
Dziewiąty września przejdzie do historii jako dzień, w którym Tim Cook zaprezentował najnowszą linię iPhone’ów 17, a równocześnie – jakby na złość cudownym wynalazkom z Cupertino – polscy internauci z niezmiennym uporem przeglądali oferty na Temu, szukając kabla do telefonu za 3 złote.
Ta absurdalna dychotomia to nie przypadek, ale symptom znacznie głębszego zjawiska: żyjemy w czasach technologicznych skrajności, gdzie dla tego samego konsumenta wydanie 4000 złotych na telefon i 30 złotych na ładowarkę do niego to naturalna kolej rzeczy.
Premiera, która kosztuje więcej niż miesięczna pensja
Apple nie zawiódł oczekiwań, jeżeli chodzi o politykę cenową. iPhone 17 w podstawowej wersji 256 GB kosztuje w Polsce 3999 zł, podczas gdy topowy model Pro Max z pamięcią 2 TB wyceniono na astronomiczne 10 299 złotych. To nie są już ceny telefonu – to koszt przyzwoitego używanego samochodu. A mimo to dane sprzedażowe pokazują, iż Polacy ustawiają się w kolejce po najnowsze dziecko Apple’a z takim samym zapałem, jak kiedyś po banany w PRL-u.
Statystyki mówią jasno: 37 proc. polskich użytkowników telefonów posiada urządzenie warte ponad 1000 zł, a trend ten stale rośnie. Jeszcze bardziej zaskakujące jest to, iż 45 proc. osób w wieku 18-29 lat korzysta z telefonów przekraczających tę magiczną granicę. W segmencie iPhone’ów średnia cena zakupu osiągnęła już 900 dol. – czyli około 3300 zł – podczas gdy globalna średnia dla wszystkich telefonów to zaledwie 356 dol.
Temu – imperium za grosze
Równolegle z tym luksusowym szaleństwem rozgrywa się zupełnie inna historia. W maju chińska platforma Temu po raz trzeci z rzędu wyprzedziła Allegro pod względem liczby użytkowników, przyciągając rekordowe 19,7 mln Polaków miesięcznie. To oznacza, iż niemal dwie trzecie wszystkich polskich e-konsumentów regularnie przegląda oferty tej platformy, gdzie głównym kryterium wyboru jest nie jakość, ale najniższa możliwa cena.
Sukces Temu w Polsce to fenomen, który wykracza poza zwykłe trendy zakupowe. Platforma osiągnęła 66,38 proc. udziału w polskim rynku e-commerce w zaledwie dwa lata, co jest bezprecedensowym wynikiem. Dla porównania: potrzeba było dekad, by Allegro zbudowało swoją pozycję, a chińska konkurencja potrzebowała ledwie 24 miesiące, by ją zdeklasować pod względem liczby użytkowników.

Mechanizm tego sukcesu jest prosty jak budowa młotka z Temu za 5 złotych: oferowanie produktów w cenach, które wydają się fizycznie niemożliwe do osiągnięcia przez europejskich konkurentów. Ładowarka do iPhone’a, która w oficjalnym sklepie Apple kosztuje 119 złotych na Temu dostępna jest za 12 złotych. Oczywiście nikt rozsądny nie spodziewa się takiej samej jakości, ale konsument myśli pragmatycznie: po co przepłacać dziesięciokrotnie, skoro i tak będę musiał ją wymienić za rok?
Smart shopping, czyli sprytny paradoks
Ten pozornie irracjonalny dualizm ma swoje głębokie psychologiczne podstawy. Polacy stali się mistrzami tzw. smart shoppingu – zjawiska, które charakteryzuje już 73 proc. naszych rodaków. Smart shopping to nie tylko poszukiwanie najniższych cen, ale przemyślana strategia, w której świadomie inwestuje się w niektóre kategorie produktów, drastycznie oszczędzając na innych.
Kluczem do zrozumienia tego mechanizmu jest hierarchia potrzeb współczesnego konsumenta. Smartphone stał się nie tylko narzędziem komunikacji, ale symbolem statusu społecznego, przedłużeniem tożsamości, a choćby instrumentem pracy. Dlatego wydanie kilku tysięcy złotych na iPhone’a 17 postrzegane jest jako inwestycja długoterminowa, coś w rodzaju cyfrowej biżuterii, którą nosi się każdego dnia i która komunikuje otoczeniu pewien poziom społeczno-ekonomiczny.
