
„To tak, jakby mieć pretensje o to, iż w maśle jest za dużo masła” – piszą ci, którzy nie zgadzają się z decyzją lotniska w Lesznie o zaprzestaniu lotów. Jest lotnisko, więc logiczne, iż musi być hałas.
„W związku ze skargami mieszkańców dotyczącymi hałasu emitowanego przez samolot PAC750 informujemy, iż operator będzie prowadził działalność do końca sezonu 2025” – informuje lotnisko Leszno na swoim facebookowym profilu.
Jednocześnie Lotnisko Leszno podjęło decyzję o ograniczeniu zawierania umów z operatorami dużych samolotów turbinowych, typu PAC750, przewidujących stałą, cykliczną działalność z dużą częstotliwością. Oznacza to, iż tego typu statki powietrzne mogą pojawiać się w Lesznie okazjonalnie – w związku z wydarzeniami specjalnymi, szkoleniami realizowanymi na zlecenie wojska, pokazami lotniczymi czy lotami biznesowymi – ale nie będą wykorzystywane do regularnych operacji – poinformowano.
Lotnisko podziękowało firmie za „dotychczasową bardzo dobrą współpracę oraz podejmowane próby minimalizowania skutków hałasu”. Podkreślono, iż jego poziom wynikał „z czynników niezależnych od operatora” i nie przekraczał dopuszczalnych norm.
Lotnisko Leszno dokłada wszelkich starań, aby równoważyć rozwój działalności lotniczej z komfortem życia mieszkańców okolicznych terenów – dodano w zamieszczonym komunikacie.
„Każdy weekend okupiony jest buczeniem samolotów. Hałas trwa od rana do wieczora” -pisała jedna z mieszkanek w liście do lokalnych mediów, lotniska i prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego.
Faktem jest, iż niektóre z używanych do tego celu samolotów, nie generują tak okropnego hałasu. Jednakże są i takie maszyny, które buczą cały dzień. Po wypuszczeniu skoczków, lądują i zabierają kolejną grupę. I tak w kółko. Nie mam nic przeciwko sportom, ale niech to się odbywa we wzajemnym szacunku – apelowała.
Decyzja lotniska w Lesznie nie wszystkim mieszkańcom się spodobała. Niektórym hałas nie przeszkadza
„Ludzie, to chyba normalne, iż na lotnisku są samoloty” – pisze jedna z komentujących, zwracając się do tych, którym nie odpowiadają hałasy. Inna z osób uważa, iż skoro ktoś zdecydował się na mieszkanie w pobliżu lotniska, to musi mierzyć się z konsekwencjami.
„Co mają powiedzieć ludzie mieszkający przy torach kolejowych i ekspresówce? Jak komuś las szeleści to wycinamy las?” – pyta kolejny. „Szkoda, iż ludziom nie przeszkadzają kosiarki i podkaszarki chodzące 7 dni w tygodniu od rana do wieczora. Żużel też pewnie niedługo zniknie, bo głośno” – dodaje inny mieszkaniec.
Jakimś dziwnym trafem wszystkie komentarze po jednej stronie sporu. Przecież chodziło tylko o jedną maszynę szczególnie uciążliwą. Poza tym lotnisko jest własnością Miasta i powinno działać w interesie większości jego mieszkańców, a nie tylko wąskiej grupy – zauważa jeden z uczestników dyskusji.
No cóż, to akurat przykra prawda – nie potrafimy się dogadać i widzieć drugiej strony.
Ten dotyczący hałasu toczy się nie tylko w Lesznie. Na lotnisko, na którym ćwiczą spadochroniarze, skarżą się osoby mieszkające w Bednarach, gm. Pobiedziska. „Od godziny 8 w każdą niedzielę, każde święto, samolot do godziny 21, 22 cały czas krąży nad nami” – relacjonowali. Z przeprowadzonych badań wynikało, iż normy nie są przekraczane, ale mieszkańcy zapowiadali przeprowadzenie kolejnej analizy.
Przy okazji wymiany zdań dotyczących lotniska w Lesznie padały argumenty o dużych lotniskach. Co w takim razie mają powiedzieć ci, którzy słyszą start i lądowanie znacznie większych maszyn? – pytano.
