
Polacy byli wręcz uzależnieni od jednorazowych foliowych torebek, a opłata sprawiła, iż zmienili swoje nastawienie.
Czasami trudno uciec od wrażenia, iż naprawdę wszystko już było i kolejne lata to już tylko odgrywanie dobrze znanych scen na nowo. Ma to swoje plusy, bo choć awantura o system kaucyjny momentami dziwi czy irytuje, to historia uczy, iż lada moment sprawa rozejdzie się po kościach, żadnego końca świata nie będzie, a my dostosujemy się do nowej rzeczywistości i na zmianach, wbrew straszącym, skorzystamy.
Powtórka z ekologicznej rozrywki
Jeszcze w 2017 r. ówczesny prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę wprowadzającą opłaty za jednorazowe torby foliowe. Zadecydowano, iż po 1 stycznia 2018 r. torby z lekkiego tworzywa sztucznego o objętości do 50 mikrometrów – a więc te najczęściej stosowane – będą kosztować 20 gr.
Wspomnienie słusznie wydaje się brzmieć znajomo. Wtedy też chodziło o środowisko i też pojawiły się głosy, iż to kolejny podatek. Ministerstwo odpowiedzialne za środowisko ripostowało, iż opłaty bardzo łatwo uniknąć, bo wystarczy wziąć ze sobą wielorazową torbę. A jak ktoś zapomni, to niech zapłaci, bo siatka szkodzi środowisku i klimatowi.
Czyli dokładnie tak, jak teraz – kaucje można odzyskać, a jak komuś nie chce się nosić, to musi ponieść koszt.
Analogii pozostało więcej. Pieniądze z opłat miały trafić do budżetu państwa. W ten sposób chciano sfinansować walkę ze smogiem, co zresztą budziło emocje i wątpliwości – niektórzy eksperci twierdzili, iż lepiej przekazać środki samorządom na gospodarowanie opadami.
Ciekawe jest jednak to, jak duże sieci zareagowały na opłatę
Owszem, pobierały ją, ale sprzedawały klientom grubsze folie, które nie podlegały opłacie recyklingowej. Pojawiały się głosy, iż i tak cel zostanie osiągnięty, bo solidniejsze siatki można wykorzystać wielokrotnie, więc najważniejsze jest to, iż torebka nie będzie jednorazowa. Inni oburzali się jednak, iż nie o to w opłacie chodzi – mamy zatroszczyć się o środowisko, a nie kombinować, jak uniknąć płacenia.
Szok: lata mijają, a tak naprawdę kilka się zmienia.
Rząd rok później zdecydował, iż opłatą objęte będą po prostu wszystkie torby foliowe powyżej 15 mikrometrów. jeżeli historia rzeczywiście lubi się powtarzać, to być może niebawem również doczekamy się reakcji w sprawie innych opakowań, np. małych szklanych jednorazowych butelek. Albo kartonów. Przez to omijanie i kreatywne podchodzenie do przepisów przestanie się opłacać.
Opłata recyklingowa odniosła sukces
Kiedy prezydent podpisywał ustawę, zwracano uwagę, iż Polacy średnio zużywają 250-300 toreb foliowych rocznie. I tak było lepiej niż przed laty – w 2010 r. na głowę przypadało 490 foliówek. Ale już na Niemca 70, a na Fina czy Duńczyka raptem 4.
Jak jest teraz? Z okazji Międzynarodowego Dnia bez Toreb Foliowych, przypadającego na 3 lipca, resort klimatu i środowiska przypomniał, iż każdy Polak zużywa średnio… 23 torby foliowe rocznie. I to jeden z najlepszych wyników w Unii Europejskiej. Mamy więc być z czego dumni.
Co zastąpiło jednorazowe folie, za które trzeba było płacić? Te wielorazowe. Z badania SW Research opublikowanego w 2024 r. wynikało, iż 43 proc. Polaków zawsze ma przy sobie wielorazową torbę na zakupy, a tylko 5 proc. nie używa takiej torby w ogóle. Jedynie 3,1 proc. Polaków nie zamierza korzystać z toreb wielorazowych.
Jeszcze w 2019 r. reklamówki wielokrotnego użytku znajdowały się na 14,3 proc. paragonów, jak wynikało z danych zebranych przez twórców aplikacji PanParagon, a w 2023 r. już tylko na niecałych 8 proc. wydruków. Same folie wprawdzie zdrożały – przez kilka lat trzykrotnie – ale udało się wyrobić nowy nawyk.
– W efekcie konsumenci stali się bardziej świadomi ekologicznie i zaczęli ograniczać kupno plastikowych toreb zakupowych – komentowała Antonina Grzelak z aplikacji PanParagon.
Dlaczego teraz miałoby być inaczej?
Jasne, można powiedzieć, iż zabranie wielorazowej torby to nieco mniejsze poświęcenie niż składowanie pustych butelek i noszenie ich do automatu czy sklepu. Ale kilka lat temu choćby to odbierane było jako zamach na wolność i też pojawiały się głosy, iż wprowadzana jest nowa, uciążliwa opłata. Efekt? Wystarczy rozejrzeć się podczas zakupów – wielu klientów ma ze sobą wielorazowe torby, niektórzy choćby w trakcie spacerów po sklepie nie ciągnie ze sobą koszyka, tylko od razu wkłada produkty do własnej torby, a potem wyjmuje je przy kasie. Zrywki często nie są już potrzebne przy owocach i warzywach, bo klienci mają własne opakowania.
Zmienił się nawyk i podejście Polaków. A właśnie to jest celem systemu kaucyjnego – aby inaczej podchodzić do tematu segregacji odpadów i zwracania uwagi na to, żeby surowiec mógł wrócić do producenta, który następnie przerobi plastik na nową butlę.
A o ile ktoś nie będzie chciał płacić kaucji i wybierze alternatywy? Też dobrze, bo to sposób na walkę z nadmiarem plastiku. Z foliówkami się udało i liczby są naprawdę zawrotne. W przypadku zbiórki butelek PET w wielu państwach było zresztą podobnie, a dziś mogą chwalić się zwrotem na poziomie 90 proc. My do takiego pułapu aspirujemy, startując z ok. 45 proc. wynikiem.
Niemożliwe? Gdyby w 2017 r. ktoś powiedział, iż za osiem lat przeciętny Polak zejdzie z prawie 300 foliówek rocznie do 23, pewnie wielu pukałoby się po głowie. Tymczasem dokładnie tak się stało.
Dlatego warto dać szansę systemowi kaucyjnemu, bo zmiana nastawienia jest możliwa.