Nowy wygląd, mieniąca się kolorami wyspa trzech aparatów, powrót uwielbianego przez wielu przycisku, najnowsze podzespoły i ultra szybkie ładowanie. Czy OnePlus 11 ma w sobie wszystko to, co niezbędne, żeby trafić na pierwsze miejsce w kategorii „twój następny telefon”?
Zacznijmy od suchych parametrów, a potem przyjrzyjmy się temu, jaki jest najnowszy OnePlus 11 i co potrafi. Korzystam z niego na co dzień od dłuższego czasu i czas najwyższy podzielić się wrażeniami.
OnePlus 11 – specyfikacja i cena
I przy okazji wygląd z przodu, żebyście nie musieli za długo przewijać tekstu, żeby dowiedzieć się, jak w ogóle OnePlus 11 wygląda. Wielkich zaskoczeń w tej kwestii nie ma, bo 11 wygląda w dużej mierze dokładnie tak, jak chociażby 10 Pro – front niemal idealnie w całości wypełniony jest zagiętym na bocznych krawędziach wyświetlaczem, zostawiając tylko odrobinę miejsca na niewidoczne w codziennym użytkowaniu ramki na dole i na górze.
Do tego jeszcze oczko aparatu w lewej górnej cześci ekranu i tak – to adekwatnie koniec estetycznego opisu frontu OnePlus 11. Przejdźmy do specyfikacji, która wygląda tak:
- wymiary: 163,1 x 74,1 x 8,53 mm
- masa: 205 g
- ochrona tyłu: Gorilla Glass 5
- kolory: czarny, zielony
- system operacyjny: OxygenOS (Android 13)
- wyświetlacz: 6,7″, 3216 x 1440 pikseli (QHD+), 525 PPI, proporcje 20.1:9, odświeżanie 1-120 Hz, Super Fluid AMOLED z LTPO, obsługa Dolby Vision, HDR10+
- ochrona ekranu: Gorilla Glass Victus
- procesor: Qualcom Snapdragon 8 gen. 2
- GPU: Adreno 740
- RAM: 8 lub 16 GB LPDDR5X
- pamięć: 128 GB (UFS 3.1) lub 256 GB (UFS 4.0)
- czujniki: linii papilarnych w ekranie, akcelerometr, kompas elektroniczny, żyroskom, czujnik światła, czujnik zbliżeniowy,
- złącza: USB-C (2.0)
- SIM: podwójny slot nanoSIM
- akumulator: 5000 mAh (2 zestawy akumulatorów 2500 mAh)
- ładowanie: Supervooc 100 W
- głośniki: podwójne, obsługa Dolby Atmos
- odblokowywanie twarzą
- Wifi: 802.1 a/b/g/n/ac/ax/be, obsługa WiFi 7 (po aktualizacji)
- Bluetooth 5.3
- obsługa kodeków aptX HD, aptX, LDAC, LHDC, AAC, SBC
- obsługa NFC
- systemy lokalizacji GPS (dwuzakresowy), GLONASS, Galileo (dwuzakresowy), Beidou, QZSS
- aparaty:
- Główny – matryca Sony IMX890, 1/1,56″, 50 megapikseli, optyczna stabilizacja, odpowiednik 24 mm, jasność f/1,8
- szerokokątny: matryca Sony IMX581, 1/2″, 48 megapikseli, kąt widzenia 115 stopni, jasność f/2,2
- teleobiektyw: matryca Sony IMX709, 1/2,74″, 32 megapisele, jasność f/2
- przedni: matryca IMX471, 16 megapikseli, elektroniczna stablizacja, stały focus, jasność f/2,45
- lampa błyskowa: dwie diody LED
- nagrywanie wideo: 8K w 24 klatkach na sekundę, 4k w 30/60, 1080p w 30/60
- nagrywanie wideo w zwolnionym tempie: 1080p 240 klatek na sekundę, 720 p 240/480 klatek na sekundę
- odporność – IP 64
Z dodatkowych drobnych nowości, które trudno ująć w specyfikacji – OnePlus 11 ma nowy silniczek wibracyjny, który – tak, nie bójmy się tego napisać – jest już naprawdę dość blisko tego, co oferuje iPhone. Aczkolwiek dźwięk generowany przez wibracje tego silniczka, kiedy telefon leży na biurku oparty o wyspę aparatów, potrafią czasem mocno rozbawić.
