Focal to marka-legenda, której nikomu przedstawiać nie trzeba. W świecie audiofilskim i car-audio to absolutny high-end, w świecie produkcji muzyki ich monitory odsłuchowe podbijają serca producentów. Teraz francuska marka zabiera się za podbój nowego terytorium – słuchawek Bluetooth z ANC. Jak Focal Bathys odnajdą się w tym niezwykle konkurencyjnym segmencie?
Doświadczenie uczy, iż pierwsze kroki uznanych marek ze świata profesjonalnego audio na rynku słuchawek Bluetooth nie zawsze kończą się dobrze. Wystarczy wspomnieć pierwsze próby marek Audio-Technica czy Bowers&Wilkins, którym dojście do poziomu bardziej „konsumenckich” brandów zajęło kilka generacji produktów. Focal Bathys nie wszystko robią dobrze, ale jak na pierwsze podejście do słuchawek z Bluetooth z ANC, zaskakująco wiele się udało.
Focal Bathys na żywo wyglądają jeszcze bardziej spektakularnie niż na zdjęciach
Zacznijmy może od tego, iż nie mogę się na te słuchawki napatrzeć. Jedynymi osobami, którym ten design mógłby się nie podobać, są ludzie cierpiący na trypofobię. Dla reszty świata – w tym dla mnie – Focal Bathys to słuchawki absolutnie przepiękne. Łapię się na tym, iż odkąd powiesiłem je na stojaku słuchawkowym, co chwila zerkam na ich cudownie zaprojektowaną, aluminiowo-magnezową obudowę.
Co bardzo mnie zaskoczyło, pomimo zastosowania materiałów premium (stopy magnezu, prawdziwa skóra, mikrofibra), nie sprawiają one wrażenia przesadnie ciężkich. Owszem, 350g to znacznie więcej niż ważą plastikowe konstrukcje od Sony czy Sennheisera, ale też znacznie mniej niż ważą aluminiowe Apple AirPods Max.
A muszę powiedzieć, iż Focale sprawiają wrażenie nieporównywalnie lepiej wykonanych od słuchawek Apple’a, o ich estetyce nie mówiąc, bo tu Francuzi zostawili Kalifornijczyków daleko, daleko w tyle. Bardzo miłym akcentem jest też podświetlane logo, które aktywuje się w momencie parowania słuchawek, lub które możemy pozostawić włączone przez cały czas.
Niestety w czasie przedpremierowych testów nie miałem jeszcze dostępu do aplikacji kontrolującej te słuchawki, więc w czasie używania logo miałem wyłączone. A szkoda, bo wygląda to równie pięknie, co reszta konstrukcji.
Nie żebym spodziewał się czegokolwiek innego, ale Focal Bathys są nie tylko piękne, ale również nieprawdopodobnie wygodne. Skórzane, wymienne nauszniki bardzo dokładnie okalają ucho, a pokryty mikrofibrą pałąk nie uciska czaszki w najmniejszym stopniu. Jedyne „ale”, jakie mam do komfortu, to „pocenie się” nauszników, typowe dla konstrukcji pokrytych prawdziwą skórą. To nie są słuchawki, w których można siedzieć kilka godzin bez przerwy – co kilkadziesiąt minut konieczne jest ich zdjęcie, aby dać nieco pooddychać, zarówno uszom, jak i nausznikom.
Słuchawki Focal Bathys są nieskładane, można co najwyżej obrócić nauszniki (całe szczęście – w dobrą stronę, nausznikami do dołu). Producent do zestawu dołożył też twardy, pokryty miłym w dotyku materiałem futerał, aby chronić urządzenie w podróży.
Od strony obsługi nie ma tu nic specjalnego. Ot, kilka przycisków i przełącznik uruchamiania w trybie przewodowym lub bezprzewodowym. Na tle konkurencji z dotykowymi panelami wygląda to dość standardowo, ale przyciski są wysokiej jakości i łatwo je wyczuć pod palcami, więc tu nie mam uwag. Cieszy fakt, iż słuchawki obsługują multipoint, więc można je podłączyć bezpośrednio do dwóch urządzeń jednocześnie.
