Jak donosi Reuters, Amerykańskie władze odkryły nieudokumentowane moduły komunikacyjne w chińskich falownikach i bateriach stosowanych w infrastrukturze energetycznej OZE. Znaleziska te budzą poważne obawy o możliwość zdalnego zakłócenia pracy sieci elektroenergetycznych w USA i Europie.
Nieudokumentowane urządzenia w chińskim sprzęcie
W ostatnich miesiącach amerykańscy eksperci ds. energii zidentyfikowali niezarejestrowane urządzenia komunikacyjne – w tym radiomodemy komórkowe – w chińskich falownikach do fotowoltaiki oraz magazynach energii. Tego typu komponenty nie były uwzględnione w dokumentacji technicznej produktów. Choć falowniki standardowo oferują możliwość zdalnych aktualizacji i serwisu, amerykańskie przedsiębiorstwa instalują zapory sieciowe, by uniemożliwić bezpośrednią komunikację z Chinami.
Problem polega na tym, iż dodatkowe kanały komunikacyjne mogą umożliwić obejście tych zabezpieczeń. Według specjalistów, potencjalne skutki zdalnego przejęcia kontroli nad urządzeniami są katastrofalne – od uszkodzeń infrastruktury po długotrwałe przerwy w dostawach prądu.
„Efektywnie oznacza to, iż istnieje wbudowany sposób fizycznego zniszczenia sieci elektroenergetycznej” – ostrzegł jeden z ekspertów zaangażowanych w analizę urządzeń.
Narastające napięcia i odpowiedź polityczna
Odkrycia te pogłębiają rosnące napięcia pomiędzy USA a Chinami w kwestiach bezpieczeństwa technologicznego. Departament Energii USA (DOE) przyznał, iż stale ocenia ryzyka związane z nowymi technologiami i podkreśla potrzebę przejrzystości funkcjonalności produktów. Równolegle realizowane są prace nad wdrożeniem „Software Bill of Materials” – pełnych list komponentów systemu wykorzystywanego w urządzeniach energetycznych.
W lutym dwójka amerykańskich senatorów zaproponowała ustawę Decoupling from Foreign Adversarial Battery Dependence Act, zakładającą zakaz zakupów akumulatorów od wybranych chińskich firm przez Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego od 2027 roku. Na liście znalazły się m.in. CATL, BYD i Envision Energy. Teraz podobne ograniczenia mogą objąć chińskich producentów falowników.
Europa także się niepokoi
W Europie obawy nie są mniejsze. Według SolarPower Europe aż 200 GW mocy zainstalowanej (z 338 GW ogółem) bazuje na chińskich falownikach – to równowartość ponad 200 elektrowni jądrowych. Zdaniem niemieckiego dewelopera 1Komma5, „dziesięć lat temu wyłączenie chińskich falowników nie spowodowałoby dramatycznych skutków. Dziś sytuacja wygląda inaczej.”
Niektóre kraje już podjęły działania prewencyjne. Litwa uchwaliła ustawę blokującą zdalny dostęp Chin do instalacji powyżej 100 kW, a Estonia rozważa podobne regulacje. Również w Wielkiej Brytanii trwa przegląd chińskich technologii w sektorze energii odnawialnej.