
Wyrzucając śmieci będziemy musieli poświęcać więcej uwagi – niby nic, ale dodatkowa czynność mówi o nas więcej, niż byśmy się spodziewali.
Czy można mieć swój ulubiony śmietnik? Najlepszy to taki, do którego ma się najbliżej, gdy akurat chce się coś wyrzucić – proste. Dobrze by było, gdyby pozwalał segregować odpady. Załóżmy jednak, iż chodzi o coś więcej. Lubię te najczęściej spotykane, niskie, duże, z ogromnym otworem. Można pozbyć się nieczystości rzutem przypominającym lot piłki. Nie przepadam za śmietnikami z daszkami, do których dostęp jest utrudniony. Nie sięgam w końcu po nagrodę-niespodziankę, chcę wyrzucić bez brania czegoś w zamian. Wolałbym się nie ubrudzić, a nigdy nie mam pewności, czy o coś przez przypadek nie zahaczę.
Korzystanie ze śmietników jest niby rzeczą tak prostą, iż nie poświęca się jej zbytniej uwagi. Może trochę szkoda, bo wtedy doczekalibyśmy się ciekawszych ulicznych kontenerów, lepiej przemyślanych, które nie byłyby stawiane byle gdzie, bo akurat znalazło się wolne miejsce? A iż na drodze pieszego – bywa, trudno, niech ominie.
Sprawa tylko pozornie jest nieskomplikowana. Z kontenerami na śmieci może być dużo zamieszania. W Warszawie mieszkańcy mają do dyspozycji aż 32 tys. ulicznych koszy na śmieci. Latem w stolicy dostawiono 615 okrągłych betonowych pojemników wyposażonych w pokrywy. Zabezpieczenie chroni przed rozwiewaniem śmieci przez wiatr, ale „przede wszystkim utrudnia dostęp ptakom, które potrafią je rozgrzebywać i zanieczyszczać okolicę”.

fot. ZOM Warszawa
Z kolei Krakowie już zamontowano ponad 100 specjalnych nakładek na uliczne kosze. Wyglądają nieco komicznie, trochę jak R2-D2 w miejskim kamuflażu albo projekt robota, który został porzucony. Jeszcze widoczne głowy miały odpowiadać za monitoring okolicy, plany diabli wzięli, a żeby nie marnować materiałów, postanowiono przerobić je na kontenery.

