-> Go to english version of this post / Przejdź do angielskiej wersji tego wpisu
Dnia 2 lutego 2024 roku oficjalnie zakończył się mój związek z zegarkiem Apple Watch SE (2 gen.). W momencie pisania tego wpisu sytuacja wygląda tak, iż moja nowa miłość przybyła już Inpost’em i zagościła na stałe na moim nadgarstku, a była nie zdążyła się wyprowadzić, bo choćby jeszcze nie zaczęła szukać dla siebie nowego domu. Dobra, dość tego komizmu na niskim poziomie. Konkretem jest to, iż postanowiłem wymienić w/w smartwatch’a z logiem jabłka na Casio G-Shock, a konkretnie model o oznaczeniu GBX-100NS-1ER.
Co mi przeszkadzało w Apple Watch’u
Jak teraz o tym myślę to jest tego całkiem sporo. Przede wszystkim bateria, która wytrzymywała około 2 doby. Nie jest to jakiś straszny dramat, ale jednak trzeba było pamiętać o ładowaniu we właściwym momencie. Niektórzy ładują w nocy i nie mają tego problemu, ale ja w nim śpię, bo jest moim budzikiem i dodatkowo jako skutek uboczny monitoruje też jakość mojego snu. Po drugie wytrzymałość. To wkurzało mnie chyba jeszcze bardziej niż bateria. Apple chwali się, iż stosuje jakieś kosmiczne szkło jako ochrona ekranów swoich zegarków, a w praktyce sytuacja wygląda tak, iż nie ma nic prostszego niż stworzenie ryski, która będzie Cię nieprzeciętnie irytować. Nie wiem jak jest z wytrzymałością serii Ultra, ale nie upadłem na głowę, żeby wydawać tyle pieniędzy na zegarek i to taki, który nie jest inwestycją, a jedynie produktem, który za parę lat stanie się kolejnym elektrośmieciem. Mój komentarz o wytrzymałości odnosi się zatem do standardowej serii, a choćby tej dla biedaków (a może po prostu rozsądnych?) jak ja, czyli SE. Po trzecie i ostatnie z głównych zarzutów, Apple Watch robi wszystko poza tym do czego został stworzony zegarek, czyli pokazywanie czasu. To jest częściowo powiązane z baterią, bo nic mnie ostatnimi czasy nie wkurzało tak jak czarny ekran w rozładowanym zegarku akurat w momencie, gdy nie mam przy sobie telefonu i potrzebuję sprawdzić godzinę, a zapomniałem go naładować. Zdaję sobie sprawę, iż brzmię teraz jak totalnie stary pryk, ale kiedy zapomnieliśmy o tym, iż główną funkcją zegarka jest odmierzanie czasu? Tutaj mały easter egg, zachęcam do zwrócenia uwagi jaką przewrotną grafikę tytułową przygotowałem dla tego wpisu – Apple Watch wyświetlający tylko godzinę, a G-Shock napakowany informacjami na tarczy. W tym momencie puszczam oczko
Reasumując, moje zarzuty względem Apple Watch’a to fakt, iż za mało w nim zegarka. Do tego mam wrażenie, iż wszystkie dostępne w nim funkcje były jakby nie dla mnie i kompletnie nie widziałem dla nich zastosowania, przez co po prostu ich nie używałem. To wszystko sprawiło, iż nadszedł czas na zmiany i otwarcie się na inne opcje.
Czego oczekuję od zegarka
To, iż chcę się z niego dowiedzieć, która jest godzina to już ustaliliśmy. Fajnie by było wiedzieć też jaka jest data i dzień tygodnia. Bateria, która sprawi, iż nie będę się codziennie (czy choćby co drugi dzień) martwił czy wystarczy mi energii, aby przetrwać do następnego ładowania. Do tego liczy się dla mnie wygląd i chodzi mi tutaj bardziej o wizerunek, a nie elegancję. Zegarków z serii G-Shock raczej nie można nazwać eleganckimi, a jednak jest to marka, która jest szanowana. Może do garnituru się nie nadaje (choć ja nie miałbym problemu z założeniem sportowego G-Shock’a do garnituru), ale noszenie go na pewno nie przynosi wstydu. Dołóżmy do tego rozsądną cenę i wyborną wytrzymałość, a więc raj dla wszystkich cebularza, dla którego jednorazowy wydatek na sprzęt, który posłuży mu lata, to idealna sytuacja.