Tyle iż oni również protestują
– My stwierdzamy uciążliwość hałasu, który generują samoloty przelatujące nad Oporowem. Prowadzimy rozmowy i jest to kolejny głos w naszej trwającej od dłuższego czasu dyskusji. Jesteśmy w kontakcie z zarządem lotniska i rozmawiamy o tym, co jest możliwe, co jest realne, żeby komfort życia mieszkańców podnieść – mówi w rozmowie z wrocławską „Wyborczą” Dobrosława Binkowska, przewodnicząca zarządu osiedla Oporów.
Protestujący domagają się, aby loty cywilne nie odbywały się w nocy. Mieszkańcy zapowiadają „wystąpienie na drogę prawną” o wprowadzenie ciszy nocnej na lotnisku.
Wrocławskie lotnisko wyjaśnia, iż stara się ograniczyć hałas. realizowane są rozmowy z Polską Agencją Żeglugi Powietrznej, aby zmienić procedury startu. Dzięki temu samoloty omijałyby „newralgiczne osiedla”. Przedstawiciele lotniska zapewniają, iż spełniają nakładane normy.
Lotnisko zamierza też namawiać przewoźników do stawiania na samoloty, które są cichsze. Motywacją mają być wyższe opłaty dla tych, którzy bardziej hałasują.
– Więcej zapłacą też przewoźnicy organizujący loty w nocy. Nie mamy innych narzędzi, tylko różnicowanie opłat. Chcemy zminimalizować nasze oddziaływanie na otoczenie, pamiętając jednak, iż rozwój portu lotniczego leży w najwyższym interesie miasta i regionu – mówi w rozmowie z wrocławską „Wyborczą” Karol Przywara, prezes wrocławskiego lotniska.
Lotniska płacą za hałas
W ciągu ostatniej dekady poznańskie lotnisko wypłaciło w sumie 150 mln zł odszkodowań osobom mieszkającym blisko portu. Kwoty były rekompensatami za spadek wartości działek, ale też pozwalały finansować wygłuszanie nieruchomości. To zresztą częsta praktyka – np. lotnisko w Gdańsku zwraca koszty ponoszone przy wymianie okien.
W rozmowie z „Gazetą Wielkopolską” Marcin Wesołek, rzecznik prasowy poznańskiego lotniska Ławica, przyznaje, iż w ostatnich latach port wydaje mniej na odszkodowania, ale to wciąż znaczące sumy.
– Dodajmy, iż spadki wartości nieruchomości są domniemane – sądy uznają bowiem, iż już samo znajdowanie się nieruchomości w Obszarze Ograniczonego Użytkowania powoduje spadek ich wartości. Analiza rynku nie potwierdza tej tezy – komentuje rzecznik.
Obecnie w sądach toczy się prawie 100 spraw dotyczących spadku wartości nieruchomości oraz nakładów na wygłuszenie domów czy mieszkań. „Trudno nam powiedzieć, czy to się kiedyś skończy” – przyznaje Wesołek.
W dyskusji pod wpisem lotniska w Lesznie zaskoczył mnie fakt, iż komentujący często wskazywali inne uciążliwe źródła hałasu, dziwiąc się, iż one jednak nie przeszkadzają. Mam wrażenie, iż to jedyny moment, w którym dwie strony sporu się ze sobą spotykają i przyznają sobie rację. Zgaduję, iż pewnie dźwięk kosiarki czy zbyt głośnej muzyki dobiegającej z przejeżdżającego samochodu również przeszkadzają. To wszystko łączy się w codzienny, męczący zgiełk, aż w końcu przelewa się czara goryczy. Hałas to Hydra i nigdy nie wiadomo, za którą głowę się zabrać. Lotnisko to z jednej strony trudny przeciwnik, ale przynajmniej istnieją jakiekolwiek procedury pozwalające negocjować lub choćby domagać się odszkodowania.
Rozumiem argument, iż lotnisko było pierwsze, ale tak samo rozumiem tych, którzy chcieliby spokoju, a przelatujący nad ich głową samolot odbiera szansę na ciszę. To nie jest tak, iż tylko lotnisko hałasuje – na nadmiar dźwięków składa się tak wiele elementów, iż nie da się wskazać jednej przyczyny, bo winnych jest wielu. I dlatego to tak trudna walka. Czy kiedyś się skończy? Wydaje się, iż rację ma tutaj rzecznik poznańskiego lotniska mówiąc: „trudno powiedzieć”. Trudno też być optymistą.
Zdjęcie główne: Thor Jorgen Udvang / Shutterstock