
Telefony stacjonarne sprytnie ukryły się w polskich akademikach, ale nowoczesność nie przegapiła kryjówki.
Uwielbiam takie momenty, kiedy przez zupełny przypadek natykam się na relikty nie aż tak odległej przeszłości. Reklama od dawna nieistniejącej kafejki internetowej. Logo operatora, który zniknął z rynku i nikt o nim już nie pamięta. Jeszcze widoczny ślad budki telefonicznej. Niby to nic wielkiego i wartościowego, ale pokazują, jak kilka trzeba, by usługa czy nowość, którą jeszcze nie tak dawno zachwycali się wszyscy, stała się tylko ledwie widocznym napisem na ścianie. Pstryk i cię nie ma. Coraz trudniej o takie eksponaty, ale nie ma co się dziwić – lepiej się nie wychylać, bo jak cię zobaczą, to sprzątną od razu.
Uniwersytet Łódzki kończy z… telefonami stacjonarnymi
Uczelnia poinformowała o pożegnaniu telefonów stacjonarnych w akademikach. Trzeba przyznać, iż sam komunikat brzmi jak z odległej epoki. „Dziś wystarczy jedno urządzenie w kieszeni, żeby być w kontakcie z całym światem”, odnotowuje uniwersytet, ogłaszając postawienie na nowoczesność. Można się poczuć niemal jak na prezentacji pierwszego iPhone’a.
W dobie postępu technologicznego i my, Uniwersytet Łódzki, nie możemy zostawać w tyle, starając się nadążać za wami – młodymi ludźmi i waszymi potrzebami, dlatego zdecydowaliśmy o likwidacji telefonów stacjonarnych we wszystkich pokojach domów studenckich UŁ. Pożegnanie tradycyjnych aparatów to istotny krok, który przede wszystkim przyczyni się do modernizacji naszej infrastruktury i dostosowania się do współczesnych standardów komunikacji, ale także pozwoli na znaczne oszczędności, które będziemy mogli przeznaczyć na inne, bardziej potrzebne ulepszenia w akademikach – napisała uczelnia na swojej stronie.
Może i nieco spóźnione pożegnanie, ale to faktycznie koniec pewnej epoki, jak napisał jeden z komentujących na Facebooku. Telefony stacjonarne w łódzkich akademikach zamontowano w… 2001 r. Łódzka „Wyborcza” informując o udogodnieniu dla studentów zauważała wówczas, iż portier już nie będzie wzywał osoby, z którą chciało się porozmawiać – zamiast schodzenia do recepcji, gdzie konwersacje łatwo podsłuchać, wreszcie będzie można dzwonić bezpośrednio do pokoju.
Studentka z Niemiec dziwiła się, iż taka opcja pojawiła się dość późno
Reszta czekała na kolejną nowość w postaci możliwości dzwonienia do innych. Najpierw trzeba było jednak zakupić kartę z określoną liczbą impulsów, do której przypisany był kod.
Po wystukaniu go na klawiaturze, będzie można rozmawiać, a za karty zostanie zabrana odpowiednia liczba impulsów. Koszt impulsu będzie taki, jaki obowiązuje w TP SA – zapowiadano w 2001 r.
Studenci zwracali uwagę, iż telefonizacja ma też swoje minusy, bo zdarzały się głuche telefony. Po latach zmieniła się forma komunikacji, Uniwersytet Łódzki żegna telefony stacjonarne w akademikach, a problem pozostał ten sam. Głuche telefony dalej nas dręczą, a do tego dochodzą jeszcze oferty na fotowoltaikę i tego typu oszustwa. Cóż, przynajmniej pewne rzeczy pozostają bez zmian i może jest w tym jakaś pociecha.
Ciekawe, ile jeszcze takich dawnych rozwiązań się zachowało. Lubimy śmiać się z Niemców i ich przywiązania m.in. do faksu, ale jak widać i u nas gdzieniegdzie retro sprzęty mają się nieźle. I na przychodzi w końcu czas.