
Przyzwyczailiśmy się do świecenia, więc kiedy zrobi się choć trochę ciemniej, zaczynamy czuć się nieswojo.
„W mieście jest bardzo ciemno” – skarżą się mieszkańcy Słupska, o czym informuje Radio Gdańsk. Według relacji rozgłośni w mieście „ulice i chodniki toną w mroku”. Powodem wcale nie jest chęć szukania oszczędności. Zawiniły LED-owe latarnie, które święcą inaczej – i gorzej.
Żarówki palą się, ale nie dają takiego światła, jakie powinny. W okolicach godz. 5:00 czy 6:00 lampy niczego nie oświetlają, a właśnie wtedy ludzie się spieszą i jest większe zagrożenie. Niech ktoś zrobi z tym porządek – apeluje w rozmowie z radiem pani Maria, mieszkanka Słupska.
Zastępca dyrektora Zarządu Infrastruktury Miejskiej w Słupsku Adam Franczak przekonuje, iż tak ma być. W nocy na ulicach jest mniej osób, więc aż tak mocne oświetlenie nie jest potrzebne. Włodarze przyznają, iż być może konieczne będzie zainstalowanie dodatkowych lamp, ale mniejsza intensywność nie jest przypadkowa. „Redukcja mocy występuje tylko w godzinach późnonocnych, kiedy na ulicach jest najmniej osób” – wyjaśniono.
Na problem zwrócili też uwagę miejscy radni. Beata Kątnik, radna klubu Słupsk Wspólnie, zauważa, iż lampy są ukierunkowane jedynie na jezdnie, więc kierowca zbliżający się do przejścia nie widzi chodnika.
Nie chodzi więc wyłącznie o to, czym się świeci, ale też jak
To zresztą częste nieporozumienie. Dr Grzegorz Iwanicki z Katedry Geografii Społeczno-Ekonomicznej Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie w rozmowie z PAP stwierdzał, iż gminy stawiając na energooszczędne źródła LED bardzo często przestały przejmować się rachunkami. A skoro światło jest tanie, to można szaleć. Zdaniem badacza „gminy pozwalały sobie na więcej, niż potrzebowały, co zwiększyło zanieczyszczenie światłem”.
Dochodzi więc do paradoksów. Albo jest niepotrzebne za jasno, albo… za ciemno. Rodzi się jednak pytanie, czy rzeczywiście nic nie widać, czy może już tak zdążyliśmy przyzwyczaić się do oświetlania wszystkiego, co się da, iż każdy gorzej oświetlony skrawek wydaje się aberracją. Trochę jak z hałasem – w głośnej przestrzeni nagła powiększona strefa ciszy zdaje się być absurdem.
„Więcej światła” – mówią mieszkańcy. „Może lepiej nie?” – odpowiadają naukowcy
Mieszkańcy Popowic w ramach Funduszu Osiedlowego chcą, aby wzdłuż głównej alei w Parku Popowickim zainstalowano 10 lamp oświetleniowych – donosiło Radio Wrocław.
Dlaczego w XXI wieku zmian dokonuje się na gorsze? To jest kompletnie nielogiczne działanie. Czyżby kosztem oszczędności pieniędzy (słabsze lampy = mniejsze zużycie prądu = mniej pieniędzy znika z kasy miejskiej) odważono się zaryzykować zdrowie lub choćby życie mieszkańców Pleszewa? – zastanawiał się jeden z nich, zgłaszając się do redakcji zpleszewa.pl.
Jego zdaniem „chodniki stały się niemal zupełnie niewidoczne”. Miasto przyznawało, iż problemy na zgłaszanym fragmencie to nie efekt końcowy nowej inwestycji. Będzie nieco jaśniej. Dodawano jednak, iż oświetlenie ledowe rzeczywiście ma inną barwę i „na pewno jego natężenie będzie mniejsze w czasie nocnym, gdy nie ma ruchu”.
Słabsze świecenie powinno być dobrą wiadomość
Zanieczyszczenie światłem to olbrzymie zagrożenie i wciąż trochę niedoceniane – w końcu mamy pilniejsze kwestie, jak choćby smog. Tymczasem nadmiar światła też nam szkodzi i mowa nie tylko o blasku towarzyszących nam non stop ekranów.
– Niestety z czasem nasze niebo zaczęło blaknąć w świetle ulicznych latarni sodowych, na które w latach 90. masowo wymieniano lampy rtęciowe. Lampy sodowe były jaśniejsze, a ich kuliste klosze świeciły na wszystkie strony, także w górę. Stopniowo doświetlano też gospodarstwa – tak w rozmowie z PAP opisywał przemianę, jaka zaszła w polskich miastach, prezes Stowarzyszenie POLARIS – OPP Piotr Nawalkowski.
Zdaniem eksperta, jeżeli nie powstrzymamy zanieczyszczenia światłem, niedługo noc może się stać dobrem luksusowym.
Wszystko zależy od sytuacji. Przez chwilę sam byłem mocno zdziwiony, kiedy w moim pobliskim parku nie działało oświetlenie. Nagle w środku miasta było niepokojąco ciemno. Wzrok potrzebował chwili, żeby się przyzwyczaić. Dla wielu osób faktycznie może to nie być komfortowa sytuacja. Jednak samo zderzenie się z nagłym brakiem światła było ciekawym doświadczeniem, pokazującym, jak bardzo miejski krajobraz jest od niego uzależniony.
Wyobraziłem sobie kilka ulic, na których lamp nagle brakuje. To nie byłoby bezpieczne. Dziury w chodnikach byłby jeszcze bardziej niewidoczne. Krótki spacer przypominałby prawdziwą wyprawę w nieznane. Rozumiem więc, iż niektórzy mogą się denerwować, kiedy przestaje być jasno.
Nie chodzi więc wyłącznie o zmniejszenie natężenia światła. Potrzebujemy głębszej zmiany w myśleniu o tym, jak musi funkcjonować miasto, by wszyscy czuli się w nim dobrze.














