
Nothing prezentuje swoje nowe flagowe słuchawki douszne. Ear (3) wyróżniają się na tle konkurencji nie tylko wyglądem, ale funkcjami. Od kilku dni je testowałem i czas najwyższy podzielić się przemyśleniami.
Nothing zawsze stara się zaskoczyć nas swoją wizją technologii – prostą, ale pełną pasji, gdzie design nie jest dodatkiem, ale sercem produktu. Słuchawki Nothing Ear (3) to kolejny krok w tej filozofii i ewolucja produktu, który debiutował kilka lat temu. Po premierze nausznych Nothing Headphone (1), które na Antyweb recenzowałem w lipcu, przyszła pora na dokanałowe Ear (3). I mogę śmiało powiedzieć, iż nie są to zwykłe bezprzewodowe pchełki – to urządzenie przyciągające wzrok i uwagę od wejścia. A grają na tyle dobrze, iż chętnie zamienię swoje wysłużone już FreeBudsy od Huawei, z których korzystam, gdy nie sięgam po AirPods Pro.
Ear (3) na pierwszy rzut oka wyglądają bardzo znajomo. Przezroczysta obudowa skrywająca dwie słuchawki – nic odkrywczego. Same słuchawki również mają znajome kształty i budowę pozwalając zajrzeć do tego, co mamy w środku – sztandarowy design Nothing w mini wydaniu. Bo każda ze słuchawek to zaledwie 5,2 g wagi i praktycznie nie czuć ich w uszach. Samo etui, wykonane w stu procentach z odzyskiwanego aluminium jest również kompaktowe (56 x 55,5 x 22,25 mm) i mieści się w każdej kieszeni. Ergonomia? Nothing przeskanowało tysiące kształtów uszu i przeprowadziło kilkadziesiąt testów – efekt to naturalny kąt trzonka, wentylacja wewnętrzna redukująca ciśnienie i miękkie silikonowe końcówki (w zestawie znajdziemy cztery warianty do wybory: standardowe, XS, M i L).
Nothing Ear (3). Co w trawie piszczy?
Ear (3) opierają się na przeprojektowanym przetworniku dynamicznym 12 mm. Membrana wykorzystuje kopułę PMI, która jest lekka i sztywna, połączoną z grubym obrzeżem TPU dla kontrolowanego dźwięku i głębszych basów. Powierzchnia membrany obniża całkowite zniekształcenia harmoniczne z 0,6% do 0,2% w porównaniu z poprzednią generacją douszną. Technikalia jedno, praktyka drugie. Nie jestem ekspertem od dźwięku, ale muszę powiedzieć, iż Nothing Ear (3) grają bardzo przyjemnie i sprawdzą się przy każdym gatunku muzycznym, czy podcastach. Tym bardziej iż w aplikacji mobilnej mamy dostęp do rozbudowanego korektora graficznego, w ramach którego możemy skorzystać z predefiniowanych ustawień (tych mamy kilka do wyboru) lub ustawić wszystko samodzielnie. Dla miłośników mocniejszego brzmienia i bardziej wyczuwalnych basów jest możliwość wzmocnienia basów z pięciostopniowym systemem. Nie można też zapominać o personalizacji dźwięku – to osobisty profil dostosowujący słuchawki do konkretnego użytkownika.
System adaptacyjnej redukcji szumów w czasie rzeczywistym dostosowuje się do otoczenia co 600 milisekund i monitoruje otoczenie. Profil odcięcia nas od hałasu jest aktualizowany w sposób ciągły, dzięki czemu izolacja pozostaje stała podczas ruchu. I trzeba powiedzieć, iż ANC jest na przyzwoitym poziomie, z możliwością dostosowania jego poziomu i ustawienia trybu transparentności, co pozwala na dopuszczenie do ucha zewnętrznych dźwięków. Do obsługi słuchawek mamy przyciski kontrolne, które możemy dowolnie konfigurować. Podwójne czy potrójne naciśnięcie ułatwi sterowanie muzyką, naciśnięcie i przytrzymanie może być ustawione dla kontroli hałasu, asystenta głosowego, wł/wył. mikrofonu. Brakuje mi jednak gestów przesuwania do zmiany głośności. Funkcję tę możemy przypisać wyłącznie do przytrzymania przycisków.
