Recenzja słuchawek Sony LinkBuds Fit. Ich brzmienie zachwyca, ale reszta budzi mieszane odczucia

2 tygodni temu

Wcześniej w tym roku Sony wprowadziło do sprzedaży nowe słuchawki z serii LinkBuds, w tym ciekawie wyglądające słuchawki LinkBuds Fit. Ale czy są to słuchawki, które oferują wysoką jakość brzmienia i możliwości adekwatne do przedziału cenowego? Miałam już możliwość je przetestować, a w niniejszej recenzji postaram się na to pytanie odpowiedzieć!

Specyfikacja i cena

Sony LinkBuds Fit to bezprzewodowe słuchawki typu TWS, za które w momencie pisania tej recenzji trzeba zapłacić w Polsce 649 złotych. Cechują się one dokanałową, zamkniętą konstrukcją, a także obsługą kodeków SBC, AAC, LDAC i LC3 oraz obecnością aktywnej redukcji szumów (ANC). Na ich pokładzie znalazły się akustyczne przetworniki o średnicy 8,4 mm.

Istotnym elementem słuchawek są nowe, lekkie wkładki, dzięki którym te mają nie tylko świetnie trzymać się w uszach, ale także zapewniać wysoki komfort użytkowania przez cały dzień.

Sony LinkBuds Fit – specyfikacja:

Budowa i jakość wykonania

Sony LinkBuds Fit dotarły do mnie w niewielkim pudełeczku, w którym oprócz słuchawek, zamkniętych w etui, znalazłam krótki przewód ładujący, niezbędną dokumentację oraz zestaw wymiennych silikonowych adapterów. Innymi słowy, niczego w nim nie zabrakło.

Zarówno same słuchawki, jak i ich etui, mają dość nietypową konstrukcję. Przyjrzyjmy się najpierw etui. To ma kształt kanapki, ale dzięki temu można je wygodnie otwierać tą samą ręką, którą je trzymamy. Ponadto wygląda dość ciekawie. O ile jego dolna część jest matowa, tak ta górna błyszcząca i śliska, a ponadto przypomina nieco marmur. Szkoda tylko, iż jego zawias pracuje tak luźno.

Oczywiście, i etui i słuchawki wykonano z tworzywa sztucznego. Słuchawki mają nietypową wypustkę nadającą im kształt łezki, ale zawdzięczają ją silikonowej nakładce znajdującej się na… ich zewnętrznej części. Wypustka ta ma zapobiegać wypadaniu słuchawek z uszu, ale jak sprawdza się w tej roli?

LinkBuds Fit leżą w uszach dość pewnie, a wypustka zdecydowanie odgrywa tu istotną rolę. Jako iż jednak moje uszy są dość małe, dość mocno odczuwałam ich obecność, wręcz na poziomie dyskomfortu. Nie wynikało to jednak z rozmiaru dousznych adapterów, a samych słuchawek. Obawy budzi trwałość silikonowych zewnętrznych nakładek. Są one cienkie i półprzezroczyste, więc zastanawiam się, czy po roku użytkowania wyglądałyby tak samo jak po zakupie słuchawek.

W związku ze wspomnianą silikonową nakładką LinkBuds Fit nie posiadają klasycznych paneli dotykowych obsługujących gesty. Zamiast tego możemy sterować nimi, pukając palcami w okolicę naszego ucha (a nie samych słuchawek). To rozwiązanie w praktyce działa jednak dość przeciętnie. Trzeba bowiem stuknąć odpowiednio mocno, aby słuchawki zarejestrowały nasze działania. Zbyt lekkie stuknięcie nie przekłada się na reakcję słuchawek, a odpowiednio mocne stuknięcie powoduje dyskomfort.

Co ważne, LinkBuds Fit oferują odporność na działanie wody na poziomie IPX4. Innymi słowy, pot nie powinien być dla nich zagrożeniem, ale nie powinniście w nich pływać.

