PKP Intercity mówi, czy bilety zdrożeją. Nowy rok, nowe podwyżki?

konto.spidersweb.pl 2 godzin temu

Jeszcze trochę dni w starym roku zostało, ale myśli powoli wybiegają w przyszłość i człowiek zastanawia się, co przyniesie nowy. To też poważne obawy o wzrost cen – czy na kolei będzie podobnie?

Stary rok był jaki był, ale przynajmniej przestał być tajemnicą. Już jest w miarę bezpieczny i oswojony, w niczym nie zaskoczy (grudniu, spokojnie, nie rzucam ci żadnego wyzwania). A z nowym to nigdy nic nie wiadomo. Może za rogiem czai się jakaś podwyżka? PKP Intercity już teraz uspokaja, iż w ich pociągach przykrych niespodzianek nie będzie. Ceny biletów pozostaną te same.

Obecnie spółka nie przewiduje podwyżek cen biletów wraz z wejściem w życie rozkładu jazdy 2025/2026. O wszelkich zmianach w ofertach lub cenach będziemy informować z odpowiednim wyprzedzeniem – przekazał przewoźnik.

Biorąc komunikat pod lupę, rzecz jasna będzie do czego się przyczepić. Wzbudzać trwogę może sam początek. PKP Intercity mówi, iż obecnie nie przewiduje podwyżek, ale to przecież nie oznacza, iż nie zmieni zdania. W listopadzie 2025 nic na temat wyższych cen nie jest wiadome, ale w marcu 2026 r. podejście może być już zupełnie inne.

To wizja pesymisty, kogoś, dla kogo szklanka zawsze jest do połowy pusta. Reszta może się cieszyć z zapowiedzi braku zmian. I to najważniejsze.

PAP przypomina, iż ostatnią podwyżkę cen PKP Intercity planowało w styczniu 2023 r., ale gwałtownie z tego ruchu przewoźnik się wycofał.

Większą opłatę za bilety miały tłumaczyć rosnące ceny prądu

Zapowiadano, iż podróż Pendolino będzie kosztowała o 17,8 proc. więcej, EI o 17,4 proc., a TLK/IC – o niecałe 12 proc. Zrobiło się z tego niemałe zamieszanie, interweniował choćby ówczesny premier Mateusz Morawiecki i zostało po staremu.

Aktualna deklaracja PKP Intercity jednak nie wszystkich ucieszy. Jak to możliwe? Za podwyżką jeszcze w 2025 r. opowiadali się samorządowcy, zdaniem których obecna sytuacja jest „niezdrowa”. Na krótkim dystansie, gdzie pierwszym wyborem powinny być pociągi lokalnych przewoźników, bardziej opłacalne nierzadko są jednak składy PKP Intercity. Wyliczano, iż z Wrocławia do Jaworzyny Śląskiej na bilet na pociąg PKP Intercity trzeba wydać 19 zł, a na bilet Kolei Dolnośląskich 20 zł. Z Poznania do Gniezna podróż przewoźnikiem dalekobieżnym kosztuje 19 zł, a Kolejami Wielkopolskimi 20 zł 50 gr. Jeszcze większe różnice były w przypadku biletów miesięcznych.

Wbrew pozorom podkradanie pasażerów na krótkich trasach wcale nie jest w interesie PKP Intercity. Załóżmy, iż pasażer jadący z Warszawy do Żyrardowa czy Skierniewic będzie szybszy i prędzej zaklepie sobie fotel. Wyruszający ze stolicy w dłuższą trasę już na miejsce się nie załapie i będzie musiał ten krótki fragment przeczekać w korytarzu. Niby nic, ale jednak wpływa to na komfort podróży.

W idealnym świecie krótkie trasy obsługiwane były przez wojewódzkich, samorządowych przewoźników, a te długie przez dalekobieżnych, jak PKP Intercity. Tyle iż do tej utopii potrzebujemy nie tylko odpowiednich cen, ale też regularnych połączeń w podobnym czasie. Trudno się dziwić pasażerom, iż wybierają PKP Intercity, jeżeli akurat tak bardziej pasuje, a sam pociąg jedzie np. szybciej, bo nie zatrzymuje się w mniejszych miejscowościach. Sprawa jest więc bardziej złożona, ale niektórzy zwracali uwagę na kwestię biletów, żeby coś za coś bardziej przemawiało do rozsądku. Teraz bywa, iż w PKP Intercity jest tanio – albo kilka drożej – za to szybciej, jak choćby na trasie Łódź Chojny – Sieradz.

Niewiele drożej, a szybciej – co wybierzecie? fot. Koleo

Bilety PKP Intercity są… zbyt tanie?!

Nie mam zamiaru rzecz jasna na to narzekać, ale coraz częściej pojawiają się głosy, iż to nie wysokie ceny biletów zniechęcają do pociągów. Za to PKP Intercity regularnie oferuje zniżki, przez co bywa, iż brakuje miejsc dla stałych klientów. Po prostu szybsi bywają ci, których przyciąga bilet za złotówkę. PKP Intercity zapowiadało wycofanie się z aż tak atrakcyjnych zniżek, ale ofensywa promocyjna trwa i przez cały czas można złapać naprawdę niezłe okazje.

Do tego dochodzi coraz mocniejsza presja cenowa ze strony czeskich przewoźników. Choćby z tego powodu podwyżki cen biletów w nowym roku raczej nie wchodzą w grę, bo źle wyglądałoby to od strony wizerunkowej. Czesi kuszą przewozami za kilka złotych, a narodowy przewoźnik chce nas skubać bardziej? To nie przystoi!

A ile będziemy płacić za szybkie pociągi?

Owszem, bilety na pociągi są całkiem przystępne, choćby bez promocji – o czym świadczy stale rosnąca frekwencja – ale pod tym względem przyczepić można się do Pendolino. Od lat skarżono się, iż to składy jedynie dla najbogatszych. I rzeczywiście, jest drogo, a przecież prestiż nieco już zwietrzał, wszak Pendolino jest na polskich torach od ponad 10 lat. Czego w takim razie spodziewać się po kolei dużych prędkości?

Ten wątek został poruszony w niedawnej rozmowie warszawskiej „Wyborczej” z Piotrem Malepszakiem, wiceministrem infrastruktury.

(…) praktyka w Europie pokazuje, iż cena zależy od innych czynników, bardziej pory dnia, a koszt energii adekwatnie nie ma wpływu na cenę biletu. Za to najważniejsze znaczenie dla taryfy ma konkurencja – to, co w tej chwili obserwujemy w Hiszpanii czy we Włoszech. Pokonanie trasy 300-400 km za 40-50 euro staje się standardem, a wiele promocji obejmuje choćby niższe ceny – stwierdził Malepszak.

Już wcześniej pojawiały się sugestie, iż KDP będzie wyceniona podobnie do Pendolino. 150-200 zł – a niech będzie choćby i 250 zł – za prędkość ponad 300 km/h, wszak tyle mają jechać pociągi po CPK, i naprawdę krótki czas przejazdu wydaje się być ceną więcej niż akceptowalną. Z optymizmem można patrzeć w przyszłość: zarówno bliższą, jak i dalszą. Przynajmniej pod względem cen biletów na pociągi.

Idź do oryginalnego materiału