Świat technologii sportowych właśnie obserwuje poważny konflikt między dwoma gigantami, którzy od lat dbają o to, by zarówno zawodowcy, jak i amatorzy mogli monitorować swoją aktywność i czerpać z niej jak najwięcej przyjemności.
Strava – najpopularniejsza aplikacja fitness na świecie – pozwała Garmina, jednego z czołowych producentów zegarków i liczników sportowych. Spór dotyczy dwóch funkcji, które dla milionów biegaczy i kolarzy stały się czymś oczywistym: segmentów oraz map ciepła. Strava twierdzi, iż Garmin naruszył jej patenty i złamał warunki wieloletniej współpracy. Garmin na razie milczy, ale stawką są nie tylko pieniądze, ale także przyszłość całego rynku sport-tech.
O co poszło? Segmenty i mapy ciepła pod lupą
Sednem konfliktu są segmenty – wirtualne odcinki tras, na których użytkownicy mogą rywalizować o najlepszy czas – oraz mapy ciepła, czyli wizualizacje najczęściej wybieranych tras przez społeczność. To właśnie te funkcje sprawiły, iż Strava stała się czymś więcej niż aplikacją – stała się globalną siecią społecznościową sportowców.
Strava opatentowała segmenty w 2011 roku (patent przyznano w 2015), a mapy ciepła kilka lat później. Garmin jednak już wcześniej wprowadzał podobne rozwiązania w swoich urządzeniach i aplikacji Garmin Connect. Według Stravy, producent zegarków nie tylko korzystał z jej pomysłów, ale też złamał umowę z 2015 roku, która miała regulować zasady współpracy.
Dawni partnerzy, dziś przeciwnicy
Paradoks całej sytuacji polega na tym, iż Strava i Garmin przez lata były niemal nierozłącznym duetem. W 2015 roku podpisano umowę, dzięki której Strava Live Segments trafiły na urządzenia Garmina. Dla użytkowników oznaczało to możliwość śledzenia wyników na żywo podczas biegu czy jazdy na rowerze.
Z czasem jednak Garmin zaczął rozwijać własne funkcje – takie jak Trendline Popularity Routing czy Courses – które zdaniem Stravy były kopią jej rozwiązań. W efekcie aplikacja, która nie produkuje własnych urządzeń, poczuła się zagrożona przez partnera, który kontroluje ogromny kawałek rynku sprzętu sportowego.
Czego domaga się Strava?
Pozew złożony w sądzie federalnym w Kolorado zawiera trzy najważniejsze żądania – mocne i wyjątkowo dotkliwe dla Garmina. Chodzi o:
- natychmiastowe wstrzymanie korzystania z opatentowanych technologii,
- zakaz sprzedaży urządzeń Garmina, które implementują sporne funkcje (m.in. zegarki Forerunner, Fenix, Epix czy liczniki Edge),
- odszkodowanie finansowe za utracone przychody i nadszarpniętą reputację.
Strava argumentuje, iż samo odszkodowanie nie wystarczy – konieczne jest trwałe zablokowanie sprzedaży produktów naruszających jej prawa.
Dlaczego teraz? Czy Strava strzela sobie w stopę?
Eksperci wskazują, iż pozew może być elementem szerszej strategii Stravy. Firma od dłuższego czasu przygotowuje się do wejścia na giełdę i chce wzmocnić swoją pozycję, pokazując inwestorom, iż broni własnych innowacji. Konflikt z Garminem może być więc nie tylko walką o patenty, ale też o przyszłą wycenę spółki.
Choć sprawa toczy się w sądzie, w internecie zawrzało. Wielu użytkowników podkreśla, iż Strava istnieje głównie dzięki integracji z urządzeniami Garmina.
„Jeśli mam wybierać między Garminem a Stravą, wybiorę Garmina” – piszą sportowcy na forach i w mediach społecznościowych. Nie brakuje też głosów, iż Strava może przegrać wizerunkowo. Garmin wprowadził bowiem część funkcji jeszcze zanim Strava uzyskała patenty. To sprawia, iż batalia sądowa może być trudniejsza, niż firma zakłada.
Co dalej z rynkiem sport-tech?
Bez względu na wynik procesu, sprawa Strava kontra Garmin może stać się punktem zwrotnym dla całej branży. jeżeli sąd przyzna rację Stravie, producenci sprzętu będą musieli ostrożniej korzystać z cudzych rozwiązań. jeżeli wygra Garmin – patenty Stravy mogą zostać podważone, a sama firma straci część swojej przewagi konkurencyjnej.
Źródła: androidauthority.com / Zdjęcie: Strava