Cena OnePlus 11? 4199 zł za „słabszą wersję” (8/128 GB) i 4599 zł za mocniejszą (16/256 GB).
To tyle, jeżeli chodzi o specyfikację. Przyjrzyjmy się dokładniej samemu telefonowi.
OnePlus 11 – pierwsze wrażenia i opinie
Jaki jest OnePlus 11 przy pierwszy kontakcie? Bardzo wyraźnie premium, przynajmniej w czarnej wersji, jaka towarzyszy mi od jakiegoś czasu. Tył wykonany jest z delikatnie chropowatego, matowego, czarnego materiału, który wprawdzie delikatnie przyciąga drobinki (choć nie musiałem za bardzo czyścić zdjęć do tego tekstu, więc duży plus), ale za to niemal kompletnie nie widać na nim odcisków palców. W rezultacie tak, jak wyglądał dobrze po wyjęciu z opakowania, tak i dobrze wygląda kilka długich dni później.
Podobnie dobre wrażenie robi cienka, aluminiowa ramka otaczająca krawędzie urządzenia i przechodząca w… tak, raczej trudno to przeoczyć – w dość sporych rozmiarów wyspę aparatów, zaprojektowaną teraz inaczej niż w poprzednich modelach.
Wizualnie o dziwo nie mam jej nic do zarzucenia – ba, z czasem choćby zaczęła mi się podobać coraz bardziej. Elegancko łączy się z krawędzią, stalowy pierścień też prezentuje się świetnie, a powierzchnia samej wyspy pięknie lśni, odbijając światło. Efekt wygląda mniej więcej tak:
Jedyny zarzut mam taki, iż po pierwsze – na łączeniu ramki z wyspą lubią się już zbierać odciski palców. Po drugie – przy sporym, ultra wysokim wyświetlaczu, nasze palce podczas próby obsługi telefonu jedną ręką próbują wędrować w górę i albo blokują się na tej wyspie, albo trafiają prosto w osłonę obiektywów.
Wniosek: wyspa jest ładna, OnePlus 11 zdecydowanie nie jest najwygodniejszym telefonem do obsługi jedną ręką, chyba iż macie naprawdę bardzo, bardzo długie palce. Aczkolwiek – przyciski boczne (zasilanie, głośność) ustawione są na idealnej dla mnie wysokości, podobnie zresztą jak czytnik odcisku palca pod ekranem.
W ramach uwag drobnych – między aluminium wyspy a tworzywem plecków, z naturalnych przyczyn znajduje się pewnie nanometrowej wielkości szczelina. A to oznacza, iż jeżeli ktoś ma w domu psy, kota, albo ogólnie sam nie jest gładki jak delfin, to pewnie jakieś drobne kłaczki tam się wetną i trzeba je będzie wyskubać. Widać to zresztą na poprzednim-poprzednim zdjęciu, jeżeli mocno przybliżycie.
Wysepka Wyspa to jednak nie jedyna nowość. Powrócił bowiem również przełącznik trybów powiadomień:
Przyznaję się przy tym, iż nie jestem jego wielkim entuzjastą. Oczywiście działa w OnePlus 11 wzorowo, do tego wykonany jest jak trzeba i porusza się w sposób, który zapewnia „dotykową satysfakcję”, ale… po krótkiej zabawie ustawiłem go w tryb wibracji i tak już został przez kolejne tygodnie.
Jak ktoś chce się ze mną skontaktować, to niech próbuje – odbiorę, jak będę mógł.