Jednocześnie akcesoria do tego samego telefonu traktowane są jako zwykła konsumpcja – przedmioty, które będą się zużywały, gubić i wymagać wymiany. Stąd logika: Skoro i tak kupię pięć ładowarek w ciągu roku, to dlaczego nie kupić ich na Temu za cenę jednej oryginalnej?

Ekonomia dumy i ekonomia konieczności
Socjologowie nazywają to zjawisko podwójną ekonomią: ekonomią dumy, w której inwestujemy w produkty definiujące naszą tożsamość, oraz ekonomią konieczności, gdzie liczy się wyłącznie funkcjonalność przy minimalnych kosztach. iPhone należy zdecydowanie do pierwszej kategorii – to nie tylko telefon, ale oświadczenie, który głosi: stać mnie na najlepsze technologie świata. Kabel do tego telefonu z Temu to ekonomia konieczności w najczystszej postaci.
Dane potwierdzają tę teorię: Polacy wydają średnio 558 zł miesięcznie na zakupy online, ale 65 proc. z nich jako główny czynnik zakupowy wskazuje atrakcyjną cenę. To nie jest sprzeczność – to przemyślana strategia alokacji budżetu. Drogą technologią budujemy nasz społeczny wizerunek, tanimi produktami uzupełniamy praktyczne potrzeby.
Ciekawym aspektem tego zjawiska jest tempo wymiany urządzeń. Mimo wzrastających cen 60 proc. Polaków korzysta z telefonu młodszego niż półtora roku, co oznacza, iż jesteśmy skłonni inwestować w najnowsze technologie z częstotliwością przyprawiającą o zawrót głowy. Równocześnie jednak rośnie grupa osób korzystających z tego samego telefonu przez ponad trzy lata – z 9 proc. w 2022 r. do 16 proc. obecnie. To pokazuje polaryzację zachowań: jedni traktują telefon jako gadżet do ciągłej wymiany, inni jako długoterminową inwestycję.
Psychologia technologicznego statusu
Fenomen iPhone’a jako symbolu statusu to nie jest zjawisko nowe, ale w Polsce przybiera szczególnie intensywne formy. W kraju, gdzie średnie wynagrodzenie to około 6800 zł brutto, wydanie 4000-10000 zł na telefon to decyzja o ogromnej wadze finansowej. A jednak robimy to masowo.
Kluczem jest psychologia posiadania. iPhone to nie tylko urządzenie – to przepustka do pewnej grupy społecznej, sposób komunikowania swojego miejsca w hierarchii dochodowej, a przede wszystkim inwestycja w poczucie własnej wartości. Badania psychologów konsumenckich pokazują, iż zakup produktów premium generuje długotrwałe poczucie satysfakcji, które wykracza daleko poza samą funkcjonalność urządzenia.
Równolegle jednak ten sam konsument, który wydał fortunę na telefon, będzie przez godziny porównywał ceny etui na Temu, Shein i AliExpressie, by zaoszczędzić 20 zł. To nie jest hipokryzja – to racjonalna kalkulacja. Etui może kupić za 15 zł zamiast za 200 zł bez utraty prestiżu, bo nikt nie ocenia nas po akcesoriach, ale po głównym urządzeniu.
Temu jako katalizator oszczędności
Sukces Temu w Polsce to także odpowiedź na inflację i rosnące koszty życia. Gdy podstawowe produkty spożywcze drożeją o kilkadziesiąt procent rocznie, naturalne jest szukanie oszczędności w innych obszarach. Chińska platforma oferuje nie tylko niskie ceny, ale też psychologiczny komfort – poczucie, iż przechytrzamy system i nie dajemy się oszukać zawyżonym marżom europejskich dystrybutorów.
Statystyki pokazują, iż 83 proc. Polaków odwiedziło przynajmniej jedną chińską platformę zakupową w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. To oznacza, iż kupowanie z Chin stało się już normalną częścią naszych zakupowych nawyków, nie dziwnym eksperymentem dla oszczędnych.
Model zakupowy współczesnego Polaka wyglądają następująco: najpierw sprawdza się ceny i specyfikacje na Allegro lub w oficjalnych sklepach, by zorientować się w rynku, a następnie szuka się tego samego produktu (lub jego odpowiednika) na platformach chińskich. 53 proc. polskich internautów przyznaje się do takiego postępowania.

