To włoski charakter w nowoczesnym wydaniu, bo Bottecchia Emme 5 nie udaje, iż jest rowerem do wszystkiego. To sprzęt, który od pierwszego zakrętu mówi wprost: jestem tu po to, żeby się ścigać. Lżejszy, sztywniejszy, bardziej aero – względem Emme 4 zyskał niemal w każdym aspekcie. Rama wykonana w technologii Monolith to prawdziwy monocoque – bez punktów łączenia, z włókien T1000 i T1100, co pozwoliło „zmniejszyć masę o 8% i poprawić aerodynamikę o 5% w porównaniu do poprzednika”.

Pełna integracja przewodów – od kokpitu, przez widelec, po zacisk sztycy – nadaje całości czysty, aerodynamiczny wygląd. Także tylny trójkąt wykonano w jednym kawałku – co zdaje się wynikać z logiki, ale jest podkreślane w opisie technicznym – co „poprawia przeniesienie mocy i sztywność konstrukcji”. Zintegrowany kokpit ONE RR z karbonu (ok. 430 g) zapewnia „pewne prowadzenie choćby przy prędkościach powyżej 70 km/h.”

Wersje i limitowane Centenario
Emme 5 dostępny jest w wariantach z napędem SRAM Rival AXS, Shimano Ultegra Di2, Dura‑Ace Di2 czy 105 Di2, wszystkie z hamulcami tarczowymi i karbonowymi kołami ITM. Prześwit na opony wynosi do 32 mm, a karbonowa sztyca z offsetem 15 mm mocowana od dołu ramy łączy funkcję aerodynamiczną z elegancją.


Wyjątkowa wersja Emme 5 Centenario powstała na setną rocznicę pierwszego zwycięstwa Ottavia Bottecchii w Tour de France. Limitowana edycja ma specjalne oznaczenia i grawer „Perseverai. Resistetti.”. Pozostaje wierna technologii Monolith, z widelcem ważącym 330 g i sztycą typu drop. Dostępna jest m.in. z osprzętem Dura‑Ace Di2 i karbonowymi kołami Fulcrum lub ITM Volata.


My w naszych pierwszych jazdach testowaliśmy dwie wersje – Rival AXS (24 500 zł) oraz 105 Di2 (24 500 zł), najwyższa Emme 5 Centenario kosztuje 44500 zł.


Rozmiarówka po włosku
Podobnie jak w przypadku testowanego wcześniej Gravela Overland, rozmiarówka Bottechii jest przesunięta względem standardów większości producentów. Ja – zwykle jeżdżąc na ramie 52 – w Emme 5 wybrałem rozmiar oznaczony jako 47. Justyna, która zwykle jeździ na maksymalnie 54 cm (częściej 52), wybrała Emmę 5i w rozmiarze 51, która realnie odpowiadał większej ramie. Przed zakupem warto więc przymierzyć rower.


Dlaczego to wciąż pierwsze wrażenia
Dwie sztuki Emme 5 mieliśmy u siebie zaledwie przez tydzień. W tym czasie przejechaliśmy na nich kilkaset kilometrów – za mało, by mówić o pełnoprawnym teście. Wersja mniejsza, biała, była wyposażona w Shimano 105 Di2, a większa, czarna, w SRAM Rival AXS. Poza różnicami w napędzie obie miały karbonowe koła o stożkach o wysokości 40 mm, jednoczęściowe kokpity, aerodynamiczne sztyce i seryjne siodła.


Włoski styl
Na zdjęciach Emme 5 prezentuje się efektownie, ale na żywo robi jeszcze większe wrażenie. Farba na ramie przypomina pociągnięcia pędzlem na płótnie, a duże logo nawiązuje do włoskiej mody w stylu Gucci. Całość balansuje między ekstrawagancją a elegancją – bez krzykliwej przesady.


Pierwsze kilometry – sport w czystej postaci
Potwierzdamy – Emme 5 nie jest allroundem ani endurance’em. Wszystko, od geometrii po kokpit, zaprojektowano z myślą o szybkiej jeździe. Pozycja wymusza aerodynamikę, ale jednocześnie nie jest niewygodna. Kokpit jest zmyślnie wyprofilowany – dłonie układają się ergonomicznie, w naturalnej linii z pochylonymi ramionami tworzą jedną linię. W naszym przypadku mostek miał 90 mm, a kierownica jedynie 380 mm – ustawienia sprzyjające agresywnej, dynamicznej jeździe.

Prowadzenie i charakter
Ciekawostka i nawiązanie do klasyki! Podczas jazdy mniejsza rama zwróciła uwagę niewielkim rozstawem kół – przy zawracaniu zdarzało się, iż but zahaczał o przednie koło (toe overlap). To cecha klasycznych włoskich konstrukcji, dążących do rozstawu poniżej metra. W codziennej, szybkiej jeździe problem nie występuje, a geometria jest dziś łagodniejsza niż w dawnych wyścigowych „strzałach”.


Rower jest zwrotny, przewidywalny i daje pełną kontrolę przy każdej prędkości. Waży 8,2 kg w mniejszym rozmiarze i o 100 g więcej w większym – bez pedałów. To nie jest ultralekka maszyna wyścigowa, ale ma wszystkie cechy, by ścigać się i cieszyć codzienną jazdą.

Podsumowanie
Bottecchia Emme 5 to rower, który jasno komunikuje swoje przeznaczenie – szybka, sportowa jazda na szosie w wyścigowym stylu. Technologia Monolith, pełna integracja, zintegrowany kokpit i karbonowe koła dają sprzęt z górnej półki. Wersja Centenario dodaje włoski sznyt i kolekcjonerski charakter.
Rozmiarówka wymaga przymiarki, ale jeżeli dobierzesz adekwatny rozmiar – Emme 5 odwdzięczy się precyzyjnym prowadzeniem, sztywnością i wyścigową dynamiką. Waga nie jest rekordowa, ale w praktyce liczy się bardziej to, jak rower reaguje na każde naciśnięcie pedałów.

Wnioski
To rower dla tych, którzy chcą poczuć klimat wyścigowej Italii – zarówno w wyglądzie, jak i w charakterze jazdy. Najlepiej sprawdza się w rękach kolarza, który lubi aktywnie pracować na rowerze i doceni zalety sportowej pozycji. Na pełny test przyjdzie jeszcze czas – po tygodniu i kilkuset kilometrach możemy jednak powiedzieć jedno: Emme 5 zostawił po sobie apetyt na więcej.
Artykuł powstał w ramach płatnej współpracy reklamowej z dystrybutorem Bottechia w Polsce 4 Action