Front to natomiast raczej znany już projekt – 6,7″ wyświetlacza, otoczone malutkimi ramkami albo wręcz ich brakiem.
Co prowadzi nas do kolejnego etapu:
OnePlus 11 – jak dobry jest wyświetlacz?
Bardzo dobry, zahaczając może choćby miejscami o „świetny”. Rozdzielczość jest bezdyskusyjnie świetna, podobnie jak dynamiczne odświeżanie od 1 Hz (na ekranie blokady), aż po 120 Hz (kiedy trzeba). Wszystko wygląda tutaj niesamowicie płynnie, dynamicznie i po prostu przyjemnie dla oka. Bez zarzutu z mojej strony wypadają też kąty widzenia, reakcja na dotyk i kolory – chociaż mogę mieć zastrzeżenie do wycieku światła wzdłuż krawędzi, widocznego głównie podczas „krzywego” czytania czegoś na jasnym tle. Przy oglądaniu zdjęć, filmów czy graniu ten problem nie występuje.
Świetnie wypada też minimalny dostępny poziom jasności, jeżeli ktoś regularnie używa telefonu w ciemnych pomieszczeniach. jeżeli ktoś natomiast używa go w ekstremalnie nasłonecznionych miejscach, to wyświetlacz OnePlus 11 nie będzie może najjaśniejszy na świecie (i różnicę w porównaniu z niektórymi smarfonami widać gołym okiem), ale przez cały okres wstępnych testów nie miałem z tym żadnych problemów. Może kwestia warunków na dworze, może po prostu jestem mało wymagający w tym zakresie.
Przyznam się przy okazji, iż faktyczna rozdzielczość QHD+ (3216 x 1440) jest chyba w tym telefonie trochę zbędna. Na co dzień korzystałem przeważnie z domyślnego Full HD+ i żadna krzywda mi się z tego tytułu nie stała, a wyświetlacz przez cały czas prezentował się wspaniale.
OnePlus 11 – czytnik palca i inne
Jest (zatopiony w ekranie) i działa – i to działa bardzo dobrze. Nie prowadziłem dokładnej tabeli z wynikami, ale gdybym to robił, prawdopodobnie wyszłoby, iż działał mniej więcej w 97 przypadkach na 100 prób.
I w tych 97 przypadkach działa błyskawicznie. Na tyle szybko, iż ostatecznie darowałem sobie odblokowywanie telefonu twarzą, które realizowane jest tutaj przez kamerę, a nie przez bardziej skomplikowany – a co za tym idzie – bardziej wiarygodny – system weryfikacji.
Ach, tak zupełnie przy okazji – OnePlus 11 obsługuje eSIM.
I działa on u polskich operatorów, a przynajmniej w Orange. Od początku testów nie wkładałem do 11-tki fizycznej karty SIM i nie miałem żadnych problemów ani z konfiguracją, ani z późniejszą obsługą.
OnePlus 11 – wydajność
Na testy trafiła do mnie mocniejsza wersja, z 16 GB RAM i szybszą pamięcią, więc mogę odnieść się tylko do niej. I napisać o niej: absolutna petarda.
Połączenie Snapdragona 8 gen. 2 z resztą tego, co siedzi w środku OnePlus 11 i wyświetlaczem 120 Hz sprawia, iż mamy wrażenie, iż wszystko tutaj wręcz pędzi, czasem choćby trochę szybciej, niż człowiek jest do tego przyzwyczajony. Wszelkie codzienne czynności, które wykonuję zwykle na telefonie, realizowane są w mgnieniu oka, a większość ewentualnych „przycięć” wynika tylko i wyłącznie z tego, iż dana aplikacja musiała pobrać jakąś treść z internetu. A i choćby te przycięcia wyglądają szybko.
