40 cali – taką przekątną miał do niedawna mój jedyny telewizor w domu. 45 cali – taką rozdzielczość ma natomiast monitor, który przez ostatnie tygodnie zajmował centralne miejsce na moim biurku.
I choć początkowo byłem odrobinę przytłoczony tą powierzchnią roboczą i nie zawsze byłem pewien, co dzieje się po prawej stronie ekranu, kiedy sam patrzę na lewą albo środek, to po kilku tygodniach zdecydowanie przywykłem do takiej luksusowej powierzchni roboczej.
Czy wszystko było idealnie? Zobaczmy. Zaczymając od specyfikacji.
Iiyama G-Master GCB4580DQSN-B1 – specyfikacja
- Przekątna – 45″ (113 cm)
- Panel: VA LED
- Rozdzielczość: 5120 x 1440
- Częstotliwość odświeżania: 165 Hz
- Format obrazu: 32:9
- Zakrzywienie: 1500R
- kontrast: 3000:1
- jasność: 450 nitów
- czas reakcji: 0,8 s
- kąty widzenia: poziom i pion po 178 stopni
- kolory: 16,7 mln
- plamka: 0,212 mm
- HRD: tak (400)
- złącza wideo: DisplayPort, HDMI (x2)
- USB: 3
- USB-C: tak, z power delivery (90 W)
- złącze Ethernet: tak
- wyjście słuchawkowe: tak
- głośniki: 2x 3W
- AMD FreeSync: tak
- regulacja kąta nachylenia i wysokości: tak (13 cm góra-dół, 20 stopni w górę i 3 stopnie w dół)
- wymiary: 1090 x 409(539) x 275mm
- masa: 11,2 kg
Cena – w tym momencie w oficjalnym sklepie 3499 zł, w pakiecie mamy gwarancję zero bad pixeli i 3 lata gwarancji.
Szybki rzut oka do pudełka – jest komplet
Poza monitorem i dwuczęściową podstawką znajdziemy tutaj nie tylko przewód zasilający, ale i adekwatnie wszystkie możliwe przewody, które pozwolą podłączyć monitor do komputera natychmiast po odebraniu przesyłki.
Jest więc i USB-C, i HDMI, i DisplayPort USB typu B, jeżeli chcemy wykorzystać nasz monitor jako hub USB.
Jedyne, do czego mogę się przy części kablowej przyczepić, to tego, iż przewód zasilający (sam zasilacz jest wbudowany w obudowę) nie jest przesadnie długi. Aczkolwiek dla większości osób nie będzie to problem, a jeżeli faktycznie coś będzie nie tak – można za grosze dokupić dłuższy albo w końcu sięgnąć do magicznego kartony z przewodami, które „mogą się kiedyś przydać”.
Wyjmujemy monitor i… ależ to potwór.
Tak, ten monitor jest monstrualny i choćby sama oczywista zapowiedź 45 cali nie przygotuje was to, co znajdziecie w pudełku. Szczęśliwie w parze z rozmiarem nie idzie jakaś przerażająca masa, więc samodzielne złożenie – bez użycia narzędzi – trzyelementowego zestawu nie powinno być wyzwaniem choćby dla jednej osoby.
Wyzwaniem może być natomiast ustawienie takiego kolosa na biurku – i to zarówno jeżeli chodzi o głębokość biurka, jak i o jego szerokość. Moje niezbyt wielkie biurko starczyło tutaj na styk na szerokość, a na głębokość… chciałoby się zdecydowanie więcej, żeby odrobinę odsunąć ten wielki panel od twarzy.
To, co natomiast cieszy od samego początku, to solidność konstrukcji i zaskakująco nie-gamingowy wygląd. Przede wszystkim – solidna podstawa trzyma się biurka jak przyklejona. Można do woli i w bardzo szerokim zakresie regulować wysokość i kąt nachylenia monitora, a podstawa nie przesunie się po blacie choćby o ułamek milimetra. jeżeli ktoś ma kota, który zawsze jest bardzo interesujący wszystkiego nowego – na pewno doceni.
