Redragon Zeus H510 Pro RGB — recenzja. Smoczy słuch w akcji.

1 rok temu

Moją poprzednią recenzję sprzętu sponsorowała litera K. Klawiatura Redragon Draconic PRO K530 naprawdę przypadła mi do gustu. Szkoda tylko, iż gdy tylko skończyłem o niej pisać mój młodszy syn gwałtownie ją zarekwirował. Od tej pory używa jej codziennie. Zdecydowanie woli takie rozwiązanie niż płaskie laptopowe klawisze. No i ten odgłos przycisków. Aż miło popatrzeć, jak się młody cieszy. Tworzenie takiego tekstu bardzo mi się spodobało, więc postanowiłem wystukać kolejny. Tym razem na warsztat trafiły słuchawki Redragon Zeus H510 Pro RGB. Testów takiego zestawu jeszcze nie robiłem, dlatego ponownie proszę o wyrozumiałość. Jednocześnie mam nadzieję, iż tym razem sprzęt nie zostanie przejęty przez kogoś innego.

Spis Treści

  • Zawartość pudełka
  • Nie oceniaj sprzętu po pudełku
  • Dane techniczne
  • Pierwsze wrażenia
  • Zalety i wady
  • Porównanie to podstawa
  • Draconic Zeus H510 Pro RGB — podsumowanie

Zawartość pudełka

Podobnie jak w przypadku poprzedniego urządzenia firmy Redragon, po otwarciu cienkiego pudełka zastałem drugie, z twardego kartonu. Po jego wyjęciu i uchyleniu wieczka, moim oczom ukazały się słuchawki, bezprzewodowy nadajnik, instrukcja, zestaw naklejek oraz jeszcze jedno opakowanie. Zawartości tego ostatniego to kabel USB typu C i doczepiany mikrofon.

Nie oceniaj sprzętu po pudełku

Powiem szczerze, iż na pierwszy rzut oka sprzęt lekko trąci tandetą. Nie wiem, czy to wina materiałów, z których jest wykonany. Po prostu wygląda trochę jak zabawka. Na szczęście po dokładnym obejrzeniu moje obawy co do jakości zostały rozwiane. Nauszniki zamocowane są na metalowych widelcach, które chowają się w elastyczną obudowę. Jej górna część okryta jest pseudo skórzanym materiałem z wybitą nazwą producenta. Spód pałąka to zdobiona czerwonym obiciem gąbka.

Obudowa głośników po ponownych oględzinach również robi dobre wrażenie. Tworzywo, z którego zostało wykonane, wygląda solidnie i nie rysuje się przez przypadek. Drażnią mnie natomiast wystające kable, ale zdaję sobie sprawę, iż wielu producentów decyduje się na pozostawienie części przewodu na zewnątrz. Materiał okalający nauszniki nie jest może najwyższej jakości, ale nie kłuje w oczy. Po obu stronach zestaw posiada podświetlane logo Redragona. Doczepiany mikrofon jest gibki, jednak nie aż tak, żeby obawiać się jego uszkodzenia.

Jedyne co prezentuje się według mnie tandetnie to nadajnik bezprzewodowy. Sprawia wrażenie taniego produktu, który można połamać mocniej go ściskając. Mam też wrażenie, iż ktoś pomylił strony nadruków. Po podłączeniu do dowolnego urządzenia widać stronę z modelem i numerem seryjnym zamiast tą zdecydowanie bardziej nadającą się do pokazywania. Dobrze, iż dioda sygnalizująca status połączenia jest na tym samym boku co wspomniane informacje. Trochę mnie zdziwiło takie rozwiązanie. Przecież można było umieścić światełko w jakimś sprytnym miejscu wkomponowywując je w design.

Dane techniczne Redragon Zeus H510 Pro RGB

Dane techniczne przeglądam najczęściej w przypadku telewizorów. o ile chodzi o słuchawki to te wszystkie pasma przenoszenia czy impedancje kilka mi mówią. Wiem jednak, iż dla wielu osób jest to ważne, dlatego poniżej postarałem się umieścić najważniejsze parametry recenzowanego sprzętu.

Dane techniczne Draconic Zeus H510 Pro RGB ( Rozwiń)
Typ słuchawek Nauszne
Komunikacja Bezprzewodowa
Transmisja bezprzewodowa Bluetooth, Radiowa
Regulacja głośności Tak (przyciski)
Ładowanie Złącze USB-C
Zasięg [m] 10
Kompatybilność Nintendo Switch, PC, PS4/5, Xbox One
Dźwięk przestrzenny Wirtualne 7.1
Pasmo przenoszenia min. / max [Hz] 20 / 20000
Aktywna redukcja szumów Nie
Kolor podświetlenia RGB
Typ głośnika Neodymowe
Średnica membrany [mm] 53
Czułość [dB] 93
Impedancja [Ω] 64
Mikrofon Wielokierunkowy (doczepiany)
Czułość mikrofonu [dB] -42
Pasmo przenoszenia mikrofonu min. / max. [Hz] 100 / 10000
Aktywna redukcja szumów Nie

Pierwsze wrażenia

Po rozpakowaniu i dokładnym obejrzeniu Redragon Zeus H510 Pro RGB przyszedł czas na jego uruchomienie. Niestety słuchawki nie chciały współpracować z konsolą. Niby nadajnik włożyłem w działający port, ale synchronizacji brakowało. WiFi najzwyczajniej w świecie nie chciało sparować się z przekaźnikiem. Na szczęście szybkie przewertowanie instrukcji pomogło w rozwiązaniu i po dwukrotnym naciśnięciu przycisku uruchamiającego dźwięk 7.1 do moich uszu dotarła muzyka puszczana z YouTube’a.