Wszystkie powyższe wymagania nie wydają się ekstrawaganckie. Mam jednak do tego pewien wymóg, który niestety trochę taki jest. Mianowicie potrzebuję zegarka, który po pierwsze będzie posiadał funkcję alarmu (budzika), a po drugie ta funkcja realizowana będzie poprzez sygnały wibracyjny, a nie dźwiękowy. Wszystko rozchodzi się o to, iż wstaję codziennie pomiędzy 5:00-5:30 i nie ma potrzeby, abym budził przy tym resztę domowników, a w szczególności żonę. Szkoda, iż tego nie czyta, bo może w końcu doceniłaby jak dbam o jej komfort. Dobieranie funkcji zegarka po to, aby zapewnić komfort partnerowi to chyba najwyższe z poświęceń jakie jestem w stanie sobie wyobrazić w tym momencie. Czyn heroiczny, bez dwóch zdań!
To może zegarek mechaniczny?
Zegarki mechaniczne to obok płyt winylowych największe objawienie dekady, które przeżywa renesans popularności. A może nie przestały one być nigdy popularne? Nie jestem pewien, bo nie siedzę w tym temacie aż tak bardzo, ale jedno wiem na pewno – zegarki mechaniczne mają ogromną i bardzo lojalną rzeszę pasjonatów. Wydaje mi się, iż może to w niektórych przypadkach zakrawać choćby o coś w rodzaju kultu. Porządny zegarek mechaniczny to oznaka statusu. Prestiż i bogactwo reprezentowane przez urządzenie umieszczone na nadgarstku. Oczywiście wszystko zależy od życiowych priorytetów, ale nie można się też dziwić, iż tak jest, skoro niektóre czasomierze tego typu kosztują choćby setki tysięcy euro… Czasem jak przeglądam oferty/kolekcje zegarków to zastanawiam się czy istnieje jakaś cenowa granica, powyżej której nie da się już kupić zegarka. o ile taka istnieje to nie jestem w stanie określić ile wynosi. Jednakże nie tylko cena jest istotna. Dla prawdziwego kolekcjonera liczy się dusza zegarka, może dochodzić do tego jakiś sentyment (np. stary zegarek po dziadku), albo powiązanie z jakimś wydarzeniem, na którego cześć została wydana limitowana edycja. Sercem takiego zegarka jest miniaturowy mechanizm, który w przypadku niektórych modeli jest istnym dziełem sztuki.
Wracając do tematu, wydaje się, iż zegarek mechaniczny powinien spełnić wszystkie moje niewygórowane wymagania:
pokazuje godzinę,
większość modeli ma datownik, który co prawda nie pokazuje jaki mamy dzień tygodnia, miesiąc czy choćby rok (choć niektóre zegarki to mają również i to), ale mówi o tym jaki jest dzień miesiąca (1-31) i to w sumie mi wystarczy,
bateria nie stanowi problemu, bo w takich zegarkach jej nie ma, tj. działają one w oparciu o sprężynę i mechanizm, który nakręca się manualnie np. co dwa dni (hand winding) lub automatycznie poprzez odzysk energii podczas ruchu ręką (automatic self-winding),
mimo skomplikowanej konstrukcji i miniaturyzacji mechanizmu zegarki mechaniczne są przeważnie bardziej wytrzymałe od typowego smartwatch’a,
wygląd to kwestia gustu, więc to zostawiam bez komentarza, ale na pewno łatwiej jest o elegancki zegarek mechaniczny niż o smartwatch,
za cenę Apple Watch’a można kupić bardzo fajny zegarek mechaniczny.
A co z moim wymaganiem dotyczącym budzika wibracyjnego? Niestety w zegarkach mechanicznych nie jest to coś popularnego, aczkolwiek są zegarki, które to mają. Takie funkcje dodatkowe wykraczające poza podstawowe możliwościami zegarka, nazywa się komplikacjami (z ang. complications). To określenie idealnie pasuje do mojej sytuacji, bo przez potrzebę posiadania takiej funkcji znacznie skomplikowałem sobie proces poszukiwania odpowiedniego zegarka mechanicznego, ograniczając sobie wybór i tym samym znacznie podbijając cenę jaką musiałbym zapłacić za takie cacko. Finał był taki, iż gdy już znalazłem model zegarka posiadający alarm wibracyjny to albo mi się on nie podobał wizualnie albo był horrendalnie drogi. W tym momencie zrozumiałem, iż muszę zmienić podejście.
