiasu, ale podejrzewam, iż łatwiej byłoby uszkodzić tu wewnętrzny ekran, niż właśnie zawias. jeżeli chodzi o jakość wykonania, to nic nie budzi tu zastrzeżeń poza jednym drobiazgiem. Przy jednej z krawędzi tylnego panelu testowego egzemplarza producent pozostawił nieco zaschniętego kleju. Wolałabym na to nie trafić.


Oprócz klasycznego zestawu przycisków i maskownic, a także portu USB-C (niestety tylko USB-C 2.0) i tacki na kartę SIM Motorola Razr 60 Ultra zawiera jeszcze jeden, dodatkowy przycisk, umieszczony na lewej ramce. Jest to przycisk, który domyślnie wywołuje Moto AI. Można go wyłączyć, albo przypisać mu inną funkcję, ale tych niestety nie jest do wyboru wiele. Nie można go zamienić w przycisk do wyciszania czy włączania aplikacji aparatu, a szkoda. Aha, dodam też, iż czytnik linii papilarnych znalazł się tu w przycisku zasilania. To zrozumiałe, bo po wzięciu złożonego urządzenia w rękę, kciuk naturalnie wędruje właśnie na ten przycisk. W działaniu czytnika linii papilarnych nie doświadczyłam żadnych problemów.

W zestawie z urządzeniem otrzymałam przewód ładujący, niezbędną papierologię, pin do tacki SIM, a także dwuczęściowe etui wykonane z tworzywa sztucznego i „ekoskóry”. Jest to etui bardzo praktyczne, bo posiada metalowy uchwyt, który pozwala nosić telefon jak ręczną torebkę. Można włożyć też pod nie zaczep na smycz. W jego wykonaniu również widać jednak pewne niedoskonałości.


Wyświetlacz, a raczej wyświetlacze
Jak już wspomniałam, Motorola Razr 60 Ultra ma dwa wyświetlacze – zewnętrzny i wewnętrzny. Można docenić to, iż obydwa są ekranami AMOLED i to LTPO – takimi, które mogą pracować z odświeżaniem od 1 do 165 Hz. Przy odświeżaniu adaptacyjnym zapewniają więc balans między płynnością animacji a oszczędnością energii. Obydwa oferują też wysokie zagęszczenie pikseli, a więc wyświetlają ostry obraz.

Rzecz jasna w przypadku każdego wyświetlacza widać też najważniejsze zalety paneli AMOLED – bardzo dobrze odwzorowane kolory (można je spersonalizować), głębokie czernie i szerokie kąty widzenia. Na wyświetlaczu można ponadto włączyć AOD (Zawsze włączony ekran). O ile jednak można zdecydować, kiedy AOD ma być aktywny i jakie działania mają go wybudzać, tak jego wygląd jest ściśle powiązany z wyglądem ekrany blokady.
I jeden, i drugi wyświetlacz ma wcięcia na obiektywy aparatów, co mnie jednak nie przeszkadza. Poza tym czarne ramki otaczające ekrany w zasadzie nie istnieją. Wokół ekranu wewnętrznego ich miejsce zajmuje wypukła osłona, chroniąca złożony telefon przed dostawaniem się do wnętrza drobin pyłu, a na ekranie zewnętrznym zasłania je etui, bo ekran ten jest rozciągnięty bardzo szeroko.

A jak jest z jasnością? Obydwa wyświetlacze są czytelne w ostrym słońcu, ale nie tak bardzo, jak bym chciała. Jasność szczytowa tego wewnętrznego wynosi 4500 nitów, a tego zewnętrznego 3000 nitów, ale nie są to wartości, które są w stanie osiągnąć na raz całe ekrany. Trzeba też zauważyć, iż folia pokrywająca ekran wewnętrzny jest magnesem na odciski palców, tworzące refleksy obniżające czytelność. Jak oprogramowanie ostrzega już na etapie konfiguracji telefonu, nie jest to folia, którą można zdjąć. No cóż – coś za coś – gdyby nie ona wewnętrzny wyświetlacz można by zarysować paznokciem. Taki urok składanych ekranów.

