
W moje ręce trafiły najnowsze słuchawki Nothing Ear (3). Jako iż na co dzień korzystam z AirPods Pro 2, postanowiłem porównać nowy model z jedną z najlepszych propozycji Apple’a. Czy prawie dwukrotnie wyższa cena rzeczywiście oznacza dwukrotnie lepszą jakość?
Nothing, oprócz oryginalnych telefonów wyróżniających się nietypowym designem, ma w swojej ofercie charakterystyczne słuchawki. Niedawno testowałem pierwsze nauszne Nothing Headphone (1). Teraz przyszła pora na klasyczne douszne Ear (3), które zastąpiły ubiegłoroczny model. Czy wydawanie kolejnych słuchawek każdego roku ma sens?
Nothing Ear (3) wyglądają jak żadne inne. Nie próbują nikogo udawać
Już przy pierwszym kontakcie z Nothing Ear (3) można zauważyć, iż są to słuchawki producenta wyróżniających się Nothing Phone. Sprzęt zachowuje charakterystyczny, transparentny wygląd – górna część etui składa się z przezroczystego plastiku, przez który widać, czy słuchawki są na miejscu, czy też nie. Ale to nie jest jedyny taki detal: na spodzie też zastosowano plastikowe wykończenie.
Dolna część słuchawek w testowanej przeze mnie białej wersji kolorystycznej jest wykończona szarym aluminium, a na samym spodzie mamy białe akcenty kolorystyczne. Etui otwiera się w zupełnie odmienny sposób – nie tak jak w AirPodsach, tylko można przyrównać to do laptopa. W związku z czym wkładanie pchełek do środka odbywa się też w niecodzienny sposób – te jakby leżą, czyli zupełnie inaczej niż w AirPodsach Pro 2.

Odkładanie słuchawek do etui przynajmniej na początku może jednak sprawiać niemałą trudność. Symetryczny kształt tego elementu osobiście sprawiał mi trudność otwierania, ponieważ nie zawsze miałem pewność, czy trzymam je od frontu. Druga sprawa to odkładanie pchełek do otworów. W AirPodsach te dwie kwestie są zrealizowane bardziej idiotoodpornie, ale mam wrażenie, iż to kwestia przyzwyczajenia.
Oczywiście, interesująca budowa etui ładującego to jedno, ale same pchełki też nie wyglądają jak wszystkie inne. Jasne, możecie powiedzieć, iż producent nie wymyślił tu koła na nowo i tak w istocie jest. Zauważcie jednak, iż na tych słuchawkach coś się dzieje.

W AirPodsach Pro 2 mamy jednolity biały plastik przyozdobiony otworami wentylacyjnymi, a tu? Część jest biała, czarna, przezroczysta, a choćby srebrna. Mimo zastosowania tak wyróżniającego się na tle designu nie wygląda to tandetnie, a spójnie i wyjątkowo przemyślanie. Podejrzewam, iż wielokolorowa stylistyka lepiej przetrwa próbę czasu niż jednolity biały świecący się plastik w AirPods Pro 2. Po 1,5 roku na moich słuchawkach widać masę rys i wgnieceń od upadków.
Nothing Ear (3) są też bardzo dobrze wykonane. Nic nie skrzypi, nie trzeszczy
Co mogę powiedzieć o zastosowanych materiałach w Nothing Ear (3)? Pod tym względem jest zaskakująco dobrze. Fakt, duża część zarówno samych słuchawek, jak i etui ładującego to tworzywo sztuczne, ale materiał pod dłońmi daje wrażenie wysokiej jakości. Mechanizm otwierający pokrywę działa pewnie i nie chwieje się na boki. Próbując uginać etui nie odczułem, aby etui miało się zaraz rozpaść. Niestety, ale w wielu innych słuchawkach tej klasy jest to dość częste.
Po otworzeniu urządzenia naszym oczom ukazuje się metalowa obudowa w formie korpusu. Ten aluminiowy element sprawia, iż Nothing Ear (3) wyglądają na dużo droższe. W AirPodsach Apple zastosował jednolitą obudowę z białego tworzywa sztucznego. Ta również daje wrażenie porządnej, ale mechanizm zamykający etui bardziej chwieje się na boki niż w sprzęcie Nothing.

Tak naprawdę pod względem wykonania mógłbym się przyczepić do jednej kwestii: przezroczysty plastik zbiera odciski palców jak magnes. Jedno dotknięcie i wszystko widać na górnej części obudowy. Esteci, którzy nie są w stanie zdzierżyć takiego widoku, będą musieli przecierać sprzęt po każdym użyciu. Taka jest jednak cena chęci wyróżnienia się transparentną stylistyką.
Druga sprawa to fakt, iż spód etui ładującego charakteryzuje się wybrzuszeniami i niejednolitą strukturą. To sprawia, iż na białej dolnej płytce zbierają się wszelkie zabrudzenia, które szczerze powiedziawszy, trudno jest doczyścić.
W AirPodsach Pro 2 natomiast obudowa jest prosta: składa się z białego tworzywa sztucznego, które niespecjalnie się brudzi i nie widać na nim odcisków palców. Po ponad 1,5 roku ze słuchawkami jednak mogę powiedzieć, iż etui wyjątkowo zbiera wszelkie zarysowania. Trudno powiedzieć, jak propozycja Nothing przetrwa próbę czasu.
Jak grają Nothing Ear (3) w porównaniu z AirPods Pro 2?
Dźwięk to oczywiście kwestia personalna. Każdy go odczuwa trochę inaczej, co wynika z indywidualnej budowy ucha. Ile osób, tyle gustów muzycznych, ulubionych utworów, twórców. Dlatego, gdybym miał podsumować jakość dźwięku Nothing Ear (3) powiem, iż to zależy.
Zapytacie się: od czego? Słuchawki douszne Bluetooth nijak mają się do klasycznych słuchawek z kablem, gdzie jakość zależy od samych przetworników czy karty dźwiękowej. Nie bez powodu producenci TWS-ów dają dostęp do masy equalizerów, trybów, dźwięku przestrzennego.

