Nowa opłata reprograficzna ostatecznie nie obejmie czytników! A może jednak?

swiatczytnikow.pl 1 dzień temu

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego ogłosiło właśnie konsultacje publiczne dotyczące zmian rozporządzenia w sprawie opłat reprograficznych.

Po raz pierwszy pisałem o tym w maju 2021. Przypomnijmy, czym jest opłata reprograficzna. Zacytuję stronę ministerstwa:

Opłata reprograficzne (od tzw. czystych nośników) to mechanizm kompensacyjny dozwolonego użytku w prawie autorskim. Dzięki niej twórcy otrzymują „rekompensatę” za to, iż ich dzieła są legalnie powielane do celów prywatnych. Takiej kompensaty wymaga prawo UE, które jednak nie wskazuje, w jakiej formie powinno ono nastąpić. W prawie polskim mechanizm działa od 1994 roku, o ostatnio aktualizowany był w roku 2008, czyli w roku, w którym w Polsce popularność zyskiwały notebooki, kieszonkowe kamery video i czytniki e-booków.

Przez tych 17 lat technologia i rzeczywistość cyfrowa zmieniły się radykalnie. A rozporządzenie w sprawie opłat reprograficznych dalej uwzględnia takie „czyste nośniki” jak VHS, mp3, faks czy nagrywarki DVD.

Chodzi o to, iż jeżeli kopiujemy jakieś utwory w ramach dozwolonego użytku – co jest w Polsce legalne (patrz artykuł o mitach piractwa), taka opłata pozwala rekompensować potencjalne straty wydawcom i autorom.

Taka opłata jest powszechnie pobierana w Europie. Ponieważ od 2008 przybyło sporo urządzeń, od paru lat ministerstwo pracuje nad nowelizacją rozporządzenia.

Czytniki były, ale ich nie ma

W roku 2021 alarmowałem na blogu, iż w ówczesnym projekcie rozporządzenia znalazły się też „czytniki książek elektronicznych e-book, plików PDF i podobne urządzenia”, które miały zostać obłożone opłatą 2%.

Byłem zdecydowanie przeciwny takiemu rozwiązaniu.

W obecnym projekcie widzimy rozwiązanie, które potencjalnie hamuje czytelnictwo. Obłożenie opłatą czytników oznacza de facto opodatkowanie czytania. Ktokolwiek chce czytać e-booki, musi mieć do tego urządzenie, a najlepszy jest czytnik e-booków. Nie wykorzystuje się czytników w inny sposób.

Ustawodawca zauważył chyba niestosowność takiego obciążenia, bo czytniki mają mieć opłatę w wysokości 2%, a nie 4% jak większość innych urządzeń elektronicznych. Nie są to duże kwoty, bo za 10-20 zł nie kupimy choćby porządnego etui na czytnik, ale liczy się sam fakt.

W obecnym projekcie czytników już nie ma, no i jeżeli się do tego jakoś przyczyniłem, to mnie to cieszy.

Są za to telefony i tablety, które zostaną obłożone opłatą w wysokości 1%. To też istotna zmiana, bo wersja z 2021 telefonów nie obejmowała. Zmniejszyły się za to stawki – zamiast 1-4% mamy 1-2%.

Dla wszystkich nowych urządzeń wprowadziliśmy opłatę w wysokości 1%, dla pozostałych obniżyliśmy wartości do maksymalnie 2%.

Zmniejszyliśmy liczbę urządzeń i nośników objętych opłatą z 65 do 19. Wprowadziliśmy też jedną tabelę zamiast trzech funkcjonujących do tej pory. Dzięki temu system zacznie przynosić wpływy.

Na liście urządzeń nie ma też aparatów cyfrowych, których dodanie było absurdem. Może ktoś faktycznie robi aparatem skany w bibliotekach, ale 95% ich użytkowników robi zdjęcia.

Ale czy czytnik to tablet?

Przyjrzyjmy się jednak dokładniej tabelce, która jest do pobrania ze strony ministerstwa (link do PDF).

Są tu nowe kategorie urządzeń, z których warto zwrócić uwagę na „tablet z wbudowaną pamięcią od 32 GB”.

Wszystko rozbija się o definicję – co jest tabletem i kiedy czytnik może być uznany za tablet? Projekt rozporządzenia w tej kwestii milczy.

Jeśli zdefiniujemy tablet jako urządzenie z systemem Android – to załapią się być może wszystkie urządzenia Onyx Boox czy Bigme. Zresztą Onyx sam reklamował swoje czytniki jako „like a tablet, unlike a tablet”. Określenie „tablet z e-papierem” jest też dość powszechne.

Opłata reprograficzna w wysokości 1% ceny sprzedaży oznaczać może ok. 20-30 zł przy czytniku 10-calowym, a 30-35 zł przy czytniku 13-calowym. Nie są to kwoty, których nie da się pokryć z marży sprzedawcy, ale potencjalnie mogą zwiększyć ceny.

Inna sprawa, iż kto zagwarantuje, iż urzędnicy nie potraktują jako tabletów również czytników z 32 GB pamięci, takich jak Kindle Paperwhite SE?

23 lipca (czyli wczoraj) wystartowały konsultacje w sprawie tego rozporządzenia, które potrwają przez 30 dni. Swoje uwagi można wysyłać na adres podany na stronie Ministerstwa. Mam nadzieję, iż kwestia definicji tabletów zostanie doprecyzowana, bo inaczej dystrybutorzy czy sprzedawcy dużych czytników mogą mieć zagwozdkę.

Idź do oryginalnego materiału