Zawsze chciałem mieć G-Shock’a
Jestem osobnikiem z rocznika ’92, czyli na okres mojego dzieciństwa przypadł szał na zegarki marki Casio, a konkretnie rodzinę modeli G-Shock. Taki zegarek był, obok Gameboy’a, tym o czym marzył każdy młody chłopak. Niestety był to dość trudny okres w Polsce i niewielu mogło sobie pozwolić na taki luksus. Teraz, gdy mamy lepsze czasy, jestem dorosły i sam zacząłem zarabiać, obudził się we mnie młodzieniaszek z tamtych lat. Uznałem, iż to idealny moment na spełnienie swojego marzenia z dzieciństwa. Czy to już kryzys wieku średniego? Znalazłem szalenie przydatną bazę wiedzy o nazwie Shockbase – Casio G-Shock Database. Skorzystanie z takiego narzędzia to konieczność, bo zegarków G-Shock jest na rynku mnóstwo, a modele niejednokrotnie różnią się pomiędzy sobą jedynie drobnymi niuansami. Filtrowanie bazy zacząłem od wybrania kryterium Function: Vibration (funkcja wibracji). To już mocno ograniczyło wyniki wyszukiwania. Drugim kryterium był czas pracy na baterii. Już po przeklikaniu się przez kilka pozycji i zbadaniu czego mogę się spodziewać, doszedłem do wniosku, iż szukam modelu, który pracuje na baterii CR2032 i jego katalogowy czas działania na jednej takiej pastylce to ok. 2 lata. Jestem świadomy, iż rzeczywisty wynik nie będzie aż tak spektakularny, ale choćby o ile będzie to około 1 roku pracy, a tak wynika z opinii osób, które posiadają taki zegarek, to i tak będzie to dla mnie bardziej niż zadowalające osiągnięcie. Wyniki wyszukiwania zostały w ten sposób zawężone jedynie do kilku pozycji, z których już łatwo było mi wybrać kierując się tym co mi się podoba wizualnie. Wybór padł na wcześniej wspomniany model GBX-100NS-1.
Pierwsze wrażenia
Myślę, iż napiszę oddzielny wpis, w którym rozwinę się bardziej na temat zegarka, który kupiłem, oraz porównam go do Apple Watch’a. Nie chcę tego robić przy okazji tego wpisu, bo wyszedłby zbyt długi. Na ten moment, po paru dniach używania G-Shocka’a, mogę już powiedzieć, iż jestem zadowolony z podjętej decyzji. Spełnia on moje wszystkie wymagania, a choćby trochę więcej niż potrzebuję. Do tego choć trochę uciekłem ze złotej klatki jaką jest ekosystem Apple, w którym siedzę dość głęboko. Jest to oczyszczające doznanie. BTW, do tej pory nie mogę wytłumaczyć mojej (prawie) dwuletniej córce, iż ten zegarek nie ma dotykowego ekranu. Po prostu nie mieści jej się to w głowie!
Pytania do publiki
Wiem, iż w mojej banieczce (głównie mastodonowej) jest wielu zegarkowych (pozytywnych) świrów. Sam przyznam szczerze, iż trochę zainteresowałem się tematem zegarków i jest to bardzo ciekawe. Z drugiej strony trochę boję się w niego wsiąknąć, bo wiem, iż może się to dla mnie skończyć bardzo szybkim bankructwem. Niemniej jednak jestem szalenie interesujący Waszej opinii na temat mojej przesiadki, a także tego jakie zegarki macie, jakie chcielibyście mieć lub jakie wydają Wam się ciekawe. Chętnie poczytam o tym w komentarzach tutaj lub na Mastodonie, a choćby na mailu, o ile ktoś woli napisać do mnie bardziej prywatnie poprzez formularz kontaktowy tego bloga.