fot. Kraków
No tak, estetyka trochę leży. Tyle iż nakładki na koszach nie mają wyglądać – niestety jak wiele projektowanych rzeczy w przestrzeni publicznej – ale działać. Stawiane im cele są proste.
Pierwszy to utrudnienie dostępu do zawartości dzikim zwierzętom. Jak wyjaśniono, zmniejszony „otwór wrzutowy umożliwia wrzucenie jedynie drobnych odpadów ulicznych”. Skoro trudniej włożyć, bo mało miejsca, to niełatwo jest też wyjąć, jak podpowiada logika.
Niepozorny kontener może nam sporo powiedzieć o zmieniającej się rzeczywistości. Próba zablokowania dostępu zwierzętom jest konieczną reakcją, bo coraz więcej zwierzyny żyje w miastach. Lisy czy dziki znajdują w nich resztki pożywienia, a łatwość zdobywania pokarmu sprawia, iż tak chętnie przybywają choćby do centrum ruchliwego miasta. Ba, w niektórych gminach od lat stawiane są kontenery, wyposażone w specjalne zabezpieczenie przed niedźwiedziami. Przekazuje je m.in. organizacja WWF Polska.
Jednym z pierwszych kroków do bezpiecznej koegzystencji ludzi i niedźwiedzi jest niezachęcanie tych zwierząt do zbliżania się do ludzkich zabudowań m.in. poprzez zabezpieczenie składowisk odpadów i uczynienie ich „niedźwiedzio-odpornymi”. Dzięki temu niedźwiedzie nie przyzwyczają się do „łatwego” źródła pokarmu, a co za tym idzie obszary zamieszkałe przez ludzi nie będą dla nich atrakcyjne – wyjaśniało WWF Polska.
Modyfikacje dobrze znanych nam śmietników związane są z czymś jeszcze, a przy okazji przypominają o smutnej, wręcz brutalnej prawdzie.
W nosie mamy innych. I dlatego pojemniki trzeba zabezpieczać też przed ludźmi
Trzeba stawiać przeszkody, żeby do ulicznych koszów nie trafiały duże odpady komunalne – wyjaśnia miasto. Jak absurdalnie to brzmi!
A to przecież coraz częstszy problem, dlatego osiedlowe śmietnikowe altanki zamieniają się w małe twierdze. Są ściśle chronione i obserwowane. Wejdą tylko ci, którzy pokażą udostępniony im kod QR. Bez zeskanowania symbolu pocałuje się klamkę i zostanie z workiem w ręku.
Są pomysły, by takie udoskonalone kontenery stały się normą. Poza oczywistą zaletą w postaci zabezpieczenia się przed podrzucanymi, nieswoimi odpadami, entuzjaści wymieniają też kolejne pozytywne czynniki.
Te nowoczesne śmietniki charakteryzować się będą wyposażeniem w system ważący i czytnik kodów QR, co umożliwi rejestrację masy i rodzaju odpadów przekazanych przez gospodarstwa domowe danego budynku mieszkalnego. Automatyczne klapy zagwarantują bezdotykową obsługę pojemników. Swoją funkcjonalnością czy wysokością jest ono dostosowane do osób starszych czy niepełnosprawnych. Ponadto dostęp do indywidualnego konta z bieżącą informacją o generowanych odpadach będzie stanowił motywację lokatorów do segregacji – napisano w petycji skierowanej do Ministerstwa Klimatu i Środowiska w sprawie Systemu Indywidualnej Segregacji Odpadów.
– Niezbędnym rozwiązaniem, aby uszczelnić system gospodarowania odpadami jest zmuszenie właścicieli nieruchomości (spółdzielni czy wspólnot) do obowiązku zamknięcia wiat śmietnikowych, np. na klucz lub poprzez instalację czipów, aby ochronić mieszkańców przed podrzucaniem, nieposegregowanych odpadów komunalnych – dodawali autorzy petycji, przekonując do swojego pomysłu.
Rozwiązanie ma jedna lukę – worki i tak mogą być podrzucane. Nie znajdą się w altance, obok kontenerów, ale tuż przed bramą. Chyba iż uzbroi się je w kamery, które skierowane zostaną na każdą ze ścian. Istnieje jednak ryzyko, iż ktoś zostawi nieswoje śmieci wcześniej, byleby tylko nie trafiły do odpowiedniego pojemnika.
Z tego samego powodu w Krakowie niektórzy pieklą się na nowe ochronki dla kontenerów, sugerując, iż to marnotrawienie pieniędzy, bo rozwiązanie i tak nic nie da. „Będą rzucać obok kosza” – martwi się jedna z wielu komentujących.
Rozumiemy tę obawę. Nakładki mają jednak ograniczyć wyrzucanie dużych worków z odpadami domowymi, które często zapełniały kosze w kilka godzin – odpowiedziało miasto w komentarzu.
Rozumiem, iż włodarze chcą przeciwdziałać problemom i starać się utrudniać życie tym, którzy nie dbają o wspólną przestrzeń. Można choćby uznać, iż mieszkańcy zbytnio na tym nie ucierpią. Ot, trzeba będzie zwrócić większą uwagę przy celowaniu, a przy wyrzucaniu odpadów na osiedlu pamiętać o tym, by zabierać ze sobą telefon, który odblokuje kontener. Zresztą i tak niemal zawsze mamy go przy sobie, czego wcześniej nie dało się powiedzieć o kluczach, które odblokowywały kłódki w śmietnikowych altankach.
Niby nic wielkiego się nie stanie, ale to jednak przykre, iż potrzeba tyle działań – nakładki, elektryczne zamki, monitoring – aby ucywilizować wyrzucanie śmieci. Nie ma co zrzucać winy na pomysłowość władz miast czy niewygodne przepisy. Po prostu niektórzy ciągle chcą cwaniakować, a przez to choćby tak prosty proces jak wrzucenie odpadu do pojemnika staje się tematem, który trzeba udoskonalać i modyfikować.










![Audi odsłania karty w Formule 1. Oto R26 Concept i plan ataku na mistrzostwo [galeria]](https://imagazine.pl/wp-content/uploads/2025/11/A251817_large.jpg)