Motorola Razr 60 Ultra wspiera standard i HDR10+, i Dolby Vision i pozwala na odtwarzanie treści HDR. Natomiast o ile HDR działa na YouTube czy Prime Video, tak na Netflixie już nie, ale o to już obwiniajcie samego Netflixa.
Audio nie rozczarowuje
Głośniki Motoroli Razr 60 Ultra grają naprawdę dobrze, jak na głośniki w telefonie rzecz jasna. Basu jest tu zaskakująco dużo, wokale brzmią czysto, a tony wysokie nie są zniekształcone, także przy wysokim poziomie głośności – a te głośniki grają głośno. Są to oczywiście głośniki stereo w hybrydowym układzie, bo jeden z nich służy też do prowadzenia rozmów, ale mimo to nie zauważyłam, by grał on wyraźnie ciszej od drugiego.

Oprogramowanie i łączność
Motorola Razr 60 Ultra bazuje na Androidzie 15 z pewnymi drobnymi modyfikacjami. Mamy tu przede wszystkim charakterystyczną dla Motoroli czcionkę i pewne dodatkowe funkcje. Należą do nich oczywiście gesty Moto, których jestem miłośniczką. W kwestii opcji personalizacji Razr 60 Ultra nie bije żadnego rekordu, ale pozwala zmienić sporo, bo nie tylko tapetę i motyw, ale też wspomnianą czcionkę, kształt ikon, kolory systemu, układ ekranu głównego czy zawartość ekranu zewnętrznego.



Preinstalowanych aplikacji na tym modelu nie jest przesadnie dużo. Ograniczają się one do aplikacji Google, Motoroli i tylko kilku dodatkowych programów, bez zbędnych gier. Niestety zauważyłam, iż aplikacji Motoroli nie można odinstalować, natomiast na szczęście na start ukryto je w folderze, który nie rzuca się zbytnio w oczy.



Najważniejsze jest to, iż system sam w sobie działa płynnie, bez przycięć. Aplikacje uruchamiają się na nim błyskawicznie. Co więcej, na jego zewnętrznym ekranie można nie tylko odczytywać powiadomienia, korzystać z podglądu aparatu i sprawdzać pogodę, ale też normalnie korzystać z aplikacji, bez instalowania jakichkolwiek dodatkowych rozwiązań (Samsung – ucz się!). Za jego pośrednictwem odpiszesz na wiadomość (czy chodzi o SMS, e-mail czy wiadomość na Messengerze), włączysz nawigację w Mapach Google, a choćby zagrasz w grę. Aha, jeżeli otworzysz jakąś aplikację na zewnętrznym ekranie, a następnie rozłożysz telefon, od razu wyświetli się ona automatycznie na wewnętrznym ekranie.


Poświęćmy jeszcze chwilę AI, bo i jej na pokładzie Motoroli Razr 60 Ultra nie zabrakło. Pozwala ona korzystać z asystenta Gemini i funkcji Circle to Search, a w Zdjęciach Google (to domyślna galeria zdjęć na tym urządzeniu) mamy do dyspozycji Magiczny Edytor z Magiczną gumką i możliwością stylizowania obrazów. Motorola oferuje ponadto zestaw funkcji moto AI, ale aby z niego korzystać, musimy zalogować się na konto moto (można to zrobić przez konto Google).



Moto AI ma w zandarzu szereg możliwości. Pozwala nie tylko tworzyć obrazy i naklejki na podstawie opisów tekstowych (choć prompty nie zawsze interpretuje w zadowalający sposób), zamieniać szkice w obrazy, generować stylizowane tapety, ale też tworzyć playlisty dostosowane do nastroju oraz nagrywać, transkrybować i podsumowywać spotkania i rozmowy. Ponadto moto AI może tworzyć podsumowania nieodczytanych powiadomień i odpowiadać na nasze pytania, zarówno tekstowe i głosowe. W ustawieniach jest też opcja włączenia funkcji Spójrz i powiedz – dzięki niej można spojrzeć na ekran zewnętrzny gdy telefon zostawiliśmy w trybie stojaka lub namiotu, by rozpocząć z moto AI rozmowę głosową – przydało mi się to podczas gotowania, gdy miałam brudne ręce.