Gdzie w tym wszystkim jest logika?
Na pierwszy rzut oka zachowanie polskich konsumentów może wydawać się irracjonalne: po co wydawać 5000 złotych na telefon, a potem szukać najgorszego możliwego etui za 10 złotych? Odpowiedź tkwi w psychologii wartości percypowanej i ekonomii uwagi.
Telefon to urządzenie, które używamy kilkaset razy dziennie, które determinuje jakość naszej komunikacji, pracy i rozrywki. To centrum naszego cyfrowego wszechświata. W tym kontekście wydanie znacznej sumy na sztandarowy model ma sens – różnica między podstawowym telefonem za 800 złotych a iPhone’em za 4000 złotych jest odczuwalna każdego dnia, przez kilka lat użytkowania.
Akcesoria to zupełnie inna kategoria. Ładowarka robi to samo niezależnie od tego, czy kosztuje 10, czy 100 złotych – ładuje telefon. Etui chroni przed upadkiem, kabel przesyła dane. Nie ma tu elementu prestiżu, tożsamości ani długoterminowego wpływu na jakość życia. Stąd naturalna skłonność do maksymalizacji oszczędności w tej kategorii.
Społeczeństwo technologicznych skrajności
Analizując te trendy można stwierdzić, iż faktycznie staliśmy się społeczeństwem technologicznych skrajności. Nie oznacza to jednak, iż jesteśmy nieracjonalni – przeciwnie, rozwinęliśmy wysoce zaawansowaną strategię maksymalizacji wartości w warunkach ograniczonego budżetu.
Ta strategia ma swoje konsekwencje. Z jednej strony wspieramy globalnych gigantów technologicznych, inwestując w ich najdroższe produkty. Z drugiej strony masowo kupujemy na chińskich platformach, które oferują produkty o wątpliwej jakości, często z pominięciem europejskich norm bezpieczeństwa i ochrony środowiska.
Polacy wydali w ostatnich pięciu latach na telefony kwoty, które można określić mianem astronomicznych – średnio kilkaset złotych na głowę rocznie tylko na same urządzenia, nie licząc akcesoriów i usług. Jednocześnie staliśmy się jednym z największych rynków w Europie dla chińskich platform e-commerce, generując miliardy złotych obrotów w tanich importach.

Czy ten trend się utrzyma? Wszystko wskazuje na to, iż tak. Rosnące ceny sztandarowych telefonów (średnia cena iPhone’a wzrosła o ponad 50 proc. w ciągu pięciu lat) będą napędzać jeszcze większą selektywność zakupową. Konsumenci będą jeszcze bardziej skłonni do inwestowania w główne urządzenie i jeszcze bardziej oszczędni przy akcesoriach.
Równocześnie platformy takie jak Temu będą rozwijać swoje oferty, wprowadzając coraz lepszą logistykę, szerszy asortyment i skuteczniejsze mechanizmy budowania zaufania. Chińscy producenci uczą się od europejskich brandów, jak budować jakość, podczas gdy europejscy producenci uczą się od Chińczyków, jak obniżać koszty.
Możemy spodziewać się dalszej polaryzacji rynku: produkty premium będą jeszcze droższe i jeszcze bardziej luksusowe, podczas gdy segment budżetowy będzie jeszcze tańszy i jeszcze bardziej dostępny. Środek rynku – te produkty całkiem dobre w całkiem przystępnej cenie – będzie się kurczył.
Felieton o nas samych
Ten paradoks iPhone’a 17 i Temu to w gruncie rzeczy opowieść o nas samych – o tym, jak adaptujemy się do świata rosnących nierówności ekonomicznych, globalnej konkurencji i technologicznej złożoności. Nauczyliśmy się być selektywnie mądrymi konsumentami, inwestować tam, gdzie to ma sens, i oszczędzać tam, gdzie nie ma znaczenia.
Czy to czyni nas społeczeństwem skrajności? Można tak to nazwać. Ale można też powiedzieć, iż staliśmy się społeczeństwem wysoce racjonalnych optymalizatorów, którzy potrafią rozróżnić między inwestycją a wydatkiem, między prestiżem a pragmatyzmem, między tym, co ważne, a tym, co tylko konieczne. A może po prostu lubimy mieć najlepszy telefon świata i najgorsze akcesoria do niego. Bo czemu nie?