W domyślnych ustawieniach słuchawki grają trochę płasko, w porównaniu z Apple AirPods Pro 2, ale w aplikacji Nothing X mamy do dyspozycji korektor z gotowymi prestami: ja wykorzystałem dodatkowy bas, ponieważ wymaga tego muzyka, której słucham. Jest też dedykowana opcja wzmocnienia basu i wtedy ten jest znacznie bardziej wyczuwalny. Oprogramowanie umożliwia aktywowanie dźwięku przestrzennego, ale jest jeden problem – nie działa on z funkcją wzmocnienia basów oraz korektorem dźwięku.
Dźwięk przestrzenny też działa dość specyficznie – nie daje pełnego odczucia, iż dźwięk dochodzi do nas z kilku stron, tak jak to jest w AirPodsach. W teorii otrzymujemy sporo funkcji dostosowania, ale w praktyce są one mocno ograniczone.
W propozycji Apple’a łączymy słuchawki ze telefonem i wszystko po prostu działa, bez dodatkowego kombinowania. Na słuchawkach AirPods dźwięk w klasycznym trybie oraz przestrzennym wydaje się dużo bardziej czysty. W taki sposób, iż jestem w stanie wyłapać więcej szczegółów w utworach, które znam bardzo dobrze.
Tłumienie hałasu i mikrofon? Jest i działa nieźle
ANC jest ważnym elementem każdych słuchawek TWS. W Nothing Ear (3) oczywiście nie brakuje wsparcia tej technologii. Jak oceniam jej działanie? Jest naprawdę dobrze, choć nie tak jak w byłych sztandarowych AirPods Pro 2 (AirPodsy Pro 3 zostały wyposażone w jeszcze potężniejszy system ANC).
Aby sprawdzić skuteczność wyciszania, wykonałem prosty test: uruchomiłem w swoim biurze oczyszczacz powietrza, który bez słuchawek daje się we znaki. Gdy zakładam swoje słuchawki Apple’a i uruchamiam ANC, nie słyszę kompletnie nic. Natomiast z Nothing Ear (3) z redukcją hałasu w poziomie wysokim byłem w stanie delikatnie usłyszeć działający wentylator w oczyszczaczu. Oczywiście znacznie ciszej, ale wciąż.

Tak samo w przestrzeni publicznej. AirPods Pro 2 wygłuszają niemalże wszystko. Natomiast z Ear (3) w uszach byłem w stanie dość wyraźnie usłyszeć rozmowę osób wokół. Tryb transparentny też działa tylko dobrze – potęguje dźwięk z zewnątrz, ale osobiście nie korzystałbym ze sprzętu jako aparaty słuchowe jak słuchawki Apple’a.
Mikrofon w propozycji Nothing oceniam bardzo dobrze. Same słuchawki dobrze zbierają dźwięk, ale w Ear (3) producent zastosował interesujące rozwiązanie w postaci dodatkowego mikrofonu w etui. Aby z niego skorzystać, wystarczy kliknąć przycisk Talk na futerale ładującym. Jego jakość stoi na jeszcze wyższym poziomie.
Bateria? Niemalże identyczna
Z moich testów wynika, iż Nothing Ear (3) w trybie ANC działają przez ok. 6 godzin podczas odtwarzania muzyki. To praktycznie taki sam wynik, jakie oferowały moje AirPodsy Pro 2, gdy jeszcze były nowe. Po półtora roku oferują raczej ok. 5 godzin, ale to oczywiste, iż akumulatory z czasem się zużywają.
Musimy mieć świadomość, iż z wyłączonym tłumieniem hałasu czas będzie trochę dłuższy – ok. 8 godzin, a gdy używamy słuchawek do rozmów telefonicznych, czas zostanie skrócony do ok. 4-5 godzin. To jednak wyniki podobne do byłej sztandarowej propozycji Apple.
Które lepsze? Wybór nie jest taki oczywisty
Trudno jednoznacznie stwierdzić, które słuchawki są lepsze. Nothing Ear (3) wygrywają nad AirPodsami Pro 2 stylistyką i indywidualnym charakterem, oferują bardzo podobne funkcje ale pod względem dźwięku czy ANC odstają od byłej propozycji Apple.

Ale tak powinno być. Wszak Nothing Ear (3) to słuchawki kosztujące 799 zł, a AirPodsy Pro 2 kosztowały ponad 1000 zł, ale w tej chwili nie da się ich kupić. Pod tym względem propozycja Nothing wygrywa, choć warto zaznaczyć, iż powoli Apple zastępuje drugą generację AirPods Pro trzecią.
Jeśli jednak potrzebujecie prawie najlepsze słuchawki i niekoniecznie patrzycie na markę, opcja od Nothing wygląda wyjątkowo ciekawie.
Więcej o sprzęcie Nothing przeczytasz na Spider’s Web: