Jeśli ktoś przespał chwilę i nagle budząc się usłyszał „Mantra Selle San Marco” – bo akurat postanowił poszukać nowego siodełka w ramach rozruszania kości po zimie – może się lekko zdziwić. Dlaczego? Bo nowe siodło, poza tym iż służy do jazdy na rowerze, z poprzednim ma bardzo mało wspólnego. Selle San Marco wraz z Mantrą dołącza do marek, które mają do zaoferowania model pod hasłem „krótko i szeroko”. A jedno z tłumaczeń słowa „mantra” to narzędzie, jak więc wypadło ono podczas naszych pierwszych jazd?
Minimalizm z charakterem
Z ludźmi z Selle San Marco spotkaliśmy się podczas imprezy Road Bike Connection 2025 w Toskanii, gdzie zanim mogliśmy siodełka sprawdzić, opowiedzieli nam o pomyśle na nowy model. Czy to, co usłyszeliśmy miało wpływ na nasze wrażenia z jazdy nie jestem przekonany, bo z siodła to mocno indywidualny temat. Cieszy jednak zmiana podejścia firmy, która – jak przystało na Włochów – do tej pory kierowała swoje produkty głównie do użytkowników o sportowym zacięciu. Czytaj – siodła były twarde jak deska i pasowały tym, którzy jeżdżą dużo! A tu niespodzianka – rozszerza swoją ofertę siodełek do jazdy gravelowej i w terenie. Na pierwszy rzut oka Mantra jest minimalistyczna. W rzeczywistości – technologicznie zaawansowana, stworzona, by dawać „maksymalne wsparcie tam, gdzie szosa się kończy.„
Kształt, który pracuje z Tobą
Nowa Mantra to „nowa filozofia jazdy w terenie” według Selle San Marco. Czyste linie i opływowy kształt to tylko wstęp do rozwiązań technicznych, które mają jedno zadanie – dać rowerzyście pełną kontrolę i precyzję pozycji w każdych warunkach. Kluczowym elementem siodełka jest jego „delta shape” – charakterystyczny, trójkątny profil, który ma ułatwiać znalezienie optymalnej pozycji, choćby podczas jazdy po trudnym, niestabilnym podłożu.
Gdy to usłyszałem, moje skojarzenie było jednoznaczne – samoloty bojowe 5. i 6. generacji, z amerykańskimi i chińskimi prototypami na czele. Wygooglajcie sobie J-36. I jak się okazało, to skojarzenie nie było nieuzasadnione. Kształt jest bardzo podobny, czy siodło jest równie… niewidzialne, jak niewykrywalny ma być samolot?
Przejdźmy jednak do detali. Mantra ma całkowicie płaski profil, co daje więcej swobody ruchu. Poszerzony, dobrze wyściełany dziób (>40 mm) ma zwiększać komfort podjazdów i poprawiać pewność prowadzenia na zjazdach, a otwarta konstrukcja korpusu odciąża okolice krocza. istotny detal – choć siodełko ma otwór, jest on uszczelniony, by nie wpuszczać błota w środek.
Ba – gdybym nie wiedział, iż ten otwór jest, mógłbym go przeoczyć! Tak naprawdę da sie go zobaczyć tylko z dołu, po odwrócenia siodełka, gdy widoczne jest przerwa w skorupie.
Trzy warianty – jedna idea
Mantra dostępna jest w rozmiarze idmatch L2 i trzech wersjach szyn: ultralekkiej Carbon FX, wytrzymałej Xsilite oraz sprawdzonej Manganese.
Mantra Carbon FX
- Wymiary: 154 x 244 mm
- Szyny: Carbon FX (wykonane z jednolitego karbonu)
- Waga: 187 g
- Cena: 779 zł
Mantra Xsilite
- Wymiary: 154 x 244 mm
- Szyny: Xsilite (Xsilite to lekki, a zarazem bardzo wytrzymały materiał złożony głównie z krzemu (silicon), tytanu i węgla.
