
Patrzę na właśnie pokazaną siódmą generację składanych telefonów Samsunga, a drugim okiem czytam plotki, iż Apple w 2026 roku pokaże swój model. Zachodzę w głowę, co jest nie tak z tą amerykańską firmą i nie chodzi tylko o składaki.
Samsung pokazał trzy nowe składane telefony. Zobaczyliśmy Galaxy Z Folda 7 i dwie wersje Galaxy Z Flipa 7. Zmiany są więcej niż kosmetyczne i widać je już na pierwszy rzut oka.
Nowy Fold jest znacznie cieńszy. Po złożeniu ma 8,9 mm, czyli jest kilka grubszy niż Samsung Galaxy S25 Ultra (8,2 mm). Oznacza to, iż w kieszeni nie poczujemy różnicy między zwykłym telefonem a urządzeniem, które po rozłożeniu oferuje 8-calowy ekran. To wspaniałe! Mało tego, nowy składak jest choćby lżejszy niż sztandarowy telefon serii Galaxy S. Z nowości można wymienić jeszcze większy ekran zewnętrzny. Nie wspominam już choćby o lepszym aparacie, ale wniosek ogólny mam taki, iż Samsung zbił wszystkie argumenty, które można było wytyczyć przeciwko Foldowi.
Również Galaxy Z Flip przyniósł spore zmiany. Powiększono zewnętrzny i wewnętrzny ekran, zwiększono pojemność akumulatora, wreszcie nowy model jest smuklejszy. Jakby tego było mało, Samsung wprowadził tańszy model FE, który czyni z Flipa urządzenie znacznie bardziej przystępne.
Co na to wszystko Apple?
Gdyby nie wiarygodne plotki, mówiące o tym, iż Apple pracuje nad swoim składanym telefonem można by powiedzieć, iż Amerykański producent wybrał własne, konserwatywne, podejście do telefonów. Nie każdy producent ma przecież w ofercie składaki. Problem w tym, iż nie tylko coś jest na rzeczy, ale niemal na pewno w 2026 r. zobaczymy iPhone’a Folda. Plotki mówią, iż wraz z nim rozwiązany zostanie główny problem składaków, czyli fałda w miejscu zgięcia.
Innymi słowy, Apple pokaże prawdopodobnie swojego składaka w 7. rocznicę premiery pierwszego Galaxy Folda, a 7 lat to w świecie technologii mnóstwo czasu. Debiutował wtedy iPhone 11 i nikt nie marzył choćby o generatywnej sztucznej inteligencji.
Nie bez przyczyny ją zresztą przywołuję, bo o ile składany iPhone będzie prawdopodobnie niszowym modelem w zaporowej cenie, to SI jeszcze bardziej uwypukla marazm, który opanował decydentów Apple’a.
Niedawno trafiły do sieci informacje, iż Apple zaniedbał rozwój SI, bo wierchuszka uznała, iż to chwilowy trend. W tym samym czasie firma zmarnowała dwa lata na to, żeby można było wywołać asystenta głosowego komendą „Siri”, zamiast „Hey, Siri” – przerażające. Różne źródła podają, iż sceptykiem wobec generatywnej sztucznej inteligencji miał być wiceprezes Apple’a do spraw systemu Craig Federighi.
Przykro patrzy się na sytuację, w której firma odpowiedzialne za kolejne rewolucje – począwszy od Maca, poprzez iPoda, iPhone’a – wyda swój składany telefon 7 lat po głównym konkurencie. Jeszcze gorzej wygląda fakt przegapienia momentu pojawienia się generatywnej AI. Gdy ChatGPT rozmawia ze mną płynnie po polsku, niedorobiona Siri nie potrafi choćby przeczytać SMS-a od żony. Straszne.
Tak, wiem, iż wyczekiwanie śmierci Apple’a to sport narodowy dziennikarzy technologicznych, a gigant nie tylko ma się dobrze, ale i zarabia miliardy.