Brzmienie Focal Bathys to zupełnie inna liga, ale też… niewykorzystany potencjał
Jeszcze do zeszłego tygodnia uważałem, iż wśród słuchawek Bluetooth nie ma lepiej grającego modelu niż Sony WH-1000XM5. Dziś uważam, iż o ile pod niektórymi względami Sony przez cały czas spodobają się większej liczbie słuchaczy, tak Focal Bathys grają w zupełnie innej lidze i są przeznaczone dla zupełnie innego typu słuchacza. Grają też znacznie głębiej i znacznie bardziej organicznie niż można by się spodziewać po pasmie przenoszenia 40-milimetrowych przetworników, które na papierze wynosi 15 Hz – 22 kHz.
Brzmienie tych słuchawek najlepiej określa słowo „detal”. W tych słuchawkach słychać absolutnie każdy detal, nigdy jeszcze nie słyszałem słuchawek Bluetooth, które byłyby tak szczegółowe i to na całej rozciągłości pasma. Słyszałem w nich drobiazgi i produkcyjne smaczki, które dotąd znałem wyłącznie z odsłuchów na przewodowych słuchawkach z najwyższej półki.
Bas jest tak wyraźny, jakbyśmy słuchali go w doskonale dostrojonym akustycznie pomieszczeniu, z idealnie opanowanymi niskimi częstotliwościami. Nie ma tu choćby grama mułu, a bas (a choćby sub-bas!) wybrzmiewa tak czysto i klarownie, iż przesłuchałem cały album „Unlimited Love” RHCP od nowa, tylko po to, by usłyszeć wyraźnie ścieżki basu. Wokale również są krystalicznie czyste, melodyjne, ale nie przesadzone. Smyczki również brzmią nieprawdopodobnie czysto, zwłaszcza gdy trafiają się partie grane techniką pizzicato – w żadnych słuchawkach Bluetooth nie słyszałem jeszcze organicznego dźwięku szarpania struny palcem tak wyraźnie, jak w Focal Bathys.
Co ciekawe, nie mogę powiedzieć, by rozpiętość sceniczna tych słuchawek była jakaś powalająca. Jest zaskakująco „ciasno” i brzmienie jest skupione na relatywnie wąskim polu. W tym względzie bardzo daleko im do Sony XM5 czy AirPods Max, a jednak… separacja instrumentów i ich rozmieszczenie w przestrzeni jest tu odwzorowane spektakularnie. choćby delikatne przesunięcie brzmienia w panoramie jest słyszalne, podczas gdy w wielu słuchawkach takie lekkie odsunięcie zwykle jest wciskane na powrót do centrum. Tutaj mamy wrażenie, jakbyśmy słuchali muzyki na żywo w amfiteatrze ze znakomitą akustyką.
Nieco smuci, iż słuchawki tego kalibru nie oferują obsługi żadnej formy dźwięku przestrzennego, ale przy tak szczegółowym odtwarzaniu muzyki jestem im to w stanie wybaczyć.
Nie mogę natomiast wybaczyć braku obsługi jakiegokolwiek kodeka wysokiej jakości. Nie ma tu LDAC/LHDC czy aptX Lossless, a jedynie aptX Adaptive. Focal Bathys grają z jakością 24-bit/192 kHz, a tymczasem dostajemy kodek Bluetooth, który jest zdolny przetransmitować maksymalnie 576 kb/s i to niestety słychać. Wystarczy podłączyć Bathys przewodem do DAC-a lub interfejsu audio, lub podłączyć je przez USB-C w trybie DAC i odpalić dowolny utwór w formacie bezstratnym, choćby z Apple Music, by usłyszeć, ile jeszcze można z tych słuchawek wycisnąć.
Nie zrozummy się źle – choćby z kodekiem aptX Adaptive te słuchawki grają fantastycznie, szczególnie po połączeniu ze telefonem z Androidem (na iOS przez cały czas są ograniczone do mizernego AAC i grają odczuwalnie gorzej). Jednak widać, ile potencjału jeszcze w nich drzemie, zwłaszcza w dynamice brzmienia, gdy dostarczyć im sygnał z należytą przepustowością.