Parowanie i łączność

Dość nietypowe jest to, iż gdy tylko otworzyłam etui ze słuchawkami LinkBuds Fit, mój komputer z systemem Windows natychmiast je wykrył i zaproponował sparowanie z nimi. To samo nie stało się ani w przypadku telefonu z Androidem, ani z iOS. Propozycja parowania wyświetliła się na telefonie z Androidem dopiero po aktywacji trybu parowania poprzez przytrzymanie przycisku znajdującego się z tyłu etui. iPhone wymagał zaś znalezienia słuchawek w opcjach Bluetooth.

Co ciekawe, choć LinkBuds Fit obsługują nie tylko kodeki AAC, SBC i LC3, ale też LDAC, to początkowo nie mogłam w parze z nimi z tego ostatniego kodeka korzystać. Ta opcja pojawiła się dopiero po zaktualizowaniu systemu słuchawek i po włączeniu w aplikacji Sound Connect „priorytetyzacji jakości dźwięku”. Gdy napotkacie na ten sam problem, weźcie moje doświadczenia pod uwagę.

Dodam, iż LinkBuds Fit pozwalają cieszyć się połączeniami multipoint. Oznacza to, iż możemy w nich płynnie przełączać się między dwoma urządzeniami.

Aplikacja Sound Connect

Niestety, aplikacja Sound Connect to jeden z najgorszych aspektów obcowania ze słuchawkami LinkBuds Fit. To prawdopodobnie jedna z najgorszych aplikacji dedykowanych sprzętowi audio, z jakimi miałam do czynienia. Zacznijmy od tego, iż nie jest ona dostępna w polskiej wersji językowej.

Jeden z największych grzechów aplikacji Sound Connect to jej przestarzały i pogmatwany interfejs, co jest o tyle zabawne, iż nie tak dawno aplikacja ta przeszła facelifting, a jej nazwa została zmieniona z „Headphones Connect” na „Sound Connect”. Funkcje tej aplikacji w moim odczuciu nie są adekwatnie posortowane i pokategoryzowane, przez co trudno się w niej odnaleźć. Oczywiście, tych funkcji jest mnóstwo, bo Sound Connect daje do dyspozycji korektor dźwięku i pozwala przeanalizować kształt naszych uszu, by włączyć dźwięk 360 stopni. Ponadto można w niej aktywować tryb polepszania jakości DSEE Extreme, odbieranie połączeń ruchem głowy czy automatyczne wyciszanie muzyki podczas rozmowy i nie tylko. Design aplikacji sprawia jednak, iż odechciewa się z niej korzystać.

Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze nachalne banery, na przykład nalegające na to, by włączyć obsługę asystenta głosowego w słuchawkach, konieczność pokonania ogromnej liczby zgód przy pierwszym uruchomieniu aplikacji oraz aktualizacje przesyłające się do słuchawek w ślimaczym tempie.

Brzmienie słuchawek

Jakość brzmienia oferowana przez słuchawki LinkBuds Fit jest naprawdę wysoka. Klarowność i dźwięku i jego pozycjonowanie stoją na bardzo wysokim poziomie. Pasma się tu nie zlewają, a żadne instrumenty nie giną. Basy są dość mocne (dla niektórych mogą być zbyt mocne), tony średnie i wokale przyjemnie się wybijają, a tony wysokie nie są przycięte ani zniekształcone. Maksymalny poziom głośności jest zaś wysoki.

W słuchawkach LinkBuds Fit świetnie brzmiał soundtrack z filmu Wicked. Z przyjemnością słuchałam w nich też ostatnich popowych hitów i indie rocka. Sprawdziłam ponadto kilka utworów metalowych, ale już w ich przypadku musiałam pogrzebać w korektorze, by dobrać odpowiednie dla tej muzyki ustawienia. Mimo to, samo brzmienie tych słuchawek oceniam bardzo pozytywnie.

