
W dzisiejszych czasach bateria to absolutna podstawa. Bez niej nie działa nic — od telefonu, przez zegarek, po laptopa. Czas pracy na baterii to coś, co definiuje nasz komfort, a czasem wręcz nasz spokój psychiczny. Bo przyznajmy: im dłużej działa, tym lepiej.
Na co dzień żyję w ekosystemie Apple, więc naturalnie skupię się na trzech urządzeniach, które towarzyszą mi każdego dnia: iPadzie, iPhonie i Apple Watchu.
Apple Watch – wreszcie sensowna bateria
Do tej pory wzorem wytrzymałości był dla mnie iPad. iPhone – poprawny, bez szału, ale też bez rozczarowań. Z kolei Apple Watch… cóż, jeden dzień działania to był żart, szczególnie jeżeli porównamy go z Garminami czy Amazfitami. Jasne, to inne urządzenia, zaprojektowane do innych rzeczy (pisałem o tym w tekście „Co jest, a co nie jest smartwatchem”), ale jednak porównanie nasuwa się samo.
No i mamy nową generację systemów: iOS 26, iPadOS 26 i watchOS 26.
I powiem Wam jedno – Apple Watch Ultra 3 to sztos. Ultra 2 już była dobra, ale to, co dzieje się teraz, to jakiś kosmos (oczywiście w kontekście „standardów Apple”). Ultra 3 potrafi u mnie działać ponad 70 godzin na jednym ładowaniu. Poprzednia wytrzymywała maksymalnie 60–65h.
Warto dodać: nie używam Always On Display (bo po co?), mam ograniczone powiadomienia, żeby nie dostać nerwicy od wibracji, ale za to codziennie robię minimum jeden trening z GPS – od godziny do dwóch. Nie zdejmuję zegarka na noc, bo monitoruję sen. Płacę wyłącznie nim. I w tych warunkach – serio – Ultra 3 to wzór. W końcu.
iPhone – bez rewolucji, ale stabilnie
Od lat używam największych modeli – teraz iPhone 17 Pro Max.
Nowa komora parowa i aluminiowa obudowa „unibody” robią robotę: telefon się nie grzeje. To już samo w sobie ogromny plus. Bateria? Teoretycznie większa – w EU wersji raptem +150 mAh względem 16 Pro Max, a w wersji amerykańskiej (bez tacki SIM, tylko eSIM) +265 mAh.
Nieantyfan testuje właśnie model z USA i faktycznie raportuje około 1–2 godziny dłuższy czas pracy, więc coś w tym jest. U mnie – przy dość intensywnym użytkowaniu – wychodzi 6–7 godzin SOT, dzień kończę z około 20% baterii.
Mam wrażenie, iż na 16 Pro Max i iOS 18 zostawało mi raczej 40%, ale szczerze? Nigdy się tym nie przejmowałem – i tak zawsze wystarczało do końca dnia. Telefon i tak ląduje na ładowarce przy łóżku.
Podsumowując: bez zmian w komforcie, ale duży plus za chłodzenie. Zero przegrzewania, zero throttlingu. Działa jak trzeba.
iPad – dramat pod iPadOS 26
No i teraz przechodzimy do mojego bólu głowy – iPad Pro M2.
Kocham ten sprzęt. To mój główny komputer, centrum pracy, kreatywności, pisania, planowania. iPadOS 26 wprowadził sporo świetnych rozwiązań – serio, system jest kapitalny. Ale… kompletnie zabił baterię.
Spadek? Około 50%.
Pod iPadOS 18 wyciągałem 7–8 godzin SOT, teraz ledwo 4.
Wcześniej ładowałem co drugi dzień. Teraz dwa razy dziennie. To absurd.
Styl pracy ten sam, aplikacje te same, Magic Keyboard i rysik – zero zmian. Jedyna różnica to system, i efekt jest dramatyczny.
Myślałem, iż to kwestia pierwszej wersji, ale nie.
- 26.0.1 – bez poprawy.
- 26.1 beta 1 – bez poprawy.
- 26.1 beta 2 – przez cały czas to samo.
Co najlepsze, bety przed oficjalnym releasem działały normalnie – bateria trzymała jak dawniej. Dopiero po oficjalnej premierze coś się posypało.
Czytam Reddita, fora, X – wszędzie to samo: spadek 30–50%. Ludzie są wściekli, i słusznie. Bo to jest sprzęt, który kosztuje majątek, a działa jak… tania, chińska „tabletka” z kiosku.
Podsumowując
Apple Watch Ultra 3 – rewelacja.
iPhone 17 Pro Max – stabilny, bez przełomu, ale wreszcie się nie grzeje.
iPad Pro M2 – katastrofa.
Nie wiem, co Apple zrobiło z iPadOS 26, ale zniszczyli to, co było najważniejsze: zaufanie do sprzętu, który miał działać długo i niezawodnie.
A na razie nic nie wskazuje, żeby miało się to poprawić.
Tak nie może być.
Podrzucam też film Wojtka z „trikiem” do naprawy czasu pracy na baterii. Na iPadzie u mnie nie zadziałało.
Jeśli artykuł Porozmawiajmy o bateriach nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.