
W polskim krajobrazie znów można dostrzec owada, którego jeszcze do niedawna uznawano za zaginionego.
Zadrzechnia fioletowa, czyli czarna pszczoła, wraca i gwałtownie się rozprzestrzenia. Zmiana klimatu sprawia, iż to, co jeszcze do niedawna uznawane było za niemożliwe, właśnie się dzieje. Nie pomagają transporty drewna i globalne ocieplenie.
Czarna pszczoła znów nad Wisłą
Zadrzechnia fioletowa (Xylocopa violacea), znana ze swojego imponującego rozmiaru i mieniących się fioletowo skrzydeł, jeszcze w 2004 r. była wpisana w Polsce na listę gatunków prawdopodobnie wymarłych. Dziś coraz częściej można ją zauważyć zarówno na południu kraju, jak i przede wszystkim w nasileniu w rejonach północnych. Ten charakterystyczny owad osiąga choćby 3,5 cm długości i zasiedla martwe drewno, w którym buduje swoje gniazda. Jego łacińska nazwa dosłownie oznacza cięcie drewna, co idealnie oddaje tryb życia tej pszczoły.
Choć jej powrót może cieszyć entomologów, to sam mechanizm stojący za ekspansją tego gatunku jest niepokojącym sygnałem zmian w środowisku naturalnym. Jak wyjaśnia dr Paweł Jarzembowski z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, wzrost średnich temperatur w Polsce sprawia, iż klimat staje się bardziej sprzyjający owadom ciepłolubnym, takim jak zadrzechnia.
Wzrost temperatur sprzyja przeżyciu gatunków ciepłolubnych i umożliwia im kolonizowanie obszarów, na których wcześniej nie były w stanie się utrzymać. Zjawisko to od kilkunastu lat skutkuje przesuwaniem się granic występowania wielu gatunków na północ – mówi dr Paweł Jarzembowski z Instytutu Biologii Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
Migracja napędzana przez człowieka i klimat
Okazuje się, iż nie tylko ocieplenie klimatu sprzyja rozprzestrzenianiu się czarnej pszczoły. Jak czytamy na łamach Nauka w Polsce, znaczącą rolę odgrywa tutaj także działalność człowieka, zwłaszcza transport drewna, który może nieświadomie przenosić owady na nowe tereny. Co więcej, zadrzechnia okazuje się wyjątkowo elastyczna ekologicznie – zakłada swoje gniazda nie tylko w starych drzewach, ale też w płotach, ścianach drewnianych budynków, a choćby w szczelinach murów.
Ta zdolność do przystosowania się do środowisk zmienionych przez ludzi pozwala jej gwałtownie kolonizować obszary, które wcześniej były dla niej niedostępne. Według Jarzembowskiego to właśnie połączenie sprzyjającego klimatu i ekologicznej plastyczności odpowiada za dzisiejszą dynamikę rozwoju populacji tego gatunku.
Powrót po dekadach nieobecności
Na Dolnym Śląsku zadrzechnia była nieobecna przez niemal cały XX wiek, aż do 2015 r., gdy po raz pierwszy od długiego czasu ją zauważono. Dziś jej obecność potwierdzono m.in. w dolinie Odry, na Ziemi Kłodzkiej i w rejonach Przedgórza Sudeckiego. Jej obecność świadczy nie tylko o powrocie konkretnego gatunku, ale także o przekształcaniu się lokalnych ekosystemów.
Jeszcze na początku XXI wieku jej zanik wiązano z intensyfikacją rolnictwa, wycinką starych drzew i użyciem pestycydów. Dziś widać, iż zmiany klimatyczne mogą odwracać te trendy, choć w szerszym ujęciu niekoniecznie oznacza to dobrą wiadomość. Ocieplenie klimatu zmienia granice występowania wielu organizmów, a w dłuższej perspektywie może doprowadzić do głębokich zakłóceń ekosystemów.
*Źródło zdjęcia wprowadzającego: Lessio / Shutterstock