Poznań podnosi stawkę. Tanie życie w mieście już się skończyło

konto.spidersweb.pl 6 godzin temu

Poznań przywitał nowy rok szkolny znaczącą podwyżką płat za parkowanie samochodu i jazdę komunikacją miejską. Wydaje wam się, iż to żart, ale tak będzie w każdym mieście. Skończyły się czasy darmowych obiadów na koszt miejskich podatników.

Najwidoczniej władze Poznania doszły do wniosku, iż nie mogą pozwolić Warszawie na przejęcie pałeczki najdroższego miasta w Polsce. Nie będzie się jakaś stolica na kiju szarogęsić, trzeba sięgnąć głęboko do kieszeni, żeby odwiedzający Poznań dwa razy zastanowili się, czy warto. Wszystko przez radykalną falę podwyżek, która przeszła przez miasto. Na pierwszy ogień poszły dwie grupy, z których najłatwiej wyciskać pieniądze – kierowcy oraz pasażerowie komunikacji miejskiej. Powiem wam w tajemnicy, iż aż mi cebularz upadł na stół, gdy przeczytałem, iż doba parkowania może kosztować ponad 100 zł.

Poznań miasto doznań. Szkoda, iż z krzywdą dla portfela

Za godzinę parkowania samochodu w Poznaniu zapłacicie 9,50 zł, a mieszkańcy rozliczający podatki w mieście, będą płacili 7,50 zł. Druga to koszt 11 zł, a trzeci 13 zł. Mieszkańcy zapłacą zaś 9 zł i 9,90 zł. A ile kosztuje doba parkowania? 110 zł. Miasto nie ma żadnej litości. Pomyśleliście – w takim razie wybiorę komunikację miejską. Mam smutną informację – tam też poszły podwyżki – za 15 minut jazdy autobusem trzeba zapłacić 5 zł, do 45 minut 7 zł, do 90 minut 9 zł. Powiem tyle – Warszawa ze swoim rozwiniętym transportem jest śmiesznie tania, skoro za 75 minut płacę 4,40 zł. Poznaniacy mówią jednak, iż przecież można mieć taniej, o ile płaci się podatki w mieście. Sprawdziłem to i faktycznie – mają oni dostęp do tańszych biletów okresowych, dzięki czemu są w stanie osiągnąć opłatę w wysokości 3 zł za cały dzień jeżdżenia po mieście.

Co to oznacza? Tanio już było, a miasta dokładają zbyt dużo do komunikacji miejskiej, żeby przez cały czas dotować ją dziesiątkami milionów złotych rocznie. Tak jest w każdym mieście, dlatego władze zachęcają mieszkańców do tego, żeby rozliczali w mieście swoje podatki. Dzięki temu do miejskiej kasy wraca więcej pieniędzy, a miasto może dalej dofinansowywać takie obszary jak komunikacja zbiorowa.

Tak będzie wszędzie

Miasta już od jakiegoś czasu kierują swoją ofertę do mieszkańców. Chcą, żeby ludzie czuli więź finansową z miastem, dzięki czemu wszyscy odnoszą korzyści. Mogą mówić – chodź do nas, zmień adres zameldowania, dostaniesz w zamian trochę korzyści. Powiecie, ale co z przyjezdnymi i turystami? Oni sobie poradzą, wydanie 110 zł na parking czy 9 zł na komunikację miejską sprawi, iż pomyśla – drogo, ale i tak poniosą ten koszt. Za to wielu mieszkańców, którzy faktycznie żyją w Poznaniu, ma zameldowanie gdzieś indzie, w okolicznych miasteczkach i wioskach. To właśnie ich miasto chce zmusić do zmiany meldunku, dzięki czemu budżet dostanie więcej pieniędzy z budżetu państwa.

Koszty zarządzania miastem rosną na niespotykaną skalę – drogi prąd, wysokie płace, konieczność zatrudniania coraz większej liczby ludzi do obsługi rozrastającej się infrastruktury, a do tego ciągle obciążająca budżety edukacja i niesłabnąca presja do utrzymywania lokalnych drużyn sportowych, sprawiają, iż jest coraz gorzej, a z tego co mówili mi włodarze innych miast – lepiej nie będzie. Rząd niedawno zmienił zasady rozdzielania pieniędzy z podatków mieszkańców, żeby duże ośrodki miejskie nie były stratne, ale to i tak kropla w morzu potrzeb. Dlatego nie oburzajcie się na podwyżkę w Poznaniu, bo przyjdzie i do was.

Więcej o polskich miastach przeczytacie w:

Idź do oryginalnego materiału