- Waga: 212 g
- Cena: 629 zł
Mantra Manganese
- Wymiary: 154 x 244 mm
- Szyny: Manganese (to stop stali z domieszką manganu, który zwiększa wytrzymałość, twardość i odporność na uderzenia)
- Waga: 229 g
- Cena: 499 zl
Dwa rowery te same trasy testowe
Dwa różne rowery, dwoje użytkowników, ale jedna góra na którą się wspinaliśmy – toskańskie Monte Arsenti. No i jedno (prawie) siodełko, bo mieliśmy zamontowane w sprzęcie, na którym jeździliśmy, dwa warianty Mantry. Justyna na szczyt pojechała w stylu klasycznym na crosscountrowym Lee Couganie, do którego przykręcono siodło na karbonowych prętach.
Ja wskoczyłem na elektryka i wersję na prętach Xsilite, by zdobyć podjazdówkę zwaną „francuskim skrótem”. Model roweru był przy tym mniej istotny, ważniejszy był fakt, iż nieoficjalny uphill był naprawdę stromy, a tym samym wymuszał szukanie pozycji na czubku siodła. I nie, nie musiałem przy tym po drodze rozbijać obozów przed atakiem szczytowym – 250 metrów w pionie minęło błyskawicznie.
Spotkaliśmy się na czubku góry, by wybrać wspólną trasę w dół, ale najpierw zaliczyliśmy jeszcze partie szczytową góry, z najtrudniejszymi fragmentami ścieżek po czystej skale. Tu była okazja, by sprawdzić, jak siodła sprawdzają się opuszczone, służąc do kontroli roweru tylko przez dotknięcie udami. I czy w tym nie przeszkadzają. Bo ile jest warte siodło, za które nie da się zejść, gdy jest to konieczne?
Pierwsze wrażenia
Mantra to nie przypadkowa nazwa – choć to przede wszystkim tradycja marki, sugerująca zastosowanie w MTB. Za to Delta shape to nie tylko chwytliwy termin – faktycznie ułatwia zajęcie adekwatnej pozycji, szczególnie na stromych podjazdach. Płaski profil to więcej miejsca na ruch, a szeroki dziób zaskakuje wygodą. jeżeli wiesz, co robisz poza asfaltem – Mantra nie będzie przeszkadzać. A jeżeli jeszcze nie wiesz – pomoże się odnaleźć.
Ale, jak to zwykle bywa, nie wszystko złoto co się świeci. Koledzy z Selle San Marco przestrzegali od razu, ze według nich karbonowe pręty nie będą optymalne do tego modelu, jeżeli oczekujemy „pracy” siodła, by dodatkowo pochłaniało drgania, stal będzie wyborem lepszym. Karbon zastosowano tylko po to, by fetyszyści niskiej masy nie mieli powodów do narzekań. A długi podjazd o własnych siłach w wykonaniu Justyny tylko potwierdził, iż nie jest to siodło do XC, bo szeroki czub owszem, ułatwia przesunięcie do przodu, ale na sportowym rowerze aż tak duże siodło nie jest potrzebne. Przy okazji także duża powierzchnia przylegania, bez wyraźnego otworu sprawia, iż można się łatwiej spocić w „dole pleców”.
Za to ja zdecydowanie nie narzekałem na fakt, iż płaska powierzchnia siodła i szeroki czub ułatwiają przemieszczanie środka ciężkości. Na elektryku dyszałem mniej intensywnie, za to byłem w stanie dociążyć przednie koło, lądując na czubie siodła, muskając niemal kolanami kierownicę. Wtedy zaś, gdy kierunek zmienił się na odwrotny, w dół, przestałem o nim myśleć – więc po prostu nie przeszkadzało. Przy lądowaniu jest na tyle miękkie, iż dodatkowo tłumi drgania.
Jazda była na tyle obiecująca, iż Mantra trafi do testu długodystansowego do jednego z naszych rowerów. Ale świadomie będzie to full do all mountain nie XC, bo byliśmy zgodni, iż do tego nadaje się bardziej. Fakt, iż czub jest szeroki sprawia też, iż pomimo zapewnień firmy gravel nie będzie pierwszym wyborem – wskakując na szutry zwykle pokonujemy co najminiej kilkadziesiąt kilometrów i z doświadczenia wiemy, iż tego typu konstrukcje lubią powodować obtarcia. Ale, choćby z czystej ciekawości, sprawdzimy je także w takim środowisku.
Egzemplarz testowy w wersji ze stelażem Xsilite zważyliśmy już w Polsce – waga pokazała 216,8 g. Niecałe 5 gramów więcej niż podaje producent.
Siodełko Mantra jest już dostępne u polskiego dystrybutora velo.pl