Moto AI wprawdzie obsługuje język polski, ale model głosowy mówi tylko po angielsku i po angielsku odczytuje choćby to, co AI napisała po polsku. Poza tym zapytania przetwarza dość długo – dłużej niż Gemini. Pewnie niektórych z Was zadowoli jednak to, iż część jego funkcji do pewnego stopnia działa w oparciu o lokalny model dużego tekstu, pobrany na urządzenie.
A wsparcie? Motorola obiecuje 3 lata aktualizacji systemu i 4 lata aktualizacji zabezpieczeń. Na tle tego, co oferują w tej chwili tacy producenci flagowców jak Samsung czy Google, mowa o okresie co najwyżej przeciętnym.
Snapdragon 8 Elite to król wydajności, ale nie w Motoroli Razr 60 Ultra
O wydajność Motoroli Razr 60 Ultra przesadnie martwić się nie trzeba, bo mamy tu nie tylko Snapdragon 8 Elite, czyli jeden z najwydajniejszych w tej chwili układów na rynku, ale też 16 GB pamięci RAM LPDDR5X i i pamięć wewnętrzną w standardzie UFS 4.0. Wspomniałam już, iż z płynnością działania telefonu nie miałam problemów.
W benchmarku AnTuTu 10 powyższy zestaw uzyskał 2 124 681 punktów, a w Geekbenchu 6 wykręcił wynik 2872 punkty w przypadku pojedynczego rdzenia CPU, 8730 punktów w przypadku wielu rdzeni CPU i 18789 punktów w przypadku GPU. Stress test (3DMark Wild Life Extreme Stress Test) uruchomiłam wielokrotnie, ale niestety Razr 60 Ultra nie zdołała go ukończyć. Bardzo gwałtownie się przegrzewała, co każdorazowo prowadziło do przerwania testu. Wszystko to wskazuje na to, iż nie jest odpowiednio chłodzona, by w pełni wykorzystać potencjał układu Snapdragon 8 Elite.



Do grania w dzisiejsze wymagające gry Motorola Razr 60 Ultra jak najbardziej się jednak nadaje. W Genshin Impact można tu liczyć na płynną rozgrywkę przy maksymalnych ustawieniach graficznych, choćby po kilkudziesięciu minutach zabawy.
Bateria jest większa
Motorola Razr 60 Ultra posiada na szczęście większą baterię niż poprzednik, bo taką o pojemności 4700 mAh. Ponadto telefon obsługuje szybsze ładowanie – przewodowe z mocą 68 W i bezprzewodowe z mocą 30 W, a to bardzo dobre wieści.
Czas pracy na baterii nie jest tu wybitny bo w teście wideo (odtwarzanie filmu z YouTube, w rozdzielczości 2160p, z włączonymi danymi pakietowymi i Wi-Fi, w zacienionym pomieszczeniu) telefon wytrwał 13 godzin i 39 minut. Może on jednak wytrwać dzień dość intensywnego użytkowania, obejmującego nagrywanie wideo i robienie zdjęć.

Aby naładować Motorolę Razr 60 Ultra od 0 do 100 procent ładowarką o mocy 68 W, potrzeba 45 minut. To dobry wynik.
Zdjęcia i wideo? Motorola Razr 60 Ultra zaskakuje
W tym roku Motorola pokusiła się o zmiany także w zapleczu fotograficznym nowego składaka. Na zewnątrz Razr 50 Ultra dalej ma dwa aparaty o rozdzielczości 50 MP, natomiast ten główny bazuje na większym sensorze, a ten drugi już nie dysponuje teleobiektywem, ale obiektywem ultraszerokokątnym z możliwością robienia zdjęć makro. Nie wiem jak Wy, ale ja za teleobiektywem będę tęsknić, bo w telefonach używam go znacznie częściej niż obiektywów ultraszerokokątnych. Dobrze jednak, iż jednostka główna zachowała optyczną stabilizację obrazu.

Aparat wewnętrzny, czyli przedni, to teraz również sensor o rozdzielczości 50 MP, a nie 32 MP. przez cały czas nie ma on jednak autofokusa. No dobrze, ale jak te wszystkie aparaty sprawdzają się w praktyce?
Aparat tylny (zewnętrzny)
Za dnia jednostka główna tylnego aparatu robi naprawdę ładne zdjęcia. Ich kolory są żywe (ale nie nienaturalne), kontrast wysoki, a detali im nie brakuje. Obrazy wykonane przy zoomie cyfrowym x2 również wyglądają świetnie, a więc być może brak teleobiektywu z zoomem optycznym x2 nie jest aż tak dużą stratą. Chciałoby się natomiast teleobiektywu z zoomem x3. Super, iż tym aparatem można wykonywać selfie.









































Aparat ultraszerokokątny to kolejna udana jednostka, a przynajmniej pod pewnymi względami. Zabrakło mi tu OIS, który utrudniłby „poruszanie” zdjęć. Ten aparat nieźle sprawdza się w wykonywaniu zdjęć makro, ale gdy fotografowany obiekt się porusza, trudno zachować na nim ostrość.
Motorolą Razr Ultra robiłam zdjęcia w naprawdę przeróżnych warunkach i choćby w przypadku tych fotografii, które uchwyciłam po zmroku, trudno na coś narzekać. To powiedziawszy, tutaj zoom cyfrowy 2x i aparat ultraszerokokątny wypadają gorzej, ale tylko nieco gorzej.




