Chwilę po tym zwróciłem uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze, dzięki regulowanym metalowym prowadnicom zestaw idealnie dopasował się do mojej wielkiej głowy. Po drugie, materiał obijający nauszniki jest bardzo przyjemny, co pozwala na duży komfort użytkowania. Od razu wyłączyłem opcję RGB, gdyż uważam, iż akurat w przypadku tego typu urządzenia jest zbędne. Nie zmienia to faktu, iż logo podświetlane co chwila innym kolorem wygląda naprawdę ładnie.

Zalety i wady

Zdecydowanie największą zaletą słuchawek Redragon Zeus H510 Pro RGB jest ich wygoda. Przez kilka ponad trzy tygodnie używałem ich codziennie. Bywały dni, podczas których siedziały na mojej głowie przez kilka godzin bez przerwy. Ani razu nie poczułem dyskomfortu. Nie spociły mi się uszy ani nie czułem nacisku na czaszkę.

Do gustu przypadła mi również możliwość szybkiego przełączania się między typem łączności bezprzewodowej. W jednej chwili słuchałem sobie muzyki z laptopa, by za chwilę przełączyć się na spotkanie odpalone na tablecie. Szkoda tylko, iż w odróżnieniu od recenzowanej wcześniej klawiatury, sprzęt posiada tylko jedno ustawienie Bluetooth. Pomimo braku aktywnej redukcji szumów konstrukcja nauszników naprawdę dobrze wygłusza dźwięki z zewnątrz. Pozwala to cieszyć się zadowalającą jakością dźwięku choćby na dworze.

Na plus zasługuje także długość działania na jednym ładowaniu. Po raz pierwszy musiałem uzupełnić moc dopiero po półtora tygodnia intensywnej eksploatacji. Dodam tylko, iż przez cały czas miałem wyłączone RGB. Zwyczajnie uważam, iż ta funkcja jest zbędna. Według mnie można było w ogóle nie montować tych kolorowych diod. Być może obniżyłoby to cenę.

Do największych minusów zaliczę słabej jakości nadajnik, częściowo niezabezpieczone kable oraz brak portu jack, za pomocą którego można by urządzenie podłączyć bezpośrednio do kontrolera PlayStation lub Xbox. Doczepiany mikrofon to także rozwiązani niewpadające w moje gusta. Zdecydowanie wolę wbudowany lub na stałe przyczepiony. Jednak to już raczej kwestia gustu.

Porównanie to podstawa

Obecnie w domu mam jeszcze dwa komplety słuchawek. Moje dzieciaki używają Logitech’ów G435. Ja natomiast kilka lat temu dostałem od Mikołaja SteelSeries Arctis 9 Wireless. Dzięki temu mogłem porównać sobie jakoś dźwięku. Od razu zaznaczę, iż nie jestem żadnym audiofilem, więc moje spostrzeżenia mogą odbiegać od faktycznego stanu rzeczy. Uważam, iż Redragon Zeus H510 Pro RGB nie odstaje w żaden sposób pod tym względem. choćby przy maksymalnie ustawionej głośności nie słyszałem żadnego buczenia ani zniekształceń.

Mikrofon równie dobrze spełnia swoją funkcję. Grając z synami w Fortnite specjalnie zmieniałem zestawy i nie słyszeli jakieś ogromnej różnicy. Podczas sesji ze znajomymi też nikt za bardzo na mój głos nie narzekał. Podobna sytuacja miała miejsce podczas zabawy z randomami. Wywnioskować z tego można, iż Redragon nie ustępuje ani Logitechowi, ani StellSeries Arctic pod względem jakości dźwięku.

Redragon Zeus H510 Pro RGB — miesiąc smoka

Podsumowując, wygląd słuchawek nie powala w pierwszej chwili, ale gwałtownie można się do niego przekonać. Uważam, iż za cenę około 250 złotych produkt Redragon jest naprawdę niezły. Jakością nie ustępuje znanym markom. Wiadomo, iż produkt premium taki jak StellSeries Arctis 9 Wireless bije go na głowę pod względem wykonania. Niestety za takie cacko trzeba zapłacić praktycznie dwa razy więcej. Najlepszą rekomendacją przemawiającą na korzyść Czerwonego Smoka jest fakt, iż polubiłem go do tego stopnia, iż będę kontynuował jego użytkowanie.

Za jakieś pół roku planuję powrócić do tematu zarówno Redragon Zeus H510 Pro RGB, jak i Redragon Draconic PRO K530. Zobaczymy czy oba sprzęty wytrzymają próbę czasu. Klawiatura jest w tej chwili w rękach młodszej latorośli, więc podlega zdecydowanie większej liczbie czynników szkodliwych. Z drugiej strony ciągłe zakładanie i zdejmowanie słuchawek potrafi odbić całkiem spore piętno na ich pałąku. Bardzo jestem ciekaw czy za te kilka miesięcy moje zdanie będzie równie przychylne, jak teraz.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie słuchawek dziękujemy producentowi Redragon.
Udostępnienie sprzętu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższego materiału.

Gdzie kupić?


Idź do oryginalnego materiału