W 2022 roku recenzowałem (a przynajmniej próbowałem) pierwszy sezon Pierścieni Władzy, a więc serialu Amazona ekranizującego drugą erę Śródziemia tolkienowskiego świata fantasy. Wbrew licznej krytyce mi start serii nie sprawiał większych problemów. Owszem, zauważałem wady, ale nie czułem tego samego hejtu, który był rzucany w sieci przez miłośników prozy mistrza literatury tego gatunku. Nie czuję się wielkim zwolennikiem fantastyki, ale akurat Władcę Pierścieni cenię (należę bardziej do team LOTR niż team Hary Potter). Po kolejne odcinki drugiego sezonu Pierścieni Władzy sięgałem w dniach ich premiery, więc jestem świeżo po zamknięciu drugiego etapu serii (ponoć w planach jest 50 godzin produkcji, a więc z pięć sezonów). Czy krytyka pierwszego sezonu mogła wpłynąć na kontynuację?
Pierścienie Władzy: sezon drugi (Amazon Prime Video)
Pierwsze osiem odcinków wywołało sporo kontrowersji. Amazon nie miał wszystkich praw i licencji do świata Śródziemia, więc musiał rozwinąć pewne wątki po swojemu, a dodatkowo poszedł drogą „obudzonych” i wprowadził elficką różnorodność, co (sądząc po licznych komentarzach) nie spodobało się specjalnie widowni. Przymykając jednak oko na kwestie drugorzędne, ważniejsze wydają się sprawy czysto fabularne. Fani Tolkiena są wybredni, więc drugi sezon mógł wiele zweryfikować. Nie jestem może adekwatną osobą do oceny zgodności serialu z wydarzeniami zapisanymi m.in. w Niedokończonych opowieściach czy Silmarillionie, ale jako widz, mogę się o produkcji wypowiedzieć.
Oglądałem całą trylogię Władcy Pierścieni w kinach (wszystkie zaraz po ich premierze), znam też ich reżyserskie odsłony, a na Hobbicie byłem choćby na nocnym maratonie serii (w dniu kinowego debiutu ostatniej części. Hobbita udało mi się przed seansem przeczytać. Czekam też na animowany serial Władca Pierścieni: Wojna Rohirrimów, a kojarzę też wcześniejszą animację Władcy z 1978 roku. Coś tam o orkach, urukach, elfach i krasnoludach zatem kojarzę. Oceniam serialowy świat proponowany przez showrunnerów zatrudnionych dla Amazona na chłodno. Bez uprzedzeń i bez fanostwa. Jako sympatyk serii, który chce nacieszyć oko klimatem LOTR.
Pierścienie Władzy: sezon drugi – daje radę!
Po tym niezwykle długim, ale ważnym wstępie, przejdę do rzeczy. Mi osobiście Pierścienie Władzy oglądało się dobrze. Z niedociągnięciami, z niezbyt IMO idealnie dobraną obsadą i poszczególnymi, naprawdę niepotrzebnymi wątkami, ale dobrze.
Mam oczywiście małe poczucie omamienia klimatem mitologii, niczym pierścieniami wykutymi w Eregionie przy wiedzy samego sługi Morghota, więc się mu poddałem. Drugi sezon lepiej oceniam nie tylko ja jeden, ale to pewnie zasługa zbliżania się do walk z Sauronem. Nie chcąc psuć widowiska (nie spoilować), zaznaczę tylko, iż w drugim sezonie poznajemy losy produkcji tytułowych pierścieni oraz ich wpływu na relacje wielu bohaterów różnych ras Śródziemia. Pierwszy sezon był wprowadzeniem, które mogło nudzić. W drugim widz otrzymuje więcej władcy we władcy, co może zwodzić jak moc Annatara – nowej postaci czarnoksiężnika w opowieści zbudowanej dla Amazona.
SPOILER ALERT: Narsil, Balrog, Mithril, Palantir, enty i wiele innych podobnych określeń ze Śródziemia skusi niejednego fana Tolkiena, a w drugim sezonie ich nie brakuje. Akcja toczy się m.in. w Numenorze i Eregionie kilka tysięcy lat przed wydarzeniami z Władcy Pierścieni, ale czuć ich związek ze światem znanym z filmów Jacksona, który tchnął w powieść Tolkiena życie. Pierścienie Władzy wszyscy oceniamy zatem przez pryzmat tej trylogii. To największy problem dla serialu – musi mierzyć się z wysoko ustawioną poprzeczką.