Aparat przedni (a w zasadzie wewnętrzny)
Jako iż tym telefonem selfie można wykonywać aparatem głównym, to rzadko czułam potrzebę sięgania po aparat wewnętrzny. Niemniej wykonałam nim kilka zdjęć, a oto one:


Możliwości wideo
Motorola Razr 60 Ultra każdym z aparatów pozwala nagrywać w rozdzielczości 4K przy 60 klatkach na sekundę. Jednostką aparatu głównego można też jednak nagrywać w 8K przy 30 klatkach na sekundę. Ogromną zaletą jest tu możliwość nagrywania selfie wideo z aparatem głównym z podglądem – dzięki zewnętrznemu wyświetlaczowi. To przydatna funkcja dla twórców treści do social mediów.
Dodam, iż Motorola Razr 60 Ultra pozwala nagrywać w „trybie kamery”, w poziomie i po zgięciu telefonu do 90 stopni. Wówczas na połowie ekranu widzimy podgląd wideo, a druga połowa służy do dotykowej kontroli aparatu – wystarczy jej dotknąć, by włączyć lub zatrzymać nagrywanie albo przesunąć palcem w górę lub w dół, by zmienić poziom zbliżenia. Co ciekawe, gdy nagrywamy w tym trybie, aparat wykrywa rejestrowaną osobę i włącza zewnętrzny ekran, by ta osoba także mogła widzieć kadr.
Podsumowanie. Kto powinien sięgnąć po Motorolę Razr 60 Ultra?
Motorola Razr 60 Ultra to bez wątpienia jeden z lepszych (jeśli nie najlepszy) składanych telefonów typu flip na rynku. Nie dość, iż wykorzystuje bowiem dwa bardzo dobre wyświetlacze LTPO AMOLED z odświeżaniem 165 Hz, wydajny układ Snapdragon 8 Elite i użyteczny zestaw aparatów, to charakteryzuje się niebanalnym designem. Do tego dochodzi dobrze zoptymalizowany system Android 15, kompletne zaplecze komunikacyjne oraz fakt, iż jego zewnętrzny ekran jest bardzo praktyczny i realnie rozszerza funkcjonalność urządzenia. Całość działa płynnie, a poza tym jest odporna na działanie wody i do pewnego stopnia na pył.

Oczywiście ten telefon nie jest pozbawiony wad. Mimo bardzo wydajnych podzespołów nie radzi sobie najlepiej z odprowadzaniem ciepła – co pokazały testy obciążeniowe. Do tego producent oferuje dość przeciętne wsparcie aktualizacjami jak na ten segment. Jasność ekran w pełnym słońcu mogłaby być wyższa w praktyce, a jakość wykonania nieco wyższa (choć wszelkie mankamenty w tej ostatniej kwestii mogły być domeną egzemplarza testowego).
Mimo powyższych niedociągnięć Motorola Razr 60 Ultra mocno przypadła mi do gustu. Uważam ją za świetny telefon zwłaszcza dla tych osób, które tworzą treści z myślą o social mediach.
Mocne strony:
- Nietuzinkowy, schludny design
- Dwa wyświetlacze AMOLED LTPO 165 Hz
- Wysoka wydajność i duża ilość pamięci
- Przyjemne oprogramowanie
- Praktyczny ekran zewnętrzny z w zasadzie pełną obsługą aplikacji
- Możliwość nagrywania selfie wideo i robienia zdjęć selfie aparatem głównym z podglądem
- Szybkie ładowanie
- Przyzwoity czas pracy na baterii
- Dobre głośniki stereo
- Ochrona IP48
Słabe strony:
- Throttling i spadek wydajności przy większym obciażeniu
- Jasność ekranu wewnętrznego (HBM) mogłaby być wyższa
- Folia na wewnętrznym ekranie to magnes na zabrudzenia
- USB-C 2.0