OnePlus 15 – pierwsze wrażenia. Bestia w matowej czerni

2 godzin temu

Godzina 15:30 wybiła, embargo przestało obowiązywać, więc wreszcie mogę to napisać oficjalnie: OnePlus 15 zadebiutował w Polsce.

I choć do pełnej recenzji droga jeszcze daleka, to sprzęt trafił w moje ręce na tyle wcześnie, bym mógł podzielić się z wami pierwszymi wrażeniami na gorąco. A jest o czym pisać, bo producent obiecuje skok o dwie generacje w zakresie mocy i designu.

Design, który cieszy oko i dłoń

Do redakcji trafił egzemplarz w wersji wykończeniowej Infinite Black. Powiem krótko: jest dobrze. Jeżeli, tak jak ja, macie dość błyszczących obudów i krzykliwej stylistyce, które po pięciu minutach wyglądają jak mapa daktyloskopijna, ten model pokochacie od pierwszego dotyku. Zastosowano tutaj zaawansowane szkło AG, co w praktyce przekłada się na elegancką, głęboką czerń w macie. Telefon nie tylko świetnie wygląda, ale też nie zbiera odcisków palców, co jest olbrzymim plusem w codziennym użytkowaniu.

Czuć też solidność konstrukcji. Mimo potężnych podzespołów, inżynierom udało się zachować optymalny rozkład masy 50/50. Telefon doskonale leży w dłoni, dając poczucie pewnego chwytu, a płaska ramka z delikatnie zaokrąglonymi krawędziami potęguje wrażenie obcowania z produktem klasy premium. Front urządzenia również robi wrażenie dzięki ultracienkim ramkom o grubości zaledwie 1,15 milimetra.

Warto dodać, iż OnePlus 15 nie boi się trudnych warunków. Sprzęt uzyskał kompleksowe certyfikaty IP66, IP68, IP69 oraz IP69K (ten ostatni certyfikat, z literką „K”, to taki IP69 „na sterydach”, czyli spełnienie wymagań bardziej rygorystycznych od „zwykłego” IP69 norm niemieckich). W teorii oznacza to odporność na kurz, zanurzenie w wodzie, a choćby działanie strumienia wody pod wysokim ciśnieniem i temperaturą do 80°C. W praktyce? Prób zanurzeniowych jeszcze nie przeprowadzałem, jak wspomniałem, póki co skupiam się na pierwszych wrażeniach.

Ekran gotowy na słońce

Uruchamiamy sprzęt i wita nas wyświetlacz. OnePlus postawił tu na panel LTPO o rozdzielczości 1.5K, który oferuje częstotliwość odświeżania na poziomie aż 165 Hz. Płynność interfejsu jest bardzo dobra.

Jednak to, co zauważyłem niemal natychmiast po wyjściu na słoneczny dzień (miałem szczęście, bo o tej porze roku nie jest to częste zjawisko na naszej szerokości geograficznej), to czytelność. Mamy tu tryb wysokiej jasności (HBM) osiągający 1800 nitów. Efekt? choćby w ostrym słońcu treści na ekranie pozostają idealnie czytelne i ostre. Z drugiej strony, ekran nie oślepia w mroku, zapewnia adaptacyjną redukcję jasności do zaledwie 1 nita, do tego producent chwali się certyfikatem TÜV Rheinland Intelligent Eye Care 5.0, co potwierdza, iż sprzęt dba o wzrok użytkownika.

Co pod maską?

Pierwsze wrażenia nie pozwalają na głębokie testy wydajnościowe, w rzeczy samej nie miałem jeszcze na nie wystarczająco czasu (pojawią się w najbliższym wydaniu iMagazine), ale specyfikacja nie pozostawia zbyt dużego pola domysłom. OnePlus nie szedł na kompromisy. Za surową moc obliczeniową nowego telefona odpowiada topowy w tej chwili układ Snapdragon 8 Elite Gen 5, wspierany przez innowacyjną, potrójną architekturę chipów.

Miłym zaskoczeniem jest bateria. W dość smukłej obudowie zmieszczono ogniwo Silicon NanoStack o imponującej pojemności 7300 mAh. To wynik rzadko spotykany we flagowcach tej klasy. Co więcej, OnePlus deklaruje akumulator ma zachować ponad 80% pojemności choćby po 4 latach użytkowania. A gdyby energii zabrakło? Technologia 120W SUPERVOOC naładuje go do pełna w 39 minut. Jest też szybkie ładowanie bezprzewodowe 50W AIRVOOC. Niestety, w zestawie z telefonem nie ma żadnej ładowarki, co jest już standardem w sprzęcie oferowanym w UE.

System i kamery

Na pokładzie mamy OxygenOS 16, który mocno stawia na sztuczną inteligencję, w tym integrację z Google Gemini. Pierwsze testy funkcji Plus Mind, pozwalającej na szybkie zapisywanie treści z ekranu do bazy wiedzy, wyglądają obiecująco, szczegółami podzielę się już w najbliższym wydaniu.

Jeżeli chodzi o fotografię i wideo, to w opisywanym i debiutującym dziś oficjalnie sprzęcie z tyłu czeka na nas potrójny zestaw aparatów 50 MP, wspierany przez silnik OnePlus DetailMax Engine. Mamy tu główny aparat ze stabilizacją optyczną, ultraszeroki kąt oraz peryskopowy teleobiektyw z 3,5-krotnym zoomem optycznym. Na ocenę jakości zdjęć przyjdzie czas w pełnej recenzji, ale zapowiada się solidnie.

Ceny i dostępność

OnePlus 15 jest już dostępny w sprzedaży w Polsce. Wariant z 12 GB RAM i 256 GB pamięci wyceniono na 3999 PLN, natomiast mocniejsza wersja 16 GB RAM i 512 GB (taką testujemy) to wydatek rzędu 4699 PLN.

Z dziennikarskiego obowiązku wspomnę o ofercie na start przygotowanej przez markę. Kupując telefon do 14 grudnia, możecie zgarnąć smartwatch OnePlus Watch 3 (43 mm) w prezencie (przy wersji 12/256) lub otrzymać zegarek oraz dodatkowe 300 zł rabatu przy wyborze wersji 16/512.

Pełna recenzja wkrótce, a póki co – wracam do testów.

Jeśli artykuł OnePlus 15 – pierwsze wrażenia. Bestia w matowej czerni nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Idź do oryginalnego materiału