„Ogromna fala AI nadciąga — pełna miliardowych inwestycji, ale nie zawsze przemyślana” – wywiad z Ulrichem Ahle, CEO Gaia-

2 godzin temu

Krzysztof Bogacki, IT Reseller: Jakie działania jako organizacja podejmujecie, aby tworzyć jednolite, wspólne standardy technologiczne? Rozumiem, iż macie określoną procedurę. Jak ona wygląda?

Ulrich Ahle, CEO Gaia-X: Jesteśmy stowarzyszeniem, a więc pracujemy z wieloma członkami. Mamy trzy komitety: pierwszy to Policy & Rules Committee, gdzie powstają reguły. Drugi to Technical Committee, odpowiedzialny za architekturę i kwestie techniczne. Trzeci — DSBC — to bardziej obszar dyskusji biznesowych.

Kiedy dołączyłem w 2022 roku, organizacja działała jak korporacja z lat 60.: komitety, grupy robocze, podgrupy, wybory liderów, cała struktura piramidalna. Uznałem, iż musimy przejść na model zwinny — tematy nie są statyczne, problemy się zmieniają, a gdy jakiś rozwiążemy, przechodzimy do kolejnego. Nie można utrzymywać stałej „grupy roboczej od rozszerzeń domen”, jeżeli ta praca jest już wykonana.

Dlatego zmieniliśmy model. Komitet składa się ze wszystkich członków — bez ograniczeń. Członkowie pracują w sprintach. Komitet wybrał także tzw. voting body — grupę 40 członków. Każdy zarejestrowany w komitecie mógł kandydować i głosować.

Każdy może zgłaszać tematy — przez proces „requirements to release” w JIRA, w pełni zdefiniowany, z wymuszonym „definition of done”. Dotyczy to także komitetu ds. reguł — bo jeżeli tworzy się regułę, to musi być jasne, kiedy jest ukończona. To bardzo przypomina typową firmę software’ową.

Voting body ustala priorytety backlogu. Komitet ma dwóch współprzewodniczących — jednego wybranego przez głosujących, drugim jestem ja. Po stronie technicznej komitetem kierują Klaus Ottradovetz (red. VP Global Service Delivery w Atos) i Christoph (red. Christoph Strnadl, CTO w Gaia-X). Następnie zbieramy ochotników do sprintów, łączymy wątki i pracujemy nad nimi. Wszystko jest dokumentowane w GitHubie — z pełną historią zmian.

Po zakończeniu sprintu przygotowujemy rekomendację dla Policy Rules Committee (PRC), które głosuje nad nową regułą. Kiedyś na tym etapie musieliśmy iść jeszcze na posiedzenie zarządu, ale to zmieniliśmy: teraz tylko duże wersje wymagają zatwierdzenia przez board, mniejsze wydania już nie. Gdy dokument jest gotowy, trafia do Christopha, który przygotowuje rozwiązanie architektoniczne i angażuje społeczność open source. Społeczność tworzy kod wymuszający reguły, a ja przekazuję go dalej cyfrowym clearinghouse’om — to mechanizm demokratyzacji zaufania, który opracowaliśmy w 2022 roku.

Każdy członek może zostać clearinghouse’em — podpisuje umowę, otrzymuje kod, ma 60 dni na jego przetestowanie i zgłoszenie błędów. Gdy nie ma już poważnych błędów, odpowiedzialność przechodzi na clearinghouse, który od tego momentu uruchamia kod i weryfikuje poświadczenia. Równolegle niektóre technologie przedstawiamy organizacjom standaryzacyjnym, takim jak ISO czy IEEE.

Skoro mówimy o standardach, naturalnie pojawia się kwestia współpracy z rządami i instytucjami UE. Jak Pan ocenia tę współpracę — wyzwania i korzyści?

W Europie jesteśmy mistrzami regulacji — czasem mamy regulacje długo przed powstaniem produktów. Dlatego jesteśmy bardzo blisko decydentów. Mamy formalne ciało o nazwie Governmental Advisory Board — to nie politycy, ale wysocy urzędnicy. Spotykamy się dwa razy do roku, prezentujemy postępy i otrzymujemy feedback. Gdy pojawiają się tematy delikatne, jak mój przyszłotygodniowy keynote w Szanghaju, konsultujemy się wcześniej z odpowiednimi instytucjami.

Spotkania są całodniowe, organizowane przez różne państwa. Rozmawiamy o tym, czego potrzebujemy — wsparciu, spójności działań. Dobrym przykładem jest unijny dokument dotyczący suwerenności chmurowej: ważne było, by Gaia-X znalazła się tam już w pierwszym akapicie jako jedna z dróg do certyfikacji.