Docenić można też stonowany, niezbyt rzucający się w oczy wygląd, jeżeli pominąć naklejkę w lewym dolnym rogu. Całość jest wykończona matowym, ciemnym tworzywem, które niechętnie się brudzi, niespecjalnie widać na nim odciski palców i… nie ma go za wiele. Owszem, dolna ramka jest dość gruba, ale już górne są minimalne. Ok, to trochę sztuczka, bo między fizyczną krawędzią monitora a faktycznym początkiem wyświetlanego obrazu pozostało dodatkowa czarna przestrzeń, ale skoro sztuczka działa, to działa.
Trochę można się natomiast przyczepić do organizacji złączy i przewodów w tym monitorze. Tak, jest naprawdę na bogato i można spokojnie traktować ten model jako główny element naszej stacji roboczej, do której podłączamy laptopa albo cokolwiek innego (jest opcja podzielenia ekranu do pracy z dwoma urządzeniami jednocześnie). Na liście portów znajdziemy nie tylko standardowe złącza „obrazowe”, ale też USB-C z PD (90 W), 3x USB-A, wspomniane USB-B i choćby Ethernet.
Mój problem polega na tym, iż trzeba się dobrze nauczyć, gdzie znajdują się te złącza, tym bardziej, iż umieszczono jest dość wysoko nad dolną krawędzią i wkładanie tam np. małych pendrive’ów nie będzie należało do najwygodniejszych. Do tego organizacja podłączonych kabli sprawdza się do przeprowadzenia ich przez otwór ramienia monitora, przez co mam wrażenie, iż stają się tylko jeszcze bardziej widoczne, szczególnie na odcinku właśnie od tego otworu, do gniazda w monitorze. Przydałaby się jakaś dodatkowa „łapka” albo centralnie umieszczone złącze zasilania.
Iiyama G-Master GCB4580DQSN-B1 – jak się tym steruje?
Przyciski są w sumie tylko dwa – zasilania i wielofunkcyjny joystick z opcją kliknięcia nim jako potwierdzenia. I przyznam, iż tak średnio się z tym systemem polubiłem, choćby pomimo tego, iż samo menu jest w porządku i odnalezienie odpowiednich opcji nie nastręcza trudności.
Powód? Joystick jest tak dyskretny i niewielki, iż nieprzesadnie przyjemnie się z niego korzysta, bo choć samo kliknięcie jest w porządku, tak ruch na boki jest nieprzesadnie satysfakcjonujący i wygodny.
Da się oczywiście z tego wszystkiego korzystać bez większego problemu, po prostu nie jest to najbardziej intuicyjne i premium doświadczenie. Tyle dobrze, iż w sumie nie trzeba z tego często korzystać – w końcu jak często manualnie zmieniacie ustawienia monitora?
Jak się z tego korzyta na co dzień (i bez grania)?
Na początku – dość dziwnie, szczególnie jeżeli ktoś jest przyzwyczajony do zestawu jednomonitorowego, i to oczywiście w płaskim wydaniu. Po kilku dniach użytkowania wrażenie nieobjętych wzrokiem i rozumem przestrzeni jednak zdecydowanie zanika i powrót na moje 27” okazał się po kilku tygodniach dość… klaustrofobiczny.
Jeśli jednak ktoś jest przyzwyczajony do korzystania z dwóch sporych monitorów i po prostu chciałby je zamienić na jeden – taka opcja może się spisać idealnie. Praca na dwa albo choćby trzy osobne okna aplikacji na takiej przepastnej przestrzeni roboczej jest niesamowicie komfortowa, a zakrzywienie matrycy w dużej mierze likwiduje poczucie, iż powinniśmy przejechać krzesłem do jednej z krawędzi monitora – kierujemy tam po prostu wzrok i może nie jest idealnie „na wprost”, ale co najmniej blisko wystarczająco.