A skoro już narzekam, to muszę jeszcze wspomnieć o dwóch bolączkach tych słuchawek. Pierwsza z nich to ogromny wyciek dźwięku. Słuchawki są niby konstrukcji zamkniętej, a dźwięku na zewnątrz przedostaje się co najmniej tyle, co w słuchawkach półotwartych. Nie żeby był to problem, bo nabywcy słuchawek tego kalibru raczej nie korzystają z komunikacji miejskiej, więc nikomu w tramwaju nie będą przeszkadzać, ale już np. w cichym lounge’u na lotnisku każdy będzie słyszał, czego słuchamy.
Druga bolączka, już mniejsza, to brak automatycznej pauzy po zdjęciu słuchawek z głowy. To standard obecny w niemal każdych słuchawkach Bluetooth i jego brak w modelu z tak wysokiej półki jest dla mnie co najmniej niezrozumiały.
ANC w słuchawkach Focal Bathys… jest
Nazwa słuchawek „Bathys” jest rzekomo inspirowana batyskafem i ciszą panującą pod wodą. Cóż, jeżeli tak, to pod wodą musi być dość głośno, bo ANC to niestety najsłabszy element tych słuchawek, niezależnie od tego, w którym z dwóch trybów pracuje (Soft lub Silent) Focal Bathys radzą sobie jedynie z wytłumianiem równomiernego szumu.
W samolocie czy pociągu będą jak znalazł, ale już np. w kawiarni czy biurze aktywna redukcja hałasu robi mniej więcej… nic. Klekot klawiatur i gwar otoczenia jest tłumiony raczej przez same przylegające nauszniki, niż przez aktywną redukcję hałasu.
Nie ma tu się o czym rozpisywać – jeżeli priorytetem jest cisza, to te słuchawki nie będą najlepszym wyborem. Widać, iż to produkt dla klientów o zupełnie innych potrzebach; typowy konsument na pierwszym miejscu stawia tłumienie hałasu, a dobry dźwięk jest dodatkiem. Tutaj brzmienie jest postawione na bezwzględnie pierwszym miejscu, a ANC jedynie dba o to, by nic nam nie przeszkadzało w jak najlepszych doznaniach odsłuchowych.
Nieszczególnie dobrze działa też tryb transparentny, który jest nieco za słaby i za mało transparentny. Dźwięk pompowany przez 8 mikrofonów do wnętrza słuchawek brzmi na przytłumiony i niewyraźny, i… niestety to samo dotyczy rozmów telefonicznych. Głos jest dość wyraźny, ale jeżeli jednocześnie działa ANC, to wrażenie jest takie, jakbyśmy rozmawiali z kimś zza pleksiglasu.
Czas pracy można uznać za wystarczający. W trybie Bluetooth z włączonym ANC słuchawki Focal Bathys mają wytrzymać choćby 30 godzin, co jest dość standardowym wynikiem.
Focal Bathys mają grać dobrze. Cała reszta to miły bonus
Przez cały czas trwania testów nie mogłem się oprzeć wrażeniu, iż łączność bezprzewodowa i ANC nie są głównymi kartami przetargowymi tych słuchawek, a co najwyżej dodatkami. Że Bathys mają być sprzętem przede wszystkim przeznaczonym do domowego odsłuchu, które w razie potrzeby możemy odłączyć od drogiego wzmacniacza i zabrać ze sobą. To sprzęt, który oferuje wrażenia odsłuchowe, jakich próżno szukać w jakichkolwiek innych słuchawkach bezprzewodowych, a cała otoczka to po prostu miły bonus.
Na tle dowolnych innych słuchawek Bluetooth Focal Bathys są nieprawdopodobnie urodziwe i oferują najbardziej szczegółowe brzmienie spośród wszystkich słuchawek bezprzewodowych, jakie w życiu testowałem. jeżeli to właśnie dźwięk i styl stanowią priorytet, mogę powiedzieć tylko jedno: kupować.
Słuchawki dostępne są w sprzedaży w sieciach salonów Denon Store i Audio Forum w cenie 3799 zł.
*Słuchawki do testu dostarczył polski dystrybutor marki Focal, firma FNCE S.A.