Aktywna redukcja szumów

Jak większość słuchawek z ANC, LinkBuds Fit nie wyciszają rozmów, ale z wyciszaniem innych hałasów powinny radzić sobie zdecydowanie lepiej. W końcu kosztują 650 złotych, a początkowo kosztowały blisko 800 złotych. Tymczasem przez cały czas usłyszymy w nich odgłosy miejskiej dżungli czy odkurzacza, tylko w mniejszym stopniu.

LinkBuds Fit oferują też tryb przepuszczalności, w którym dźwięki z otoczenia są podbijane, by docierały do naszych uszu. Zbyt mocno podbija on jednak szumy, na przykład komputera. Ponadto w aplikacji mamy do dyspozycji tryb automatycznego przełączania się między ANC a trybem przepuszczalności, ale nie jestem jego zwolenniczką. Jego działanie pozostawia bowiem wiele do życzenia. Na przykład, nie włącza on trybu przepuszczalności, gdy z kimś rozmawiamy, ale za to robi, to gdy słyszy alarm piekarnika.

Bateria

Oczywiście, czas pracy słuchawek zależy od używanego kodeka, tego czy głównie słuchamy muzyki, czy też rozmawiamy, a także, czy korzystamy z ANC i pewnych innych funkcji. Sony deklaruje jednak, iż maksymalnie wyciągniemy z nich 8 godzin działania bez ANC i 5,5 godziny z ANC, przy ciągłym użytkowaniu. Z pewnością nie są to złe czasy, ale nie są też wybitne. Niestety po włączeniu kodeka LDAC, ANC i takich funkcji jak DSEE Extreme czas pracy potrafi spaść do 3 godzin. Doładowywanie słuchawek z etui pozwoli nam słuchać muzyki przez łącznie jakieś 21 godzin.

LinkBuds Fit nie obsługują ładowania bezprzewodowego. Do dyspozycji mamy tylko ładowanie przewodowe, co w tym przedziale cenowym jest to rozczarowaniem.

Podsumowanie

Nie wiem, czy tworząc słuchawki LinkBuds Fit, Sony chciało zaoferować światu interesujący produkt, ale ten cel z pewnością udało się zrealizować. Problem jednak w tym, iż o ile słuchawki te wyglądają ciekawie, tak w wielu kwestiach nie dowożą. Przede wszystkim, od tak wysoko wycenianego sprzętu oczekiwałabym ładowania bezprzewodowego, świetnie zaprojektowanej i intuicyjnej w obsłudze aplikacji, bezproblemowej obsługi, skutecznego ANC, a także konstrukcji komfortowej dla wszystkich. Tymczasem Sony LinkBuds Fit w każdej z tych kwestii rozczarowują.

Na szczęście najważniejsza rzecz, czyli jakość brzmienia, stoi w tym słuchawkach na bardzo wysokim poziomie. Cieszy to, iż LinkBuds Fit obsługują kodek LDAC, a nie LHDC 5.0 ze znacznie węższym wsparciem. Doceniam też, iż oferują dobry czas pracy na baterii i obsługę połączeń multipoint, a ich konstrukcja zapobiega wypadaniu słuchawek z uszu. To jednak nie wystarczyło, bym mogła powiedzieć, iż chciałabym takie słuchawki mieć.

Mocne strony:

  • Wysoka jakość brzmienia
  • Wysoka jakość wykonania
  • Przyzwoity czas pracy na baterii
  • Obsługa kodeka LDAC
  • Obsługa połączeń multipoint
  • Sprytna konstrukcja utrudnia słuchawkom wypadanie z uszu

Słabe strony:

  • brak ładowania bezprzewodowego
  • aplikacja Sound Connect wymaga wielu poprawek
  • obsługa z pomocą „stuknięć” niezbyt przyjemna i mało responsywna
  • ANC w tym przedziale cenowym mogłoby być lepsze
  • Design mało komfortowy w przypadku małych uszu
audiosłuchawkiSony
Idź do oryginalnego materiału