Całość też zaskakująco dobrze spisuję się w kompletnie nie-gamingowych zastosowaniach, takich jak edycja tekstu czy choćby obróbka zdjęć – w tym drugim przypadku, o czym jeszcze za chwilę, pomaga zaskakująco szerokie pokrycie palety sRGB. Trzeba się tylko przyzwyczaić do zakrzywienia, które początkowo powodowało u mnie w głowie trochę zamieszania, ale z czasem mam wrażenie, iż obraz się… rozprostował. Przynajmniej w odbiorze.
Niestety przy pracy z tekstem trzeba pamiętać o jednym – to wprawdzie monitor, którego rozdzielczość w poziomie to imponujące 5120 pikseli, ale już w pionie mamy do czynienia z umiarkowanie porywającym 1440 pikseli. To z kolei przekłada się na zagęszczenie punktów na takim poziomie, który nie pozwala np. udawać, iż każda literka jest absolutnie idealnie gładka. Dla niektórych nie ma to znaczenia, dla mnie ma – kwestia więc prawdopodobnie tego, z czego przechodzicie – jeżeli z dwóch monitorów 1440p, to spodziewajcie się podobnej ostrości obrazu co ta, którą mieliście. jeżeli z 4K, to niestety raczej trzeba to w tej kwestii potraktować jako delikatny downgrade.
Z drugiej strony, jeżeli nie wdawać się w takie szczegóły, to codzienne życie z 45-calowym monitorem jest zaskakująco przyjemne i wygodne. Migotanie adekwatnie tutaj nie występuje, panel nie męczy oczu, bardzo niska jasność minimalnego podświetlenia (40 nitów) i aż trzy tryby nocne sprawiają, iż choćby dłuższe sesje przed komputerem niespecjalnie męczą oczy. Matowa matryca pozwala też ustawić ten monitor w niemal dowolnej części pomieszczenia, a bardzo dobre kąty widzenia powodują, iż nie musimy cały czas kręcić głową, żeby dobrze widzieć. jeżeli ktoś dosiądzie się do nas, popatrzeć, jak gramy albo pracujemy, też nie będzie problemu, aczkolwiek o ile kolory nieprzesadnie zmieniają się wraz z kątem patrzenia (w poziomie), tak delikatnie słabszy staje się kontrast.
Iiyama G-Master GCB4580DQSN-B1 – jak wypada jakość obrazu?
Zaskakująco dobrze, biorąc pod uwagę, iż to jednak niezbyt drogi jak na swoje rozmiary monitor gamingowy. Mimo to pomiary wykazały 100-procentowe pokrycie sRGB, 88-procentowe pokrycie P3 i 80-procentowe pokrycie AdobeRGB. jeżeli więc ktoś wieczorami gra, a za dnia obrabia zdjęcia (albo na odwrót) – gamingowy monitor może się okazać zaskakująco dobrą opcją.
Zgodny z deklaracją – a choćby lepszy niż w specyfikacji – jest także kontrast i podświetlenie. Producent chwali się kontrastem na poziomie 3000:1, natomiast ten zmierzony potrafił wynosić i 3100:1. Podobnie jest z maksymalnym poziomem podświetlenia – według specyfikacji wynosi on 450 cd/m2, natomiast pomiary wskazały wartości delikatnie przekraczające ten próg (453 – w centralnej części ekranu).
W drugą stronę – jeżeli ktoś potrzebuje naprawdę niskiego poziomu podświetlenia, to najniższy wynik, jaki udało mi się odnotować, to minimalnie ponad 36 nitów.
Jeśli natomiast chodzi o równomierność podświetlenia, to też nie ma większych powodów do narzekania. W bocznych sektorach na wysokości środka ekranu dało się zmierzyć ponad 420 nitów, natomiast w sektorach narożnikowych było to ok. 440 nitów.
W temacie temperatury barwowej – domyślny tryb pracy, pozbawiony wszelkich dodatkowych upiększeń, to całkiem przyjemne 6200 K. O dziwo niemal wszystkie pozostałe tryby – poza tymi, które zdefiniuje użytkownik – idą bardzo wyraźnie w kierunku chłodniejszych barw. Standardowy tryb to 6000 K, natomiast Sport, FPS i Strategia, czyli tryby gamingowe, to już przytłaczająco wręcz niebieskie 5700 K. Dopiero tryb „Tekst” wraca do 6100 K, aczkolwiek do codziennego użytkowania i tak najchętniej zostawałem po prostu w trybie „Off” i tyle.