Gdy słuchawki zawodzą, etui przychodzi z pomocą
Najciekawszym elementem nowych słuchawek Nothing Ear (3) jest ich bezprzewodowe etui (z bezprzewodowym ładowaniem), które nie tylko zasila słuchawki, ale przede wszystkim pełni funkcję zewnętrznego mikrofonu aktywowanego dedykowanym przyciskiem. I trzeb przyznać, iż działa on zaskakująco dobrze i znacznie lepiej niż wbudowane mikrofony w słuchawkach. To świetne rozwiązanie dla osób, które dużo rozmawiają przez telefon i druga strona ma problemy ze zrozumieniem tego, co mówią. Sięgnięcie po bardziej precyzyjny i zaawansowany mikrofon Super Mic sprawia, iż głos staje się wyraźniejszy, przebija się przez otaczający nas hałas i szum, przez co rozmówca słyszy nas głośno i wyraźnie. Super Mic działa po naciśnięciu i przytrzymaniu dedykowanego przycisku umieszczonego na etui, a sam podwójny system mikrofonów umieszczono obok złącza USB-C i o jego działaniu informuje dioda LED. I muszę przyznać, iż Super Mic sprawdza się fantastycznie – dawno nie czułem takiego komfortu w rozmowie, gdzie nie muszę powtarzać co chwilę wypowiadanych kwestii. Rozmówcy słyszeli mnie wyraźnie, bez szumu i hałasu w tle. To coś, co trudno osiągnąć w ramach wbudowanych w słuchawki mikrofonów i umieszczenie zaawansowanego mikrofonu w etui to strzał w dziesiątkę.
iPhone czy Nothing Phone? Ear (3) działają wszędzie
Z ostateczną oceną jeszcze się nieco wstrzymam, gdyż Ear (3) sprawiają nieco problemów na iPhonie z zainstalowanym iOS 26 i nie wiem, czy to kwestia systemu, czy też firmware’u samych słuchawek (choć mam zainstalowany najnowszy). Dźwięk czasami trzeszczy i nie potrafię znaleźć przyczyny. Na telefonie Nothing Phone (3) wszystko działa znacznie lepiej i same słuchawki oferują więcej możliwości, np. interakcję z ChatemGPT jako niestandardowym głosem AI podczas korzystania. Jest też więcej opcji dostosowania przycisków na obu słuchawkach, czy możliwość włączenia obsługi dźwięku wysokiej jakości, czego w iPhonie wciąż nie uświadczymy. Nothing Ear (3) obsługują kodek LDAC, co z pewnością docenią fani brzmienia w bezstratnej jakości dźwięku, w szczególności teraz gdy Spotify oferuje dźwięk Lossless.
Również Super Mic na telefonie Nothing ma dodatkowe funkcje – umożliwia korzystanie z funkcji Essential Space, w tym nagrywania notatek głosowych. Funkcji tej niestety nie można współdzielić z innymi – w ustawieniach mamy do wyboru wsparcie dla Essential Space lub domyślnego asystenta głosowego (w tym także ChataGPT). Same słuchawki oferują łączność Bluetooth 5.4, posiadają tryb redukcji opóźnienia, którzy docenią fani dynamicznych gier wideo. Ear (3) parują się natychmiastowo na Androidzie z Google Fast Pair a na iOS przez standardowy Bluetooth. Funkcja podwójnego połączenia pozwala parować dwa urządzenia, choć takie działanie sprawia, iż Super Mic może działać z opóźnieniem.
Na jednym ładowaniu Nothing Ear (3) działają do 5,5 godziny z włączonym ANC, z pełnym etui czas ten wydłuża się do 22 godzin. Bez ANC? Do 10 godzin słuchania muzyki i do 38 godzin z etui. Samo etui oferuje szybkie ładowanie USB-C: 10 minut na 10 godzin odtwarzania. Bezprzewodowe ładowanie etui staje się standardem i dobrze widzieć, iż Nothing również oferuje takie rozwiązania – to niezaprzeczalna wygodna i brak konieczności noszenia przy sobie dodatkowych kabli.
Nothing Ear (3). Ceny i dostępność
Przedsprzedaż słuchawek Nothing Ear (3) startuje już dzisiaj na oficjalnej stronie producenta, ale ich wysyłka zaplanowana jest dopiero na 8 października. Do wyboru są dwie wersje kolorystyczne – białe i czarne. Ich cena to 799 zł, co można uznać za dość wysoką, biorąc pod uwagę fakt, iż podstawowy model Ear kosztuje w tej chwili 430 zł.
Nothing Ear (3) to słuchawki, które stanowią naturalną ewolucję dostępnych już modeli – od wzornictwa po rozwiązania, które naprawdę wpływają na wygodę i wszechstronność użytkowania. Docenią je przede wszystkim osoby, które cenią design, jakość rozmów i zaskakująco dobry dźwięk. Adaptacyjna redukcja szumów działająca w czasie rzeczywistym i bogata funkcjonalność aplikacji Nothing X dopełniają bardzo kompletnego obrazu produktu.