Powiadomienia wciąż przypominają nam o rzeczach, o których wolelibyśmy zapomnieć

cyberfeed.pl 2 tygodni temu


Mój przełom w przypadku promocyjnych e-maili i alertów na komputerze w końcu nastąpił kilka tygodni temu. Obudziłem się o 7 rano i zobaczyłem automatyczną wiadomość e-mail z witryny Legacy.com, w której tytule widniała informacja o śmierci mojego przyjaciela. Sam e-mail był wystarczająco irytujący, ale jego treść sprawiła, iż ​​stała się chłodną, ​​bezmyślną irytacją: „Bycie zapamiętanym ma znaczenie. Kwiaty, które wysłałeś w zeszłym roku, były pocieszającym gestem współczucia i wsparcia”.

Nie wysłałem kwiatów. Posadziłem drzewo. Tego chciał mój przyjaciel. Było to dokładnie w księdze nekrologów Legacy.com prosiło mnie o ponowne złożenie podpisu.

Właściwie e-mail Legacy.com był tylko ostatnią kroplą. Wszystko zaczęło się kilka miesięcy wcześniej od powiadomienia Microsoft OneDrive. Właśnie przełączyłem się z Dysku Google i zamiast tworzyć nowy adres e-mail, użyłem starożytnego konta Hotmail, które było powiązane z moim kontem Xbox przez ponad dekadę. Gdybyś mi powiedział, iż mam zdjęcia w chmurze tego e-maila, nie uwierzyłbym ci. Przysięgam, iż nigdy nie korzystałem z pamięci w chmurze pod tym adresem e-mail. Jednak dzień po zaktualizowaniu subskrypcji pojawił się alert wspomnień „Tego dnia”.

Kliknęłam – i, o mój Boże, tak było To błąd. Usługa Microsoft OneDrive chciała, żebym zapamiętał jeden z najciemniejszych okresów w moim życiu, podrzucając mi przed twarz zdjęcia agresywnego byłego — zdjęcia, o których istnieniu zapomniałem. W przypływie złości usunąłem każde z tych zdjęć z cyfrowej egzystencji i anulowałem subskrypcję OneDrive. Są rzeczy, o których nie trzeba przypominać, bo nigdy ich nie zapomnisz.

Powiadomienia potrafią wkraść się w każdą chwilę naszego życia, bez taktu walcząc o naszą uwagę. Tak, możemy je wyłączyć lub kliknąć „anuluj subskrypcję” w przypadku e-maili, które nigdy nie trafiły do ​​folderu-śmieci, ale przede wszystkim chodzi o to, iż nie powinny się one zdarzać. Czy nie mielibyśmy nic przeciwko, gdyby nieznajomy trzymał tabliczkę z napisem: „Hej! Pamiętasz, jak umarł twój przyjaciel? jak podbiegli do nas na cmentarzu? Czy zaakceptowalibyśmy krzyk byłego partnera: „To miałem być ja!” w środku naszej ceremonii ślubnej? Wystarczająco dużo natrętnych myśli przelatuje mi przez głowę każdego dnia. Nie potrzebuję algorytmu je wzmacniającego, bo matematycznie stwierdziłem, iż chcę zobaczyć, co chce mi pokazać.

Z drugiej strony, jak każda technologia, powiadomienia to narzędzia. Otrzymujący zbyt wiele może rozpraszać i przytłaczać nas, ale możemy zapomnieć o czymś ważnym, jeżeli otrzymamy ich za mało. I póki mamy pewna możliwość dostosowania, jakie powiadomienia otrzymujemy, firmy tworzące te aplikacje nie mają zbyt dużej motywacji do przekazania kontroli, ponieważ chcą, abyśmy jak najpełniej korzystali z ich produktów. (Poważnie, Duolingo, wyluzuj. Nie musisz płakać z powodu mojej opuszczonej lekcji klingońskiej). Sprawa pozostało bardziej skomplikowana, ponieważ musisz dowiedzieć się, które przyciski nacisnąć w ustawieniach, aby znaleźć najlepszy kompromis pomiędzy tym, które powiadomienia chcesz, a które zasługują na ciche traktowanie.

Teraz okiełznałem swoje powiadomienia na telefonie (głównie kupując „głupi telefon”), ale e-maile i alerty dotyczące przechowywania w chmurze utkwiły w pamięci jak niekończąca się gra Szalony Gator – chociaż nie pamiętam, żebym się na większość z nich zapisywał. A kiedy już się pojawią, łatwiej mi je odrzucić, niż zrozumieć jak je wyłączyć na dobre. Zawsze chciałem zagłębić się w ustawienia poczty e-mail i dysku w chmurze, ale tydzień stał się miesiącem, potem miesiąc stał się rokiem — a teraz mam 414 aktywnych subskrypcji e-mail i dysk w chmurze, na który nigdy się nie loguję, bo boję się, iż wyskoczy -UPS.

Ale jest coś bardziej nikczemnego w wykorzystywaniu własnych zdjęć i wspomnień – choćby tych dobrych – do przyciągnięcia uwagi. Wygodnie jest przechowywać je w chmurze, choćby jeżeli wyłączysz wszystkie powiadomienia „W tym dniu”. Ale ta chmura to serwer należący do firmy technologicznej, która może to zrobić zablokować cię od twoich wspomnień jeżeli anulujesz subskrypcję. Co wtedy?

Ekstremalnym rozwiązaniem jak na dzisiejsze standardy jest przechowywanie wszystkiego na dysku dysk zewnętrzny gdzie nikt oprócz Ciebie nie ma do nich dostępu. Tracisz wygodę dostępu do nich z dowolnego urządzenia, w dowolnym miejscu i czasie, ale zyskujesz w zamian coś znacznie lepszego: prywatność. Odtąd właśnie tam będę przechowywać wszystkie moje zdjęcia. Unikałem kupna serwera NAS, ponieważ wydawało mi się to zbyt pracochłonne, ale byłoby miło mieć przez cały czas dostęp do swoich danych z dowolnego miejsca. Mam dość radzenia sobie z nieświadomymi emocjonalnie algorytmami i automatycznymi e-mailami udającymi współczucie, aby nakłonić mnie do interakcji ze stronami internetowymi. Moje wspomnienia nie są narzędziami marketingowymi.



Source link

Idź do oryginalnego materiału