A jak to gra?
Najlepsze określenie to „po prostu gra”. Monitor wyposażono wprawdzie w dwa osobne głośniki o mocy po 3 W każdy, ale z rzeczy, które robią naprawdę dobre wrażenie, można tutaj wymienić chyba głównie maksymalny poziom głośności oraz fakt, iż są wbudowane.
Oczywiście nadadzą się spokojnie do luźnego słuchania muzyki czy oglądania filmów albo grania, ale nie liczcie na jakieś powalające doznania.
Ile prądu zużywa?
W trybie „pełny ogień” – do 60 W. W trybie uśpienia, czyli w sumie tym, który najbardziej nas interesuje, bo większość monitorów przez większą część doby właśnie tak „marnuje energię”, wynik jest na szczęście o wiele lepszy – schodzimy wtedy choćby poniżej 1 W, więc nie musimy się martwić i za każdym razem po wstaniu od komputera manualnie wyłączać ekranu, żeby nie wpakować się w niepotrzebne koszty.
Iiyama G-Master GCB4580DQSN-B1 – czy warto?
Odpowiedź będzie jak zawsze trochę skomplikowana, bo to zależy głównie od tego, czego potrzebujemy i jakie są nasze plany i marzenia związane z monitorem.
I tak na przykład, jeżeli do tej pory mieliśmy dwa monitory 1440p, ale do granic wytrzymałości doprowadzała nas ramka między nimi i fakt, iż jakoś nigdy nie wychodziło nam ich odpowiednie ustawienie względem siebie – tak, warto. Iiyama G-Master GCB4580DQSN-B1 ma wprawdzie przytłaczającą nazwę, ale poza tym życie z tym sprzętem jest ekstremalnie proste i wręcz rozpieszczające. Przestrzeń robocza jest przeogromna, rozdzielczość jest wystarczająca (chyba iż zasmakowaliśmy już na dobre 4K albo 5K), wszystko, co niezbędne, dostajemy w zestawie, a do tego w pakiecie Iiyama dorzuca naprawdę dobry panel – jasny, z dobrymi kolorami, równy i z dobrymi kątami widzenia (o ile nie patrzymy od góry, wtedy jest gorzej) oraz odświeżaniem 165 Hz i dobrym kontrastem. I to wszystko za 3500 zł, przy czym nie ograniczałbym zastosowania tego monitora wyłącznie do grania, mimo iż po części tak jest reklamowany – to bardzo dobry, uniwersalny monitor.
Z drugiej strony – jeżeli jesteśmy przyzwyczajeni do 4K, to powrót na 1440p może nam być tak nie do końca w smak. Aczkolwiek przy tej cenie i tej przekątnej – trudno byłoby oczekiwać więcej.
Na plus:
- bardzo dobra jakość wykonania
- mega solidna podstawa
- bardzo dobre odwzorowanie kolorów
- odświeżanie 165 Hz
- komplet przewodów w pudełku
- dobra maksymalna jasność (nawet lepsza, niż deklarowana)
- bardzo dobry kontrast
- bogaty zestaw złącz
- monstrualna powierzchnia ekranu – dostajemy dwa ekrany, ale bez ramki pomiędzy nimi
- same ramki dookoła ekranu też wielkie nie są
- matowe wykończenie wyświetlacza (jeśli ktoś potrzebuje)
- bardzo szeroki zakres regulacji nachylenia i wysokości ekranu
Na minus:
- rozdzielczość w poziomie jest wspaniała, w pionie – raczej z kategorii przyzwoitych
- organizacja przewodów podłączonych do komputera i samych złącz mogłaby być co najmniej odrobinę lepsza
- wbudowane głośniki są, tyle można o nich powiedzieć
- przycisk do nawigacji po menu powinien być wygodniejszy, a menu ekranowe – utrzymywać się domyślnie dłużej (to ostatnie można przestawić)