Niewidzialne światło życia, które znika po śmierci. Po raz pierwszy zaobserwowano aurę

konto.spidersweb.pl 6 godzin temu

Czy to możliwe, iż nasze ciała – i ciała wszystkich żywych istot – dosłownie świecą, emanując życiem? Choć brzmi to jak coś rodem z książki o duchach, badacze z Uniwersytetu Calgary opublikowali właśnie wyniki niesamowitego eksperymentu, które mogą wywrócić nasze postrzeganie życia i śmierci do góry nogami. W centrum odkrycia znalazło się tajemnicze zjawisko tzw. biofotonów – ultrasłaba emisja fotonów, które znikają w momencie śmierci.

Duchy, zjawy, przepływy złej i dobrej energii – naukowcy się tym nie zajmują. Jednak wyniki ich niektórych badań są zastanawiające. Na pierwszy rzut oka, pomysł biologicznych emisji elektromagnetycznych może budzić skojarzenia z koncepcjami ezoterycznymi. Jednak naukowcy z Kanady podeszli do tego zagadnienia z czysto naukowego punktu widzenia.

Przeprowadzony przez nich eksperyment dostarczył bezpośrednich dowodów na istnienie „biofotonów” – niezwykle słabego promieniowania świetlnego, które dosłownie gaśnie wraz ze śmiercią. Czy to oznacza, iż nasze zdrowie ma swój własny, subtelny blask? Wyniki badań opublikowano w American Chemical Society Publications.

Czy naprawdę świecimy życiem?

Biofotony to zjawisko znane od lat 70., ale do tej pory pozostawało na marginesie nauki, częściowo przez podobieństwo do pseudonaukowych koncepcji „aury” czy „energii życiowej”. Tymczasem badania z Calgary pokazują, iż ultrasłabe emisje fotonów (ang. ultraweak photon emission, UPE) mają solidne podstawy fizykochemiczne i można je dokładnie mierzyć.

Biofotony (ang. biophotons) to niezwykle słabe emisje światła, które – jak się okazuje – mogą być produktem ubocznym metabolizmu komórek. Choć niewidoczne gołym okiem, naukowcy od lat próbują je uchwycić przy pomocy zaawansowanych kamer zdolnych rejestrować choćby pojedyncze fotony.

To bardzo trudne zadanie, bo ultrasłabe emisje fotonów mogą łatwo zostać przyćmione przez intensywny blask fal elektromagnetycznych z otoczenia i promieniowanie cieplne generowane przez nasz metabolizm.

Co ważne, te mikroskopijne błyski światła nie są wynikiem znanych reakcji chemiluminescencyjnych, jak u świetlików, ale wydają się być subtelnym efektem działania tlenu w komórkach poddanych stresowi.

Intensywność emisji ultrasłabych fotonów wytwarzanych przez mysz przed i po śmierci. Źródło: Salari i in., J. Phys. Chem. Lett., 2025

Źródłem błysków są najprawdopodobniej reaktywne formy tlenu – m.in. nadtlenek wodoru (H₂O₂) – które powstają w odpowiedzi na stres komórkowy. W kontakcie z tłuszczami i białkami wywołują reakcje, które skutkują emisją pojedynczych fotonów o długościach fali od 200 do 1000 nanometrów.

Te cząsteczki, powstające w komórkach pod wpływem stresu – takiego jak wysoka temperatura, toksyny, patogeny czy brak składników odżywczych – mogą inicjować reakcje, w których elektrony w tłuszczach i białkach „wskakują” na wyższy poziom energetyczny, a następnie, wracając na swoje miejsce, emitują foton.

Więcej podobnych tematów na Spider’s Web:

Mysz świeci. Ale tylko póki żyje

Ultrasłabe emisje fotonów rejestrowano dotychczas z różnych komórek, od tkanki serca krowy po kolonie bakterii, ale nigdy w całych żywych, lub martwych zwierzętach.

W eksperymencie naukowców z Kanady wykorzystano cztery myszy. Najpierw umieszczono je w absolutnie ciemnym pomieszczeniu, bez dostępu do światła zewnętrznego, a następnie przez godzinę rejestrowano emitowane przez nie biofotony dzięki kamer typu EMCCD (electron-multiplying charge-coupled device), które są w stanie zarejestrować choćby pojedyncze cząstki światła.

Po tym czasie myszy uśmiercono w kontrolowanych warunkach (dość drastyczny eksperyment) i przez cały czas były trzymane w temperaturze odpowiadającej temperaturze ich ciała gdy żyły – tak, aby ciepło nie wpłynęło na wynik pomiaru. Przez kolejną godzinę naukowcy kontynuowali obserwację.

Intensywność emisji ultrasłabych fotonów wytwarzanych przez cztery liście poddane stresowi fizycznemu i chemicznemu. Źródło: Salari i in., J. Phys. Chem. Lett., 2025

Efekt? Różnica była wyraźna. Liczba wychwyconych fotonów po śmierci drastycznie spadła. Innymi słowy – życie dosłownie świeciło, a śmierć ten blask gasiła.

Eksperyment nie zakończył się na myszach. Naukowcy przeprowadzili podobne badania na liściach dwóch roślin: popularnej Arabidopsis thaliana (rzodkiewnik pospolity) oraz Heptapleurum arboricola (szeflera drzewkowata, popularna roślina doniczkowa). Tym razem rośliny poddano stresowi – poprzez fizyczne uszkodzenia i działanie chemikaliów.

Reakcja była jednoznaczna: uszkodzone części liści emitowały znacznie więcej fotonów niż zdrowe fragmenty. Efekt utrzymywał się przez całe 16 godzin obserwacji. To silny dowód na to, iż biofotony mogą być swoistym „językiem komórek” – sygnałem ostrzegawczym, który informuje o zagrożeniu, chorobie lub… końcu.

Czy będziemy diagnozować choroby światłem?

Odkrycie zespołu otwiera nowy rozdział w badaniach nad biochemią życia. Pokazuje, iż żywe organizmy mogą „mówić” światłem – i to w sposób, który może okazać się najważniejszy w przyszłej diagnostyce, monitoringu zdrowia i rozwoju nowych technologii.

Zastosowania tego odkrycia mogą być przełomowe. Skoro jesteśmy w stanie mierzyć emisję biofotonów z całych organizmów, to może w przyszłości uda się stworzyć nieinwazyjny sposób diagnozowania chorób? Wyobraźmy sobie urządzenie, które na podstawie „blasku” skóry lub narządów oceni poziom stresu oksydacyjnego w komórkach – zanim pojawią się objawy choroby.

Tego rodzaju narzędzia mogłyby znaleźć zastosowanie nie tylko w medycynie ludzkiej, ale też w weterynarii, rolnictwie czy choćby biologii molekularnej. Diagnoza bez biopsji? Ocena jakości plonów bez niszczenia roślin? Taka przyszłość właśnie staje się bardziej realna.

Choć na razie jesteśmy daleko od komercyjnych urządzeń do „czytania biofotonów”, to badania z Kanady pokazują, iż warto dalej drążyć temat. Bo skoro życie naprawdę świeci – to może właśnie w tym świetle kryje się przyszłość medycyny?

Idź do oryginalnego materiału