Nie udało mi się też znaleźć żadnej gry ani aplikacji w sklepie Play, które wyraźnie zmęczyłyby OnePlusa 11 swoim zapotrzebowaniem na wydajność. adekwatnie jedyne pytanie, na jakie nie znam odpowiedzi, to jak będzie się pod względem wydajności sprawował OnePlus 11 za dwa czy trzy lata. Aczkolwiek tu dwie dobre wiadomości – po pierwsze OnePlus daje na 11-tkę 48 miesięcy gwarancji płynności działania, do tego 48 miesięcy aktualizacji Androida i 60 miesięcy aktualizacji bezpieczeństwa. To już o czymś świadczy, o ile oczywiście zostanie dotrzymane.
Po drugie – moja żona korzystała z OnePlusa 5T przez długi lata i ten telefon dalej dawał radę. Więc może z 11-tką będzie tak samo. Może sam przetestuję i kupię jej właśnie ten model, bo na darowanego iPhone’a narzeka jak wściekła.
OnePlus 11 – aparat
Wielka wyspa aparatów, wielkie logo Hasselblada, trzy obiektywy i trzy dobre matryce – oczekiwania można mieć spore i raczej nie będziemy rozczarowani. Ba, choćby na pewno.
Ale żeby było przewrotnie, zacznę może od tego, co w tych aparatach mie się nie podoba. Nie są to jakie straszne dramaty, ale jednak.
Po pierwsze – w kiepskich warunkach oświetleniowych i zdjęciach z niewielkiej odległości OnePlus 11 ma tendencję do bardzo mocnego wyostrzania zdjęć. Wygląda to raczej średnio i wolałbym, żeby w takiej sytuacji suwak ostrości był ustawiony trochę mniej agresywnie.
Drugi przypadek to zdjęcia wykonywane dokładnie pod światło, na których obiekt – ale nie człowiek, z nimi OnePlus jakoś zaskakująco sobie radzi – znajduje się w cieniu. Nie jest wprawdzie źle, ewentualna drobna obróbka może trochę wyrównać te różnice, ale tutaj już choćby mój lecimy iPhone 12 Pro Max radzi sobie odrobinę lepiej – na tyle odrobinę lepiej, iż tam nie wpadłbym na pomysł, żeby rozjaśniać te budynki, które OnePlus zarejestrował tak:
Zdjęcie jest trochę ruszone, ale tego nie bierzmy pod uwagę w tym przypadku. Chodzi raczej o kolory i „ciemność” ścian na głównym planie.
iPhone 12 Pro Max uchwycił to tak:
Poza tym jednak na szczęście OnePlus 11 dobrze radzi sobie z ogólnie pojętą rozpiętością, unikając przepaleń (chyba iż naprawdę nie ma już opcji ich uniknąć):
Bardzo przyjemne jest też zróżnicowanie między długością ogniskowych poszczególnych aparatów/obiektywów – choćby pomimo tego, iż wolałbym jednak ogniskową portretową bliżej ekwiwalentu 85 niż 65 mm.
Szeroki:
Zwykły:
Tele:
Wszystkie zdjęcia wykonywane były z dokładnie tego samego punktu.
Tryb portretowy działa natomiast w większości przypadków naprawdę dobrze, aczkolwiek dalej nie jest idealny (o czym za chwilę). Dostęp do niego mamy przy tym zarówno w trybie 1x, jak i 2x, co ma być odpowiednikiem szkieł 30 i 65 mm.
Odpowiednik 30 mm wygląda tak (tzn. to ja tak wyglądam, ale wiadomo o co chodzi):
Natomiast odpowiednik 65 mm tak (oraz to dalej ja, wiadomo o co chodzi):
Ostrość jest naprawdę świetna, podobnie jak liczba detali, wycięcie jest też precyzyjne – choćby przestrzeń między ręką a korpusem nie zmyliła obiektywu. To rozmycie po lewej strony czapki to akurat nie błąd – raczej coś jasnego w tle.
