Zdjęcie: OnePlus 12R
W ostatnich tygodniach stale towarzyszył mi OnePlus 12R. telefon, będący tańszą wersją flagowego modelu bez dopisku R w nazwie, nie ma się czego wstydzić w stosunku do mocniejszego brata. Niech niniejsza recenzja stanowi tego potwierdzenie.
Nie, OnePlus 12R nie jest taki sam jak OnePlus 12, natomiast poza kilkoma różnicami możemy mówić o nieprawdopodobnym podobieństwie. Wizualnie naprawdę trudno je odróżnić i tak naprawdę największa wskazówka to sygnowanie aparatu marką Hasselblad.
Co ciekawe, sprzęt jest odrobinę smuklejszy, ma większy ekran i oferuje większy akumulator. To miłe, zwłaszcza, iż mamy tutaj słabsze aparaty (choćby 16 MP od selfie) i brakuje nowszych standardów Bluetooth czy USB-C. To jednak niuanse, które nieszczególnie rzutują na ogólny odbiór telefonu.
OnePlus 12R – zestaw sprzedażowy i ocena konstrukcji
W opakowaniu z OnePlus 12R znajdziemy solidny zasilacz o mocy 100 W, do którego dołączono przewód z jednej strony zakończony wtyczką USB-A, a z drugiej USB-C. Kabel, jak pewnie się domyślacie, ma charakterystyczna czerwoną barwę, z której marka jest zwyczajnie znana. interesujące jest to, iż w zależności od regionu sprzedaży, w zestawie możemy otrzymać także etui. Tutaj go jednak zabrakło.
Jak wspomniałem, telefon jest smuklejszy niż OnePlus 12 i to przy niemal identycznych rozmiarach. Nie jest to może jakaś ogromna różnica, ale ja wolę obcować ze sprzętem cieńszym. Waga wynosi 207 gramów i to zwyczajnie czuć. Nie mogę jednak powiedzieć, aby negatywnie wpływało to na wygodę. Design może się podobać i mocno nawiązuje do stylistyki, jaką OnePlus przyjął już rok wcześniej. Zgoda, mamy tutaj subtelne nawiązania do OnePlus Open, ale to jedynie nawiązania. Model 12R bardziej przypomina mi 11. Cieszy, naprawdę cieszy mnie obecność slidera, czyli fizycznego przełącznika pozwalającego wyciszyć dzwonki lub przełączyć się w tryb wibracji. Jako osoba korzystająca na co dzień z iPhone’a nie wyobrażam sobie porzucenia tej wygody.
Ramka, czyli korpus telefonu została wykonana z aluminium, natomiast plecki to już szkło. Niestety, nie Corning Gorilla Glass Victus 2, jak na froncie, ale szkło to szkło. Nie będę drobiazgowy, bo jeszcze wyjdę na malkontenta. Wykonanie stoi na bardzo wysokim poziomie i
to samo mogę powiedzieć o wbudowanych głośnikach stereo, które zapewniają donośny i czysty dźwięk. Zabrakło mi tutaj wyraźnych niskich tonów, ale patrząc na to, iż telefon nie jest sztandarowcem, mogę to pominąć. Dodam jeszcze tylko, iż we wnętrzu znalazło się miejsce dla
Bluetooth 5.3, NFC, WiFi7, NFC i USB 2.0. Tak nie jest to niestety USB 3, gdyż to trafiło do droższego modelu.
https://dailyweb.pl/oneplus-12r-w-naszych-rekach-czym-rozni-sie-od-modelu-oneplus-12/
Ekran i biometria
Ekran w OnePlus 12R jest genialny. Koniec, możemy przechodzić do kolejnej sekcji. Teraz na poważnie – w tej kategorii cenowej (3499 zł) ekran wypada kapitalnie. To duży, bo aż 6,78-calowy AMOLED LTPO, który cechuje przepiękna reprodukcja barw. Kolory są soczyste, ale w żadnym wypadku nie można nazwać ich przesadzonymi. Obecność Dolby Vision robi robotę, ale chciałbym pochwalić również odświeżanie częstotliwością 120 Hz, które działa tu perfekcyjnie. Wbrew pozorom, nie jest to rzeczą oczywistą. Zdarzają się bowiem sprzęty, w których mimo obecności rzeczonej technologii animacje nie wyglądają płynnie.
Rozdzielczość 2780 x 1264 pix jest odpowiednia do realizacji każdego zadania. Fonty są ostre i
długotrwałe przeglądanie stron internetowych nie męczy wzroku. W zasadzie nie męczy go również oglądanie wideo. Standardowa, maksymalna jasność dochodzi do 800 nitów, ale w peaku jesteśmy w stanie wyświetlić obraz 4500 nitów. Co to oznacza? Ni mniej, ni więcej, jak to, że
bez trudu obsłużymy telefon w pełnym słońcu.
Biometria to kompletny brak zaskoczeń, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Kluczową metodą zabezpieczenia telefonu jest sensor optyczny pod ekranem, który natychmiastowo i bezbłędnie reaguje na wydawane mu „palcem” polecenia. Po skonfigurowaniu czytnika i kilku tygodniach testów tylko raz spotkałem się z błędem. To wyjątek potwierdzający regułę (bezbłędności).
