Nino Schurter kończy karierę – ostatni taniec w Lenzerheide

magazynbike.pl 4 dni temu

Stało się. Najlepszy zawodnik w historii cross-country ogłosił dziś oficjalnie, iż sezon 2025 będzie jego ostatnim. Nino Schurter po 23 latach zawodowego ścigania żegna się z Pucharem Świata. Ostatni raz na starcie zobaczymy go 21 września w Lenzerheide – miejscu dla niego wyjątkowym, bo właśnie tam odnosił jedne z najbardziej pamiętnych zwycięstw.

Gdy wpadła dziś do mojej skrzynki mailowej informacja prasowa, poczułem lekkie ukłucie w sercu. Bo Nino Schurter był zawsze w jakiś sposób obecny, zawsze mi towarzyszył. To jego postać stanowiła pewnik w całym zwariowanym świecie ścigającym się na rowerach górskich.

Do niego samego i jego kariery mam podejście osobiste, bo spotykaliśmy się na przestrzeni lat wielokrotnie. I to tym bardziej osobiste, iż Nino dał się poznać jako po prostu miły człowiek i świetny towarzysz jazdy na rowerze. Poznałem go jeszcze w czasach, gdy dopiero zaczynał w Swisspower – tak nazywała się wówczas drużyna, która później stała się SCOTT-SRAM. Spotkaliśmy się w hiszpańskiej Giveroli, podczas prezentacji nowej kolekcji Scotta. Nino pojawił się tam z Niną, swoją dziewczyną, a dziś żoną. To były jego pierwsze sukcesy. Potem wspólne jazdy na słynnym The Canyon Trail w Massa Marittima, gdzie pokazał, jak płynnie można pokonywać zakręty, i gdzie był po prostu lepszy technicznie od wszystkich, choć obok jeździli też tacy zawodnicy jak Florian Vogel. A ja zobaczyłem, jak z łatwością bierze świeżo wypakowaną z pudełka dirtówkę i bez przygotowania wskakuje na betonowy pumptrack obok hotelu – i od razu lata podwójne.

Wspominam też spotkanie po latach, już po jego wielkich sukcesach, m.in. olimpijskich – podczas Sea Otter Classic w Monterey. Nino był wtedy gwiazdą światowego MTB, a mimo to przywitał mnie po imieniu i zapytał, co u mnie, pamiętając naszą ostatnią rozmowę sprzed lat. To było dla mnie potwierdzeniem, iż nie jest mistrzem tylko dlatego, iż wygrał wszystko, co się dało. Jest mistrzem także dlatego, iż pozostał zwyczajnym, życzliwym człowiekiem.

To właśnie w Lenzerheide, u siebie w domu, w 2018 roku sięgnął po ósmy tytuł mistrza świata, a później ustanowił rekordowy 34. triumf w Pucharze Świata, rozpalając do czerwoności szwajcarską publiczność. Symboliczne będzie też to, iż jego finałowy start tydzień wcześniej poprzedzą mistrzostwa świata w Crans-Montana – ostatni występ w koszulce reprezentacji Szwajcarii, którą Nino zakładał aż pięciokrotnie na igrzyskach olimpijskich, zdobywając trzy medale: brąz, srebro i złoto.

Kariera Schurtera to kawał historii kolarstwa górskiego. Od debiutu w ekipie Thomasa Frischknechta, przez lata spędzone w SCOTT-SRAM MTB Racing Team, po rekordy, które wyznaczały granice możliwego. 10 tytułów mistrza świata, 36 zwycięstw w Pucharze Świata i dekada w tęczowych koszulkach – żaden inny zawodnik nie zdominował cross-country w takim stopniu.

Dziś 39-letni Szwajcar żegna się z wyścigami najwyższej rangi, ale nie z kolarstwem. Pozostanie częścią zespołu SCOTT-SRAM, będzie ambasadorem SCOTTa, SRAMa i RockShoxa, a także planuje starty w maratonach i na gravelu – w tym na Cape Epic 2026. Możemy być więc pewni, iż nazwisko Nino Schurtera jeszcze nieraz pojawi się na liście startowej, choć już nie w klasycznym XCO.

Cieszę się, iż mogłem do tej pory towarzyszyć jego karierze i trzymam kciuki za ciąg dalszy. Legenda kończy pewien rozdział, ale historia trwa dalej.

Zdjęcia: © SCOTT Sports

Idź do oryginalnego materiału