Sprawdźmy jeszcze psa:
Wycięcie prawie wzorowe (coś koło nosa + choć jedna noga z przodu mogłaby być mniej rozmyta), aczkolwiek gdybym sam obrabiał to zdjęcie to nie zdecydowałbym się na aż taki poziom ostrości. Chyba iż zdjęcie byłoby czarno-białe, to wtedy tak, a potem wystartowałbym z tą fotografią w jakimś konkursie reportażu o Polsce czy coś.
To jeszcze kot:
Kot pozować za darmo chyba nie chciał, ale i tak wyszło to co najmniej bardzo dobrze. Zresztą w dużym skrócie: bardzo przyjemnie robiło mi się zdjęcia portretowe OnePlusem. Mógłby tylko trochę mniej agresywnie ostrzyć.
Swoją drogą – tryby zwykłe i portretowe to tylko niewielka część opcji, jakie oferuje OnePlus 11. adekwatnie to jestem trochę przytłoczony mnogością trybów i to pomimo tego, iż na co dzień korzystam raczej dość płynnie z zaawansowanego bezlusterkowca. Podejrzewam zresztą, iż większość osób i tak będzie korzystać z 11-tki w trybie automatycznym, ewentualnie automatycznym z dodatkowym AI zdjęciowym – i i tak będą zadowolone.
Jeśli nie, to do wyboru mają multum trybów, w tym naprawdę rozbudowany tryb manualny, opcję zapisu plików RAW i „lepszy RAW”, opcję wyboru jakości zapisywanych zdjęć, a także kilka gotowych trybów, w tym np. tryb długiego naświetlania, który daje mniej więcej taki efekt, jeżeli fotografujemy ruchliwe ulice:
Tak, tam cały czas na żywo jadą samochody. Przy czym niestety jadą na tym odcinku zbyt wolno, żeby długie naświetlanie oferowane – całkowicie z ręki – przez OnePlusa – było je w stanie całkowicie usunąć. Przy szybszych drogach albo autostradach można pewnie uzyskać efekt pustej drogi, ewentualnie rozmazanych świateł.
Przy okazji – w tryb trybie można się całkiem przyjemnie pobawić, przerywając naświetlanie w dowolnym momencie. Tutaj to samo ujęcie, ale z dużo krótszym czasem naświetlania:
W kwestii makro – jest w porządku, chociaż dla mnie zawsze kontrintuicyjna jest sytuacja, w którym łatwiej robi sie je szerokim kątem, ale tutaj właśnie tak jest. Przy 2x dość trudno jest złapać adekwatną ostrość z niewielkiej odległości, a do tego wyraźnie rozmywają się krawędzie obrazu. Za to z kilkunastu centymetrów da się uchwycić ostre i czytelne detale, np. takie:
Jeśli natomiast spróbujemy robić macro 2x z niewielkiej odległości, to wyjdzie nam coś takiego, gdzie w sumie nie wiem, co jest ostre, a co nie:
Z kolei szerokim kątem możemy już zaszaleć do woli – choćby prawie iż przykładając obiektyw do fotografowanego obiektu:
A jak jest w nocy? Odpowiedź brzmi: różnie. Głównie dlatego, iż OnePlus 11 za wszelką cenę próbuje maksymalnie rozjaśnić scenę i przy okazji bardzo chętnie łapie wszelkiej maści flary – np. od latarni.
Zacznijmy jednak od portretu, przy czym od razu zaznaczam – był on wykonywany niemal w całkowitej ciemności, więc trudno się dziwić, iż walka była zaciekła:
Widać niestety ewidentnie, iż OnePlus trochę za bardzo chciał i ostatecznie miejscami wyszły pastele (akwarele?), a miejscami walka z szumami zakończyła się kolorem zielonym tam, gdzie go nie było. Z drugiej strony – przy takich warunkach, jak na zdjęcie z telefonu na telefon – da się to przeżyć. Co ważne – zdjęcie było wykonywane na standardowym obiektywie. Teleobiektywu lepiej nie próbujcie w takich warunkach.