Wydajność i Oxygen OS 14
Testy syntetyczne były dla OnePlus 12R łaskawe, choć oczywiście wyniki mogłyby prezentować się lepiej. W Geekbench wykręciłem 1567 punktów w teście jednordzeniowym i 4432 punkty w próbie wielordzeniowej. Zauważyłem tutaj dość mocny throttling, ale spodziewałem się go po obecności ubiegłorocznego chipu Qualcomm Snapdragon 8 Gen 2 (4 nm). Następca, czyli generacja trzecia, dostępny w OnePlus 12 lepiej radzi sobie ze stabilnością pod obciążeniem. Co z AnTuTu? Tutaj mamy bardziej niż przyzwoite 1290768 punkty.
[gallery size="medium" link="file" ids="228892,228893,228894,228895,228896,228897,228898,228899,228900"]
Benchmark to tylko benchmark. Sprzęt pracuje genialnie i próżno doszukiwać się tutaj przycięć animacji czy powolnego ładowania aplikacji. Pozytywny wpływ na urządzenie mają GPU Adreno 740, 16 GB LPDDR5X RAM i 256 GB pamięci UFS 3.1. Nie możemy niestety rozszerzyć dostępnego miejsca, gdyż producent nie przewidział obecności slotu na karty microSD. Obiecano za to trzy duże uaktualnienia systemu.
Oxygen OS 14 to nieco odświeżona nakładka, która jest nam wszystkim dobrze znana. Wielokrotnie pisałem o niej na łamach dailyweb. Co ją cechuje? Stabilność, spore możliwości konfiguracji oraz przejrzystość. Klarowny interfejs to dla mnie bardzo istotny temat.
Aparat bez Hasselblada
Fotograficznie, OnePlus 12R jest w teorii słabszy od modelu OnePlus 12. Tak naprawdę sporo robią tutaj algorytmy, na które w wariancie droższym miał wpływ Hasselblad. Kolory są tam bardziej naturalnie i całość sprawia wrażenie mniej cyfrowego.
Czy to oznacza, iż OnePlus 12R radzi sobie kiepsko? Skądże…
Obecny w telefonie 50 MP sensor współpracujący z 24 mm szerokokątnym obiektywem ze światłem f/1.8, OIS i laserowym autofokusem generuje fotografie o bardzo dobrym kontraście, dynamiczne i kolorystyce. Nie jest to „TOP”, ale naprawdę nie mogę przyczepić się do urządzenia i prawdę mówiąc, nie przyczepiłbym się choćby gdyby kosztowało tysiąc złotych więcej. Również w nocy fotograficznie OnePlus 12R wypada bardzo dobrze. Dodatkowo, widać tutaj naturalną separację obiektu głównego od tła.
[gallery columns="4" size="medium" link="file" ids="228901,228902,228903,228904,228905,228906,228907,228908,228909,228910,228911,228912,228913,228914,228915,228916,228917,228918,228919,228920,228921,228922,228923,228924,228925,228926,228927,228928,228929,228930,228931,228932,228933,228934"]
Aparat ultraszerokokątny korzystający z matrycy 8 MP naturalnie nie oferuje takiej jakości jak główna jednostka fotograficzna, ale byłoby nieuczciwym ocenianie efektów negatywnie. Mamy tutaj jeszcze 2 MP kamerkę do makro, ale przy tej rozdzielczości możemy potraktować ją jako ciekawostkę. Do tej pory zachodzę w głowę nad tym, po co producenci stosują tego typu kamery.
Na plus jest za to selfie, zarówno standardowe jak i w formie autoportretu. Obiektyw o ogniskowej będącej ekwiwalentem 26 mm ze światłem f/2.4 działa z 16 MP matrycą i zapewnia naprawdę satysfakcjonujące efekty.
Bateria i ekspresowe ładowania
W telefonie zastosowano ogniwa o rozdzielczości 5500 mAh, które w moim przypadku pozwoliły na około 1,5 dnia z dala od ładowarki. To bardzo dobry wynik, szczególnie iż nie oszczędzałem urządzenia. W naprawdę szalonym scenariuszu, zakładającym ciągłe przeglądanie internetu, odtwarzanie wideo, korzystanie z TikToka, a także granie w wymagające produkcje, SOT utrzymał się na poziomie 6 godzin.
Mam dla Was dobrą informację,
w zestawie znajduje się ładowarka o mocy 100 W, która ładuje telefon w mniej niż pół godziny. Producent deklaruje 26 minut, natomiast w moim przypadku było to od 22 do 29 minut w zależności od dnia.
Werdykt
OnePlus 12R to świetnie wykonany telefon z solidnym ekranem i bardzo dobrym aparatem głównym. Długi czas pracy na akumulatorze cieszy równie mocno, co 100 W ładowanie przewodowe. Zabrakło nam indukcji, ale jestem w stanie przymknąć na to oko, biorąc pod uwagę obecność ładowarki w zestawie sprzedażowym. Sprzęt ma bezbłędny czytnik linii papilarnych i obsługę przyszłościowego standardu WiFi7.
Czy polecam? Tak, choć trzeba pamiętać o jednej rzeczy – tak naprawdę mamy tutaj pamięć UFS 3.1, a nie UFS 4.0 jak producent podawał na początku. Trzeba jednak powiedzieć jasno, iż firma sama się do tego przyznała i wystartowała z rekompensatą dla klientów. Takie podejście się chwali.