Dreame L10 Ultra to robot sprzątający, który potrafi wszystko. Odkurzy, umyje podłogi, opróżni pojemnik na kurz i wypłucze mopy. Co jeszcze potrafi ten automatyczny odkurzacz i czy warto go kupić?
Powoli przyzwyczajam się do rzeczywistości, w której robot sprzątający prawie w ogóle nie angażuje mnie podczas sprzątania. Odkurzacz Dreame L10 Ultra, który miałem okazję testować jest niemal bezobsługowy. To znaczy oczywiście od czasu do czasu trzeba wymienić worek na kurz czy dolać wody, ale są to czynności, które zajmują jakieś 15 sekund. Za to właśnie pokochałem roboty sprzątające nowej generacji, iż nie wymagają ode mnie ciągłych zabiegów konserwacyjnych.
Dreame L10 Ultra – specyfikacja.
Zanim odpowiem na najważniejsze pytanie: jak sprząta Dreame L10 Ultra, napiszę kilka słów o specyfikacji urządzenia.Śmiało można nazwać ją topową, dla tej klasy urządzeń. Po pierwsze, odkurzacz ma dużą maksymalną moc ssącą rzędu 5300 Pa. Przekłada się to na jakość sprzątania, zwłaszcza na powierzchniach typu wykładzina lub dywan.
Po drugie, wyposażono go w gumową szczotkę główną. To ta lepsza niż hybrydowa z włosiem. Różnica jest z grubsza taka, iż po sprzątaniu nie czeka nas żmudne pozbywanie się nawiniętych włosów.
Po trzecie i chyba najważniejsze, robot Dreame trafia do nas z wielofunkcyjną stacją dokującą. Znajdziemy w niej 2 pojemniki. Pierwszy ma pojemność 2,5 l i wlewamy do niego czystą wodę. Drugi zmieści 2,4 l i wylewamy z niego wodę brudną. Poniżej, w tej sporej wielkości stacji, znajdziemy duży, bo 3-litrowy worek na kurz, schowany za drzwiczkami.
Sam robot został wyposażony w pojemnik na wodę o pojemności 80 ml i wraca do stacji, gdy zbiorniczek się opróżni. Ta zmiana jest bardzo istotna, bo odkurzacz nie przyjeżdża do stacji by zwilżyć pady mopujące, ale dostaje porcję wody, która wystarczy na wiele metrów kwadratowych sprzątania bez konieczności powrotu i moczenia mopów.
Przy okazji omawiania specyfikacji trzeba jeszcze wspomnieć o tym, iż odkurzacz ma akumulator o pojemności 5200 mAh i oczywiście potrafi przyjechać do bazy, gdy będzie bliski wyczerpania. W moim przypadku energii wystarczało z naddatkiem na pracę z maksymalną siłą i odkurzanie oraz umycie około 50-metrowego mieszkania. Pod koniec sprzątania urządzenie miało jeszcze około 50 proc. energii, a niektóre pomieszczenia sprzątane były kilkakrotnie. W trybie cichym producent obiecuje 160 min odkurzania i mopowania.
Jak sprząta robot Dreame L10 Ultra?
Dochodzimy do najważniejszego. Gdybym miał odpowiedzieć jednym słowem na pytanie o to, jak sprząta Dreame L10 Ultra, odpowiedziałbym: świetnie. Wynika to w dużej mierze z opisanej specyfikacji urządzenia. Duża siła ssąca plus gumowa szczotka główna sprawują się bardzo dobrze. Mam przy tym spore wymagania, bo jestem opiekunem kota, a to oznacza, iż robot ma pełne kółka roboty, musi bowiem walczyć z sierścią i żwirkiem, które zwierzę beztrosko roznosi po domu. W obu przypadkach radzi sobie z tym bardzo dobrze. Inne zabrudzenia? Jak wyżej: nie dalej jak wczoraj nabłociłem w przedpokoju i nie stanowiło to żadnego wyzwania dla robota. Chodniczek łazienkowy – w tej chwili jedyny dywanik z tekstyliów, jaki mam w domu – również odkurzany został dokładnie.
