Spędziłem 72 godziny z nowym składanym Samsungiem Galaxy Z Fold 4. Na pozór nie różni się on w istotny sposób od swojego poprzednika, jednak nastąpiło w nim kilka zmian, które sprawiły, iż korzysta się z niego zupełnie inaczej.
Samsunga Galaxy Z Fold 3 używałem przez kilka miesięcy i kompletnie zmienił on sposób, w jaki korzystam ze telefona. W internecie przez cały czas można znaleźć opinie, iż składane telefony są bez sensu i interesują się nimi wyłącznie blogerzy i youtuberzy technologiczni, ale taka opinia świadczy o kompletnym braku znajomości branży (bo składane telefony świetnie się sprzedają), a także o tym, iż taki delikwent nigdy składanego telefonu nie używał. Bo nie sposób po przetestowaniu sprzętu takiego jak Galaxy Fold przez cały czas mówić, iż „to całe składanie nie ma sensu”.
Czytaj również:
- Dzień z Galaxy Z Fold 3. Samsung zmienił sposób, w jaki korzystam z telefonu
- Oto nowy Samsung Galaxy Z Fold 4. Ten składany telefon to pokaz mocy
W Galaxy Z Fold 4 teoretycznie zmieniło się niewiele. W praktyce jednak na tyle dużo, by kolejny raz wywrócić do góry nogami wcześniejsze założenia na temat tego sprzętu.
Samsung Galaxy Z Fold 4 – co nowego?
Zmianą numer 1, która rzuca się w oczy od pierwszego wzięcia telefonu do ręki, jest szerszy zewnętrzny ekran i odświeżona konstrukcja telefonu.
Dla jasności, wyświetlacz 6,2” przez cały czas nie jest tak szeroki i wygodny, jak ekran zwykłego telefonu. Dodanie 3 mm wszerz i odjęcie 3 mm wzwyż względem Galaxy Z Fold 3 sprawiło jednak, iż zewnętrzny ekran nie jest już tak ciasny jak w poprzednich modelach. Teraz można na nim wygodnie pisać (nie tylko jedną ręką), a tekst na stronach internetowych nie jest aż tak ściśnięty.
Z Fold 4 również fantastycznie leży w dłoni. Czuć jakość premium, mimo iż Z Fold 4 jest nieco lżejszy niż Z Fold 3. Definitywnie czuć też różnicę w nowej konstrukcji zawiasu, który teraz sprawia wrażenie bardziej stabilnego i solidnego, a też gdy dostaną się do niego jakieś zabrudzenia, łatwiej jest je wyczyścić. W poprzednim modelu momentami miałem taki problem, iż gdy piach dostał się do zawiasu, to przez jakiś czas telefon nie rozkładał się idealnie na płasko. Tu takiego problemu nie zauważyłem, choć już kilkukrotnie czyściłem Z Folda 4 z zabrudzeń.
Nieco mieszane uczucia mam za to do co ramek. Te w Galaxy Z Fold 3 były wykończone matowo, teraz zaś są błyszczące, przez co łatwo się brudzą. Jednocześnie jednak są odrobinkę bardziej płaskie i dają pewniejszy chwyt, więc trudno mi ocenić tę zmianę jednoznacznie negatywnie.
Zaskoczyło mnie też ogromnie, jak wielką różnicę w codziennym użytkowaniu robi nowy procesor Qualcomm Snapdragon 8+ gen. 1 w parze z 12 GB RAM-u. Kompletnie nie spodziewałem się takiego przyrostu płynności, a co ważniejsze: kultury pracy. Galaxy Z Fold 3 miewał tendencję do okazjonalnych przycięć, a ponadto mocno się nagrzewał, co też przekładało się czasem na skrócenie czasu pracy.
Tymczasem Z Fold 4 jeszcze ani razu mi się nie zaciął, nie udało mi się go jakoś przesadnie zagrzać i ku mojemu ogromnemu zdziwieniu pracuje na jednym ładowaniu odczuwalnie dłużej niż Z Fold 3. Oczywiście przez cały czas mówimy raczej o jednym dniu pracy, ale przez ostatnie 3 dni nie oszczędzałem go ani odrobinę, a za każdym razem kończyłem dzień z zapasem 25-30 proc. Szkoda tylko, iż Samsung dalej obstaje przy żałośnie powolnym ładowaniu 25W, które „szybkie” jest tylko w materiałach marketingowych. Mamy 2022 r., to jakaś absolutna kpina, iż dwa najdroższe telefony na rynku (Z Fold 4 i iPhone 13 Pro Max) mają najwolniejsze ładowanie i choćby nie oferują ładowarek w zestawie.
Fotograficzna pierwsza liga.
Przez trzy generacje składany Samsung znacząco odstawał możliwościami foto od serii Galaxy S. Teraz to już nieaktualne, bowiem Galaxy Z Fold 4 ma identyczny układ aparatów co Samsung Galaxy S22/S22+ i robi równie dobre zdjęcia co one. Ma ten sam, fenomenalny tryb portretowy, rewelacyjną stabilizację wideo i nadspodziewanie użyteczny zoom – kadry uchwycone na powiększeniu do 10x są bardzo wyraźne, a od biedy choćby te 30x można wykorzystać.
To ogromny krok naprzód, bowiem przy poprzednich Foldach część klientów mogła czuć się słusznie zawiedziona, iż kupuje urządzenie z najwyższej półki, ale jednak fotograficznie do topu daleko. Teraz jest inaczej – Galaxy Z Fold 4 to fotograficzna czołówka.
Drobna zmiana, która zrobiła największą różnicę.
Z perspektywy pierwszych kilku dni zabawy z Galaxy Z Fold 4, największą różnicę zrobił dla mnie… pasek zadań. W poprzednich Foldach mieliśmy tylko pasek szybkiego dostępu, który zajmował mnóstwo miejsca, więc lepiej było go schować, żeby nie zawadzał. Teraz zaś u dołu rozłożonego ekranu mamy pasek zadań na wzór desktopowych systemów, z szybkim dostępem do aplikacji przypiętych u dołu pulpitu oraz podglądem ostatnio używanych programów.
Nie spodziewałem się, jak taki drobiazg zmieni sposób, w jaki korzystam ze składanego Samsunga. Dla przykładu, skakanie między kilkoma ostatnio otwartymi aplikacjami sprowadza się do dotknięcia ikony, do której bez problemu sięgam kciukiem. Ekstremalnie łatwo jest też otworzyć dwie aplikacje w trybie dzielonego ekranu – wystarczy przeciągnąć palcem ikonę na pasku zadań, opuścić ją na wybranej połówce wyświetlacza i voila, gotowe, ekran podzielony na pół.
Jako iż proporcje wewnętrznego wyświetlacza również się nieco zmieniły, teraz widok Picture-by-Picture jest bardziej czytelny niż dzielenie ekranu w poprzednich latach. Podobnie zresztą jak inne tryby wykorzystujące ekran w niestandardowy sposób, np. pływające okienko odtwarzacza wideo czy dzielony widok oglądania na YouTube. Teoretycznie niewielka zmiana w proporcjach wyświetlacza sprawiła, iż wszystko wygląda lepiej, a obsługa jest przyjemniejsza.
Samsung Galaxy Z Fold 4 – co się nie zmieniło?
Nie zmieniła się niestety bruzda pośrodku ekranu i szczelina powstająca po zamknięciu telefonu. Żeby nie było: w codziennym użytku nie przeszkadzają one wcale, no., może tylko szczelina ułatwia przedostawanie się drobinek do wewnętrznego ekranu. Patrząc jednak na to, jak rozwinęła się technologia składanych wyświetlaczy u konkurencji, można czuć pewien niedosyt. Urządzenia takie jak Oppo Find N czy Xiaomi Mix Fold 2 nie mają ani szpary, ani bruzdy, a też kosztują odczuwalnie mniej niż nowy składany telefon Samsunga. Pozostaje mieć nadzieję, iż tę zmianę przyniesie piąta generacja produktu.
Nie zmieniły się też te aspekty, które już dawno były świetne. Np. przez cały czas mamy tu takie same głośniki stereo, mamy też tę samą szybką i stabilną łączność bezprzewodową, z WiFi 6E na czele. przez cały czas w codziennym użytkowaniu obcujemy ze sprzętem najwyższej jakości, zaś połączenie wielkiego ekranu, super-szybkiej łączności i super-szybkich podzespołów czynią z Z Folda 4 idealną maszynkę do cloud gamingu.
Przez pierwsze trzy dni nie znalazłem też ani jednej wady na tyle istotnej, by jednoznacznie zniechęcić do potencjalnego zakupu. I lepiej, żeby tak było, bowiem za składanego Samsunga w tym roku przyjdzie nam zapłacić więcej niż rok temu.
Czy warto kupić Samsunga Galaxy Z Fold 4?
Po 72 godzinach z tym sprzętem jestem więcej niż pewien, iż to absolutny top topów. Najciekawszy i pod wieloma względami najlepszy telefon, jaki można kupić. jeżeli w ogóle wypada nazywać Z Folda 4 telefonem, bo potrafi on znacznie więcej niż dowolny inny telefon.
Tyle tylko, iż jego cena skutecznie uniemożliwi większości ludzi przekonanie się o jego wyjątkowości. Nie mam złudzeń, choćby między największymi entuzjastami tylko garstka będzie mogła sobie pozwolić na to, by wydać blisko 9000 zł, choćby uwzględniając fantastyczne bonusy przedsprzedażowe, jakie przygotował Samsung.
Galaxy Z Fold 4 jest bardzo drogi, nie sposób tego nie zauważyć. Jednak patrząc na to, jak wiele oferuje i jak bardzo zmienia sposób, w jaki korzystamy z telefonu na co dzień, powiedziałbym, iż jeżeli już ktoś się szarpnie, to będą to bardzo dobrze wydane pieniądze.