Pierścienie Władzy: nowy sezon, stare wątki
Oczywistym jest, iż uruchomione w pierwszym sezonie historie muszą potoczyć się dalej, więc wrócą wszystkie wcześniej przedstawione postacie: niziołki pomagające tajemniczemu czarodziejowi (Grand Elfowi ), Galadriera i Elrond, Celebrimbor, no i oczywiście nowe wcielenie samego Saurona. Tym razem jednak tytułowych pierścieni władzy jest w serialu odpowiednia dawka. Odczuwamy w końcu wejście w świat starć i wstępu do bitew w postaci oblężenia Eregionu (zobaczcie jego zajawkę w zwiastunie sezonu). Zaczynamy odczuwać ciężar wykuwanych dla ludzi dziewięciu pierścieni oraz zgubny wpływ tych dla elfów i krasnoludów. Ponownie akcja w Khazad-dûm przyciągała moją uwagę najmocniej. Nie wiem dlaczego, może relacje rodu Durina najbardziej przypominały mi atmosferą trylogię Władcy Pierścieni?
Pierścienie Władzy nie otępią prawdziwych miłośników prozy Tolkiena, ale na pewno skuszą ich do zapoznania się z propozycją Amazona. Drugi sezon jest lepszy od pierwszego, ale kontynuuje jego podejście do tematu (m.in. z uwagi na pewne ograniczenia w budowie scenariusza, jak i wadom mieszania z poprawnością). Znawcy Śródziemia dość gwałtownie wyłapią niezgodności z Silmarillionem, ale… nie powinni, bowiem produkcja Amazona jedynie luźno do niego nawiązuje (z uwagi na brak praw autorskich). przez cały czas oglądamy zatem znane postacie, ale w nie do końca tolkienowskiej historii. Intrygować mogą role bohaterów, którzy pasują do świata, ale nie były w oryginale jego częścią. Mam tu na myśli np. Adara – wyzwoliciela uruków spod jarzma Saurona. Jego postać uważam za jedną z lepiej poprowadzonych w pierwszych szesnastu odcinkach serialu.
Will you fight? The season finale of The Rings of Power is now streaming on Prime Video. pic.twitter.com/nWUR0sNr0o
— The Lord of the Rings on Prime (@TheRingsofPower) October 3, 2024
Jednego Pierścieniom Władzy nie można zabrać. Wciąż kontynuują rozmachem efektów specjalnych. Widać i czuć wpompowaną w serial kasę. Może nie aż tak jak w produkcjach Jacksona, ale jest namiastka zanurzenia się w dziejach Śródziemia. Mam wrażenie, iż im dalsze odcinki, tym więcej nawiązań do serii LOTR, a więc więcej przyjemności z obcowania z serią. Drugi sezon kończy się w idealnym dla wszystkich serialu momencie – zachętą do obejrzenia kolejnego. Dosłownie dzisiaj natrafiłem na pierwsze nieoficjalne potwierdzenia dla trzeciego sezonu, a docelowo ma ich być pięć. Wyniki oglądalności i chęć dociągnięcia całości do oczekiwanego finału całej historii, zachęcają twórców do zrealizowania serii. W końcu, kto nie chciałby zobaczyć Isildura w finałowej potyczce z Sauronem?
Pierścienie Władzy: drugi sezon – podsumowanie
Chyba najistotniejsze dla zainteresowanego kontynuacją seansu jest jedno – czy Pierścieniom Władzy w drugi sezonie udało się pokonać błędy pierwszej serii? Częściowo tak, częściowo nie. Jest jednak spory postęp, a więc i nadzieje na coś konkretniejszego w ewentualnym trzecim sezonie. Mamy bowiem pierwsze sojusze, pierwszych upadłych i prawdopodobnie większą rolę ludzi w dalszych losach Śródziemia. Nie jestem zawiedziony. Nie jestem też oczarowany. Pozostaję w ocenie neutralny. Bardzo zaskoczyła mnie niejednoznaczna postawa Saurona w postaci Annatara, więc rozwinięcie pełni jego mroczności prawdopodobnie przed nami. To kolejny powód, by sięgnąć po trzeci sezon. Wyczuwam, iż w przeciągu kilku tygodni otrzymamy od Amazona jasny komunikat na temat jego realizacji.