Zróbmy jeszcze jedno zdjęcie w pełnej ciemni, w trybie Ultranight:
Efekt jest zdecydowanie lepszy niż to, co… było w rzeczywistości widać. Dużo więcej przy takiej scenerii nie oczekuję – i tak cud, iż udało się na coś złapać ostrość, bo tak naprawdę przed sobą miałem czarne plamy i jakieś domy w tle.
To jeszcze jakaś lepiej oświetlona miejscówka:
I tutaj widać niestety flary czy inne aureole od latarń – są naprawdę widoczne i bardzo często tworzą takie kwiatki, jak na powyższym zdjęciu. Momentami miałem wrażenie, iż – zwłaszcza jeżeli latarnia była obok mnie – OnePlusowi przydałby się daszek nad wyspą aparatów.
Na koniec jeszcze nocna zabawa ze światłami. Pewnie dałoby się to kreatywniej wykorzystać, ale były -4 stopnie.
OnePlus 11 – akumulator
Raczej standardowy – w przypadku wyświetlacza ustawionego na „środkową” rozdzielczość i z włączonym AoD, powinniśmy bez najmniejszego problemu przy średnim użytkowaniu wytrzymać 1 dobę bez konieczności uzupełniania energii. W trakcie testów nie było sytuacji, kiedy musiałem podłączyć telefon do ładowania wcześniej.
Jeśli natomiast tego nie zrobiłem – bywało różnie. Szczególnie nieprzyjemnie OnePlus zaskoczył mnie po jednej nocy, kiedy w momencie pójścia spać miał jeszcze 28% energii w akumulatorze, rano było 24% (to dalej w miarę ok), ale wystarczyło kilka kliknięć i… już było 20%. Coś tam wyraźnie nie policzyło się jak trzeba.
Czy to duży problem? Niespecjalnie, bo mamy szybkie ładowanie i szybką ładowarkę w zestawie (i słusznie, bo niekoniecznie to szybkie ładowanie zadziała z innymi ładowarkami). Taki standardowy cykl ładowania większości użytkowników, czyli od 15 do 100 proc. zajmuje niecałe 20 minut – i w jego trakcie telefon nie nagrzewa się jakoś przesadnie. Robi się ciepły, ale bardzo gwałtownie stygnie.
Jedyne, co trochę boli, to brak bezprzewodowego ładowania. Skoro i tak przeważnie ładuję telefon nocą i nie zależy mi na prędkości, to wolę wygodę od super hiper mocy. A tutaj zostaje nam kabelek.
OnePlus 11 – warto czy nie?
Póki co trudno mi znaleźć jakikolwiek powód, żeby powiedzieć, iż nie, chociaż przy cenie przekraczającej 4000 zł trudno mi też krzyczeć na lewo i prawo, iż koniecznie trzeba tu i teraz biec do sklepu. Ale wygląda na to, iż OnePlus 11 robi wszystko co najmniej bardzo dobrze – ma wspaniały ekran, jest świetnie wykonany, super gwałtownie się ładuje, ma bardzo dobry aparat i korzystanie z niego jest po prostu przyjemne.
Z drugiej strony – szkoda niektórych kompromisów, takich jak np. braku ładowania bezprzewodowego czy pełnej odporności na wodę. Ale może po prostu nie da się mieć wszystkiego i przy okazji kupić telefon w rozsądnej cenie.
OnePlus 11 zalety:
- świetna jakość wykonania i materiały
- tył nie zbiera odcisków palców
- świetny ekran
- błyskawiczne działanie
- bardzo dobry aparat
- naprawdę szybkie ładowanie
- obsługa eSIM
- z tego się po prostu dobrze korzysta
- mimo wszystko – rozsądna cena
OnePlus 11 wady:
- jedną ręką będzie trudno to obsłużyć
- brak pełnej odporności na wodę
- brak ładowania bezprzewodowego