Aby zachować równowagę między Europą a resztą świata, stworzyłem międzynarodową radę doradczą — General Advisory Board — z przedstawicielami krajów, które mają huby Gaia-X: po jednej osobie z sektora prywatnego i jednej z rządu. To daje im formalny głos.

Czyli dotyczy to również Chin?

Nie mamy jeszcze chińskiego hubu. Ale jeżeli powstanie, będą w tej radzie. W USA mamy aż trzy huby — Kalifornia, Teksas i Waszyngton D.C. — bo to trzy bardzo różne „światy”.

To prawda. Teraz pytanie bardziej praktyczne: jak chcecie zachęcić średnie firmy — operatorów data center, dostawców technologii? Europejska gospodarka opiera się na MŚP, a innowacje często powstają właśnie tam.

Co ciekawe, nasi najszybsi innowatorzy to właśnie małe firmy — nie mają „wielkiego pociągu” na plecach. Przykład: DeltaDAO i ich projekt SIX — to nie jest firma z budżetem Microsoftu, ale to oni pierwsi budują nowe rzeczy.

Ryzyko pojawia się w MŚP osadzonych w dużych ekosystemach: wielkie firmy po prostu ogłaszają, iż „robimy coś”, a mniejsi muszą się dostosować. Dlatego nasze zasady projektowe są proste: tylko istniejące standardy, tylko open source, żadnej „rocket science”. Bariery muszą być dostatecznie niskie.

Dla clearinghouse’ów wprowadziłem zasadę, iż najniższy poziom compliance jest zawsze darmowy. To pozwala małym firmom — na przykład z branży automotive na Słowacji — po prostu przekazać dane np. w Excelu, które data space przetłumaczy do ontologii. interesujące jest to, iż hyperscalerzy w ogóle nie chcą prowadzić clearinghouse’ów — uważam, iż z powodów politycznych. Nie chcą sygnalizować, iż akceptują nasz model compliance.

Jesteśmy u końca 2025 roku. Jakie są Wasze KPI na 2026?

Chcemy pracować bliżej z wybranymi projektami — jeżeli nie jesteśmy w środku procesu od początku, zdarzają się decyzje, mówiąc wprost, głupie. Rozszerzenia domen i regionów wymagają dużej wiedzy na wczesnym etapie.

Na przykład w Japonii musimy wiedzieć, jak w ogóle zidentyfikować firmę — czy jest VAT, czy inny numer? Każdy kraj to inna legislacja. Moim celem jest przygotowanie trzech rozszerzeń domen i dwóch-trzech rozszerzeń geograficznych. Pierwszy duży cel: pełny data space oparty na Gaia-X w Kanadzie — interoperacyjny, ale spoza Europy.

A jeżeli chodzi o przyciąganie średnich firm technologicznych?

Najważniejsze jest to, iż u nas mała firma ma taki sam głos jak gigant. Każde ciało głosujące może wskazać tylko jednego reprezentanta. SAP, Microsoft czy dziesięcioosobowy startup — mają po jednym głosie. Zachęcam więc: zostańcie członkami. Koszty dla małych firm są niskie. W sprintach pracują eksperci od technologii, compliance, wielu różnych dziedzin — można rozwijać swoje pomysły bardzo szybko.

To działa jak demokracja — wspólnota widzi, kto wnosi wartość. Nie mamy też nigdzie prawa weta — bo veto zabija innowacje. Widzimy to choćby w UE.

Na koniec krótkie pytanie, bo nie ma już wywiadów bez wątku AI. Jak „boom AI” wpływa na Waszą organizację?

Niewątpliwie, wpływa. Są tu konieczne do podjęcia trzy kwestie. Po pierwsze: AI w pełni zależy od jakości danych. LLM-y z błędem rzędu 40% nie nadają się do żadnej poważnej branży. Dlatego kluczowa jest wiedza o tym, skąd pochodzi dane, kto je podpisał, jak trenowano modele — i to właśnie zapewniają mechanizmy zaufania i data spaces.

Po drugie: czuję, jakbyśmy płynęli łodzią „data spaces”, a ogromna fala AI nadciąga z tyłu — pełna miliardowych inwestycji, ale nie zawsze przemyślana. Bez fundamentu danych AI nie zadziała.

Po trzecie: AI świetnie nadaje się do harmonizacji danych, które są logicznie podobne, ale inaczej reprezentowane — np. prędkość w milach na godzinę, kilometrach na godzinę czy metrach na sekundę. Kiedyś robił to BizTalk Server. Dziś można to zrobić jednorazowo, z pomocą AI, a potem człowiek zatwierdza wynik. To dużo szybsze.

Idź do oryginalnego materiału