Do wyboru mamy 3 tryby: odkurzanie, mopowanie i obie te czynności równocześnie. Robot pracuje w 4 trybach mocy ssania oraz pozwala na wybór 3 stopni wilgotności.
Jak urządzenie radzi sobie z myciem podłóg? Dreame L10 Ultra ma dwa pady mopujące, które kręcą się z prędkością 180 obrotów na minutę. Na domowym poligonie poradził sobie z zaschniętymi plamami po soku i doczyścił zacieki po przygotowaniu obiadu.
Zazwyczaj w niektórych pomieszczeniach ustawiam dwukrotne przejazdy robota – robię tak w przypadku łazienki oraz kuchni, co zapewnia czyste podłogi. Przy czym przez czyste mam na myśli – wybaczcie – czyste! Innymi słowy, mam poczucie dobrze posprzątanego mieszkania, co sprawia mi przyjemność. Ok, a z czym nie poradził sobie robot? Jest pewna kategoria zabrudzeń, przy których kapitulują wszystkie tego typu urządzenia. Pozwólcie przyschnąć do podłogi małemu kawałeczkowi skórki ogórka lub innego warzywa. W takich przypadkach pomaga tylko działanie siłowe i usunięcie zabrudzenia tępym narzędziem.
Po zakończonej pracy odkurzacz wróci do stacji i opróżni pojemnik na kurz. Producent obiecuje 2 miesiące bez wymiany worka. Nie zdołałem tego sprawdzić, bo używałem robota zbyt krótko, niemniej potwierdzam, iż przez cały okres testów nie zajmowałem się sprzątaniem nieczystości.
Oprócz opróżnienia pojemnika, urządzenie umyje pady mopujące. W aplikacji możemy określić, jak często robot ma wracać do stacji, żeby to zrobić. Suwak oferuje zakresy od 10 do 35 metrów kwadratowych. Oczywiście zrobi to również po zakończeniu sprzątania.
Po wypłukaniu padów następuje suszenie ciepłym powietrzem. Trwa to 2, 3 lub 4 godziny w zależności od tego, co wybierzemy, ale nie jest uciążliwe. Trzeba się wsłuchać, by usłyszeć szum nawiewu.
Dreame L10 Ultra – co jeszcze warto wiedzieć i czy warto kupić?
Robot Dreame nie zniszczy wam mebli, bo dzięki czujnikom i laserowi nie będzie na nie wjeżdżał. Nie spadnie też schodów. Wykryje dywan i automatycznie zwiększy na nim moc ssania. Możemy też nakazać mu żeby unikał dywanów. Odkurzacz pozwala na tworzenie harmonogramów sprzątania, wyznaczanie stref zakazanych, gdzie nie życzymy sobie jego działania. Ustawimy też godziny, w których nie powinien sprzątać. Obsłużymy go głosowo poprzez Siri, Asytenta Google czy Aleksę Amazonu. Potrafi stworzyć mapę domu o choćby 3 kondygnacjach. Odkurzacz jest cichy. Przy maksymalnej mocy generuje 59 decybeli. Rynkowy standard to bliżej 70 dB.
Oprócz mycia mopów zestaw oferuje tryb czyszczenia podstawy. Po jego wyborze z poziomu aplikacji, robot opuszcza stację, a podstawa napełnia się wodą. Możemy ją wtedy wyczyścić przy użyciu załączonej szczotki.
Dreame L10 Ultra kosztuje w tej chwili 3749 zł. To sporo, ale biorąc pod uwagę jego możliwości, cena jest adekwatna do tego, co dostaniemy w zamian. Co to będzie? Dobrze odkurzone i umyte podłogi, czyli dokładnie to, czego oczekuje nabywca odkurzacza automatycznego.
W tytule napisałem, iż Dreame L10 Ultra to ostateczny robot sprzątający, bo po przetestowaniu kilkudziesięciu odkurzaczy trudno mi już wyobrazić sobie, co jeszcze mogłoby oferować takie urządzenie, żeby można je uznać za lepsze? Ten model ma w zasadzie wszystko.
Sprzęt do testów dostarczyła firma InnPro.